BZB nr 21 - Między lobbingiem a akcją bezpośrednią
Organizacje pozarządowe
działają w ramach obowiązującego w demokratycznym państwie prawa,
wpływając, w ramach demokratycznych procedur, na jego doskonalenie.
(z Karty Zasad Działania Organizacji Pozarządowych)
Stosunek państwo - obywatel to jedna z podstawowych kategorii w teoriach społeczeństwa obywatelskiego. W państwach autokratycznych czy totalitarnych społeczeństwo walczy z państwem o swoje prawa. Doświadczenia polskie sprzed 1989 roku są tu dobrym przykładem. Sytuacja zmienia się zasadniczo w państwach demokratycznych, gdzie swobody obywatelskie zostały zapisane w formie praw.
W tym przypadku pojawia się swoista ambiwalencją w podejściu do prawa. Z jednej strony prawo broni swobód obywatelskich, z drugiej zaś - ogranicza działania obywateli. Władysław Stróżewski przedstawia ten dylemat w formie konfliktu dwóch etyk, w którym etyka obywatelska jest etyką powinności, etyką obowiązku. Do jej istoty należy uznanie i przestrzeganie prawa. Państwo oparte na prawie musi wymagać respektowania tegoż prawa, a cnoty obywatelskie konstytuują się dzięki poczuciu lojalności i obowiązków wobec państwa (s.52). Z drugiej strony etyka obywatela mówi, że obywatel ma prawo, a nawet więcej: obowiązek do zmiany praw, które uznał za niesłuszne, ma prawo zgłaszania nowych i poprawek do starych. Oto prawo i obowiązek obywatela, konstytuujące jego etykę, jako nie tylko przedmiotu, ale i podmiotu prawa. Podmiotu w sensie tego, kto bierze odpowiedzialność za obowiązywalność takiego a nie innego prawa. Etyka obywatelska to etyka obowiązku, etyka obywatela to etyka odpowiedzialności. (Stróżewski 1993 s.57).
Niejednoznaczny stosunek obywateli do obowiązującego prawa doskonale oddaje idea pomocniczości państwa, gdzie społeczeństwo samo, w miarę możliwości, zaspokaja swoje potrzeby. Idea pomocniczości nie da się pogodzić z petryfikacją i sakralizacją praw, niezależnie od tego, czy chodzi o prawa-wierzytelności, czy prawa-wolności. Pojęcie prawa nabytego, które oznacza dużo więcej, niż to wskazuje sam termin, wyraża tę tendencję do "unieruchomienia" prawa, gdy tylko jego nabycie zostanie uznane. (...) Myśl kierująca się zasadą pomocniczości uważa, że dobro poprzedza prawo, inspiruje je, wskazuje realizacje możliwe i konieczne, nawet jeśli w danej epoce przeważają, stworzone na jej podobieństwo, prądy myślowe, które prawo uznają za punkt odniesienia dla dobra. Prawa czerpią swą moc z wymogów zawsze wątpliwych, bo jedynie wytyczających jak gdyby niewprawną ręką kontury godności w konkretnym czasie i miejscu. Mogą być nadużywane i mogą rodzić przewrotne skutki i dlatego powinny okresowo podlegać rewizji z punktu widzenia kryteriów nadrzędnych (Millon-Delsol 1995 s.76-77).
Chociaż publikowane poniżej teksty odwołują się w gruncie rzeczy do doświadczeń zachodnich nie oznacza, że brak nam polskich doświadczeń. Jest to raczej wynikiem braku teoretycznych refleksji dotyczących tego aspektu naszej historii. Przecież już w opracowanych w 1573 roku artykułach henrycjańskich (tej swoistej konstytucji wyprzedzającej o ponad wiek idee konstytucjonalizmu jako formy ograniczania władzy królewskiej) zostało zagwarantowane prawo do wypowiedzenia posłuszeństwa przez poddanych w wypadku naruszenia przez władcę ich praw.
Wiele takich, czasem wątpliwych, ale zawsze zapomnianych sukcesów, można doszukać się w tradycji I Rzeczpospolitej czy czasów walk narodowowyzwoleńczych. Wspomnijmy tylko Edwarda Abramowskiego, który znalazł swoje miejsce w tekście o walce bez użycia przemocy, a powinien być uznany przez wszystkie współczesne organizacje polskie jako patron, który wierzył w ich wielką moc sprawczą. Do tego dochodzą zupełnie już świeże wspomnienia - od ruchów dysydenckich, poprzez powstanie "Solidarności" i działalność społeczeństwa alternatywnego po wprowadzeniu stanu wojennego aż po negocjacje "Okrągłego stołu" - które ukazują cały wachlarz działań, jakie obywatele mogą podjąć wobec nieprzyjaznego państwa.
