BZB nr 26 - My, zwierzęta
Barbara Głowacka |
Nareszcie mam chwilę czasu i mogę napisać, co myślę o nowej ustawie o ochronie zwierząt.
Wprowadza możliwość odebrania zwierzęcia właścicielowi, nie tylko na czas leczenia ze skutków złego traktowania. Dobrze, że wprowadza się instytucję przeszkolonego ubojowca.
I to by było na tyle.
Wydaje się, że nikt nie przeczytał tego tekstu po wstawieniu kolejnych punktów. Skutek jest taki, że fragmenty starego rozporządzenia obrosły współczesnym prawotwórstwem, czyli powstał potworny bałagan stylistyczny (tekst starego rozporządzenia jest stale do wglądu na stronie:
http://www.gdansk.sprint.pl/firmy/jastra/ochrona.htm) |
Współczesne prawotwórstwo to:
Rozbudowany zespół definicji różnych sposobów złego lub prawidłowego traktowania zwierząt, mimo że intuicyjnie pojęcia są jasne. Co więcej, dalej odwołuje się do metod dozwolonych lub niedozwolonych ustawą.
Definicje podziału zwierząt nie na gatunki, ale na: domowe, gospodarskie, doświadczalne oraz do rozrywki i celów specjalnych. To wszystko może dotyczyć na przykład tego samego psa.
Zupełnie ignoruje się sprawę polowań. Nie wiem, czy to jest rozrywka, niszczenie szkodników czy zabijanie zwierząt gospodarskich. Nie rozumiem, dlaczego zajęto się za to sprawą preparowania zwierząt. A może właśnie to jest myślistwo?
Wyjątkowym skandalem jest zatwierdzanie nowych metod hodowli zwierząt przez Ministerstwo Rolnictwa. Oni wszystko zatwierdzą. Dowód - wszystkim chętnym udostępnię wyjaśnienie ministerstwa na temat humanitarnych metod tuczu na stłuszczone wątroby. To tak jakby złodziej miał wydać na siebie wyrok. Uważam, że Federacja Konsumentów byłaby już zdecydowanie bardziej obiektywna.
Wystarczy wspomnieć o tym, że zakazano tuczu na stłuszczone wątroby, ale dochody z wysokointensywnego tuczu specjalizowanego gęsi i kaczek nadal zostały zwolnione z podatku dochodowego.
Nie wprowadza się obowiązku transportu zwierząt, a w szczególności ssaków, na większe odległości (ponad 40-50 km) koleją. Nie czarujmy się, główną przyczyną śmiertelności przewożonych zwierząt samochodami jest choroba morska i wywołane wymiotami odwodnienie, którego nie usunie wymagane przez ustawę pojenie zwierząt. Nie ma co tu truć o stresie i głodzie.
Wydaje mi się, że zupełnie zapomniano o zastosowaniu przepisów sanitarnych w hodowli zwierząt, czyli o zasadzie, że produkty pozyskane z chorych zwierząt nie mogą być skierowane do spożycia przez ludzi. To by skutecznie wyeliminowało tucz na stłuszczone wątroby, tucz cieląt na białe mięso, chów klatkowy kur, dodawanie hormonów wzrostu do pasz itp. niemoralne metody hodowli. Tu już chodzi nie tylko o ochronę zwierząt, ale i ochronę ludzi przed niemoralną zachłannością niektórych hodowców. W art. 3 należałoby dodać nadzór sanitarnoepidemiologiczny do listy działań organów realizujących ustawę. W starym rozporządzeniu realizacja ustawy należała głównie do MSW i Ministerstwa Sprawiedliwości oraz dodatkowo innych ministerstw w zakresie ich właściwości, teraz ta sprawa przeszła na organy samorządu i organizacje społeczne zajmujące się ochroną zwierząt. To jest - niestety - klasyczne obniżenie rangi ustawy.
Brakuje mi miejsca na opinię Federacji Konsumentów i uprawnień władz sanitarnych. Egzekucja postanowień ustawy będzie trudniejsza.
