Człowiek w ciszy i słowach
Oto wszystkie ważne słowa znajdziesz w mądrych księgach i okrągłych zdaniach. Słowa te wodzą nas rzekomo ku lepszemu życiu naszemu i naszych bliźnich. Zdobywają rozgłos i głosy głosujących na dobrych ludzi, a ich wymowa jest znaczącym doświadczeniem dla każdego, kto je ceni sobie i wycenia innym.
Oto cisza, która dzieli słowa, aby gryząc się nie zazębiały. Cisza jest niezbędnym składnikiem każdego słowa, gdyż bez niej zamienią się w bezładną plątaninę dźwięków, wypadających natychmiast poza prześwit świadomości.
Doświadczenie poznającego podmiotu dzieje się poza słowami, lecz skonwertowane na słowa, zamienia podmiot słuchający w doznającego słowa i ciszę.
Słowa nie są integralnym składnikiem ciszy. Ona świetnie radzi sobie sama, niewzruszona pozwalając przeminąć wszystkiemu, co tylko zapragnie sobie z nią powalczyć.
Ponieważ nie można używając wszystkich, nawet wielkich słów świata nikogo skutecznie poprosić o wypranie marnych skarpetek, większą wartością użytkową cieszą się słowa małe. Pospolite. One targają nami na krótkie mety w tysiącu różnych kierunków równocześnie...
Jako ludzie, lecimy przez ciszę pozbawioną grawitacji wielkich celów i nie mogąc tego znieść rąbiemy ją na oślep słowami, wyrzucając je z siebie, abyśmy mieli się czego przez moment chwycić. A potem zniknąć jak iskra w ciemności.
Tylko w ciszy możemy usłyszeć słowa, poznać czym jest świat, gdzie jest nasze miejsce i jak to właściwie jest z nami. W ciszy nie musimy tworzyć prostych skojarzeń i być może uda nam się w niej uniknąć stereotypów – tyle, że trzeba umieć w niej wytrzymać i umieć się z nią oswoić. Umieć odnaleźć zwykłe w tym co nadzwyczajne i nadzwyczajne w tym co zwykłe.
Słowami staramy się odkryć nasze człowieczeństwo i zdefiniować sens istnienia, zamiast zdać się na intuicję, bezpośrednio koncentrować się na rzeczach prostych.
W ciszy nie odkryjemy pustki, bo jej tam nie ma, ale naszą bezradność względem własnego istnienia.
Oto cisza, która dzieli słowa, aby gryząc się nie zazębiały. Cisza jest niezbędnym składnikiem każdego słowa, gdyż bez niej zamienią się w bezładną plątaninę dźwięków, wypadających natychmiast poza prześwit świadomości.
Doświadczenie poznającego podmiotu dzieje się poza słowami, lecz skonwertowane na słowa, zamienia podmiot słuchający w doznającego słowa i ciszę.
Słowa nie są integralnym składnikiem ciszy. Ona świetnie radzi sobie sama, niewzruszona pozwalając przeminąć wszystkiemu, co tylko zapragnie sobie z nią powalczyć.
Ponieważ nie można używając wszystkich, nawet wielkich słów świata nikogo skutecznie poprosić o wypranie marnych skarpetek, większą wartością użytkową cieszą się słowa małe. Pospolite. One targają nami na krótkie mety w tysiącu różnych kierunków równocześnie...
Jako ludzie, lecimy przez ciszę pozbawioną grawitacji wielkich celów i nie mogąc tego znieść rąbiemy ją na oślep słowami, wyrzucając je z siebie, abyśmy mieli się czego przez moment chwycić. A potem zniknąć jak iskra w ciemności.
Tylko w ciszy możemy usłyszeć słowa, poznać czym jest świat, gdzie jest nasze miejsce i jak to właściwie jest z nami. W ciszy nie musimy tworzyć prostych skojarzeń i być może uda nam się w niej uniknąć stereotypów – tyle, że trzeba umieć w niej wytrzymać i umieć się z nią oswoić. Umieć odnaleźć zwykłe w tym co nadzwyczajne i nadzwyczajne w tym co zwykłe.
Słowami staramy się odkryć nasze człowieczeństwo i zdefiniować sens istnienia, zamiast zdać się na intuicję, bezpośrednio koncentrować się na rzeczach prostych.
W ciszy nie odkryjemy pustki, bo jej tam nie ma, ale naszą bezradność względem własnego istnienia.