Sytuacja zmieniła się dość radykalnie po 1989 r. Dotychczasowe metody działania okazywały się nieskuteczne, a brak reakcji rządu czasem groźniejszy dla przyjętych celów niż represje. Protest przeciwko budowie elektrowni atomowej w Żarnowcu był jednym z ważniejszych doświadczeń, że utworzony w wyniku demokratycznych wyborów rząd może nie brać pod uwagę opinii obywateli. Dyskusja na temat obywatelskiego nieposłuszeństwa, tak popularna w prasie podziemnej, odżyła na chwilę przy okazji pomysłów nie odprowadzania podatków w proteście przeciwko ustawie "aborcyjnej".
Teoretycznie obywatel ma możliwość wpływania na zmiany legislacyjne zgodnie z przyjętymi procedurami lub w formie akcji obywatelskich. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z wyborami, raz na cztery lata, reprezentacji politycznej lub w trakcie jej kadencji przez tzw. lobbing. Dla organizacji i inicjatyw obywatelskich obie te formy nie wyczerpują jednak możliwości działania.
Zarówno demokracja przedstawicielska, jak i procedury lobbingowe mają swoje ograniczenia, które zmniejszają skuteczność tych metod wpływania na prawo. Dla przykładu kilka podstawowych zarzutów, które wysuwają zwolennicy demokracji bezpośredniej.
Demokracja przedstawicielska:
Lobbing:
Równocześnie obecnie funkcjonujący w Polsce system stanowienia prawa utrudnia w znacznym stopniu wykorzystanie technik lobbingowych. Dotyczy to przede wszystkim braku dokładnej informacji o harmonogramie prac legislacyjnych, co ogranicza czas przygotowania i przedstawienia właściwie uzasadnionego oraz reprezentatywnego stanowiska. Również możliwość konsultowania projektów ustaw i korzystania z zewnętrznych opinii nie jest w Polsce powszechnie wykorzystywana (Udział organizacji... 1996 s.90 i 91). Co więcej nawet dobre prawo nie oznacza jeszcze, że będzie ono przestrzegane. Wiele wskazuje na to, że nagminne jest lekceważenie istniejącego prawa przez organa samorządu, administracji państwowej, czy wręcz przez aparat bezpieczeństwa i wymiaru sprawiedliwości (Uprawnienia organizacji... s.4).
Zdarzają się więc sytuacje, w których uzasadnione wydaje się poszukiwanie również innych metod działania. Nie oznacza to oczywiście konieczności łamania prawa, choć i taka forma może być stosowana. Prezentujemy Państwu zbiór artykułów, które mówią o rodzajach i uzasadnieniu bezpośrednich form nacisku obywateli na władzę. Teksty te dobrane są w ten sposób, iż zaczynając od teoretycznych uzasadnień idei obywatelskiego nieposłuszeństwa, przez etyczne uzasadnienia jego ograniczeń, dochodzimy do obrazu społeczeństwa w teorii działań bez użycia przemocy.
Szczególnie tekst o walce bez użycia przemocy wymaga słowa uzasadnienia. Teoria non-violence kształtowała się na przełomie wieków. Z tego też względu negowała państwa, które - nawet oparte na demokracji parlamentarnej - dalekie były np. od chęci przyznania praw wszystkim obywatelom. Prawa kobiet, chłopów, robotników, mieszkańców kolonii to prawa "obywateli drugiej kategorii". Takie państwo nie mogło być zaakceptowane przez ludzi, którzy wolność, sprawiedliwość i braterstwo rozumieli bardzo dosłownie. Jednak ich krytyka państwa wykracza poza ówczesną rzeczywistość. Negując historyczne struktury państwowe, teoretycy zwracali uwagę na niebezpieczeństwo państwa jako takiego, jako organizacji opierającej się w dużej mierze na przemocy, choćby była ona niewidoczna i zaakceptowana przez społeczeństwo. Krytykę państw przyszłości, która dotyczyła wizji socjalizmu państwowego, możemy w tej chwili uznawać za proroczą. Nie zwraca się jednak uwagi na to, że krytyka ta sprawdziła się również w przypadku państw demokratycznych. Idea państwa opiekuńczego (Welfare State), gdzie obywatele mieli zapewnione różnego rodzaju osłony socjalne, pozbawiła obywateli tych państw ich "obywatelskości" sprowadzając jej znaczenie jedynie do wartości głosów wyborczych. Podobnie rzecz się miała również na poziomie lokalnym, gdzie początkowo wydawało się, że model demokracji pośredniej na poziomie lokalnym, połączony z profesjonalnym zarządzaniem usługami przez administrację publiczną, jest modelem optymalnym dla zaspokajania potrzeb społeczności lokalnej. Jednak dość szybko okazało się, że zaczęło brakować środków na bieżące sprawy, a wyczerpały się możliwości podnoszenia podatków. (...) Zbiurokratyzowanie zarządzania sprawami publicznymi, a szczególnie wyłączenie mieszkańców z bezpośredniego wpływu na poszukiwanie rozwiązań problemów, które ich dotyczą, sprawiły, że nie tylko spadła efektywność w zaspokajaniu potrzeb publicznych, lecz nasiliły się także konflikty społeczne wokół realizacji projektów publicznych (Prawelska-Skrzypek 1996 s.102).
