BZB nr 20 - Podstawy obywatelskiego nieposłuszeństwa
Obywatelskie nieposłuszeństwo kończy się wraz z odbyciem kary zanim nie dojdzie się do jakiegoś wspólnego rozwiązania problemu. Po akcji następuje zatem trening i przygotowanie nowych uczestników.
Kształcenie w nieposłuszeństwie ma długą historię. Mediatorzy, których wymienia się w Starym Testamencie, rozwiązywali konflikty zanim jeszcze Izrael stał się państwem. Ta mądrość musiała w tym wypadku zostać przekazana przez starych sędziów. Na Dalekim Wschodzie buddyjscy mnisi wydają się być wytrenowani w obronie bez używania przemocy. Rozwinięciem tej tradycji nieużywania przemocy mogą być aikido i jujitsu.
Gandhi stosował różne formy treningu. Między innymi akcentował codzienny trening świadomości, ciała i ducha. Ten ustawiczny trening jest ciężką pracą, którą trzeba wykonywać, nawet jeśli się tego nie lubi. Celem jest samokontrola. Mowa, świadomość i ciało powinny być skoordynowane.
Tradycja ta wyjaśnia dlaczego indyjski trening nieużywania przemocy obejmuje dzisiaj wszystko, od praktycznej pracy do medytacji i rozmów. Trening ten jest stosunkowo długi. Przykładowo osoby prowadzące trening przy Institute for Total Revolution w ogóle nie przyjmują osób, które chcą tam pozostać krócej niż pół roku. Wyjątkiem są tylko odwiedzający.
Instytut prowadzony jest przez Narayana Desai, który wychował się razem z Gandhim w jego aśramie. Ojciec Narayana Desai był sekretarzem Gandhiego. W swoim Handbook for Satyagrahis z roku 1970 Narayan pisze o tym treningu.
Satyagrahin jest w zasadzie człowiekiem czynu. Działanie jest ważniejsze niż kazania i wykłady. Satyagraha jest, według Gandhiego, metodą kształcenia ogółu. Jest to sposób na życie, którego akcja jest bezpośrednią częścią. Satyagrahin przygotowuje się do akcji przez pogłębianie wiedzy, rozwijanie działania i oddanie sprawie.
Interesujące jest, że Narayan proponuje studiowanie krytyki wygłaszanej przez innych jako sposób pogłębiania swojej wiedzy o sprzeciwie. Do pogłębiania wiedzy zaliczane są także studia nad innymi uczestnikami. Zrozumienie innych to cześć rozwiązania.
Na wiedzę składają się przyzwyczajenia i umiejętności. Prawdopodobnie możemy zaliczyć do niej także odruchy i wytrenować je.
Trudniej trenować oddanie lub ofiarność. Rozwijają się one według Narayana, poprzez uległość i ciągłe dążenie do nich. Warunkiem jest zrozumienie, że ludzie stanowią jedność i współprzynależą do siebie.
Dzisiaj trening nieużywania przemocy jest w Indiach dobrze rozwinięty. Jednak walka o niepodległość zaczęła się zanim on powstał. Po wielu niepowodzeniach, Gandhi zaczął podkreślać wagę przejścia wszystkich uczestników ruchu obywatelskiego nieposłuszeństwa przez trening nieużywania przemocy. Po podobnych niepowodzeniach w latach 40-tych i 50-tych, ruch na rzecz praw obywatelskich w Stanach Zjednoczonych wyciągnął podobne wnioski co Gandhi.
Na Zachodzie trening jest jednak krótszy niż w Indiach. Wydaje nam się, że na wyćwiczenie obywatelskiego nieposłuszeństwa wystarczy jeden weekend...
Stany Zjednoczone są zatem państwem, w którym najkonsekwentniej stosowany jest trening przed akcjami. Nikt, kto nie przeszedł przez kurs nie może wziąć udziału w akcji. Podobnie jest w Niemczech Zachodnich. Jednakże w Europie trening nie jest równie rozpowszechniony jak w Stanach Zjednoczonych. Opierając się na doświadczeniach z lat 80-tych coraz więcej osób podkreśla znaczenie dobrego przygotowania. Problemy, jakich przysparzali źle przygotowani uczestnicy, a w paru przypadkach i prowokatorzy, zahamowały rozwój sprzeciwu. Nieposłuszeństwo było zarezerwowane dla zwolenników przywódców.