Nie rozumiem, dlaczego zakazuje się istnienia menażerii objazdowych, a nie zakazuje się objazdowych cyrków. To oznacza, iż nie będzie wystaw węży i pająków, ale słonie będą tańczyć na piłkach, a po przedstawieniu będą składowane w barakowozach.
Nie wiem, jak będzie wyglądać kontrola wykonywania, a nie planowania doświadczeń na zwierzętach, co ma być dopiero ustalone rozporządzeniem. Wystarczy przeczytać rozdział o zwierzętach doświadczalnych. Czuję, że ta ustawa tu nic nie zmieni. Stare rozporządzenie dopuszczało doświadczenia na zwierzętach, które mogą być szkodliwe dla ich zdrowia, wyłącznie w celach poważnych badań naukowych. Teraz planuje się dopuszczenie doświadczeń w celach również dydaktycznych.
Nie jestem pewna, czy naprawdę ubój gospodarski musi się odbywać bez udziału dzieci. Wydaje mi się, iż dzieci wiejskie wiedzą zdecydowanie więcej o związku mięsa z życiem, śmiercią i pracą niż dzieci miejskie. Nie jestem pewna, czy oprawianie zabitego zwierzęcia po ustaniu wszystkich odruchów jest właściwe. Przecież ono jest tylko ogłuszane przed zabiciem i im szybciej zwierzę zostanie pokrojone, tym skuteczniej będzie zabite. Może nie mam racji - nie widziałam rzeźni, widziałam tylko podwórkowe świniobicie.
Przez to, że ustawa zajmuje się dokładnie tylko pewnymi szczegółami, traci się jej znaczenie ogólne, które mimo szczytnego "zwierzę nie jest rzeczą" dalej chyba nic nie zmieni. Jak wiadomo, ludzka pomysłowość nie zna granic, i nadmierna szczegółowość razem z odwołaniem się do dozwolenia lub zabronienia ustawą spowoduje, że ominięcie przepisów będzie łatwe, a ściganie tego będzie trudne, może nawet trudniejsze niż dotychczas.
A. Pozytywne: dołożono zakaz dodawania hormonów wzrostu do paszy.
B. Negatywne: uchwalono tę ustawę.
Dołożono stwierdzenie, że ubój rytualny może się odbywać, jeśli zwierzę jest nie ogłuszone, nie przez przeszkolonego ubojowca. To ja się pytam, dlaczego grupa religijna zainteresowana taką formą rytuału nie wyśle na przeszkolenie swojego fachowca?
Zresztą wydaje się, że to jest taka sama skala problemu, jak zawłaszczanie dzikich zwierząt w celu preparowania zwłok. Po prostu kwiatuszek zasłaniajacy testy kosmetyków, zboczone metody hodowli i transportu oraz polowania. Jeśli tak się kocha mniejszości, to kiedy zobaczę dwujęzyczne tablice z nazwami miejscowości i urzędów państwowych?
W ustawie napisano, że użycie broni palnej jest w przypadku koniecznosci uśmiercenia zwierzęcia chorego dozwolone. A o polowaniach, to ciągle ani słowa.
Wysłałam moje uwagi do prezydenta, ale ponieważ nie jestem Bardzo Ważną Instytucją, to je pewnie zignorowano i ustawe już chyba podpisano. Następne kroki to tzw. "lobbies" zaczną naciskać i ustawa zostanie po cichu znowelizowana - albo minister rolnictwa wyda rozporządzenie i nareszcie zapanuje w pełni nowoczesne ustawodawstwo, które nie będzie przeszkadzało we wprowadzaniu nowoczesnych intensywnych metod hodowli.
Przypominam: dochody z wysokointensywnego tuczu specjalizowanego gęsi i kaczek, czyli po prostu tuczu przymusowego są zwolnione z podatku dochodowego i ustawa nie przewiduje tu zmian. To jest nie dla małorolnych gospodarstw, jak głosi propaganda obronców eksportu padliny, bo oni nie płaca podatku dochodowego od osób fizycznych, ponieważ mają ziemię. To załatwiono dla bezrolnych robotnikow PGR-ów, ktorzy w ten sposób dokańczają cykl produkcji od ptaka do padliny i dzięki temu mogą dać zarobić swoim szefom tak niebotyczne pieniądze, że minister Kołodko dookoła nich tanczył, jak mu zagrali.
