BZB nr 3 - Trzeci świat. Bankructwo kilku mitów
Gdy ludzie głodują, to twierdzi się, że brakuje jedzenia. Od 30 lat kładzie się nacisk na ciągły wzrost ilości produkowanej żywności, szczególnie zaś dzięki wprowadzeniu technologii zwanej Zieloną Rewolucją czyli zainicjowaniu uprawy wydajniejszych gatunków zbóż, np. o podwójnych ziarnach. W ten sposób dąży się do zwiększenia plonów bez poszerzania areału uprawnego. Metoda ta przyjęła się szczególnie w krajach Trzeciego Świata. Przy pomocy naturalnej selekcji wybiera się rośliny o najdłuższych łodygach, okazy, które mogą przyjąć jak największą ilość światła słonecznego, skutecznie bronić się przed powodziami i zagłuszyć chwasty. Podwójne ziarna na wysokich łodygach sprawiły, że szczyt rośliny stał się zbyt ciężki, a więc wyhodowano gatunek zboża o krótkiej i grubej łodydze, która mogłaby udźwignąć tę wrażliwą na nawozy krzyżówkę. Uzyskane tą drogą wysokowydajne odmiany (high-yielding varieties - HYVs) posiadają zdolności adaptacyjne w różnych środowiskach, ale nie mają takich możliwości przystosowawczych jakimi charakteryzują się gatunki powstałe w ciągu tysięcy lat naturalnej selekcji. Zaraz też pojawiły się problemy z odpornością na choroby. Sztucznie wyhodowane zboża nie wydadzą pełnych ziaren, jeśli nie dostarczy się im dużych dawek nawozów sztucznych i nie zapewni doskonałego nawodnienia. W celu uzyskania jak największych korzyści z tych "cudownych ziaren" trzeba zagwarantować roślinom dostateczne ilości wody, pożywienia, osłonę chemiczną przeciw chorobom (pestycydy i fungicydy), a także środki do zwalczania chwastów, które żywią się nawozami. W przypadku gdy brakuje jednego z tych czynników, HYVs wydają niejednokrotnie mniej ziarna, niż możnaby było uzyskać stosując tradycyjne odmiany. To prawda, że dzięki Zielonej Rewolucji uzyskuje się większe plony. Nowe gatunki zboża dają rocznie o 50 milionów ton zbiorów więcej w stosunku do metod uprawy tradycyjnej. Biotechnologia, manipulując genami roślin, umożliwia uzyskanie dalszego wzrostu produkcji.
Zieloną Rewolucję rozpoczął prywatny biznes amerykański w Meksyku (była to inicjatywa Fundacji Rockefellera). Odniesiony tam sukces (w latach 1944-67 zbiory kukurydzy i pszenicy podwoiły i potroiły się, pozwalając na odpowiednio wyższą produkcję eksportową) został powtórzony przy uprawie ryżu w Azji, tym razem przy pomocy Fundacji Forda.
Ignorowano ostrzeżenia uświadamiające ludziom, że nowe ziarna są cudowne dopóty, dopóki zapewnia się im ochronę przed chorobami, właściwe nawozy, nawadnianie i osuszanie. Przezorność uśpiono stwierdzeniami, że udało się wreszcie pokonać światowe problemy z żywnością, a ludzie przestaną głodować. HYVs pozwoliły na skrócenie cyklu uprawy, zwiększenie ilości zbiorów z tego samego poletka w ciągu jednego roku, a co za tym idzie większe plony z jednego akra. W ciągu siedmiu lat, pomiędzy 1965 a 1976, uprawa nowego ziarna wzrosła znacznie na terenach krajów niedorozwiniętych i rozwijających się. Miliony hektarów ziemi obsiano ryżem i pszenicą w Indiach, Pakistanie, Turcji, Afryce Północnej, na Filipinach, Tajwanie, w Sri Lance.
