BZB nr 19 - Rzecz o pieniądzu dla lokalnych społeczności, czyli małe jest najpiękniejsze


WALUTY LOKALNE W PRZESZŁOŚCI

Waluty lokalne nie są nowym wynalazkiem. Zanim doszło do stworzenia zunifikowanych struktur gospodarczych mieliśmy do czynienia raczej ze zdecentralizowanymi i o niewielkiej skali formami instytucji finansowych. Początkowo oparte one były o handel wymienny, w którym stopniowo pewne rodzaje dóbr zyskiwały "uprzywilejowaną" pozycję, stając się rodzajem pieniądza. System bankowy, który wyłonił się w średniowieczu początkowo składał się z wielu banków, emitujących swe własne waluty. Waluty lokalne były czymś powszednim także we wczesnym stadium kolonii amerykańskich. Rozwój scentralizowanego systemu bankowego nastąpił właściwie dopiero wraz z XIX-wieczną industrializacją.

Kreowanie walut lokalnych lub rozwiązań pełniących funkcję waluty lokalnej pojawiało się często także spontanicznie, bądź bywało wymuszone presją warunków. Sytuacja taka miała miejsce m.in. w latach trzydziestych naszego stulecia, gdy zagrożenia, które niosła ze sobą depresja wzmagały w społecznościach lokalnych odruchy ratunkowe, zwłaszcza w Niemczech i Austrii, później także m.in. w usa i Kanadzie.

Klasycznym przykładem, często przytaczanym w literaturze jest miasteczko Vorgl (Woergel) w Austrii. Już w trzy miesiące od momentu, gdy burmistrz zdecydował o emisji lokalnego pieniądza miasteczko przełamało depresję, zaś w ciągu roku osiągnęło prosperity. Wszystko to działo się w czasie, gdy w gospodarce narodowej wzrost bezrobocia wymykał się już spod kontroli. Masowe bezrobocie, stagnacja, rozpadająca się infrastruktura i pusty skarbiec - oto sytuacja, w jakiej na początku lat 30. znajdowało się wiele miast. Kurczyła się baza podatkowa, pieniądze przestawały cyrkulować. W tej sytuacji burmistrz Vorgl Michael Unterguggenberber postanowił wypuścić własne pieniądze. Wydrukował serię numerowanych "certyfikatów za pracę" (labour certificates) o łącznej wartości 5000 szylingów i wprowadził je do obiegu, płacąc nimi swoim pracownikom (aby pokryć wartość certyfikatów, analogiczna kwota została złożona w banku). Wkrótce wszyscy odkryli, że nowymi pięniędzmi można regulować wszystkie należności w mieście, akceptowane były w sklepach, a także można nimi było regulować podatki i inne płatności w urzędach.

Pieniądze te funkcjonowały jednak na szczególnej zasadzie. Miały one ujemną stopę procentową - co miesiąc traciły 1% swojej wartości. Wymagało to comiesięcznego przestęplowywania banknotów w urzędzie miejskim, który pobierał za tę operację opłatę o wysokości właśnie 1% wartości banknotów (pieniądze zarobione w ten sposób przez władze miejskie przeznaczone były na zapomogi). Ta nowelizacja przyczyniła się do bardzo szykiej cyrkulacji pieniądza - Ludzie woleli spłacać przeszłe, obecne a nawet przyszłe zobowiązania podatkowe, aby tylko nie płacić tej niewielkiej kwoty. W ciągu roku owymi 5000 szylingów obrócono 463 razy (zwykłą walutą 213 razy). Pozwoliło to na wytworzenie dóbr i usług o łącznej wartości 2,3 mln szylingów. Bezrobocie spadło w tym czasie o 25%. Poprawie uległ stan infrastruktury miejskiej (wzniesiono wiele nowych obiektów: mosty, nowy zbiornik na wodę, skocznię narciarską...).

Sukces gospodarczy miasteczka Vorgl zainspirował ponad 300 innych austriackich społeczności lokalnych, lecz legalne przeciwdziałanie sił centralistycznych (Tyrolskiej Partii Pracy i Państwowego Banku Austrii) sprawiło, że eksperyment ten został uznany za niezgodny z prawem i zawieszony. Podobna sytuacja spotkała prowincję Alberta w Kanadzie, która w połowie lat 30. próbowała wprowadzić "deprecjonującą się walutę". "Niebiezpieczeństwo" sukcesu dało impuls centralnemu rządowi w Ottawie do zakazania eksperymentu.

Robert Swann przytacza jeszcze jeden zasłyszany przykład z lat kryzysu. Wydawca gazety zaczął płacić swoim pracownikom "pieniędzmi" ze swoim wizerunkiem i nazwiskiem i poinstruował ich, że mogą nabywać za nie dobra i usługi od producentów i handlowców, którzy umieszczają swoje reklamy w jego gazecie. Ci ostatni z kolei mogli tymi pieniędzmi płacić owemu wydawcy za drukowanie w jego gazecie reklam. Ku zdumieniu wszystkich "pieniądze wydawcy" zaczęły cyrkulować po całym mieście. Okazało się, że zaczęły być traktowane jako normalna waluta - nie koniecznie trzeba było przejawiać chęć wykupienia reklamy, wystarczyła świadomość (zaufanie - In God We Trust), że zawsze można je zamienić na dobra i usługi u ogłaszających się w gazecie.

Wśród znaczących eksperymentów z przeszłości warto wspomnieć jeszcze eksperyment Roberta Owena z 1832r. Jego system opierał się na banknotach, które odzwierciedlały czas, zużyty na wyprodukowanie określonych dóbr. Wartość pieniężna dóbr zależała zatem od ilości godzin pracy, potrzebnych do ich wytworzenia. W krótkim czasie zastosowanie tego systemu przyniosło tygodniowy obrót kapitału w wysokości 2000ą, dając bezrobotnym i nieopłacanym robotnikom możliwość pracy i osiągania dochodów.

Alternatywny do waluty centralnej system, oparty o czas pracy powrócił współcześnie w Stanach Zjednoczonych i ma szczególne znaczenie w usługach dla osób starszych i osób wymagających rehabilitacji (The Time Dollar). W 1987r. Kongres Stanów Zjednoczonych zatwierdził pilotażowy program jego wdrażania.


BZB nr 19 - Rzecz o pieniądzu dla lokalnych społeczności, czyli małe jest najpiękniejsze | Spis treści