BZB nr 1 - Ekorozwój 2020
Nauka to - obok gnozy, filozofii i sztuki - jeden z przejawów wrodzonego człowiekowi "popędu poznania".
Nauka jest tak stara, jak ludzkość, ale dominujące miejsce w poznawczym polu człowieka zajęła - usunąwszy z niego swe wymienione "rywalki" - dopiero począwszy od XVIIw.: w ciągu ostatnich 300 lat stała się (wraz ze swym "zbrojnym ramieniem" - techniką) hegemonem także w całej sferze kultury ludzkiej.
Na kwintesencję (i zarazem differentia specifica) nauki składa się:
"Diabelstwo", którym obrosła nauka ostatnich 300 lat, to przede wszystkim jej mechanistyczna czy materialistyczna interpretacja. (Na boku trzeba zostawić kwestię, czy do interpretacji takiej dojść musiało: Musiało, skoro doszło? A może jednak z tego, że do niej doszło nie wynika, że musiało?) Jak wiemy, pod koniec XVIIw. fala sceptycyzmu, rozczarowania wobec religii stała się jednym z elementów konstytuujących nową wizję świata, wizję naturalistyczną, deistyczną, która stopniowo przerodziła się w pozytywistyczną i materialistyczną.
Tak zrodził się ideał nauki obiektywistycznej (ekstrawertycznej), konstruowanej przez ludzi, którzy zawiedli się na religii. Psychologicznie rzecz biorąc - zawód ten nie tylko odtrącił uczonych od Boga Ojca (surowego Jahwe czy Pantokratora) i wrzucił w ramiona Matki-Natury, lecz także stworzył im swoiste "zaplecze", na które złożyło się: dumne odosobnienie (elitaryzm), chłód, dystans, pewnego rodzaju negacja, krytycyzm, sceptycyzm, nieufność; są to cechy charakteryzujące mentalność naukową.
Wszakże niewątpliwym zyskiem Europejczyka, jaki dała mu nauka w porównaniu ze starymi strukturami umysłowymi, jest o wiele większa wolność, wolność od struktur go przerastających (Bogowie) i wyostrzona, klarowna i precyzyjna świadomość. Ta świadomość jest niejako permanentnie ćwiczona przez całe pokolenia, setki tysięcy uczonych, naukowców i uczonków. Jest to zysk niewątpliwy: dzięki nauce Europejczyk wzniósł się na "wyższy poziom świadomości". Jednakże zyskując coś, zarazem coś stracił.
Poznanie naukowe jest bowiem ułomne. Po pierwsze, jak powiedzieliśmy, wszelkie poznanie, z naukowym włącznie, wynika z wrodzonej potrzeby poznawczej. Potrzeba ta zaś realizuje się na dwa sposoby: z podziwu i z ciekawości. Otóż dla nauki konstytutywna jest ciekawość. Tam, gdzie mamy podziw (w gnozie, sztuce, w dużej mierze starej filozofii, nietkniętej jeszcze jadem nauki), otwieramy się na przedmiot, który chcemy poznać i niejako pozwalamy mu mówić o sobie. Postawa poznawcza oparta na podziwie łączy się z miłością do przedmiotu poznania. Natomiast z ciekawością łączy się postawa egoistyczna: jest to rodzaj wścibstwa, poznawczego "imperializmu", penetracji, gwałtu: rodzaj infantylnego obżarstwa. Czyż nauka w stanie, w jakim się obecnie znajduje, nie przypomina ogromnego brzuszyska pełnego informacji, najczęściej nieudolnie ze sobą powiązanych? Druga rzecz to jednostronność postawy naukowej. Nauka jest tylko jedną z form realizacji potrzeby poznawczej, jednakże pretenduje do tego, by być "jedynie słuszną", jako część usiłuje podstawić się za całość. Po trzecie - nauka prezentuje nam "płaski" obraz świata, przede wszystkim w swoich interpretacjach. Widać to w redukcjonizmie, pewnego rodzaju prymitywizmie poznawczym, którym się szczyci. Jest to zatrzymywanie się wyłącznie na jednym aspekcie świata, nie widzenie jego głębi, jego hierarchicznej struktury. Osobną sprawą jest z reguły statyczny obraz świata, jaki przedstawia nam nauka: mam tu na myśli stosunkowo znikome uwzględnianie aspektu czasu w obserwowanych zjawiskach.
Podstawowym "grzechem" nauki, jeśli chodzi o jej przedmiot, jest jej postawa wobec natury: jest to postawa podszyta lękiem i wrogością. Naturę trzeba opanować - słyszymy - naturę trzeba podbić. W najłagodniejszej wersji jest to po prostu nieufność. W idei eksperymentu, czyli - mówiąc słowami Goethego - "torturowania natury" mieści się nie tylko sceptycyzm, lęk i wrogość, ale i pewne okrucieństwo wobec niej. (Narzuca się tu analogia z duchem mieszczaństwa i kapitalizmu: chodzi o eksploatację przedmiotu za wszelką cenę.)