Zwolennicy Zielonej Rewolucji utrzymują, że tradycyjne rolnictwo nie jest w stanie odpowiedzieć zadawalająco na wyzwania rosnącej liczby ludzi. Ich zdaniem, przyśpieszona produkcja zboża zmniejszyła głód, lub conajmniej zapobiegła jego pogłębieniu. Poza tym twierdzą, że usunięcie przyczyn biedy na świecie wymaga czasu, a ludzie już teraz walczą o przeżycie. Zwiększenie produkcji zboża pozwoli na zdobycie czasu potrzebnego krajom Trzeciego Świata na rozwiązanie swoich problemów socjalnych. Ale czy faktycznie Zielona Rewolucja dostarcza nam dowodów na to, że jej działanie zmniejszyło głód na świecie?
Rosnąca liczba ludzi na świecie spowoduje wzrost produkcji żywności. Skoncentrowanie się jedynie na zagadnieniu samej produkcji nie rozwiąże samorzutnie problemu głodu. Zawężając podejście do całej sprawy odgradzamy się od wpływu na politykę gospodarczą krajów, w których mamy do czynienia z niesprawiedliwym podziałem dóbr. Gdy poruszamy kwestię głodu, to natychmiast pojawia się prosta, lecz znacząca okoliczność: ludzie, którzy nie mają dostępu do ziemi uprawnej, albo brakuje im pieniędzy na zakup jedzenia, głodują. Najbardziej nawet dramatyczne wysiłki zmierzające do udoskonalenia technologii procesów wytwórczych nie zdadzą się na nic. Podobną diagnozę postawił Bank Światowy w poważnych badaniach poświęconych zjawisku głodu na Ziemi w 1986r. W ich wyniku stwierdzono, że gwałtowny wzrost produkcji niekoniecznie wpływa na zabezpieczenie pożywienia, a tym samym na zmniejszenie głodu, który mógłby zostać uśmierzony "ponownym podziałem siły nabywczej i zasobów z uwzględnieniem ludzi niedożywionych".
W krajach, gdzie Zielona Rewolucja odniosła największy sukces, na przykład w Indiach z ich 24 milionami ton nadprodukcji zboża, prawie połowa ludności nie ma pieniędzy na zakup pożywnego jedzenia. W latach sześćdziesiątych produkcja ryżu w Tajlandii wzrosła o 30%, lecz indywidualne możliwości nabywcze zmalały, bowiem tempo wzrostu eksportu ryżu przewyższyło dziewięciokrotnie tempo wzrostu jego produkcji. W Meksyku zaś, w kolebce Zielonej Rewolucji, głód jest o wiele bardziej dotkliwy niż miało to miejsce w momencie pierwszego siewu nowych ziaren.
Ilość wyprodukowanej żywności niewiele mówi o zasięgu głodu. Potencjalny sukces Zielonej Rewolucji - lub jakiejkolwiek innej strategii zwiększającej produkcję, która zniosłaby w końcu głód - uzależniony jest od praw ekonomicznych, politycznych i kulturowych będących dziełem człowieka. One właśnie wpływają bezpośrednio na to, kto czerpie korzyści z dostawy środków do zwiększenia produkcji, czyja rola i uprawy rozwijają się pomyślnie i kto ma z tego zysk, kto konsumując korzysta z tego stanu rzeczy, kto otrzymuje żywność i za jaką cenę.
Zielona Rewolucja jest strategią, która pomija kwestię kontroli wyprodukowanego dobra. Celem jej jest wytwarzanie coraz większej ilości żywności. Obrazuje wprowadzenie nowej technologii do starego systemu społecznego zorganizowanego wedle zasady przeciwstawiającej biednych bogatym. Lekceważąc żądania powszechnego dostępu do korzyści płynących z użycia nowej technologii prowadzi do skupienia majątku rolnego w rękach zamożnych właścicieli ziemskich.
