50 KM/H? WARSZAWA MÓWI TAK! I RATUJE ŻYCIE 5 OSÓB W 2 TYGODNIE
Od 18 września w Warszawie ograniczono dopuszczalną prędkość do 50 km/h. Dokładniej całą gminę Warszawa – Centrum objęto strefą ograniczonej prędkości do 50 km/h, a na drogach przelotowych ustawiono znaki ograniczenia prędkości od 60 km/h (Trasa Łazienkowska, Wisłostrada), 70 km/h lub 80 km/h (tylko Trasa Armii Krajowej i kawałek Wisłostrady). Jest to wielki sukces osób, propagujących bezpieczeństwo ruchu, a w szczególności pani Ilony Buttler z Instytutu Transportu Samochodowego, komendanta stołecznej drogówki – Waldemara Wierzbickiego i warszawskich radnych z komisji bezpieczeństwa.Inicjatywa była zamierzona jako poparcie dla znajdującego się w sejmie projektu kodeksu drogowego z dopuszczalną prędkością w terenie zabudowanym 50 km/h. Przykład Warszawy ma zadziałać na posłów mobilizująco. I chyba zadziała, bo wygląda na to, że się sprawdził.
Mimo bardzo zaciętej dyskusji w mediach, które publikowały wypowiedzi często niezwykle emocjonalne, wyniki badań wskazują, że ludzie popierają ograniczenie prędkości. Najważniejsze jednak, że ograniczenie to przynosi skutek. Dzisiaj, po dwóch tygodniach od wprowadzenia nowych przepisów wyraźnie to widać. Nie wiem, czy kierowcy jadą 50 km/h, ale wyraźnie widzę, że jadą wolniej. Jako pieszy, po prostu czuję się bezpiecznie.
Statystyki mówią same za siebie. W okresie 18.9 – 5.10 br. miało miejsce 70 wypadków, wobec 138 w tym samym okresie ubiegłego roku (spadek o 49%), w których zginęły 4 osoby wobec 9 (spadek o 55%), a rannych zostało 56 osób wobec 144 (spadek o 61%). Tak dobry wynik został uzyskany dzięki efektowi nowości i prawdopodobnie nie zostanie utrzymany w dłuższym okresie. Trzeba zaznaczyć, że decyzja była bardzo kontrowersyjna i wywołała burzę w mediach, co doskonale nagłośniło temat. Jednocześnie policja stanęła na wysokości zadania i robi wszystko co może, aby nowe przepisy egzekwować. Z drugiej strony statystyki ogólnopolskie wskazują obecnie na przeciwną tendencję – wzrostu liczby wypadków.
Wydaje się zatem, że przykład warszawski wytrącił z ręki przeciwnikom ograniczenia prędkości ich podstawowy argument – o tym, że nowe przepisy i tak nie będą respektowane. I jeszcze ciekawostka. Jak donosi Gazeta Stołeczna, jest jednak kraj w Europie, który podnosi dopuszczalną prędkość. Jest nim… Białoruś. Osobistą decyzją prezydenta podniesiono limit prędkości na kilku centralnych ulicach Mińska z 60 km/h do 90 km/h – podobno dla poprawy płynności ruchu (prawdopodobnie chodzi o przejazdy prezydenckiej kolumny).
Krzysztof Rytel