Z biegiem lat trening zmieniał się. W latach 70-tych popularny był trening czysto techniczny. Zainteresowanie obywatelskim nieposłuszeństwem zmieniło się w zainteresowanie bezpośrednimi akcjami. Akcja miała dawać widoczne efekty. Z tego powodu na kursach ćwiczono technikę uwalniania się od trzymających pod ramię, technikę przechodzenia przez ogrodzenia, obrony przed psami policyjnymi czy gazami łzawiącymi.
Kobiety z feministycznych grup ze Stanów Zjednoczonych, które w połowie lat 70-tych zaczęły konsekwentnie brać udział w obywatelskim nieposłuszeństwie, rozprawiły się z zainteresowaniem technikami, jakie przejawiali młodzi mężczyźni odmawiający służby wojskowej. Sprzeciw jest dla wszystkich. Starsze kobiety i dziewczynki powinny także móc brać w nim udział. Młodzi pacyfiści mogą zaspokoić swoje męskie ambicje gdzieś indziej. Mogą na przykład zorganizować sobie zawody w przeciąganiu liny lub pograć w tenisa.
Ta tradycja techniki wydaje się być głęboko zakorzeniona w Norwegii i Australii. W Norwegii, niektórzy działacze stali się ekspertami od łańcuchów. W Australii natomiast chipko skleili sobie ręce klejem stolarskim, aby przeszkodzić w wycinaniu lasu tropikalnego.
Istnieje pewna interesująca pozostałość po "epoce techniki". Szwedzka grupa teatralna Jordcirkus uczyła akrobacji trenując grupy przyjacielskie z tak zwanej Sieci Nieużywania Przemocy. Pomimo, że akrobacja wyklucza udział wielu osób, jednak ta antyautorytarna, kuglarska metoda jest sposobem na rozwój sprzeciwu.
Najbardziej znanymi trenerami są dzisiaj Hildegard Goss-Mayr i Jean Goss. Przez wiele lat podróżowali oni po świecie ucząc nieużywania przemocy. Parokrotnie trenowali Filipińczyków, na krótko przed pokojową rewolucją 1986 roku. Prowadzili również treningi w różnych, rządzonych przez dyktatorów, krajach Ameryki Łacińskiej. Ich przygotowanie składa się z trzech etapów: analizy konfliktu, przygotowania grup bazowych i opracowania strategii.
Analiza uwzględnia warunki historyczne, etyczne, ideologiczne, polityczne, prawne i pedagogiczne, jak również tradycję i kulturę. Następnie analizuje się to, co powoduje niesprawiedliwość. Jakie osoby, grupy, instytucje są zamieszane w konflikt? I w jaki sposób?
Podstawowym problemem dla Jeana i Hildegardy jest pytanie, w jaki sposób my sami jesteśmy współodpowiedzialni za utrzymywanie się niesprawiedliwości. Walka bez użycia przemocy nigdy nie obciąża całą winą strony przeciwnej.
Z tego też powodu analiza przebiega dwubiegunowo. Próbuje się zawrzeć w niej racje zarówno uciskanych, jak i uciskających. Opiera się to na założeniu, że strona przeciwna może mieć do pewnego stopnia rację.
Taka analiza staje się pierwszym instrumentem sprzeciwu. Wtedy dopiero nabiera on właściwego znaczenia. Wykorzystuje się ją w negocjacjach ze stroną przeciwną, jak na przykład podczas procesów sądowych. Podczas takich kontaktów jest ona korygowana. Wewnętrzne przekonanie grup bazowych decyduje o ich sile i efektywności. Dlatego też duchowa siła wspólnoty i grupy musi być ciągle odnawiana przed każdą akcją. Odbywa się to poprzez przygotowanie wewnątrz grupy.