Spodziewane wysokie plony, które zapewniła Zielona Rewolucja, przyciągnęły do niej nową klasę społeczną tworzoną przez "rolników" - lichwiarzy, urzędników wojskowych, biurokratów, miejskich spekulantów i towarzystwa zagraniczne, które na gwałt wykupują ziemię. Rządy krajów Trzeciego Świata uczyniły z rolnictwa przemysł rozwojowy dzięki państwowym subwencjom na finansowanie metod unowocześniania gospodarki rolnej. Pomoc ta obejmuje zazwyczaj ludzi zamożnych i bogate firmy, które mogą pozwolić sobie na zaciągnięcie kredytów, potrzebnych na zakup maszyn i chemikaliów, lub do nabycia ziemi na własność. Rywalizacja pomiędzy tymi tzw. rolnikami podbiła ceny ziemi trzy, a nawet pięciokrotnie. W czasach Zielonej Rewolucji powierzchnia średniego gospodarstwa rolnego w północno-zachodnim Meksyku powiększyła się gwałtownie z 200 do 2000 akrów. Wskutek tego 3/4 pracowników rolnych utraciło ziemię. Wysokie dochody zawdzięcza się często dużej ilości ziemi, a nie faktycznej jakości stosowanych metod uprawy gleby. Na wielu obszarach ziemianie i bogatci rolnicy usunęli drobnych dzierżawców sądząc, że przy pomocy wynajętych w niepełnym wymiarze godzin robotników i przy zastosowaniu maszyn rolniczych osiągną większe zyski. Począwszy od lat pięćdziesiątych liczba wyzutych z ziemi ludzi w takich krajach jak Indie, Bangladesz, Kolumbia i Meksyk co najmniej podwoiła się, zaś stopień mechanizacji rolnej wzrósł. Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych (1973-1986) liczba traktorów zwiększyła się dwukrotnie.
Farmerzy, którzy utrzymali się na swoich dzierżawach płacą wysoki czynsz, a dostają mniej za dzierżawę swoich zbiorów. Ziemianie mieszkają zazwyczaj w miastach, toteż żądają zapłaty renty dzierżawnej gotówką. Gdy czas płatności wypadnie na początek sezonu rolnego, dzierżawcy zostają zmuszeni do zaciągnięcia długów, gdyż brakuje im wtedy pieniędzy. Pensje płacone są gotówką, gdyż obszarnicy wolą gromadzić żywność by sprzedać ją później z ogromnym zyskiem, aniżeli oddać robotnikom cząstkę swoich zbiorów. Zielona Rewolucja doprowadziła do ruiny wielu biednych rolników w różnych krajach. Zmonopolizowała produkcję pszenicy i innych zbóż eksportowych, które uprawia się przy pomocy kosztownych systemów nawadniających, wybudowanych przez rząd. Dopiero w latach siedemdziesiątych wrócono do hodowli płodów rolnych uzależnionych od opadów deszczowych, położono nacisk na uprawę zbóż kukurydzianych, grochu, prosa i sorgo - a więc tradycyjnych pokarmów ubogich. Nawet jeśli przyswojenie nowej technologii powiedzie się, to i tak drobni wytwórcy nie mogą na równi z bogatymi obszarnikami korzystać z jej dobrodziejstw. Nie dostaną rządowych subsydiów i kredytów, przegrają, gdy bogacz ograniczy należne im prawa do korzystania z zasobów naturalnych. Biedni płacą więcej, a otrzymują mniej. Brakuje im pieniędzy na zakup ogromnej ilości pestycydów, od których zależą efekty nowoczesnych metod uprawy ziemi. Nie mogą pozwolić sobie na korzystanie z kosztownych urządzeń nawadniających, na koniec zaś nie potrafią targować się o najwyższe ceny za swoje towary.
Zielona Rewolucja to przyjęcie pewnej alternatywy w uprawie zbóż, która polega na wyhodowaniu takich gatunków ziarna, które gwarantują wysokie plony przy zachowaniu najlepszych warunków uprawy. Odrzuciła ona rozwój odporności dotychczasowych gatunków zboża i pominęła możliwość ulepszenia tradycyjnych sposobów powiększania plonów do których należy między innymi metoda mieszania zbóż. Nie rozwinęła wydajnej technologii, która bazowałaby na wzmożonej pracy i zachowała niezależność od dostaw zagranicznych. Nie zrobiła także nic dla wzbogacenia diety stosowanej od wieków przez większość ubogich ludzi.
