BZB nr 17 - Niemi szamani
Gosi, sadowi mych oczu
stworzenie świata
wg
Andrzeja BoroniaJa Go pytam co
tak bzyka
A On
każda praca się opłacamówisz -
samochód jest lepszy niż parasol
żyjemy w dwóch różnych światach
choć na tej samej ziemi
niektórzy mówią -
schizofrenia
niektórzy mówią -
niemi szamani
jeśli będę czytał gazety
ktoś przypilnuje mój cień
jeśli będę czytał gazety
wbity w ziemię po garb
ktoś inny oszczędzi
słowa gesty twarze
trzepot skrzydeł nocy
przypomniał mi śpiew krwi
skowronki we włosachkluczem dzikich gęsi otwieram niebo
wietrzę martwe pokoje nowi
lokatorowie
pukają do drzwi
otwarta rana
zmarli odchodzą w kamień
starannie zapuszczają niepamięć
hodują drewniane krzyże
czasem budują domki z korypopiół świtu na deskach pomostu
wyrzutem ramion pokonuję przestrzeń
drży serce wody
aniołowie zwijają namiot nocy
poza granicami map
leżą dzikie krajekto policzy gwiazdy
i wyznaczy drogę z nicości w pustkę?
kto powie czym jest
wszechświat?
tortem urodzinowym ze stołu olbrzymów
czy bańką mydlaną na
wietrze?
ułożyć koan oszczędzić muchę
przed satjagrahą medytować w lesie
czas mieli się na żarnach pór roku
saksofon gra Włóczęgom WschoduKybele Kybele
o obwisłych piersiachzakneblowana
Słowem
z piętnem Liczby
Wszechświat
wyrocznia oceanu
wypisana białym palcem
fal
płonie pod dotykiem
skałniemy jestem
niemy!choćbyś znał
języki ludzi
i aniołów
a tego nie
jesteś
niemy!
mówię językami
nie szeptami
wiatru
pluskiem fali
wyciem wilkaprzewoźnicy marzeń
nie przepływają już na drugi brzeg
- cuchnie fenolem i spalinami
a drobny tłusty
księgowy
nie lubi drzew
słońce słońce
ucięta ręka
nieba
niebieski hamburger
z czerwonym sokiem słońca
we włosachNIEBO
leży pod Lublinem
plackiem na kradzionym
ogniu
TAK
ściek spojrzenia
zakażone mury rosną
rosną we
mnie
za warownym murem
szczęki
Wawelnoc krzyczy w środku dnia
rozwalony na dębowym krześle
obserwuję walkę pszczoły z materią
sztucznych kwiatów palcami wystukuję
na poręczy monotonny łomot cyfrowego dźwięku
minuty wloką się jak procesy generałów
co tu zrobić? jest się nad czym
zastanowić
opuść zasłonę milczenia
niebo
zmień dekoracje i bogów
namiot słońca na
kratownicy pól
wystarczy jużZiemia wyśniła wszystkie sny
śni telewizję
zostały puste godziny autostrad
jeżdżenie z pamięci w niepamięćczas na nową magię choć w klepsydrze
życia czas
prawie się przesypał a ziarenka
spadają niemym krzykiem ostatnich drzew
nie wiem czy warto
odwrócić klepsydrę