Przypominam: utrzymywanie zwierząt w niechlujnych warunkach, to już tylko rażące zaniedbanie, a nie znęcanie się nad zwierzętami. Wrota do hodowli klatkowej drobiu się otworzyły. Inspekcja sanitarna nie jest wymieniona wśród organów kontrolujących tę ustawę.
Ja nie jestem wegetarianką, ja chętnie zjem i gęś, i kaczkę, nawet jeśli będzie mieć dużo tłuszczu pod skórą, ale za to wątrobę wielkości połowy mojej pięści - nie. O tym trzeba przypomnieć "hodowcom".
To kłamstwo, że Polacy nie zjedzą gęsi i kaczek, i tyle samo są warte teksty, że żywe owce muszą być wywożone do Anglii do uboju rytualnego, bo Polacy nie jedzą baraniny.
Wiem, że marzeniem nowoczesnego hodowcy ze zmechanizowanym mózgien jest ujarzmienie tego nieobliczalnego gdakającego, ryczącego i wierzgającego elementu, który zakłóca prawidłowy przebieg produkcji żywności i zarabiania pieniędzy. Kiedyś może im się uda wprowadzić produkcję opartą na hodowlach bezmózgich tkanek i inżynierii genetycznej, ale dopóki to się nie stało, należy bronić z całej siły wszystkich zwierząt, w tym i ludzi.
Gdańsk, 8.9.97
HISTORYJKA NA ZAKOŃCZENIE: |
21.8.97 - Sejm przedyskutował poprawki Senatu i uchwalił ustawę.
27.8.97 - Piotr Marciniak, jako przedstawiciel LOP, prosił prezydenta o udostępnienie tekstu ustawy przed podpisaniem, by się z nim zapoznać.
30.8.97 - proszę posła Radosława Gawlika o tekst
3.9.97 - proszę webmajstra serwera sejmowego o tekst, bo powinien być już dawno w wykazie uchwalonych ustaw.
8.9.97 - podobno ustawa już została podpisana.
Wniosek: cała nasza zabawa jest już spóźniona o jedne wybory i jedną nowelizację sejmową. Ale i tak spełnię swoją obietnicę i dopiszę, co myślę o przyjętych przez Sejm poprawkach Senatu.
Patryk Gęwiński |
23.5. Sejm przyjął ustawę o ochronie zwierząt. Czy jednak rzeczywiście jest nam ona potrzebna? Czy zmieni ona choć trochę los setek tysięcy zwierząt umierających w rzeźniach, zabijanych przez myśliwych, torturowanych w laboratoriach naukowców? Czy przyjęcie ustawy było sukcesem czy klęską ruchu ekologicznego?
Do chwili obecnej obowiązują w Polsce przepisy z 1928 r. dotyczące ochrony zwierząt. Spójne, logiczne i - jak na tamte czasy - nowoczesne, niestety, nie uwzględniają takich spraw, jak: doświadczenia na zwierzętach, masowy transport, niektóre okrutne metody hodowli. I - niestety - na wzór prawa rzymskiego uznają zwierzę za rzecz. Niemniej zakazują okrutnego traktowania zwierząt, znęcania się nad nimi, nieuzasadnionego zabijania. Dlaczego więc ruch ekologiczny doszedł do wniosku, że potrzebujemy nowej ustawy?
