CO ZROBIONO, BY NIE ZROBIĆ NICZEGO
26.4.1986 nastąpiła awaria w Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej. Skutków katastrofy do końca nie poznamy nigdy. Po latach części z nich – nikt (poza specjalistami) nie będzie w ogóle kojarzył z Czarnobylem.Polakom udało się uniknąć budowy Żarnowca, zwanego Żarnobylem (to dzięki zdecydowanej postawie mieszkańców Kaszub i Trójmiasta) i jego następcy, obiektu w Chotczy (w pół drogi między Nałęczowem a Kazimierzem Dolnym). Mamy swój oddział w zamknięciu enerdowskich jeszcze gigantów: elektrowni NORD opodal Passewalku i STENDAL w pobliżu Magdeburga.
Nie udało się niestety zapobiec powstaniu Temelina w dzisiejszych Czechach (jak twierdzą polscy inżynierowie, pracujący tam we wstępnej fazie budowy, ustawionego wprost na uskoku tektonicznym) ani wpłynąć na dalszą pracę elektrowni, stanowiących milczące przesłanie byłego ZSRR.
Spis awarii w litewskim Ignalinie to już gruba księga, sygnały o ciągłych zagrożeniach dochodzą i z Ukrainy – z Równego i Chmielnickiego. Pierwszy z brzegu przykład. 14.9.1996, „Wszechukraińskie Wieści” w dziale „Zdarzenia i fakty. Energetyka” doniosły: „W ChEA OMYŁKOWO ZNISZCZONO OSŁONĘ TURBINY. W czwartek wieczorem I blok energetyczny Chmielnickiej Elektrowni Atomowej odłączono od sieci przesyłowej, informuje „Interfaks-Ukraina”. W rezultacie błędnej komendy zniszczeniu uległa osłona turbiny. Już o godz. 2 w nocy 13.9 blok ponownie włączono do sieci. Według Centrum ds. Wypadków Nadzwyczajnych Ministerstwa Gospodarki Ukrainy I blok energetyczny i tak osiągał ostatnio zaledwie 80% swojej mocy.”
W maju br. w Poznaniu wybuchła panika. Polska Agencja Prasowa dementowała: „31.5 Poznań, Warszawa, Kijów. W poznańskich aptekach zabrakło płynu Lugola – masowo używanego po wybuchu w Czarnobylu. Powodem są plotki o awarii zagranicznej elektrowni atomowej, które dementują wszystkie służby, zajmujące się ta problematyką. (…) W będącej na etapie prób technologicznych czeskiej elektrowni atomowej w Temelinie przeprowadzono w piątek w II bloku kontrolowaną reakcję jądrową. Przebiegała ona – wg. kierownictwa siłowni – zgodnie z planem. (…) Nie ma też żadnych doniesień o jakiejkolwiek awarii w elektrowni atomowej na Ukrainie (…). ” Ta ostatnia wieść na odpowiedzialność Natalii Suszko z Ministerstwa ds. Spraw Nadzwyczajnych Ukrainy.
Zaalarmowani przez znajomych w ciągu dwu czerwcowych dni staraliśmy się dociec prawdy. Plonem są przetłumaczone przez Halinę Rarot ukraińskie teksty i garść całkiem już nie oficjalnych wiadomości, które na razie pozostawiamy dla siebie. Nasze dociekania trwają, uruchomiony został swoisty łańcuszek ludzi ciekawych wszystkiego. Wiemy też, że maile z Ukrainy do Polski, dotyczące sytuacji w Chmielnickim, były od ostatnich dni maja blokowane, płyn Lugola wydawany a ulice kilku miast polewane wodą. Może to niejawne ćwiczenia ukraińskiej OC w związku z rzekomymi manewrami na Białorusi a może plotka dla skompromitowaia zielonych. W Warszawie promieniowania nie stwierdzono. Wieść najnowsza – lokalna TV Lublin pokazała podobno w przesuwającym się pasku informacyjnym na tle innej wiadomości tekst o trzykrotnym wzroście radiacji na granicy z… Białorusią. Widziano go tylko raz.
Prosimy o uważne przeczytanie artykułów, dotyczących sytuacji w Charkowie i Chmielnickim i wspólne zastanowienie się nad kilku pytaniami:
1. Charków – polecenie zawieszenia zajęć szkolnych, pozostania w domach i szczelnego zamknięcia okien mogły wydać jedynie władze Charkowa (lub zwierzchnie). Skoro nic się nie stało, po kiego grzyba władze miałyby same wywoływać panikę? Dalej – Czy tajność ośrodka przy ul. Gudanowa (co potwierdza konieczność uzyskania zgody Kijowa na wjazd ekip ratunkowych) wystarczy, by na terenie Instytutu Fizyczno-Technicznego musieli się pojawiać wojskowi wysokiej rangi? Dlaczego mer Charkowa mówi o pożarze – a mieszkańcy okolicznych domów pożaru nie widzieli? Wszyscy jednocześnie pomylić się raczej nie mogli… Skąd telefonogramy do szpitali, przedszkoli i instytucji administracji miejskiej, alarmujące o skażeniu? Takie połączenia kosztują i nie wykonuje się ich niepotrzebnie, nawet na Ukrainie. Osamy ibn Ladena nikt przecież do sprawy (jeszcze!) nie miesza. A zielone światło (miast płomieni) w NII i dziennikarski dozymetr…
2. Chmielnicki – czy istnieje choć 10% pewności, że na nieszczęsnym TOK nie składowano również odpadów z ChEA? Przy stwierdzonym przez obie komisje totalnym bałaganie i „absolutnym ignorowaniu przepisów p. poż. ” taki stan rzeczy zdaje się być wysoce prawdopodobnym. Blisko, tanio, wygodnie… Czy dwie eksplozje metanu, poza wysokim skażeniem toksycznym Chmielnickiego i okolic (co wydaje się być przez tamtejsze władze absolutnie bagatelizowane) nie dały więc dodatkowego efektu radiacyjnego?
Jak duży jest zasięg pewnego zatrucia toksycznego po 6. i 13.5? Czy można mówić wyłącznie o tragedii lokalnej?
Czy ktokolwiek w Polsce (PAP donosił o 71 miejscach, gdzie po poznańskiej panice dokonywano pomiarów radiacji) pokusił się o sprawdzenie, czy nie zaszła migracja transgraniczna skażenia toksycznego? Wiatr mieliśmy fatalnie południowo-wschodni…
Czy w końcu eksplozje na TOK nie mogły spowodować drgań, mogących uszkodzić budynki ChEA?
To NAJDELIKATNIEJSZE z możliwych pytań. Zbieranie na nie odpowiedzi trwa po obu stronach Bugu, jest tedy szansa na kolejne wspólne działanie społeczności ukraińskiej i polskiej. Bo rządy, jak widać, współpracę traktują po macoszemu.
Lech „Lele” Przychodzki