Trzeci Świat obrał najgorszą z dróg, kupując pakiety technologiczne, co uniemożliwiło połączenie nowoczesnych metod uprawy ziemi z tradycyjnymi. Nowe gatunki ziarna wymagają w uprawie środków produkowanych najczęściej za granicą, a gdy ich brakuje, całe przedsięwzięcie upada. Potrzebne są pieniądze na zakup nawozów, pestycydów, urządzeń nawadniających, by nie wspomnieć o traktorach, mechanicznych suszarniach, rozpylaczach itp.
Dostarczenie tej technologii to dobry interes i duża gałąź przemysłu. Jedynie przemysł rolniczy może dostarczyć technologię i związane z nią artykuły. Składa się nań długi szereg elementów, począwszy od nowych ziaren i nawozów opatentowanych przez główne firmy farmaceutyczne i chemiczne, poprzez wytwórnie maszyn rolniczych, zakłady przetwórstwa spożywczego, a na firmach handlowych i marketingowych skończywszy. Kto naprawdę czerpie zyski z Zielonej Rewolucji? Firmy międzynarodowe. Decyzja o tym gdzie, co i za jaką cenę wyprodukują rolnicy w krajach Trzeciego Świata zależy częściowo od polityki zagranicznych przedsiębiorstw rolniczych. Rolnicy są od nich zależni.
W wielu krajach zainwestowano olbrzymie kapitały na modernizację produkcji rolnej, co spowodowało znaczne powiększenie dochodów bogatych rolników. Ale co stało się z uzyskaną dzięki temu żywnością? Zielonej Rewolucji nie udało się pomóc biednym ludziom w uprawie zbóż, które stanowią podstawę ich wyżywienia. Rewolucja zawiodła w dostarczeniu środków na kupno jedzenia i nie zwiększyła ilości pokarmów będących "w zasięgu ręki". Prawie połowa hinduskiej ludności wiejskiej kupuje więcej żywności niż sprzedaje. Kiedy cena importowanych warzyw strączkowych, ważnego składnika diety ubogich, spadła o połowę, rząd hinduski zamiast poprawić zaopatrzenie krajowe ograniczył import ziarna. Oznacza to, że dzienna racja zboża dostępna statystycznemu Hindusowi nie przekroczyła dawki sprzed 20 lat, pomimo wzrostu konsumpcji pszenicy wyprodukowanej przy pomocy nowej technologii.
Część żywności przetwarza się na artykuły luksusowe, których nie mogą kupić biedni. Należy do nich między innymi słód otrzymywany z kukurydzy i wykorzystywany do produkcji napojów bezalkoholowych. Pochłania on znaczne ilości surowca, ziarna kukurydzy, które jest podstawowym źródłem pokarmów ubogich w Pakistanie. Inna z kolei część żywności płynie do średnich i wyższych warstw napływowej ludności miejskiej. Na przykład w Meksyku i na Filipinach nadwyżka żywności wykorzystywana bywa przez przemysłowców i ich zagranicznych partnerów na rynkach miejskich. Dążą oni do obniżenia cen żywności w ośrodkach przemysłowych by móc utrzymać wynagrodzenia robotników na niskim poziomie. Czy Zielona Rewolucja obniżyła ceny żywności by pomóc ubogim w nabyciu wystarczającej ilości jedzenia? Wydaje się, że zatrzymała wzrost cen, a w Kolumbii faktycznie je zmniejszyła. Jednakże w tym czasie gdy spadły ceny zbóż na rynkach światowych (po r. 1970), to ich poziom w kluczowych dla Zielonej Rewolucji krajach nie zmienił się.
