BZB nr 19 - Rzecz o pieniądzu dla lokalnych społeczności, czyli małe jest najpiękniejsze


ZABURZONA POTRZEBA

Jeśli coś jest dla nas naturalne, stale obecne w naszym życiu, to zwykle tego nie zauważamy. Jest jak powietrze, w którym jesteśmy "zanurzeni", a którego w ogóle nie widzimy. Istnienie powietrza objawia nam się dopiero wówczas, kiedy zaczyna go nam brakować. Receptorem w tym wypadku są nasze płuca, które nagle zostają pozbawione dopływu ożywczych gazów. Trudno się wtedy dziwić, że wcześniej nie byliśmy na tyle przewidujący, aby zapobiec katastrofie. Rzeczą naturalną, codzienną oczywistością jest przecież dostatek powietrza. Przynajmniej tak myśleliśmy do chwili, gdy jego brak postawił nas w stan alarmu. Jeśli nasze podstawowe potrzeby życiowe związane z funkcjonowaniem jako jednostki i jako członka społeczności są zaspokajane w komfortowy sposób - tzn. procesy im odpowiadające zachodzą bez zakłóceń - stają się one przez to dla nas naturalnym, niedostrzegalnym tłem. Często więc w ogóle o nich nie myślimy. Zatem jak tu wymagać troski o bezpieczną przyszłość tych procesów? Zwłaszcza, że - jak pokazuje doświadczenie - często odkrywamy je dopiero wówczas, gdy jakieś zakłócenia jednak nastąpią. Wielu naszych potrzeb nie jesteśmy w ogóle świadomi. Poznajemy je dopiero wtedy, kiedy z jakichś przyczyn nie możemy ich już zaspokoić, zwykle gdy procesy, które wywołały te zaburzenia są poważnie zaawansowane.

Nawet pobieżne spojrzenie na przeszłość ludzkiego gatunku dostarcza dość informacji, aby w plątaninie historycznych wydarzeń i procesów dostrzec jeden dominujący trend, mianowicie trend do globalizacji i unifikacji ludzkości. Poczuciem nieuchronności tego procesu przesiąknięte są rozważania historyka Arnolda J.Toynbee'ego. W swoich poglądach uczony ten opowiada się za zwieńczeniem tego procesu przez utworzenie państwa globalnego (world state) i rządu światowego (world government), któremu w określonym stopniu lokalne państwa powinny się podporządkować. Nie będziemy wnikać w wizję przyszłości prezentowaną przez Toynbee'ego. Warto tylko przy okazji wspomnieć, że dyskusja nad koniecznością powołania rządu światowego toczy się aktualnie ze wzmożoną siłą, głównie w obliczu problemów globalnych, z którymi lokalne państwa nie mogą sobie poradzić. Nas interesować będą przez chwilę dotychczasowe etapy procesu wzrastania struktur globalnych, szczególnie zaś towarzyszące temu zjawisko powstawania gigantycznych, często ponadregionalnych instytucji, zwłaszcza o charakterze gospodarczym. Znów pobieżne spojrzenie informuje nas o tym, że struktury takie dominują we współczesnym świecie, potwierdzając niejako pośrednio opis Toynbee'ego. Ale też nie trzeba być szczególnie wnikliwym obserwatorem, aby zauważyć obecność procesów odwrotnych. Duże struktury rozpadają się na wiele mniejszych i takie zjawisko (...) nie powinno przechodzić nie zauważone bez względu na to, jak je oceniamy - konstatował już w 1968 roku Ernst Friedrich Schumacher.

W cieniu (a może niezupełnie w cieniu) jednoczącej się, z wielkimi oporami, Europy powinniśmy wyraźnie dostrzegać zjawisko mnożenia się państw narodowych. Przykładem niech będzie tu rozpad Związku Radzieckiego, Jugosławii czy Czechosłowacji. E.F.Schumacher stwierdza, że również na polu gospodarczym istnieje bardzo widoczna tendencja przeciwstawna ekonomicznej gigantomanii - dzieje się tak z jednej strony za przyczyną powstawania ogromnej ilości małych firm (...w krajach takich jak Wielka Brytania i Stany Zjednoczone wiele z nich prosperuje znakomicie, dostarczając społeczeństwu większość prawdziwie cennych wynalazków) oraz - z drugiej strony - z powodu wewnętrznego dzielenia się gigantycznych instytucji na małe, względnie samodzielne jednostki, gdyż jak się okazuje, inaczej gigant nie potrafi należycie funkcjonować. Tendencja do rozpraszania działalności produkcyjnej w krajach dysponujących najbardziej zaawansowanymi technologiami, np. w USA czy Japonii, jest wyraźna. Wielkie przedsiębiorstwa albo ulegają wewnętrznemu podziałowi na szereg oddalonych terytorialnie, w dużym stopniu autonomicznych zakładów, albo rozpadają się. Współobecność tendencji unifikacyjnych i wzmagających różnorodność każe dopatrywać się - oprócz eksponowanej przez Schumachera dwoistości potrzeb ludzkich w zakresie skali - istnienia swego rodzaju optimum zróżnicowania. Istnienie owego optimum powoduje, że przy nasilającym się ujednoliceniu jakiegoś systemu ludzkiego pojawia się reakcja dywersyfikacji (uróżnorodnienia) i odwrotnie skrajna różnorodność takiego systemu sprzyja procesom unifikacji.
Rys.1 Różnorodność pionowa
Rys.1. Różnorodność pionowa, kilka społeczności lokalnych w danym regionie.

