EKOLOGICZNE WARTOŚCI
EKOLOGICZNE WARTOŚCI
Wydaje się, że u progu naszego stulecia ludzkość uległa fin de siecle’owemu nastrojowi niepewności, aby pod koniec tysiąclecia pogrążyć się w jeszcze większej mistyce, co wraz z dominującym obecnie dążeniem do szybkich przemian pogłębiło powszechne dziś poczucie niepewności.1)Rozważając problematykę „ekologicznych wartości” napotykamy na „trudności z ich dystrybucją”, tzn. uznajemy, iż wyczerpało się „źródło klasycznej aksjologii”. Wiąże się to z powstawaniem społeczeństwa tak bardzo różniącego się od dzisiejszego, jak rożna była cywilizacja wielkoprzemysłowa od poprzedzającej ją, długoletniej kultury rolniczej. Kompleksowy rozwój nowych technologii doprowadził do powstania rozdźwięku pomiędzy Północą i Południem naszego globu. Nie bez znaczenia pozostaje również eksplozja demograficzna, która stawia pod znakiem zapytania dostateczność zaopatrzenia „Trzeciego Świata” (termin dzisiaj rzadko używany) w żywność czy jego dostęp do informacji. „Społeczeństwo ery informatyki” (czy też „społeczeństwo usług”) i jego styl życia stwarzają wizję „eksplozji aksjologicznej” świata, w którym liczyć się będzie dostęp do nowatorskich urządzeń technicznych, nie zaś stopień zaangażowania moralnego w stosunkach międzyludzkich. Doprowadzi to do kolejnej „frustracji ekonomicznej” Południa i polaryzacji ludzkości na społeczeństwa „mikroelektroniczne” i „prehistoryczne, opierające się na nieograniczonych, „nieużytecznych” zasobach ludzkich. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia historia „przyśpieszyła swój bieg”, uznając „postkomunistyczne molochy” za relikt mrocznego okresu historii, pozostawiając im „pluralistyczną gamę wartości”. Jednocześnie atak Iraku na Kuwejt (1990) wywołał kryzys w Zatoce Perskiej, pociągający za sobą interwencję Stanów Zjednoczonych. Zakończenie „zimnej wojny” oraz związana z tym wydarzeniem „wielka przemiana” (określana w stosunkach międzynarodowych jako The Great Transition) zapoczątkowała nie tylko nowe konflikty poszczególnych narodów, ale i wzmożone oddziaływanie człowieka na środowisko. Klub Rzymski przyjmuje termin „the world problematique” dla określenia procesu globalnej transformacji i związanego z nią chaosu. Wraz z końcem konfliktu Wschód-Zachód nie rozwiązano scysji różnorakich nacjonalizmów, wybuchających ze zwielokrotnionym natężeniem, uprzednio utajonych, a zwłaszcza nie podjęto ostatecznej decyzji (i zdecydowanych kroków) odnośnie kwestii rozbrojenia nuklearnego, a przynajmniej jego ograniczenia (ów problem wyniknął przy okazji działań zbrojnych w Zatoce Perskiej, siejąc powszechną obawę). Obecnie przejawy siły stały się możliwe do zamanifestowania, co ograniczano w epoce powszechnej „równowagi strachu”. Kolejnym problemem globalnym staje się różnica kulturowo-religijna pomiędzy akcentującym swą hegemonię Zachodem (pod przywództwem Stanów Zjednoczonych) a muzułmańskim światem arabskim. Przemiany przybierają coraz szybsze tempo i wymykają się spod kontroli, uniemożliwiając trudne do rozszyfrowania prognozy na przyszłość. Sturm und Drang powszechnej rewolucji globalnej charakteryzuje się ofensywą przemian na wszystkich frontach jednocześnie, pozbawiając ją jednoznacznej do zdefiniowania podbudowy ideologicznej. Kształtuje ją „bezprecedensowy kompleks geostrategicznych wstrząsów – społecznych, ekonomicznych, technologicznych, kulturowych i etycznych”2). Te najrozmaitsze kombinacje wytwarzają niemożliwe do przewidzenia zmiany sytuacyjne. Złe pokierowanie „ogólnoświatowego wymiaru zdarzeń” może zagrozić rodzajowi ludzkiemu, który staje przed podwójnym wyzwaniem:
1. w jaki sposób odnaleźć zawiłą drogę ku zrozumieniu zmodernizowanego świata, zawierającego w sobie więcej zagadek niż odpowiedzi,
2. jak – „pośród tej mgły niepewności” – nabyć zdolności do kierowania wyalienowanym światem i nie pozwolić się przez niego zdominować.
