BZB nr 10 - Nowy ustrój - te same wartości


ZAKOŃCZENIE

Zdaję sobie sprawę, że to, co napisałem, może być skwitowane oskarżeniem o tak zwaną spiskową wizję świata, jałowe krytykanctwo i brak pozytywnych rozwiązań, Jeżeli chodzi o to pierwsze, to po prostu nigdy nie byłem wyznawca teorii głupiego Jasia, w myśl której wszystko na tym świecie dzieje się jawnie i przez przypadek. Uważam ją za równie kretyńską, jak wiara w to, że nic przez przypadek się nie dzieje. Sądzę natomiast, że wiele osób z chciwości popiera obecny stan rzeczy, który mi się nie podoba. Zgadzam się też z tym, że wielu robi to z tak zwanej głupoty. Tym gorzej dla nich, nie żywię wcale większej sympatii dla bezmyślnego durnia niż dla cynicznego drania, a tym bardziej ideowego przeciwnika. W dodatku uważam, że zło i głupota gdzieś tam w tyglu podświadomości są ze sobą misternie splątane, a ludzka zdolność do samooszukiwania się nie zna granic. Dlatego świadomy "spiskowiec" wydaje mi się istotą, która przynajmniej we własnym wnętrzu zachowała szczerość i jako taka jest warta przekonywania, a traktowana jako przeciwnik zasługuje na szacunek. Pogodny kretyn to często wewnętrznie zakłamany cwaniak, który nawet przed sobą nie ma odwagi przyznać się do tego co robi naprawdę i do czego się to przyczynia. Jako taki jest przypadkiem beznadziejnym, a czy wynika to z genów, czy ze złej woli - niewiele mnie obchodzi. Z tego samego powodu miliony tak zwanych uczciwych ludzi, którzy należeli do kompartii i innych tego typu organizacji (tych innych jeszcze bardziej) napełniają mnie większą odrazą od zaciekłych komunistów. Uważam, że wskazywanie na to, co uważam za zło i głupotę jest też torowaniem drogi dla tego, co piękne i dobre. Myślę wreszcie, że schorzenia, o których pisałem, nie polegają na braku pozytywnych rozwiązań, ale na chorobie woli, złudzeniach i wierze w zabobony zamiast starych i wiecznych, nie zawsze zresztą najprzyjemniejszych prawd. Właśnie dlatego rzecz nie leży w pomysłach i technice. Cóż nawet po najlepszych pomysłach ludziom, którzy "patrzą i nie widzą". Byty idealne są stałe i nieśmiertelne, a wszystko inne zmienne i poddane prawu życia i śmierci. Właśnie dlatego stare wartości pojawiają się ciągle w odnowionej szacie. Tylko ten, kto naprawdę do nich tęskni, rozpozna je, często w najbardziej nieoczekiwanej formie. Wtedy okaże się, że jest mnóstwo pomysłów i że są one realne, gdy - jak pisał Ortega y Gasset - wystarczająco dużo ludzi zmieni przekonanie o kształcie "dobrobytu".

Kiedy widzimy z jednej strony ogromne i bogate korporacje, tępych i sprzedajnych polityków, wszechobecne i ogłupiające massmedia, a z drugiej garstkę egzaltowanych dzieciaków, odwołujących się do taniego sentymentalizmu i pikietujących jakiś sklep (a tylko takie akcje pokazują media, siedzące w kieszeni u zamawiającego reklamy wielkiego biznesu), to rzecz może wydawać się beznadziejna. Ale nie zapominajmy, że podobne wrażenie mógł mieć obserwator walki Dawida z Goliatem, pierwszych chrześcijan z Imperium Romanum, Gandhiego z Imperium Brytyjskim, Piłsudskiego z carem i wielu innych. To, co uważamy za rzeczywistość i tak zwane realia, często przypomina pień wielkiego drzewa czy potężny mur. Wystarczy kopnąć czy "walnąć głową", a okaże się, że drzewo jest spróchniałe, a mur popękany, pod starą formą nie ma już bowiem treści i prawdziwej wiary. Dlatego stale warto próbować i to z różnych stron.

Świadomie tak obficie i być może ze stratą dla oryginalności tego tekstu powoływałem się na wielkich naszej kultury. Postąpiłem tak dlatego, żeby pokazać, że źródła kryzysu były przez nich widziane już wiele dziesiątków lat temu. Jeżeli dzięki temu udało mi się dodać komuś otuchy i uświadomić, że - być może - nie jest tak osamotniony, jak się dzisiaj wielu krytycznie myślącym wydaje, a przez to zachęcić do takich upartych i "nierealnych" działań, to zadanie tej pracy będę uważał za spełnione.


BZB nr 10 - Nowy ustrój - te same wartości | Spis treści