BZB nr 20 - Podstawy obywatelskiego nieposłuszeństwa
Czy łatwo być obywatelem nieposłusznym? Z pewnością bunt przeciwko władzy przychodzi łatwo, gdy jest ona słaba, nieudolna, skrycie sprzyja nawet opozycji, gdy przemoc ze strony demonstrantów nie spotyka się z reakcją. Tak kończyła Republika Weimarska, gdy "prawdziwie narodowi" nieposłuszni obywatele postanowili ująć władzę w swoje ręce. Nie trzeba zresztą sięgać do tak odległych czasów - i dziś w Polsce znajdziemy takich bezkarnych pseudopatriotów - chuliganów od których lepiej trzymać się z dala.
Wartość książki Herngrena zasadza się na dokładnej analizie istoty problemu. Dlaczego mamy być nieposłuszni? Przecież nie dla samego aktu opozycji, który jest zaledwie sygnałem problemu, ale dla osiągnięcia ważnego dla nas celu, jakim jest społeczeństwo obywatelskie - składające się z ludzi świadomych, pewnych swoich racji, stawiających sobie ambitne cele i na koniec - nie bojących się walczyć o nie.
Dlatego za najważniejsze przesłanie książki Herngrena uważam podkreślany przez niego wielokrotnie element przyjęcia kary za swoje wystąpienia. Jeśli nawet jesteśmy ukarani niesprawiedliwie.
Bardzo trudno pogodzić się z takim rozumowaniem, uderza ono bowiem w najsilniej chronioną sferę - bezpieczeństwa jednostki. Jednak jeśli postępujemy w sposób odpowiedzialny, jeżeli bierzemy udział w grze jaką jest kultura i cywilizacja, to akceptacja wszystkich jej reguł powinna być dla nas czymś oczywistym. Musimy mieć odwagę cywilną, by przekonująco bronić swoich przekonań. Dopiero wówczas możemy występować z własnymi postulatami.
Nasza historia nie rozpieszcza nas zbyt wieloma przykładami takich zachowań. Owszem, bohaterstwo, heroizm tak, ale żeby po buncie godzić się z karą? Co to, to nie. Już lepiej uciec na Dzikie Pola. Chyba już tylko poseł nowogrodzki Tadeusz Rejtan może być takim przykładem obywatela nieposłusznego, patrioty.
Kiedy w 1773 roku z garstką przyjaciół posłów wzbraniał się przed uznaniem konfederacji, otwierającej wrota rozbiorom przyjął taktykę żywcem jak gdyby wyjętą z książki Herngrena: okupacja sali sejmowej, nagłośnienie sprawy przez ówczesne media - wtedy były to panie z towarzystwa, które tworzyły opinię publiczną. A na koniec - akcja bezpośrednia, kiedy to zdrajcy przechodzą po nim, zagradzającym przejście własnym ciałem.
Wspomnieć jeszcze trzeba obrady sejmu polskiego sprzed okresu liberum veto, kiedy wszystkie decyzje zapadały na drodze konsensusu - dopóty sprawy "ucierano" z przeciwnikami, dopóki wszyscy się na kompromis nie zgodzili. Taki zwyczaj załatwiania spraw był w XVI i na początku XVII wieku czymś zwyczajnym w Rzeczypospolitej. Mennonici stosujący wspomniane w książce zasady osiągania konsensusu żyli na terenach Rzeczypospolitej - w okolicach Gdańska. Być może od naszych przodków zaczerpnęli część swoich tolerancyjnych zasad dyskusji - które odbywszy długą drogę są dla nas niestety objawieniem - jak można nie nienawidzić przeciwnika? To kolejna ważna lekcja tej książki. Jeśli przed akcją porozmawiamy z policją, wytłumaczymy co się będzie działo i dlaczego, jeśli nawiąże się ludzki kontakt ze stroną przeciwną, to być może uda się nam nie stworzyć atmosfery nienawiści - często obecnej w polskich manifestacjach.
Stąd następna ważna sprawa - "nie" dla przemocy. Każde użycie siły prowadzi do reakcji, często gwałtowniejszej. Nie ma tu co liczyć na obiektywizm mediów, zawsze są stroną, manipulującą jak tylko się da.
Podręcznik Herngrena jest dla nas czymś nowym i dobrze będzie jeśli wszyscy planujący akcje przestudiują go uważnie i przyjmą w całości za swój.
Wojciech Krawczuk