Grasshopper nr 1, Zima '93


TROCHĘ HISTORII

Przed II wojną światową Bieszczady były jednym z gęściej zaludnionych obszarów ówczesnej Polski. Ludzie żyli przede wszystkim z hodowli bydła. Region był stosunkowo dobrze zagospodarowany.

II wojna światowa i deportacje doprowadziły do prawie całkowitego wyludnienia. W ramach "Akcji Wisła" wysiedlono w Koszalińskie i Legnickie niemal wszystkich autochtonów. Gęstość zaludnienia spadła do 4 osób na km. Wypalone, zburzone wioski zaczął porastać las. Sady zdziczały, poginęły zwierzęta domowe. Najlepiej dawały sobie radę koty, krzyżując się za żbikami. Ziemi przez przeszło dziesięć lat w ogóle nie uprawiano. Teraz, kiedy zalesienie wynosi 70 proc., trudno sobie wyobrazić, że przed wojną wynosiło tylko 30 proc.

OSADNICY

W latach 50-tych i 60-tych przybywali tu przede wszystkim robotnicy sezonowi. Gospodarstwa Ukraińców objęli głównie emigranci z akcji "H-T" (Hrubieszów-Tomaszów), którzy w 1951r., po tzw. regulacjach granicznych utracili swoje dobra na terenach oddanych przez Polskę ZSRR. Z wolna przybywali dalsi osadnicy. Obiecywano im wysokie zarobki.

W cerkwiach urządzano stajnie, strażnice, przerabiano je na magazyny, rozbierano na piece i kominy. Okres ten przez niektórych porównywany jest efektownie do zdobywania Dzikiego Zachodu. Ludzie, którzy tu przyjeżdżali, obrośli legendą.

Udało się też wrócić niektórym Ukraińcom. Aby tego dokonać, trzeba było specjalnych kombinacji, gdyż ich gospodarstwa przejęło państwo i znalazło nowych właścicieli, zaś zgody na ponowne osiedlenie udzielano tylko tym, którzy mieli dach nad głową.

SZALONE POMYSŁY

Ziemia niczyja stanowiła najpierw teren łowiecki dla elity. Założono liczne Państwowe Gospodarstwa Rolne, które m.in. z racji trudnych warunków górskich skazane były na nieefektywność. Część z nich przekazano pod zarząd Ministerstwa Sprawiedliwości-i od 1963 r. krajobraz urozmaicali pracujący więźniowie. Obok nich funkcjonowały fermy prowadzone przez wojsko.

W latach 70-tych postanowiono utworzyć tu "zagłębie drewna". Na pomysł ten wpadł podobno jeden z prominentów, kiedy lecąc samolotem zobaczył w dole dużo zielonego.

Nieustannie prowadzono nabór pracowników leśnych i bezlitośnie wyrąbywano bieszczadzkie puszcze. Obok istniejącego tartaku w Rzepedzi, otwarto jeszcze wielkie zakłady drzewne, zwane kombinatem Ustianowa. Koszta pozyskiwania drewno podobno przekraczały jego wartość. W latach 80-tych "Igloopol" zmonopolizował cały region. Należały do niego pola, obory, owczarnie, a nawet budynki mieszkalne, wiejskie sklepy i wytwórnia wody sodowej. Gigant przejmował kolejne PGR, potem gospodarstwa należące do wojska i MSW. Ludzie ściągali tu całymi rodzinami z różnych stron kraju, gdyż pensje były niezłe i można otrzymać służbowe mieszkanie.

Intensywna hodowla bydła, koni i owiec powodowały nieodwracalne szkody dla miejscowej fauny i flory. Spotkało się to z protestami ekologów związanych z Bieszczadzkim Parkiem Narodowym.

ZAŁAMANIE

Po przełomie roku 1989 dyrekcji Igloopolu przedstawiono zarzuty o oszustwa. Nie powiodły się próby odsprzedania kolosa, gdyż zainwestowano w niego mnóstwo pieniędzy, a wszystkie oferty kupna opiewały na abstrakcyjnie niskie kwoty. W końcu postawiono go w stan likwidacji. Resztki "Igloopolu" do dziś straszą po bieszczadzkich lasach. Poigloopolowska scheda obejmuje Moczary, Czarną, Michniowiec, Skorodne, Lutowiska, Smolnik, Krywe i Tarnawę Niżną.

Kadra kierownicza i fachowcy z większą siłą przebicia wyjechali. Padł kombinat drzewny w Ustianowej, zatrudniający dawniej 1200. W stan likwidacji postawiono też Zakład Budownictwa Leśnego, skąd zwolniono ponad 200 pracowników. Bezrobocie w Bieszczadach sięga blisko 20 proc. ludności czynnej zawodowo.

NA WŁÓCZĘGĘ

Wielkie eksperymenty gospodarcze w Bieszczadach przyniosły znaczne straty finansowe. Spowodowały także degradację środowiska naturalnego. Teraz planuje się postawić na rozwój turystyki.

Obecna baza turystyczna jest więcej niż skromna. Bieszczady mimo tego nieodmiennie cieszą się dużą popularnością. Od lat Ściągają tu przede wszystkim studenci i harcerze. Coraz więcej osób przyjeżdża na narty. PTTK buduje duże hotele. Wydaje się, że turystyka to dobry kierunek rozwoju dla regionu Bieszczad-o ile inwestycją turystycznym będą towarzyszyły inwestycje ekologiczne, mające na celu przeciwdziałanie negatywnym skutkom wzmożonego ruchu.

Oprac. B.K.


Grasshopper nr 1, Zima '93 | Spis treści