Otóż, jak wszyscy możemy naocznie się przekonać, przepisy z 1928 r. nie są przez nikogo respektowane. Człowiek bijący psa jak najbardziej łamie prawo, ale czy temu psu sprawi różnicę, czy łamane jest prawo z r. 1928 czy z 1997? Kolegia zwykle za takie przewinienie umarzają sprawę ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu. Trudno przypuszczać, że nowa ustawa nagle wyzwoli w sędziach ogromną miłość do zwierząt, prawo można zaś interpretować naprawdę rozmaicie. Opierając się o przedwojenne przepisy, również można ukarać osoby znęcające się nad zwierzętami - były już takie przypadki. Nawet najbardziej kontrowersyjny tucz gęsi na stłuszczone wątroby mógłby być uznany za znęcanie się i zakazany. Potrzebny jest jedynie ktoś, kto złożyłby doniesienie do prokuratury i odrobina dobrej woli ze strony przedstawicieli prawa. Tej odrobiny brakowało pod rządami starej ustawy, zabraknie też i pod rządami nowej. Płacze moja anarchistyczna dusza, gdy wciąż słyszę, że potrzebujemy kolejnych ograniczających naszą wolność przepisów. Rzecz przecież nie w ustanawianiu coraz to nowych praw, ale w świadomości społeczeństwa, które zbudzić możemy nie przez system nakazów i zakazów, ale przez edukację. Nowa ustawa pełna jest sprzeczności, błędów merytorycznych i niemożliwych do wyegzekwowania przepisów, wręcz ośmieszających ideę humanitarnej ochrony zwierząt. Zaczyna się jednak zdaniem "Zwierzę nie jest rzeczą", co tak rajcuje niektóre organizacje ekologiczne, że skłonne są popierać ustawę bez względu na jej treść. Tymczasem jest to tylko pusty slogan, wyzwalający w ludziach bardzo niebezpieczne - moim zdaniem - "myślenie magiczne": nie ma ustawy - zwierzęta cierpią, jest ustawa - zwierzęta mają się dobrze. Zgadzam się w niektórych punktach, ustawa rzeczywiście odrobinę polepszy los zwierząt, nie na tyle jednak, abyśmy szli pod rękę z politykami chcącymi zbić na ekologii doskonały interes. Bo o to tylko chodzi w tej ustawie - Unia Wolności chce pokazać przed wyborami swoją miłość do zwierząt. Smutne tylko, że niektórzy działacze ruchu ekologicznego tak dali się omamić. A może sami chcą przy okazji zrobić karierę?
Teoretycznie wg ustawy zakazane byłoby złowienie ryby, zabicie komara (sic!). Jestem jak najbardziej za tym, ale czy ktokolwiek będzie się tymi przepisami przejmował? Kolejny raz ustawodawca częstuje nas legislacyjnym gniotem. Mamy jeszcze szansę wpłynąć na Senat i prezydenta*) - może ustawa zostanie odrzucona. Zwierzęta na tym nie ucierpią, stracą jedynie pchający się na afisz fałszywi liderzy. My zaś zajmijmy się edukacją. Bo tu jest nasze miejsce, a nie w parlamencie.
Krzysztof A. Wychowałek "Xpert" |
No i stało się. Właśnie Senat Rzeczypospolitej Polskiej przyjął 49 poprawek do ustawy o ochronie zwierząt. Wydawało mi się, że ustawa w brzmieniu przyjętym przez Sejm jest już tak beznadziejna, że gorsza być nie może. Myliłem się. Może być gorsza i właśnie taka będzie.
A oto cytat z "Gazety Wyborczej": Kiedy wczoraj senatorowie dyskutowali nad ustawą o ochronie zwierząt, na sali było tylko dwóch dziennikarzy, a żadnego przedstawiciela organizacji ekologicznych. Pytam więc: gdzie był Klub "Gaja"? Czyżby aż tak zaangażował się w politykę, że zapomniał o własnych kampaniach? Ale senatorowie nie mieli żadnych wątpliwości: wolno więc będzie znęcać się nad gęśmi i kaczkami, wpychając im do żołądka kukurydzę, aż do 2002 r. Wolno będzie zabijać zwierzęta bez ogłuszenia. Wolno będzie prowadzić menażerie objazdowe. Wolno będzie... Jedynym plusem, jaki wprowadził Senat, jest obowiązek uzyskiwania specjalnych zezwoleń na posiadanie agresywnych psów - oczywiście brak do tego przepisów wykonawczych. W tej sytuacji naprawdę wolę przepisy z 1928 r.!
Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami stwierdziło po głosowaniu w Senacie, że był to czarny dzień dla polskich zwierząt. To czemu TOZ, zamiast współpracować z "miękkimi rurami" z UW, nie stworzyło naprawdę silnego nacisku na parlament w celu uchwalenia rzeczywiście dobrej ustawy? Czemu przez ostatni rok większość organizacji ekologicznych była "och i ach" za kolejnymi, coraz bardziej kalekimi, wersjami ustawy? Czemu jeszcze na Kolumnie Jacek Bożek obiecywał mi, że dopiero w Senacie ta ustawa nabierze sensu? I co teraz?
Mam tylko tę satysfakcję, że już pół roku temu przewidziałem taką wersję wydarzeń - nie raz pisałem w ZB o tym, co myślę o nowej ustawie. Ale naprawdę gorzka to satysfakcja. Pozostaje żal do organizacji dotąd aktywnie zajmujących się sprawą ustawy - czyżby "odpuściły" sobie po zdobyciu rozgłosu?
Jedyną nadzieją jest to, że może uda się ekologom nie dopuścić do uchwalenia ustawy w takim kształcie, co pociągnie za sobą konieczność pracy nad nią w Sejmie nowej kadencji. Chociaż, biorąc pod uwagę szanse wyborcze AWS-u, nieciekawe widzę dla ustawy perspektywy (w TV pani senator z "Solidarności" długo rozwodziła się nad kwestią niezgodności zwrotu "zwierzę nie jest rzeczą" z etyką chrześcijańską). W najlepszym więc razie zostaniemy z przepisami z 1928 r. (wcale nie takimi złymi), w najgorszym: z ustawą w obecnej formie. Stawiajmy więc na edukację.
25.8.97
Krzysztof Wychowałek
z dnia 22 marca 1928 r. o ochronie zwierząt (1). (J. t. : Dz.U. z 1932 r. Nr 42, poz. 417; zm. Dz.U. z 1971 r. Nr 12, poz. 115).
Na podstawie art. 44 ust. 6 Konstytucji i ustawy z dnia 2 sierpnia 1926 r. o upoważnieniu Prezydenta Rzeczypospolitej do wydawania rozporządzeń z mocą ustawy, (Dz.U. P. Nr 78, poz. 443) postanawiam co następuje:
Art. 1. Znęcanie się nad zwierzętami jest wzbronione. Za zwierzęta w rozumieniu niniejszego rozporządzenia uważa się wszelkie domowe i oswojone zwierzęta i ptactwo oraz zwierzęta i ptactwo dzikie, jako też ryby, płazy, owady itp.
Art. 2.
1. Przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć:
a) używanie do pracy zwierząt chorych, rannych lub kulawych oraz utrzymywanie ich w stanie wybitnego niechlujstwa;
b) bicie zwierząt po głowie, dolnej części brzucha, dolnych częściach kończyn;
c) bicie zwierząt przedmiotami twardemi i ostremi albo zaopatrzonemi w urządzenia obliczone na sprawienie specjalnego bólu;
d) przeciążanie zwierząt pociągowych i jucznych ładunkami oczywiście nieodpowiadającemi ich sile lub stanowi dróg, albo zmuszanie takich zwierząt do zbyt szybkiego biegu, nie odpowiadającego ich siłom;
e) przewożenie, przenoszenie lub przepędzanie zwierząt w sposób, w pozycji lub w warunkach, powodujących zbędne cierpienia fizyczne;
f) używanie uprzęży, pęt, więzów itp. powodujących ból albo używanie ich w sposób mogący sprawić ból lub uszkodzenie cielesne - z wyjątkiem, gdy używanie takich przedmiotów jest potrzebne z powodu i w czasie tresury, prowadzonej w interesie publicznym;
g) używanie zwierząt do wszelkiego rodzaju doświadczeń, powodujących śmierć, uszkodzenie cielesne lub ból fizyczny, - z wyjątkiem wypadków, przewidzianych w art. 3;
h) dokonywanie na zwierzętach operacyj nieodpowiedniemi narzędziami i bez zachowania koniecznej ostrożności i oględności w celu zaoszczędzenia im zbytniego bólu;
i) złośliwe straszenie i drażnienie zwierząt;
k) wszelkie w ogóle zadawanie zwierzętom cierpień bez odpowiednio ważnej i słusznej potrzeby.
