BZB nr 25 - Wegetarianizm - sposób na życie
Suzan Elkin z brytyjskiego dziennika "Independent" wykrzyknęła wielkim tytułem na łamach swojej gazety: A więc wreszcie stwierdzono to urzędowo!. Przyczyną tego triumfu dziennikarki były wyniki badań zespołu angielskich epidemiologów, którzy po 12-letnich doświadczeniach stwierdzili, że wegetarianie żyją dłużej i chorują znacznie rzadziej aniżeli zjadacze mięsa. Eksperyment wykazał nadto, że ludzie, którzy się mogą obyć bez pieczeni i schaboszczaka zapadają rzadziej na raka i na choroby wieńcowe.
Pani Elkin jest sama wegetarianką, więc z wielką satysfakcją pisze: To, co miliony spośród nas instynktownie wiedziały, teraz potwierdzili specjaliści. Tak więc w zapomnienie pójść musi ośmieszany obraz jarosza. Dziennikarce wtóruje Brytyjskie Towarzystwo Wegetarian:
Przemysł mięsny uśmierca nie tylko zwierzęta. Stańcie się jaroszami - ku waszemu zdrowiu. |
Naukowcy angielscy zdają sobie sprawę z tego, że wyniki ich dociekań ożywią na nowo wojnę o właściwy jadłospis. Frakcja ludzi obywających się bez mięsa postuluje dalsze badania nad prawidłowym odżywianiem się i unikanie kiełbas oraz wołowiny. Ale smakosze zrazów nie dają za wygraną, chętnie obsmarowując metody badawcze i liczby podane przez naukowców.
Ci ostatni, a pracowali pod kierunkiem konsumentki mięsa dr Margareth Thorogood, podeszli tym razem do dzieła szczególnie wnikliwie. Pani doktor z londyńskiej Wyższej Szkoły Higieny i Medycyny Tropikalnej oraz jej zespół objęli swoim studium porównawczym 11 tys. osób, które obserwowano przez 12 lat. Sześć tysięcy wegetarian odpowiadało na ankiety dotyczące zdrowia. W końcu czerwca w British Medical Journal opublikowano bilans żmudnej pracy, z którego wynika niezbicie, że wegetarianie rzeczywiście żyją dłużej. Podobny wynik przyniosło również rozciągnięte na lata studium niemieckiego centrum badań nad rakiem w Heidelbergu już w 1991 r., choć znacznie mniejsza była liczba uczestników poddanych obserwacji. Już wtedy okazało się, że na raka zapada o 40% mniej wegetarian, aniżeli zjadaczy szynek i parówek. Według studium epidemiologów brytyjskich liczba zgonów jaroszy, do których zaliczono również uczestniczących w eksperymencie przypadkowych konsumentów ryb, jest o 20% mniejsza, aniżeli w porównawczej grupie mięsożernych. Jarosze rzadko są palaczami, są szczuplejsi i ruchliwsi, a nawet - twierdzi pani Thorogood - mają "świadomość zdrowia", czyli są przekonani o własnej odporności na choroby.
A jednak mimo wszystko brytyjska grupa epidemiologów wzdraga się przed postulowaniem diety bezmięsnej. Nawet po eksperymencie, tak jak i przed nim, można tylko domniemywać bezpośrednie związki między pożywieniem, zdrowiem i długością życia - reasumują oni w swoim studium. Biologicznie uzasadnione zjawisko niskiego ciśnienia u wielu wegetarian, chroni ich przed schorzeniami układu krążenia. Także wyższe stężenie tzw. antyoksydantów we krwi jaroszów jest być może skuteczną ochroną przed chorobami serca. Trudno jednak stwierdzić jakie właściwości ochronne ma pożywienie roślinne - podkreślają epidemiolodzy. Sam brak mięsa w pokarmie nie redukuje ryzyka zachorowalności.
Autorzy studium podkreślają, że zarejestrowane do tej pory w badanej grupie 404 wypadki śmierci jeszcze nie wystarczają do pełnej i przekonywającej analizy jej przyczyn. Do tej pory nie przeprowadzono masowego eksperymentu, którego uczestnicy wybrani by byli w sposób przypadkowy (Anglicy zaproponowali udział w studium 6 tys. entuzjastów wegetariańskiego sposobu życia, a zgłosili się na ogłoszenia w gazetach w wyniku akcji ich stowarzyszenia).
Epidemiolodzy są więc wstrzemięźliwi w udzielaniu rad. Dr Thorogood pisze: Ponieważ rezultaty badań nie usprawiedliwiają zakazu, nie można zniechęcić mięsożernych, by zrezygnowali w przyszłości ze swego ulubionego steku. Tak więc byłoby bardzo dobrze, żeby jedli oni mniej tłuszczu, za to więcej owoców i warzyw.