Łatwo wytyczyć sobie normatywny cel, jednakże trudności piętrzą się przy okazji jego realizacji. Dokonanie jednoznacznej oceny „zasobów materialnych, ludzkich i moralnych, które by pozwoliły tę naszą wizję zrealizować i utrzymać”3) – nie zostało starannie przeprowadzone, jeżeli w ogóle jest to możliwe do zrobienia. Doprowadzenie do stworzenia „nowej światowej społeczności” wymaga silnej determinacji i zaangażowania ludzkiej energii i woli politycznej. Minęły już czasy rywalizacji nuklearną oraz eksplozję demograficzną, ustępując miejsca trosce o utrzymanie środowiska naturalnego w postaci przypominającej jeszcze przyrodę. Wypatrywanie „horyzontu elektronicznej epoki” wiąże się z zagrożeniami, które „wołają człowieka” dzisiaj, chociaż on przebywa już o wiele dalej na drodze do bogactwa materialnego. Nie ma niczego złego w korzystaniu z zasobów Ziemi, jednakże nie można się godzić na jej plądrowanie w imię stworzenia „raju na Ziemi”. Scenariusz przyszłości pisze życie i dlatego koniecznym staje się wyostrzenie bądź obudzenie zainteresowania Planetą, która to życie pielęgnuje. Dlatego wszelkie kontrowersje opierają się o kluczowe pytanie „być albo nie być”, natomiast przekonanie się o powadze problemu będzie możliwe do rozstrzygnięcia tylko wówczas, kiedy wybierzemy opcję „być”.
Postawmy pytanie, w którym miejscu znaleźć obiektywne źródło wartości i czy takowe w ogóle da się określić? Jeśli nie, oznaczałoby to, iż „dawna aksjologia” bezpowrotnie straciła na znaczeniu i wraz z przemianami „wirtualnego społeczeństwa” ulegamy także „wirtualnej aksjologii”, a tak bardzo chciałoby się zakosztować tej „realnej”. Krzysztof J. Kilian, odwołując się do opinii Skolimowskiego, cytuje stwierdzenie, że nikt nie może wystąpić przeciwko postępowi4). Zamiast imperatywu moralnego mamy „imperatyw cywilizacyjny”. Wraz z nim odnosimy się do terminologii empiryzmu, scjentyzmu, elitaryzmu – uprzednio „nie znanych” (w znaczeniu „nie kojarzonych” w tym zakresie). Technika („imperatyw techniczny”) z pozycji narzędzia do osiągania celów przekroczyła „granice swej instrumentalności” i przekształciła się w „cel sam w sobie”, stając się kamieniem milowym na drodze do „scjentystycznej alienacji względem „prymitywnej przyrody” i zachowując stanowisko „społecznego hegemona” w znaczeniu powszechnego pożądania jako wymiernika „nowoczesnej wartości”. Jedynym ratunkiem, jaki proponuje Skolimowski dla cybernetycznego homo novus, staje się pozytywne rozwiązanie w postaci „nowej społecznej utopii bazującej na „traktowaniu natury jako podmiotu (w greckim rozumieniu takiego nastawienia) wraz ze społecznym do niej podejściem”5). Zapewne Arystoteles nigdy nie przewidział, iż jego poglądy będą cytowane w podobnym znaczeniu, jednakże nie znajdujemy w tym wypadku innej alternatywy ideologicznej, jak tylko „powrót do korzeni”. Nie potwierdzając do końca przekonania, że Grecy w dziedzinie filozofii wymyślili już wszystko (Skolimowski jest bliski temu przeświadczeniu), nie sposób odmówić słuszności tego typu metodzie zaradzenia współczesnym bolączkom „naukowości”. Człowiek nieco wyprzedził sam siebie w „rozważaniach postępowych” bądź też nie przewidział skutków własnej działalności. Chcąc jakoś się do tego ustosunkować pragnę porównać relacje człowiek-przyroda do niewykorzystanej filozofii dialogu, zapoczątkowanej jeszcze przez Sokratesa. Współcześnie ludzkość prowadzi „dialog z własnym czasem”. Ta „filozofia spotkania” uświadamia człowieka, który oczekuje na swoją szansę, aby „zaistnieć”. Nauka o człowieku (antropologia filozoficzna), niegdyś uznana za priorytetową dziedzinę „wysiłków umysłowych”, ma dzisiaj „konkurencję” w postaci „nauki o przyrodzie”, i to bynajmniej nie w charakterze nauk ścisłych, lecz humanistycznych.