2. Minister Spraw Wewnętrznych w porozumieniu z zainteresowanymi Ministrami władny jest regulować w drodze rozporządzeń sposób i warunki, jakim odpowiadać winno postępowanie i obchodzenie się ze zwierzętami, a w szczególności używanie ich do pracy, rozrywki lub dla celów sportowych.
Art. 3.
1. Nie będą uważane za znęcanie się nad zwierzętami doświadczenia, dokonywane na nich w celach naukowych, o ile doświadczenia takie są konieczne dla poważnych prac i badań naukowych i dokonywane są przez osoby, posiadające specjalne zezwolenie Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, lub organów przez niego upoważnionych, lub pod bezpośrednim nadzorem takich osób, a w zakładach wojskowych - zezwolenie Ministra Spraw Wojskowych, lub organów przez niego upoważnionych.
2. Przepisy wydane przez Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w porozumieniu z Ministrami Spraw Wojskowych, Rolnictwa i Spraw Wewnętrznych określą zwierzęta, jakie mogą być używane do takich doświadczeń oraz sposób dokonywania tych doświadczeń w celu zaoszczędzenia zwierzętom niepotrzebnych cierpień.
3. Doświadczenia określone w niniejszym artykule nie mogą być dokonywane w średnich i niższych zakładach naukowych, poza zakładami specjalnemi, które określą przepisy, wymienione w ustępie poprzednim.
Art. 4. (skreślony).
Art. 5. Jeśli czynu przewidzianego w art. 2, dopuszczono się w sposób, wskazujący na wyjątkowe okrucieństwo sprawcy, winny ulegnie karze więzienia do jednego roku. Na obszarze mocy obowiązującej ustawy karnej z 1852 r. zamiast więzienia stosuje się ścisły areszt.
Art. 6. (skreślony).
Art. 7. Winny dokonywania doświadczeń naukowych w sposób naruszający postanowienia art. 3, lub przepisy wydane na jego podstawie, ulegnie karze grzywny do 1 000 zł.
Art. 8. (skreślony).
Art. 9.
1. Jeśli skutkiem znęcania się, zwierzę znajduje się w takim stanie, że ze względów humanitarnych powinno być zabite, albo jeśli wymaga leczenia, - powiatowa władza administracji ogólnej, po zbadaniu zwierzęcia przez lekarza weterynarji, może zarządzić jego zabicie lub leczenie na koszt winnego, przyczem może powierzyć takie zwierzę na czas leczenia innej osobie, którą uzna za odpowiednią.
2. Odwołanie się nie wstrzymuje wykonania zarządzenia.
Art. 10. Ministrowie Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych mogą upoważnić w drodze rozporządzenia poszczególne stowarzyszenia i organizacje, mające na celu ochronę zwierząt albo ich hodowlę lub popieranie ich hodowli, oraz towarzystwa łowieckie do współdziałania z organami państwowemi w ujawnianiu przestępstw, przewidzianych w niniejszem rozporządzeniu. Tak upoważnione stowarzyszenia i organizacje będą miały prawo popierania oskarżenia w sądach w charakterze oskarżyciela posiłkowego.
Art. 11. Wykonanie rozporządzenia niniejszego porucza się Ministrowi Spraw Wewnętrznych w porozumieniu z Ministrami Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Rolnictwa i Spraw Wojskowych, a w zakresie postanowień karnych - Ministrowi Sprawiedliwości i Ministrowi Spraw Wewnętrznych, każdemu w zakresie swej właściwości.
Art. 12.
1. Rozporządzenie niniejsze wchodzi w życie trzydziestego dnia po dniu ogłoszenia.
2. Jednocześnie tracą moc obowiązującą art. 287 Kod. Kar. z 1903 r. i § 360 p. 13 Kod. Kar. z 1871 r. oraz wszystkie inne dotychczasowe przepisy w sprawach, uregulowanych tem rozporządzeniem.
Brzmienie rozporządzenia podane na podstawie publikacji Ochrona Środowiska Wydawnictwa TARBONUS z Tarnobrzegu, Mikołaja Kopernika 26, Tarnobrzeg, tel./fax 0-15/822-55-37 lub 822-21-58. |