Tak jak Narayan Desai, tak i Hildegard i Jean podkreślają, że potrzebne jest szkolenie w zakresie gotowości do ponoszenia ofiar. Za przezwyciężenie niesprawiedliwości trzeba zapłacić odpowiednią cenę. I musi to zrobić sam aktywista - nie przeciwnik. Wkładem mogą być straty zawodowe i ekonomiczne, więzienie lub też utrata życia. Ofiara taka uwolni uczestników z ich życiowych ograniczeń. Wyzwoli ona też siłę, która umożliwi przeciwnikowi zajęcie nowego, bardziej przemyślanego stanowiska. Sprzeciw umacnia zatem także stronę przeciwną!
Analogię do wymiany towarów - cena, którą należy zapłacić - uważam za niezbyt udaną. Cenę jest odnoszona do wartości. Powinna zatem w jakiś sposób odpowiadać wartości towaru. Wymiar kar, które nakładane są po nieudanej akcji, w żaden sposób nie jest adekwatny do rozmiaru niesprawiedliwości, przeciwko której się walczy. Kary nie można porównywać z niesprawiedliwością. Niektórzy dobrze znoszą pobyt w więzieniu, inni nie. Nie można powiedzieć przecież, że zabici czy uwięzieni podczas walki przeciw zbrojeniom zapłacili cenę niesprawiedliwości. Dzisiaj umrze z głodu tysiące dzieci. Jutro też. Wyścig zbrojeń powoduje ofiary w ludziach jeszcze zanim broń zostanie użyta. Za to cierpienie nikt nie może zapłacić.
Oczywiście praca solidarnościowa, ekologiczna, czy pokojowa może oznaczać, nawet na Zachodzie, śmierć lub więzienie aktywistów. Jeśli miałbym nieżyczliwie tłumaczyć myśl Hildegardy Goss-Mayr i Jeana Goss to twierdzą oni, iż walka będzie oznaczać zawsze ryzyko i cierpienie. Jeżeli nie jesteśmy gotowi na te konsekwencje, nie mamy wówczas możliwości walki z niesprawiedliwością.
To tyle o przygotowaniach wewnętrznych. Według Hildegardy i Jeana, grupy bazowe potrzebują także zewnętrznego przygotowania. Oznacza to, że musimy trenować panowanie nad naszymi reakcjami, myślami i działaniami. Musimy być przygotowani na szyderstwa i oszczerstwa, przemoc psychiczną i fizyczną.
Hildegarda i Jean wykorzystują do tego celu medytacje, post, ćwiczenia odprężające i grę z podziałem na role - praktykę koanów. W tych ostatnich należy wyobrazić sobie moment walki. Może to być dialog lub obywatelskie nieposłuszeństwo. Role zostają rozdzielone i są odgrywane. Celem jest wczucie się w sytuację strony przeciwnej, w jej sposób myślenia i działania. Później zawsze przeprowadza się ocenę takiej gry.
Obydwoje trenerzy, za trening w nieużywaniu przemocy uważają również samą współpracę w grupach bazowych. Wszyscy potrzebujemy ćwiczyć cierpliwość i troskę, których to cech wymaga wspólna praca. Małoważne, codzienne wydarzenia także wymagają ćwiczenia. Nieużywanie przemocy jest postawą życiową.
Ostatni moment treningu - wypracowanie strategii - jest całkowicie uzależniony od konkretnej sytuacji. Głównym filarem walki bez użycia przemocy jest dialog. Jeśli strona przeciwna przerywa dialog, zainteresowani muszą zadziałać poprzez akcję tak, aby został on na nowo podjęty. Rozwiązanie konfliktu może być zatem osiągnięte tylko poprzez rokowania.
Często dialogi stają się tylko dwoma monologami. Dlatego też Hildegarda i Jean twierdzą, że prawdziwy dialog, wymaga dokładnego przygotowania. Dla ułatwienia dzielą oni dialog na cztery różne etapy:
Jeśli rozmowy zostaną przerwane, to powyższe cztery etapy dialogu mogą być przeprowadzone za pomocą bezpośrednich akcji. Akcja bezpośrednia jest, według Hildegardy Goss-Mayr i Jeana Gossa, dialogiem przeniesionym na płaszczyznę publiczną. Celem jej jest uzupełnienie słów poprzez pokazanie niesprawiedliwości.
