APATIA
Wywiad przeprowadzony po koncercie Apatii w klubie „Miasto Krakoff” w dniu 7.2.2002. Pytania: Jasiek Bińczycki (J), Sebastian Rerak (S). Odpowiedzi: Matoł (M).J: Jak wrażenia po koncercie?
M: Fajnie. Żałuję, że nie mogliśmy dograć koncertu do końca z całym materiałem, który chcieliśmy zagrać (zespołowi przytrafiła się mała awaria – dop.). Bardzo mi z tego powodu przykro, bo sama atmosfera była OK, taka jaką lubimy.
S: Wasza ostatnia płyta nosi tytuł „100% Vegetarian Band”. Czy to oznacza, że wszyscy w zespole jesteście wegetarianami?
M: Właściwie jest to kłamstwo (śmiech). Na chwilę obecną 50% zespołu to wegetarianie a 50% to weganie. A zatem jest to wierutne kłamstwo.
J: Okładka tej płyty bardzo silnie nawiązuje do estetyki peerelowskiej.
S: A przecież nie graliście w tym siermiężnym PRLu.
M: Nie, my graliśmy w siermiężnym PRLu, jako Apatia i jako HCP, jakoś to się wiąże ze wspomnieniami (śmiech). To są bardzo odległe analogie, ale to jest świadome użycie pewnego nadętego stylu. Wiesz, 13 lat grania, cały czas na scenie, jesteśmy aktywni. Dla nas to są z jednej strony nadęte, ale z drugiej strony prawdziwe gadki. Poza tym nasze poczucie humoru skazuje nas na takie okładki.
J: Ostatnio bardzo silny jest taki nurt nostalgii za PRLem.
M: Nie, nie. W ogóle nie mamy o czym rozmawiać. To jest błąd posądzać nas o nostalgię za PRLem. Chodzi o to, że socrealizm miał w sobie wiele śmieszności, a my tą okładkę traktujemy jako coś wesołego.
S: Wykonujecie utwór zespołu Good Riddance pt. „Waste”. Czy dlatego, że tekst był poświęcony obronie zwierząt?
M: Muszę przyznać, że tak. Ale Good Riddance należy do moich ulubionych kapel. To ja byłem sprawcą tego, że ten kawałek tam się znalazł. Zaproponowałem chłopakom ten utwór mówiąc, że jest fajny, z niezłym tekstem. Im też, Good Riddance, się podoba i zgodzili się. Jakoś tak wyszło.
J: Jak długi staż macie jako wegetarianie? Czy na początku wymagało to wielu wyrzeczeń?
M: W przypadku każdego z nas staż jest różny. Najdłuższy jest dwunasto- czy nawet trzynastoletni, najkrótszy jest dziesięcio-, jedenastoletni. A zatem jest to już trochę czasu. Pierwsze doświadczenia były jak wiadomo jeszcze za komuny. Nie mogłeś kupić wszystkiego, co chciałeś i żarłeś to co było. Tak naprawdę jedyną dostępną rzeczą była proteina sojowa, a od czasu do czasu pojawiał się strasznie drogi tofu. I to było wszystko. Trzeba było kombinować z własnymi warzywami. Teraz jest o wiele lepiej, sami zresztą wiecie.
S: Byliście jednym z pierwszych zespołów utożsamiających się ze sceną niezależną. Wówczas też bardzo silne były związki tej sceny z ruchem ekologicznym. Jak dziś oceniasz funkcjonowanie obydwu?
M: Drogi sceny muzycznej i ruchów ekologicznych trochę się rozeszły. Chociaż większość z ludzi, którzy w tej scenie uczestniczą, myślowo i ideowo, są wciąż „za”. Tylko, że kiedyś scenę muzyczną tworzyli ludzie bardzo związani z tym ruchem, a teraz nie jest tak do końca. Teraz na scenie działają ludzie, którzy są w pewnym sensie muzykami. Chodzi o pewną specjalizację. Niegdyś jeden człowiek zajmował się dokładnie wszystkim. Pamiętam jak to było. Działałeś jednocześnie w organizacjach pacyfistycznych, ekologicznych, antyrządowych itd. A teraz jest pewien podział. Jeżeli zajmujesz się wszystkimi rzeczami naraz, to tak naprawdę nie robisz nic, nie stać cię na to, by zrobić cokolwiek porządnie. A jeżeli ktoś obiera sobie jeden konkretny cel, to wtedy wychodzi to dobrze. I wiem, że teraz jest tak, że ludzie, którzy grają muzykę, zajmują się raczej nią chociaż popierają różnego rodzaju akcje śpiewając teksty, grając na jakichś benefitowych koncertach itd. I to jest OK. Uważam, że dobrze, że tak jest, bo, jak już mówiłem, nie można się wszystkim zajmować.