Spadek cen żywności nie zależy od wzrostu jej produkcji. Większa ilość towarów na rynku nie pociąga za sobą łatwiejszego dostępu do nich. Nadprodukcja niektórych artykułów wysyłana jest na eksport. Gdy ludzie są zbyt biedni by kupować jedzenie, a rolnictwo w ich kraju uzależnione jest od imporowanych maszyn i nawozów, to wtedy wyprodukowane artykuły rolnicze sprzedaje się za granicą. Uzyskuje się w ten sposób rynki zbytu, które dostarczają dewizy potrzebne do importu towarów stosowanych w krajowej gospodarce rolnej. Indie eksportują ziemniaki do Szwecji i Rosji, jednak dostępna Hindusowi ilość kartofli zmniejszyła się o 12% w latach 1972-74. Znaczne ilości żywności po prostu wyrzuca się. Przed owocami i warzywami hodowanymi w Ameryce Środkowej na eksport do USA częstokroć zamyka się i tak przepełniony już rynek, lub odrzuca się je, gdy nie spełniają amerykańskich kryteriów jakości określających pożądaną wielkość, kolor i gładkość. Ponieważ bezrolna ludność miejscowa nie ma pieniędzy na kupno czegokolwiek, to - według pewnej pracy naukowej - 65% owoców i warzyw "musi być dosłownie wyrzucona, a gdzie to możliwe, przeznaczona na paszę dla bydła". Prowadzi to do produkcji mięsa, którego i tak nie kupią biedni, a więc przeznaczy się je na eksport. Około połowa wieprzowiny wyprodukowanej w Ameryce Środkowej wywożona jest do Stanów Zjednoczonych. Tak właśnie wygląda ukryta rewolucja w Trzecim Świecie, rosnąca produkcja mięsa kurczy a nie poszerza dostawy żywności.
Meksyk jest kolejnym przykładem tego typu. Przy rosnącym zaludnieniu i z 1/3 chronicznie niedożywionej ludności, obszar gruntów przeznaczonych na uprawę podstawowych pokarmów ubogich (kukurydza i groch) nie zwiększył się od dwudziestu lat. Wręcz przeciwnie, przeznacza się je pod uprawę prosa - zboża paszowego, stosowanego w hodowli drobiu, do produkcji jajek, mleka i artykułów mięsnych. Artykuły te zakupi elita miejska, stanowiąca 15% całej populacji Meksyku. Spożywa ona połowę krajowej żywności. Proso pastewne (na paszę dla bydła) nie było praktycznie znane w Meksyku w r. 1958, jednak już w r. 1980 powierzchnia pól przeznaczonych pod jego uprawę przewyższyła dwukrotnie areał uprawy nowej krzyżówki pszenicy. Przez 25 lat zużycie zboża przez zwierzęta hodowlane wzrosło z 6 do 50% globalnej produkcji ziarna, z czego 5% przypada na pszenicę. Jedynie ułamek tego wraca w postaci pokarmów mięsnych do najbiedniejszych. Co najmniej 25 milionów Meksykańczyków jest zbyt uboga, aby jeść mięso, włączywszy w to drób i nabiał.
Sytuacja w północno-zachodnim Meksyku nie jest niczym wyjątkowym. Na ogół wzrost eksportowej produkcji żywności, w tym głównie artykułów luksusowych, jest dwukrotnie szybszy od tempa przyrostu całej produkcji żywności w krajach Trzeciego Świata. Ta ukryta rewolucja faktycznie nie dała biednym nic. Ograniczyła produkcję podstawowych grup żywności, zaspakajając zachcianki tych, którzy mają pieniądze. Oni nie głodują. Wzrost produkcji żywności nie zapewnił czasu niezbędnego dla uporania się z zasadniczymi uwarunkowaniami społecznymi, które są przyczyną głodu. Wręcz przeciwnie, umocnił je tylko.
Jeżeli jednak świat dąży do pozytywnego rozwiązania problemu głodu musi pojąć, że nie można oddzielać innowacji technologicznych od zmian socjalnych. Wprowadzenie wysokoefektywnych technologii do społeczeństw, w których utrzymują się nierówności majątkowe i finansowe, gdzie nie wszyscy mają równy dostęp do kredytów, a żywność jest traktowana jako artykuł handlowy, umocni jeszcze bardziej istniejące struktury. Doda mocy bogatym, osłabiając ich chęć do rezygnacji z rosnących zysków, zaś pogorszy sytuację najbiedniejszych. Ulepszenia w produkcji żywności zwiększyły tylko niedolę i cierpienia - czasami sięgają one kresu wytrzymałości. Bunty ludności, wybuchające raz po raz w różnych krajach Trzeciego Świata, nie są jedynie dziełem "ekstremy politycznej", lecz autentycznie głodnych ludzi. Jeśli nawet rządy tych państw są niewolniczo przywiązane do etyki spod znaku "zachodnie jest najlepsze", to kiedyś, przed tłumem głodnych ludzi, będą zmuszone powiedzieć: dosyć! Jeśli nie zrobi się żadnego wysiłku by zrozumieć i zapobiec katastrofie społecznej, to wtedy lęki - a może i nadzieje niektórych - ziszczą się, a rządzący politycy krajów Trzeciego Świata będą musieli zmierzyć się z autentyczną rewolucją.