Są też i inni międzynarodowi trenerzy. Norweski rolnik i misjonarz nieużywania przemocy - Jörgen Johansen - w swoich kursach świadomie wykorzystuje bardziej tradycyjną formą nauczania. Krytykował on między innymi wykorzystanie gry z podziałem na role. Uczestnicy zbyt często mają skłonności do mylenia gry z rzeczywistością. Najlepszy trening osiąga się poprzez bezpośrednią akcję i praktyczną pracę z nieużywaniem przemocy. Interesujące jest też, że podkreśla on wagę oddzielenia terapii i treningu. Sprzeciw nie jest metodą na samorealizację. Głębokie ćwiczenia terapeutyczne mogą zresztą poważnie zaszkodzić uczestnikowi, jeśli są one lekkomyślnie stosowane.
Jörgen Johansen jest jednym z niewielu trenerów, którzy prowadzą kursy nieużywania przemocy dla związków zawodowych. Wynajmują go lokalne kluby zawodowe, uważające, iż obywatelskie nieposłuszeństwo jest częścią ich zadań. Kursy z reguły trwają 5 dni i odbywają się w czasie płatnych godzin pracy.
Coraz więcej organizacji uważa obywatelskie nieposłuszeństwo za część swej pracy. Andy Mager ze Stanów Zjednoczonych prowadził kursy dla organizacji osób niepełnosprawnych.
Ja sam również prowadziłem kursy dla różnych partii politycznych. W styczniu 1988 roku uczestniczyłem w zdarzeniu, prawdopodobnie unikalnym w Szwecji. Wraz z Nestorem Verdinelli, Henrikiem Frykbergiem i Stellan Vinthagen byłem instruktorem na pierwszym kursie ukrywania uchodźców. Był on prowadzony dla Wyższej Szkoły Społecznej w Göteborgu.
W Stanach Zjednoczonych prowadzi się wiele treningów nie ukierunkowanych bezpośrednio na obywatelskie nieposłuszeństwo. W całym kraju regularnie odbywają się kursy techniki mediacji, aby wykształcić pracujące społecznie osoby zajmujące się rozwiązywaniem konfliktów. Grupy kobiece prowadzą trening w reagowaniu na przemoc ze strony mężczyzn. Istnieją także kursy dla tych, którzy chcą rozwiązywać problemy w swoim miejscu zamieszkania. Często organizują to ludzie ze slumsów, lub okręgów zamieszkanych przez klasę robotniczą. Treningi nieużywania przemocy odbywają się nawet w szkołach.
Ruch Alternatives to Violence Project (projekt alternatywy wobec przemocy) z dobrym rezultatem trenował więźniów, którzy chcieli nauczyć się, jak odpowiadać nieużywaniem siły na przemoc. Witness for Peace (świadkowie pokoju) kształcą tych, którzy jadą z misją pokojową do Nikaragui na tereny walk. Peace Brigades International trenują osoby wyjeżdżające na przykład do Gwatemali, by tam działać jako aktywiści nieużywania przemocy.
Poprzednikiem Fredsbrigaden (Brygady na rzecz Pokoju - przyp.tłum.) była The World Peace Brigade for Non-Violent Action (Międzynarodowa brygada ds. akcji bez użycia przemocy). Przeprowadzała ona w 1962 roku pierwszy w Szwecji kurs nieużywania przemocy; ja przynajmniej nie wiem nic o innym wcześniejszym. Trwał on dwa tygodnie i szkolił aktywistów nieużywania przemocy, którzy mieli jechać do Północnej Rodezji. Aby móc tam jechać, uczestnicy musieli dowiedzieć się o wszystkim, począwszy od chorób tropikalnych, aż po tamtejsze wzorce kulturowe. Studiowali polityczne podłoże konfliktu i przygotowywali się do udziału w nim poprzez socjodramę, formę gry z podziałem na role.
Na początku lat 60-tych krytykowano samo słowo trening. Mogło ono zmylić kogoś, kto uwierzyłby, że można - w mniejszym, lub większym stopniu - nauczyć się nieużywania przemocy dzięki kursom, i że trenerzy potrafią to lepiej niż uczestnicy. Dlatego też w Stanach Zjednoczonych zazwyczaj używa się dzisiaj - terminu przygotowanie.
