Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

DRZEWA W MIEŚCIE

Gdyby świadomość, wyobraźnia, pomysłowość, potęga umysłu, inteligencja i wiedza konstruktorów rakiet i komputerów była na takim samym poziomie jak u architektów i urbanistów oraz osób odpowiedzialnych za zieleń w mieście – do dziś jeździlibyśmy dorożkami, nie znając żadnych „dobrodziejstw” cywilizacji technicznej. Inaczej: stosunek cywilizacji technicznej do przyrody każe sądzić, że jedynym motywem podróży kosmicznych stanie się chęć ucieczki człowieka z miejsca zbrodni ekologicznej, popełnionej na planecie Ziemi.

W islamie w XIII w. pałac połączony z ogrodem określano jako „raj architekta”. Nasi przodkowie z początków XIX w. znali pojęcie „miasta-ogrodu” – dzisiejsi architekci wolą mówić o modzie w architekturze – tak jakby to pojęcie miało w ogóle jakiś sens dla mieszkańców miast. Wielu architektów do dziś traktuje drzewa, zieleń – jako kłopotliwy dodatek do budynków z żelaza, szkła, betonu. Wystarczy w Warszawie popatrzeć na rachityczne drzewka posadzone „z fantazją” na dachu Pałacu Sprawiedliwości – by mieć żywy dowód pogardy i niesprawiedliwości w stosunku do zieleni.

Halina Barbara Szczepanowska jest architektem krajobrazu, była wykładowcą na SGGW w Warszawie oraz kierownikiem Pracowni Zieleni w Instytucie Kształtowania Środowiska, gdzie prowadziła badanie środowiska miejskiego. Była wieloletnim projektantem i głównym konsultantem rozwoju zieleni oraz zadrzewień ulic i autostrad w Pracowni Urbanistycznej Zarządu Miasta Nowy Jork. Jej książka pt. Drzewa w mieście to wynik wielu lat pracy w USA.

Jednym z największych walorów książki jest bardzo przystępny, klarowny tok wykładu, jasny język, logiczne objaśnianie racji i argumentów – książkę czyta się z prawdziwą przyjemnością.

Zwarta i gęsta zabudowa w mieście to właściwie powiększony model dużej komory gazowej, wypełnionej spalinami samochodowymi, cięższym od powietrza tlenkiem węgla – gazem bezwonnym, bezbarwnym, trującym powoli i podstępnie, pyłami i gazami przemysłowymi. W słońcu beton i asfalt nagrzewają się do wysokich temperatur (jak w piekle) – warunki życia w mieście nie są odpowiednie dla drzew, które płacą za to wysoką cenę. Drzewa, które w mieście oczyszczają powietrze z dwutlenku węgla, działają jak klimatyzatory, użyczają cienia podczas upału – żyją w mieście od 2 do 10 razy krócej niż w naturalnym środowisku. Lipa mając 40 lat w mieście może dożyć 50-100 lat, podczas gdy w warunkach naturalnych żyłaby od 500 do 1000 lat.

To trochę jak niewolnik, który pracuje za darmo w warunkach szkodliwych dla swojego zdrowia (10 razy gorszych niż normalne) – a któremu płacimy niewdzięcznością, wandalizmem, głupotą i chamstwem właścicieli samochodów, którym nawet do głowy nie przyjdzie, że rana zadana drzewu goi się przez wiele lat.

Mamy kapitalizm – warto więc wiedzieć, że drzewa na siebie zarabiają! Ceny domów i mieszkań z widokiem na zieleń są wyższe nawet o 25%. Słynny Central Park w Nowym Jorku, mający około 400 ha powierzchni – podniósł znacznie ceny domów go otaczających, a gdyby skrupulatnie obliczyć wartość rekreacji w wypoczynku – na pewno okazałoby się, że wielki park w centrum miasta przynosi dochody.

Obliczono to w Chicago, gdzie na sadzenie i pielęgnację drzew przez 30 lat wydano 21 mln dolarów, podczas gdy korzyści, które można było wycenić – 59 mln dolarów. Drzewa zarobiły więc na czysto 38 mln dolarów.

W Wielkiej Brytanii badania wykazały, że urządzenie terenów zielonych w miejscach poprzednio zaniedbanych obniżyło przestępczość o 38%!

W wielu miastach amerykańskich wartość drzew w mieście jest wliczana do aktywów takiego majątku miejskiego jak wodociągi, kanalizacja, ulice, szkolnictwo. Mimo tych wszystkich korzyści drzewa w miastach zamierają szybciej niż są uzupełniane przez nowe nasadzenia. W Nowym Jorku usycha corocznie 13 tys. drzew, podczas gdy miasto uzupełnia ledwie kilka tysięcy.

Obliczono, że 100-letnie drzewo podczas swego życia oczyszcza z CO2 ok. 40 mln m3 powietrza i dostarcza ponad 30 mln m3 życiodajnego tlenu. Oczyszcza też powietrze z trujących gazów, metali ciężkich i innych zanieczyszczeń.

Autorka na kilkunastu stronach opisuje kłopoty z cięciem korony drzew – z powodu przewodów na słupach. Osobliwy pomysł – pewno takie przewody traktowane są jako zabytek techniki, pokazywany turystom i tylko dlatego nie chowa się tych kabli po ziemię. W tej samej książce znajdziemy opisy kłopotów i konfliktów między korzeniami drzew a podziemnymi instalacjami technicznymi. Już straciłem nadzieję i wiarę w ludzki rozum – aż wreszcie na którejś stronie znalazłem epokową informację, że jednak w Berlinie ktoś pomyślał (eureka!) i wpadł na pomysł, że wszystkie podziemne instalacje techniczne można pomieścić w jednym tunelu... Co jest też ilustracją pokory i cierpliwości obrońców zieleni (których racje prezentuje Autorka) – a arogancji techników, inżynierów, drogowców.

Idiota piłujący gałąź na której siedzi – to chyba jedyny komentarz dla samobójczych i bezmyślnych poczynań człowieka wobec drzew. Chyba że przyszłość należy do jakiejś rasy mutantów, oddychających wyłącznie tlenkiem węgla, dla których tlen jest zabójczy...Książkę polecam gorąco wszystkim sympatykom zieleni. W Warszawie grupa społeczników broni parków i zieleńców przed chciwością architektów i urbanistów, którzy kosztem ich zniszczenia chcą wyszarpać parę drogich parceli budowlanych. Należy ją przeczytać – choćby dlatego, iż urzędasom i innym entuzjastom wzorów amerykańskich może przemówi do wyobraźni, że budowa wieżowców nie zamieni Warszawy w Nowy Jork a jedynie pomoże udusić miasto. Jeśli ktoś to rozumie, niech napisze.

Książka Haliny Szczepanowskiej niesie nadzieję, choć mam wątpliwości czy architekci i urbaniści polscy czytają takie książki.

Paweł Zawadzki

Halina Barbara Szczepanowska Drzewa w mieście (Wyd. Hortpress, ul. Kopernika 34/201, 00-336 Warszawa, tel. 0-22/8261626, e-mail: hortpress@interia.pl).
Paweł Zawadzki