Niemal wszystkie główne odmiany zbóż na świecie pochodza z krajów Trzeciego Świata. Informacje dotyczące protoplazmy zarodków roślin z tych stron świata zostały wchłonięte przez banki genetyczne krajów uprzemysłowionych. Zgromadziwszy ogromną kolekcję materiału genetycznego roślin mogą one sprawować, poprzez koncerny ponadnarodowe, kontrolę nad wynalazkami nowych odmian i hodowlą roślin. Wprowadzenie ochrony prawnej i patentowej wytworów hodowców roślin pozwoliło koncernom - głównie firmom farmaceutycznym, chemicznym i naftowym - na pobieranie honorariów za nowo wyhodowane gatunki. Dzięki temu kontrolują one sprzedaż i dystrybucję krzyżówek zbóż.
Pod koniec lat siedemdziesiątych podróżowaliśmy po północnym Meksyku by przekonać się naocznie do czego doprowadził przełom w uprawie pszenicy, który nastąpił przed dwudziestu laty. Krążyliśmy po rozległych polach kukurydzy, wyposażonych w kosztowne urządzenia nawadniające, wybudowane z funduszy państwowych.
Najczęściej spotykaliśmy plantacje bawełny, grejfrutów, pomidorów i pszenicy, które w większości przeznaczano na eksport. W jednej rolniczej stacji badawczej zapytaliśmy, dlaczego ziemię najwyższej jakości przeznacza się pod uprawy eksportowe, kiedy dokoła żyje tylu głodnych ludzi. Pisząc kilka cyfr na kawałku papieru młody agronom wyjaśnił: "To proste. Zarządca tego majątku zarobi 20 razy więcej na hodowli pomidorów niż na produkcji żywności dla Meksykańczyków."
W r. 1974 2/3 kolumbijskiego ryżu, uzyskanego przy zastosowaniu technologii zwanej Zieloną Rewolucją, przeznaczono na paszę dla bydła i do produkcji piwa. Rosnące plony kukurydzy dostarczyły surowca, który zapoczątkował rozwój produkcji paszy dla drobiu.
Czy znaczy to, że niedożywiona ludność Kolumbii jadła drób? Ponad 1/4 miejscowych rodzin chcąc kupić 2 funty mięsa drobiowego lub tuzin jaj musiałby przeznaczyć na ten cel co najmniej swoje tygodniowe zarobki. Jajka wykorzystuje się w przetwórstwie spożywczym do produkcji przekąsek i majonezu, a także sprzedaje się je w miastach.
Biuletyn FAO z r. 1971 skierowany do krajów Trzeciego Świata zawierał propozycję rozwiązania problemu z nadwyżką zboża, uzyskanego wskutek sukcesu Zielonej Rewolucji. FAO proponowała przeznaczenie większości zboża na pasze dla bydła oraz uprawę zbóż gruboziarnistych, badziej odpowiednich w żywieniu bydła niż pszenica i ryż. Czy to były żarty? Rozwiązanie problemu tzw. nadmiaru w krajach posiadających najwięcej głodujących obywateli miało, zdaniem FAO, polegać na polepszeniu wyżywienia hodowanych zwierząt!?
Na całym świecie ponad 40% produkowanego zboża przeznacza się na wyżywienie żywego inwentarza. W Trzecim Świecie potrzeby paszowe rosną o 75% szybciej niż wymagania żywieniowe człowieka. Uprawia się coraz więcej soi i kasawy (obie rośliny stanowią bazę żywieniową mieszkańców Trzeciego Świata) z przeznaczeniem na pasze dla bydła, którą sprzedaje się na rynkach zagranicznych.