Celem treningu nieużywania przemocy jest rozpoczęcie rozmowy, która może doprowadzić do postanowienia o sprzeciwie. Moją ambicją jest, ażeby wszyscy uczestnicy moich kursów mogli w przyszłości trenować innych. Innym celem jest tworzenie przez uczestników grup przyjacielskich.
W kursach nieużywania przemocy uwzględniam dodatkowo dwa problemy: rozmowy o sprzeciwie i środki pomocne w tych rozmowach. Najważniejsze są dyskusje wokół praktycznych, etycznych i teoretycznych problemów. Korzystam jednak także z gry z podziałem na role, dotyczące wymyślonych sytuacji lub ćwiczeń, aby można było teoretycznie rozdzielić różne problemy.
Narzędzia treningu są ukierunkowane na sprzeciw i rozwiązywanie konfliktów. Mogą to być pomoce służące do organizowania kampanii. Poprzez uczynienie problemu klarownym lub poznanie jego struktury, służą one lepszemu zrozumieniu.
Wszystkie te środki powinny służyć jako wprowadzenie do rozmowy. Nie byłoby najlepiej, gdyby grę z podziałem na role traktować jako czysty trening biegłości czy trening techniczny. Środki te same w sobie nie dają odpowiedzi, jak należy przeprowadzać obywatelskie nieposłuszeństwo. Gry z podziałem na role są ogólne i mają swoje zasady. Rzeczywisty sprzeciw jest konkretny i specyficzny. Każda akcja ma swoje unikalne cechy, których nie mogą przewidzieć żadne ćwiczenia czy wcześniejsze doświadczenia.
Zaniechanie gry z podziałem na role nie pomoże w rozprawieniu się z mentalnością typu "jak-to-się-stało". Kiedy trenerzy zamiast gry opowiadają o doświadczeniach z innych akcji, często zarówno oni, jak i słuchacze sądzą, że następna akcja będzie przebiegała w taki sam sposób.
Gra z podziałem na role, może dać możliwość wyrobienia sobie przez uczestników własnego zdania. Wpadają oni na nowe pomysły, które mogą przeciwdziałać powstawaniu problemów w czasie akcji. Sprawia to, że instruktorzy porzucają pozycję trenera i sami uczą się czegoś nowego.
To, że gry te nie są wiernym odbiciem rzeczywistości, jest faktycznie ich zaletą. Ich zadaniem jest spojrzenie na ogólne i zasadnicze problemy z nowej perspektywy. Wszystkie narzędzia powinny być wykorzystane do tworzenia i umacniania grupy przyjacielskiej. Jestem bardzo krytyczny w stosunku do treningu, który czasami przeprowadza się w Niemczech Zachodnich, a w czasie którego różne ćwiczenia uwalniają nieświadome agresje i uczucie strachu. Celem jego ma być prawdopodobnie uświadomienie sobie istnienia w nas przemocy. W rezultacie - tylko osoby o silnej psychice mogą brać udział w ćwiczeniach. Reszta wycofuje się lub załamuje.
Potrzeba treningu może być różna. Najważniejszą rzeczą jest, że umiejętność porozumienia jest nam potrzebna do wspólnego działania. Dotyczy to zarówno relacji wewnątrz grupy, jak i stosunku aktywistów do strony przeciwnej. Ja sam odczuwam potrzebę czyjegoś wsparcia, aby przezwyciężyć niepewność przed akcją.
Funkcją treningu jest także podkreślenie wagi tradycji. Sprzeciw może się rozwijać dzięki temu, że uczymy się na wcześniejszych doświadczeniach. Te konserwatywne, tradycyjne cechy są warunkiem radykalnego sprzeciwu.
Wyraźnych przykładów na znaczenie treningu dostarcza studiowanie tych akcji, w których nie wszyscy uczestnicy przeszli przeszkolenie. Akcje takie zależne są wówczas od przywódców. Grupą, która już wcześniej była autorytarna, są anarchiści i syndykaliści z Bohuslän, którzy w latach 60-tych przeprowadzili wiele efektywnych akcji przeciwko eksportowi broni i opryskiwaniu lasów. Najczęściej przybierały one formę blokady pociągów wiozących broń lub truciznę. Osoby mające wcześniejsze doświadczenia, lub te, które przeszły treningi syndykalistów, stawały się przywódcami nowych akcji. Inicjatywę w nich przejmowali ci, którzy mieli w nich największy staż. W ten sposób nie istniała praktycznie możliwość zdobycia wiedzy na temat pracy z grupami przyjacielskimi.
