Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

autoCENZURA

Kilka osób ostatnio sugerowało mi, że media nie chcą zajmować się problematyką transportu, a całą sprawę przedstawiają bardzo jednostronnie, unikając krytykowania motoryzacji i koncernów samochodowych. Ja również mam takie odczucia, nieco denerwują mnie nieustanne starania lobby motoryzacyjnego o powstrzymanie importu używanych samochodów z zagranicy, o obniżenie akcyzy na samochody, o zezwolenie na leasing aut osobowych, o zmniejszenie cła, o stworzenie jak najlepszych warunków ekonomicznych (czytaj: ulg podatkowych) dla swoich fabryk. Szczególnie niepokoi mnie termin „normalizacja kosztów użytkowania samochodów”, o co ostatnio zabiegają koncerny, a co ma pomóc koncernom w dalszym zwiększeniu sprzedaży. Słyszę w mediach wypowiedzi polityków o przewodniej roli przemysłu motoryzacyjnego w polskiej gospodarce, co nasuwa mi skojarzenia z poprzednim systemem, który również obfitował w „przewodnie” sektory gospodarki.

Nie chcąc być gołosłownym w oskarżeniach pogrzebałem po statystykach, szukając największych reklamodawców w gazetach. Oczywiście przez ostatnie lata największym reklamodawcą gazet była branża motoryzacyjna. „Businessman Rynek Reklamy” (styczeń 2001 r.) podaje wydatki reklamodawców na kampanie reklamowe w gazetach. Struktura budżetów wygląda tak: DAEWOO 31,3 mln, FIAT 27,3 mln, ERA GSM 26,1 mln, PLUS GSM 24,5 mln, RENAULT 22,5 mln, OPEL 17,2 mln, KIA 14,7 mln, Telekomunikacja Polska SA 14,6 mln, IDEA Centertel 13,3 mln, Euro RTV AGD 11,6 mln, PEUGOT 10,7 mln, VOLKSWAGEN 9,2 mln, FORD 9,2 mln, Centrum Informacyjne Rządu 8,2 mln, CITROEN 7,5 mln, PKN ORLEN 7 mln. (Dane za 1-11.2000, w zł)
Przy takiej strukturze wpływów od reklamodawców trudno się dziwić nieco jednostronnemu podejściu mediów do tego tematu. Jedna z osób, z którymi koresponduję, żartuje iż w poprzednim systemie nie można było źle pisać o partii, teraz nie można pisać źle o reklamodawcach. Takim przykładem na poparcie tej tezy niech będzie wzmianka w „Alternatywnej polityce transportu w Polsce wg zasad ekorozwoju” o tym, jak w poczytnej gazecie wykreślono z artykułu o orkiestrach dętych zdanie mówiące o tym, że DAEWOO zlikwidowało taką orkiestrę w fabryce na Żeraniu w Warszawie (dawne FSO). W tym opracowaniu stwierdzono również, że w mediach prowadzona jest autocenzura ograniczająca negatywne pisanie o producentach samochodów, którzy to stanowią poważne źródło dochodów dla mediów z reklam.
Trudno mi było znaleźć inne przykłady na poparcie tej tezy, z tej prostej przyczyny że niezmiernie trudno dotrzeć do nieopublikowanych artykułów. Zresztą cała sprawa wygląda o wiele poważniej – tu chodzi o coś więcej – o sens reklamy, o to, czy ona aby trochę nie zmusza ludzi do kupowania samochodów. W ekonomii jest taki termin: „moralne zużycie”. Oznacza on spadek wartości towaru w wyniku pojawienia się na rynku podobnego, lecz nowocześniejszego. Moralne zużycie to dziś instrument w rękach speców od reklamy – oni starają się obrzydzić wszystko stare, niemodne, wmówić nam nasze nieszczęście związane z posiadaniem czegoś nienowoczesnego, zużytego moralnie. Cywilizacja jednorazowego użytku. Moralnie zużyte jest wszystko, co nie jest najnowsze, co nie jest reklamowane.
„Wprost” z 8.4.2001 podaje, że w Japonii tylko 5% urządzeń domowych wymienia się z powodu faktycznego zużycia. Reszta idzie na śmietnisko, mimo że jest sprawna. Podobnie z samochodami – w Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii nawet stosunkowo drogie samochody zmienia się co trzy, cztery lata. Producenci, aby zadowolić chłonnych nowości nabywców i nie inwestować setek milionów dolarów w nowy model, wymyślili „face lifting” – odmładzanie modelu samochodu. Wystarczy pozmieniać wygląd reflektorów, chłodnicy i coś dodać do standardowego wyposażenia, aby otrzymać „nowe” auto. W ten sposób mamy „nowe” modele passatów, laguny i hondy civic. Które znowu można wciskać potęgą reklamy. I wszystko z myślą o żądnym niezużytych moralnie wyrobów kliencie.
Reklamo, ty jedyna prawomocna następczyni propagandy, ty wierna córko Goebelsa! Ciekawe, w jakim stopniu generujesz zbędne zakupy? Ilu nabierasz swoimi sztuczkami na zakup zbytecznych przedmiotów? Uważam, że większość reklam kłamie, po prostu przekracza tę granicę między prawdą a kłamstwem. Oczywiście wszyscy to wiemy – reklama kłamie. Ale ktoś się na to nabiera, bo z czegoś te reklamy muszą się utrzymać, a wraz z nimi cały podczepiony pod to przemysł produkujący ten klej dla mózgu. Szkoda tylko, że na zaspokajanie tych sztucznie wzbudzonych potrzeb przerabia się zasoby środowiska naturalnego. Ja uważam, że gdyby reklama ograniczała się tylko do roli informacyjnej, a kłamstwo byłoby niedozwolone (czyli np. kojarzenie samochodu z sukcesem, z pięknymi kobietami, co jest oczywiście bzdurą, ale ktoś się na tą przynętę łapie), to wówczas zaistniałaby inna rzeczywistość. Z pewnością rzeczy miałyby dłuższe życie, starość przedmiotu nie raziłaby tak bardzo, jak obecnie się nam wmawia. Ludzie kupowaliby mniej produktów, nie ulegając wpływowi reklamy. No i w mniejszym stopniu przerabianoby zasoby naturalne na te wspaniałe wykwity cywilizacji jednorazowego użytku.

Adam Fularz
Adam Fularz