Właściwie równolegle odradzało się pojęcie obywatel i idea społeczeństwa obywatelskiego po obu stronach żelaznej kurtyny. Ożywienie społeczne w krajach zachodnich przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych charakteryzowało się m.in. tym, że uczestnicy nowopowstających ruchów czy organizacji często odwoływali się do myśli non-violence (we wszystkich jej wersjach). W tym samym mniej więcej czasie dysydenci w krajach realnego socjalizmu stosowali metody i przyznawali się do filozofii podobnej do tej, którą wyznawali myśliciele działania bez użycia przemocy na przełomu wieków.
W samych metodach nie odwołujących się do przemocy jest element anarchistyczny, podważający oczywistość zasad funkcjonowania państwa, uczący sceptycyzmu wobec obowiązującego prawa. Myśl ta, oczywiście w formie dużo mniej radykalnej, zyskuje coraz więcej zwolenników. Zasada subsydiarności (pomocniczości) państwa to nic innego jak wyraźna próba ograniczenia roli państwa do zadań, których obywatele nie mogą wykonać sami. Zasada ta, choć bezpośrednio daje się wyczytać w teoriach non-violence nie jest bezpośrednio wynikiem tych koncepcji. Podstaw jej doszukiwać się można w wielu, czasem wydawałoby się sprzecznych, teoriach. Zaletą teorii non-violence jest przekonanie o konieczności aktywnego zdobywania praw do decydowania o sobie, do przejmowania zadań, które dotychczas uznawane były za leżące w wyłącznej gestii państwa. Ta wizja rozszerzania swobód obywatelskich nie odgórnymi zarządzeniami, lecz mocą oddolnego zaangażowania, a także wyraźne nastawienie na stosowanie, co prawda czasem pozaprawnych, lecz pokojowych metod, w których przeciwnika traktuje się jako osobę - to niewątpliwy wkład tej teorii w dzisiejsze myślenie o demokracji.
Zamiast zakończenia proponujemy Państwu tekst Tomasza Schimanka, który ustawia te w dużej mierze teoretyczne i odnoszące się do historii rozważania w kontekście jak najbardziej współczesnym. Wskazując, że aktywność obywateli zawiera w samej swojej istocie potencjalną niezgodę na zastaną rzeczywistość, a co za tym idzie konflikt z zachowawczymi, biurokratycznymi strukturami.
Nie ukrywamy, że naszym zamiarem była próba uzasadnienia tezy, że obywatelska akcja bezpośrednia (w tym i obywatelskie nieposłuszeństwo) jest ważnym elementem współczesnej demokracji. Wiele form działania, które weszły na stałe do wachlarza metod organizacji pozarządowych, a także i same te organizacje mają swoje korzenie w idei obywatelskiego nieposłuszeństwa, w tradycji walki z władzą o zwiększanie wolności obywatelskich.
Wracając więc na koniec do motta niniejszego wstępu, należy podkreślić, że inicjatywy obywatelskie (w tym organizacje pozarządowe) muszą mieć narzędzia zarówno do obrony przed centralistycznymi zakusami administracji, jak i do wymuszania zmian. To wymaga, mówiąc inaczej, by władza uznała, że pełni rolę pomocniczą. Owej pokory nie należy oczekiwać od samych rządzących, bo nią szczególnie nie grzeszą. W demokracji mogą ją jednak wymóc obywatele, o ile zgodzą się przyjąć na siebie ryzyko swobodnego działania i odrzucą ideę państwa paternalistycznego (Millon-Delsol 1995 s.73). Mamy nadzieję, że poniższe artykuły pomogą zrozumieć, że demokratyczne procedury zmiany prawa (wspomniane w Karcie Zasad), to nie tylko demokracja parlamentarna i lobbing, ale także obywatelska akcja bezpośrednia.
Piotr Frączak