Janusz Sztumski wskazuje na egzystencję jednostki w dwóch środowiskach: naturalnym i społecznym6). „Świat wartości”, wolny od mitologizacji, stanowi swoiste „trzecie środowisko”, czyli kulturę, to co humanistyczne, cenne, wspólne społeczeństwu. Jednoznaczne zdefiniowanie pojęcia wartości stwarza trudności natury lingwistycznej, jeśli w ogóle jest możliwe do opisania. Jest to element abstrakcyjny, ujęty w świadomości, dobrze rozumiany intuicyjnie. Ze względu na desygnat terminu „wartość” Sztumski wymienia:
1. przedmiot szanowanego lub pożądanego dobra materialnego bądź niematerialnego,
2. wzorzec (model), ukierunkowujący działanie i sposób zachowania się ludzi,
3. przejaw stosunku podmiotu do przedmiotu (ocena),
4. kryterium oceny wszelkiej wartości ze względu na rodzaj dokonywanego wyboru (np. z punktu widzenia naukowego, moralnego, estetycznego, pragmatycznego etc.).
Powyższa próba definiowania wartości na płaszczyźnie interdyscyplinarnej nie jest wyczerpująca. Mogą być one trwałe albo efemeryczne (podział ze względu na stabilność), przy czym da się za Stanisławem Ossowskim uznać „wartości uroczyste” i „życia codziennego”7) (komentowane przez Sztumskiego), podobnie jak powiemy o „wartościach racjonalnych” (realnych do spełnienia) a także „irracjonalnych” (nigdy nie urzeczywistnionych, nierealnych do spełnienia). Poszukując nieustannie wartości obiektywnych dochodzimy do zagadnień natury etycznej, poszukując tym razem uniwersalnej moralności, prowadząc badania tejże pod kontem współczesnej psychologii i kultury8), traktującej człowieka w kategoriach „immanentnego indywiduum”. Wówczas wartość wewnętrzna człowieka, stanowiąca jego „centrum osobowe”, odzwierciedla ludzką tożsamość. Zbliżamy się wówczas do pojęcia „aksjologicznego centrum osobowego” (R. Ingarden) oraz ludzkich wartości osobowych i moralnych. Jedynie przez podobny pryzmat możemy jednoznacznie określić autonomię i trwałość „tożsamości cywilizacji”, tworzonej jako jedność przez „tożsamych z nią obywateli”.
Marek Niechwiej
1. A. King, B. Schneider, Pierwsza rewolucja globalna. Jak przetrwać? (Raport Rady Klubu Rzymskiego), Warszawa 1992, s. 21.2. Ibidem, s. 23.
3. Ibidem, s. 24.
4. K. J. Kilian, Quo vadis techniko, [w:] S. Czerniak i inni (red.), Edukacja filozoficzna, Warszawa 1993, nr 16, s. 208.
5. Ibidem, s. 208.
6. J. Sztumski, „Świat wartości” jako specyficzne i uniwersalne środowisko człowieka, [w:] J. L. Krakowiak (red.), Ekologia ducha, Warszawa 1999, s. 118.
7. Ibidem, s. 125.
8. Zob. A. Mirski, Wkład współczesnej psychologii do badań nad etyka uniwersalną, [w:] J. L. Krakowiak (red.), Ekologia ducha, Warszawa 1999, s. 127-141.