Nie zawsze przywódcy są winni temu, że mają zbyt wiele władzy. Co paradoksalne, w Bohuslän przywódcy umocnili swoją pozycję, kiedy z prawdziwie anarchistyczną manierą oznajmili, że wszyscy mogą decydować sami i że nikt nie jest przywódcą. Spowodowało to jedynie wzrost zaufania do nich.
Przed kursem obywatelskiego nieposłuszeństwa wybierani są opiekunowie, albo spośród uczestników, albo zaprasza się osoby spoza grupy. Ten drugi sposób jest najpopularniejszy. Jeśli uczestnicy sami mają prowadzić kurs, każdy może przyjąć odpowiedzialność za inne zadanie. Wówczas wszyscy uczestnicy zyskują biegłość w trenowaniu innych.
Jest duża różnica między kursem bezpośrednio przygotowującym do obywatelskiego nieposłuszeństwa, a kursem, który prowadzony jest dla tych, którzy chcą tylko czegoś więcej się dowiedzieć. Podczas kursów nie mających jakiegoś konkretnego celu, instruktorzy walczą stale o to, aby nie stało się to tylko intelektualnie stymulującą rozrywką.
Wielu instruktorów próbuje przeciwdziałać tej tendencji już od pierwszego dnia kursu, poświęcając czas na planowanie. Celem może być tu zawiązanie grupy przyjacielskiej lub planowanie nowej akcji. Konflikt, który musi być wówczas rozwiązany, dotyczy faktu, że być może niektórzy nie planują w danym momencie sprzeciwu. Nie można tego uniknąć, jeśli w zaproszeniu jasno określi się cel kursu.
Innym rozwiązaniem jest dopasowanie tematyki kursu do zainteresowań wszystkich uczestników. Najprościej wtedy podzielić się na grupy. Najczęściej organizuje się wówczas wiele równoległych warsztatów, które równocześnie podejmują różne tematy. Unika się wtedy tych żałośnie nudnych, dużych zebrań. Dyskusje będą przebiegać owocnie, jeśli warsztaty nie będą miały więcej niż siedmiu uczestników każdy.
Treść kursu powinna być, w dużej mierze ustalona przed rozpoczęciem kursu. Jeśli tak nie jest, rezultatem prawie zawsze będzie chaos.
Kiedy ja, jako osoba wybrana spoza uczestników, odpowiadam za jakiś kurs, mam w zwyczaju proponować grupie wybór pomocnika ds. nastroju i czasu. Wówczas także i uczestnicy odpowiadają za to, czy wszystko sprawnie funkcjonuje. W przeciwnym razie mają tendencję do pozostawiania odpowiedzialności nam, opiekunom. Zwykle staram się ocenić funkcje pomocników w połowie kursu. Sprawdzam wtedy czy rzeczywiście przejęli oni odpowiedzialność.
Reasumując, chciałbym stwierdzić, że kurs służy podjęciu problemu obywatelskiego nieposłuszeństwa a w następstwie, próbie wspólnego znalezienia rozwiązań. Problemem tym może być przemoc lub prześladowania, podział władzy w grupie, osobiste obawy uczestników i ich kłopoty z obywatelskim nieposłuszeństwem. Poruszane są one na różne sposoby. Często są to: podjęcie grupowych dyskusji, gra z podziałem na role, krótkie wykłady.
Kurs obywatelskiego nieposłuszeństwa nie opiera się na doświadczeniach opiekunów, lecz na wątpliwościach i przypuszczeniach uczestników. Kurs mogą prowadzić wszyscy ci, którzy zadają sobie pytanie, jak paraliżujące nas posłuszeństwo może zostać przełamane i którzy mają na tyle fantazji, aby wczuć się w trudności mogące powstać w czasie akcji.