J: Czy braliście udział w jakichś inicjatywach ekologicznych?
M: Nie wiem co masz na myśli mówiąc „inicjatywy ekologiczne”. Wiesz, Stiepan, nasz basista, miał kolegium za Górę Św. Anny i sprawę w sądzie. Nie można powiedzieć „zespół”, bo zespół to cztery osoby. Jako zespół graliśmy na benefitowych koncertach, z których zyski miały iść na ochronę transportowanych koni czy też na schronisko albo na działalność polskiego Frontu Wyzwolenia Zwierząt. Fakt faktem, że takich ściśle ekologicznych akcji nie robiliśmy. Raczej takie akcje gdzieś wokoło. Nigdy nie byliśmy mocno ekologicznym zespołem. Byliśmy raczej związani z odłamami wegetariańskimi czy antyfaszystowskimi na scenie.
S: Płytę „100% Vegetarian Band” poświęciliście wszystkim zwierzętom cierpiącym przez człowieka. O jakie formy wyzysku zwierząt chodziło Wam konkretnie?
M: Wiesz, dla każdego z nas forma wyzysku zwierząt jest inna. Tak naprawdę chodziło o zabijanie zwierząt, po to aby człowiek mógł się najeść i mógł się ubrać. To jest najważniejsze. Później każdy z nas ma swoje własne jazdy. Jeden jest przeciwko fermowym hodowlom krów czy kur, a inny może nie jest tak do końca przeciwko, bo korzysta z tego w jakiś sposób. Chodzi generalnie o nagłośnienie problemu zwierząt jako formy odżywiania się. Każdy z nas ma inne osobiste podejście. Mimo, że wszyscy mieścimy się w jakimś worku.
J: Czy sądzisz, że śpiewając zaangażowane teksty, jesteś w stanie wpłynąć na publiczność?
M: Po pierwsze ja nie śpiewam zaangażowanych tekstów. Te, które śpiewam, to osobiste teksty o moim własnym świecie wewnątrz mnie. To jest wyświechtany banał, ale taka jest prawda. Co ludzie z tymi tekstami zrobią, to jest ich sprawa. Jak oni je zinterpretują to też jest ich sprawa, bo ja nie mówię nikomu, że ten tekst znaczy to i to i nie narzucam żadnej interpretacji. Owszem, zdarzają się kawałki zaangażowane, ale są one jasne i czytelne; tutaj nie trzeba się martwić o interpretację. Tak naprawdę nie interesuje mnie zbytnio pisanie tekstów zaangażowanych w jakąś działalność, bo po pierwsze jest mnóstwo takich tekstów, a po drugie to nie jest to co mnie boli. Nasz przekaz jest emocjonalny, bardzo osobisty. Mnie to interesuje, bo najważniejsze są zmiany w sobie, a nie zmiany gdzieś daleko od ciebie. Najważniejsze jest to co robisz ze swoim życiem, a nie to co robisz z życiem innych. Ja śpiewam o sobie, swoich znajomych, różnych sytuacjach. Rzadko kiedy śpiewam teksty zaangażowane politycznie czy też zaangażowane w jakiś ruch społeczny lub ekologiczny.
S: Co sądzisz o takich tytułach jak „Zielone Brygady”?
M: Uważam, że takie tytuły są potrzebne, tak jak i wszystkie tytuły, które wnoszą coś mądrego do świata. Coś takiego jak np. poszanowanie przyrody. Możesz nie być ekologiem, ale najważniejsze żebyś zrozumiał pewne zjawiska, które się dzieją i zaczął rozumieć, że ignorancja wobec przyrody nie doprowadzi do niczego. Tak naprawdę jesteśmy bezsilni wobec tego i należy to zrozumieć, przyjąć do siebie i zacząć myśleć. Uważam, że takie pisma są OK. Nie będę się wypowiadał o jakichś artykułach, mówię generalnie: pisma ekologiczne – jak najbardziej tak, ponieważ trzeba budować ekologiczną świadomość ludzi.
S: Kiedy ukaże się nowa płyta i czego można od niej oczekiwać?
M: Nowa płyta ukaże się najprawdopodobniej w kwietniu. Jest już nagrana, musi być jeszcze zmiksowana, zmasterowana i wydana. Czego można oczekiwać? Można oczekiwać Apatii, z tym, że jest tam parę takich zaskakujących zwrotów, których nikt się nie spodziewał. Moja prywatna ocena jest taka, że jest fajna, a co ludzie o niej powiedzą... Ja nie jestem obiektywny w ocenie swoich własnych dokonań. Na pewno będzie słychać, że jest to Apatia, ale będzie też trochę nowszego podejścia do muzyki.
apatiaxxx.w.interia.pl |