W miarę postępowania globalizacji, a tym samym i unifikacji ludzkości możemy zauważyć, jak różnorodność lokalnych społeczności czy kultur niszczona jest przez trendy ujednolicające. Różnorodność społeczności lokalnych można nazwać różnorodnością pionową (miejscową) ze względu na relację, jaka zachodzi pomiędzy poszczególnymi społecznościami lokalnymi w stosunku do powierzchni Ziemi - owa relacja jest "prostopadła" (rys.1). Gdy tendencje unifikujące wzmagają się - tendencje do dywersyfikacji również, lecz często nie następuje powrót do różnorodności pionowej. Zostaje ona zastąpiona różnorodnością poziomą (tematyczną). Objawia się ona np. różnorodnością partii politycznych czy subkultur. Czynnik geograficzny nie odgrywa tu głównej roli (rys.2). Każdy z opisanych rodzajów różnorodności tkwi potencjalnie w pozostałym, ich wyróżnienie odbywa się na zasadzie dominowania określonych relacji, w zależności od tego, czy przeważa poczucie więzów ze wspólnotą geograficzną (często oznacza to również kulturową, plemienną, czy na wyższym stopniu unifikacji: narodową) czy też przeważa poczucie więzów ze wspólnotą zainteresowań. Czasem, oczywiście, trudno wyraźnie określić stosunek tych zależności, gdy oba rodzaje relacji występują z podobnym natężeniem.
Rys.2 Różnorodność pozioma
Rys.2. Różnorodność pozioma - dominuje poczucie przynależności do grupy społecznej ponadgeograficznej. Węzły sieci symbolizują np. członków jednego stronnictwa politycznego lub subkultury.

Opowiadamy się tu za zdaniem, że różnorodność pozioma (tematyczna), późniejsza w czasie, jest substytutem dla istotnej potrzeby człowieka, jaką jest potrzeba identyfikacji ze wspólnotą lokalną (geograficzną). Potrzeba ta jest przecież w pewnym sensie przedłużeniem potrzeby posiadania rodziny. Oczywiście, nie można bagatelizować tego drugiego typu powiązań tylko dlatego, że stwierdzimy, iż bazują np. na podziwie dla piłki nożnej czy muzycznego idola. Przytoczone za Schumacherem przykłady tendencji odwrotnych do globalizacji i unifikacji, tzn. proces powstawania państw narodowych i dzielenia się gigantycznych przedsiębiorstw na małe jednostki oraz liczne przykłady zakładania wspólnot (komun) przez kontestującą młodzież są pewnymi próbami restauracji różnorodności pionowej, bazującej właśnie na terytorialnym zakorzenieniu. Sformułowanie to, oczywiście, nie oddaje całej istoty tego procesu.

Cytowany już Levi-Strauss podsumowując swoje uwagi na temat stabilizacji liczby ludności w niewielkich społecznościach pierwotnych stwierdza:

Przyczyny ekonomiczne wyjaśniają to zjawisko w sposób niezadowalający. Trzeba zatem przyjąć, że głębsze racje, o charakterze społecznym i moralnym, stabilizują liczbę jednostek mających żyć razem w granicach określających optimum ludnościowe. Byłoby to doświadczalnym potwierdzeniem potrzeby życia w małych wspólnotach, odczuwanej być może przez wszystkich ludzi; oczywiście, wspólnoty te umieją się jednoczyć... w obliczu zagrożenia.

Przez długie okresy dziejów ludzkości potrzeba ta nie była zagłuszana i mogła się realizować niemal bez przeszkód. Dopiero kształtowanie się na przestrzeni ostatnich wieków, a w drugiej połowie wieku XX w szczególności, gospodarki globalnej, a wraz z nią rozwój środków komunikacji, rozumianej zarówno jako przekazywanie informacji oraz jako transport, doprowadziły powoli do atrofii tradycyjnych stylów życia i gospodarowania, wpływając dezintegrująco na życie społeczności lokalnych. Wtedy to uświadomiliśmy sobie istotną dla człowieka potrzebę identyfikacji ze wspólnotą, ale niestety, nastąpiło to dopiero w chwili, gdy zaspokojenie tej potrzeby napotyka na znaczne trudności. Stylem życia w globalnej cywilizacji Zachodu jest bowiem partycypacja w kulturze poprzez konsumpcję jej wytworów, nie zaś poprzez autentyczne uczestnictwo. Często poprzez konsumpcję w samotności, w izolacji od innych ludzi, np. przed ekranem telewizora. Rodzi się zatomizowane społeczeństwo zachodnie ze wszystkimi konsekwencjami alienacji.

Nie jest naszym celem udowadniać, że całe zło dzisiejszego świata znajduje swoje wytłumaczenie w dezintegracji społeczności lokalnych i lokalnych sposobów zaspokajania potrzeb. Zamierzamy przyjrzeć się raczej możliwości odtworzenia takich społeczności. Podzielamy bowiem zdanie Levi-Straussa, że stanowi [to] ostatni sposób by światu przywrócić nieco zdrowia i sił.

Rys.3 Schemat procesu zaniku społeczności lokalnych oraz procesu ich odbudowy.

BZB nr 19 - Rzecz o pieniądzu dla lokalnych społeczności, czyli małe jest najpiękniejsze | Spis treści