Osobnym problemem jest brak wartościowania (aksjologii) w nauce. Badania naukowe mają być "obiektywne", tzn. - w praktyce - abstrahują od wszelkich ocen moralnych. A przecież żaden wytwór ludzki nie ma prawa wyłamywać się spod ludzkiej oceny moralnej. Tu zarazem kryje się nieuświadomione źródło badań naukowych czy pseudonaukowych oraz pewnych postępków ludzi wychowanych w środowiskach naukowych, które trzeba nazwać antyhumanistycznymi. (A w XXw., epoce obozów koncentracyjnych i broni jądrowej, wiemy, do czego potrafi doprowadzić nieetycyzm nauki i naukowców.)
Wreszcie coraz bardziej razi pycha nauki i naukowców. Pycha wyrastająca z przekonania, że ma się monopol na prawdę, nie widzenia innych racji. A w związku z tym także dogmatyzm, tyrania zarówno wobec przyrody, jak i ludzi, zwłaszcza za pośrednictwem techniki. (Pycha ta zresztą obraca się przeciwko samej nauce.)
Jak należy i można zmienić aktualny paradygmat nauki, tak by usunąć wszelkie jej ułomności?
Fundamentem przemiany paradygmatu naukowego, którego praojcami byli Kartezjusz, Bacon z Werulamu i Newton - jest pełna, choć zachodząca stopniowo, przemiana psychiki ludzkiej. (Pesymistyczny pogląd na możliwość takiej przemiany u zwolenników tego paradygmatu wyraził Planck mówiąc, że nigdy nie nawracają się oni na paradygmat nowy, tylko po prostu wymierają.)
Tylko taka przemiana duszy ludzkiej - a tym samym całej kultury cywilizacji i człowieka - może przynieść zmianę paradygmatu nauki, opartego na "ratio i empirii" na "paradygmat wyobraźni" (termin ten ukułem w 1982r.). Nauka pozytywistyczno-materialistyczna prowadzi obecnie do dehumanizacji człowieka i stanowi już źródło zagrożenia jego bytu fizycznego (broń jądrowa plus zagrożenie ekologiczne). Ta nauka zatem nie może naprawić tego, co zepsuła.
Chcę podkreślić, że kiedy mówię o przemianie nauki aktualnej i radykalnie ją krytykuję, to nie chodzi mi, oczywiście, o niszczenie nauki i techniki w ogóle. Nie chodzi o to, żeby likwidować laboratoria, lecz o to, żeby laboratorium stało się ołtarzem. Innymi słowy - o to, żeby postawa uczonego wobec tego, co bada, uległa radykalnej zmianie.
Pierwszym elementem tej zmiany powinno być wyrzeczenie się w postępowaniu naukowym okrucieństwa intelektualnego i moralnego, a przyjęcie wobec natury i człowieka postawy medytacyjnej: postawy podziwu i miłości.
Do pozytywnych ideałów, ku którym nauka nowa powinna się rozwijać, należą: holizm, postawa całościowa, widzenie świata jako całości, zarówno kosmosu ducha, jak duszy i ciała. Jest to widzenie kosmosu jako mądrej i żywej pełni, zrozumienie, że kosmos ma strukturę hierarchiczną, wielopoziomową. Jednocześnie jest to zwrócenie uwagi na jedność podmiotu z przedmiotem, na to, że coś ze mnie jest w świecie i coś ze świata jest we mnie. Ma to być rehabilitacja podmiotu jako instrumentu poznania połączona z postulatem przemian poznawczych władz człowieka odpowiednio do poznawanego przezeń poziomu rzeczywistości, przemiany dokonywanej w ramach procesu samorealizacji pełnej indywidualności ludzkiej (autokreatywność i kreatywność człowieka). Wreszcie jest to podkreślenie znaczenia sfery sensu i wartości zarówno obiektywnych, jak i podmiotowych, połączone z postulatem nowej moralności (triadyczna koncepcja relacji między dobrem a złem) i szukaniem nowych form życia społecznego.
Pomijając prekursorów dawnego nowego paradygmatu z minionych wieków (Goethe, przyrodoznawstwo romantyczne, Novalis, Słowacki) za współczesnych jego pionierów uznać trzeba zarówno takich myślicieli, jak Rudolf Steiner, Teilhard de Chardin i Aurobindo Ghosz, jak i wielkich psychologów głębi (Freud, Jung, Assagioli, Fromm, Frankl), twórców psychologii humanistycznej (Maslov, Rogers i in.), psychologii transpersonalnej (Desoille, Ornstein, Naranjo) i antypsychiatrii (Laing i van Dusen), przedstawicieli parapsychologii (psychotroniki), czy wreszcie reprezentantów nauk przyrodniczych takich, jak: Bohm, Sarfatti, von Weizsacker, Wheeler, Prigogine, Bertalanffy, Koestler i in. Modelową próbą stworzenia koncepcji teorii i praktyki nowego paradygmatu jest antropozofia Rudolfa Steinera (patrz załączony tekst).
Przemiana paradygmatu nauki w Polsce, podobnie jak gdzie indziej (z ogromną poprawką na zacofanie naszego kraju wywołane holokaustem komunistycznym) jest, generalnie biorąc, sprawą dalekiej przyszłości, w bieżącej zaś praktyce marginesowych prób szerzenia informacji o tym, "co dzieje się w świecie". A żyjemy dopiero w początkach takiej informacyjnej działalności.
Jerzy Prokopiuk