JAK DUŻY JEST BÓG?
Na dnie ludzkich oddechów znajdują się metafory. Metafora, będąca narzędziem filozofa i poety, zawdzięcza swoje istnienie procesom racjonalizowania CAŁOŚCI i niestałości, zachodzącym w ludzkiej świadomości. Niestałość jest przez Rozum mierzona prawem przyczynowo-skutkowym, w które wierzymy, choć, aby mogło ono działać, musi być przyczyna i musi być skutek – dwa byty powołane mocą wiary w ich rozdzielne istnienie. Jest to wiara w to, że istnieje wyodrębnione COŚ jak skutek i COŚ jak przyczyna, choć w obserwowalnym świecie nie istnieje żadna rzecz, która by była całkowicie oddzielona od swojego otoczenia. Wszystko jest nierozdzielnie połączone ze swoim kontekstem i nie można ustalić, gdzie COŚ się zaczyna, a gdzie kończy, nie popełniając przy tym drobnego choćby błędu (udowodnili to Budda i Jezus, a w nauce Heisenberg i Goedel). Z punktu widzenia CAŁOŚCI bowiem – COŚ nigdzie nie zaczyna się definitywnie i definitywnie nigdzie się nie kończy.A zatem przyczyna i skutek mogą się odnosić wyłącznie do zracjonalizowanej formy CAŁOŚCI, i dopiero ta zracjonalizowana forma jest materiałem wyjściowym dla wszelkich językowych analiz (religijnych, filozoficznych, naukowych, technologicznych), które podejmujemy, aby uchwycić tajemnicę ustawicznej przemiany wszystkiego.
Zaś wszelkie kawałki CAŁOŚCI nie posiadają autonomicznego bytu, a są metaforami właśnie, jak metaforą jest pseudo-autonomiczny człowiek czy pseudo-autonomiczny kamień, których istnienie jest skażone pierwotnym fałszem ich wydzielenia z CAŁOŚCI, fałszem kultury Rozumu.
Kamień, podobnie jak człowiek, jest mikrocząsteczką Ziemi i sam też składa się z mikrocząsteczek – okruchów, atomów, kwarków... Wszystkie atomy, cząsteczki, spirale DNA, kamienie, rośliny, zwierzęta, ludzie, planety i galaktyki są metaforami, konstrukcjami naszej wyobraźni, która umieszcza je w powołanych także przez siebie łańcuchach przyczynowo-skutkowych (prawach). A łańcuch przyczyny i skutku to nic innego, niż CZAS.
Istota ludzka odkryła CZAS, czyli to, że przy pomocy języka można arbitralnie wydzielać części z CAŁOŚCI i ustawiać je względem siebie w określonym porządku, a następnie zaczęła eksperymentować, jak CZAS ma się do CAŁOŚCI.
Warunkiem tych eksperymentów jest zgoda Rozumu na konstytuującą go metaforę, byt z punktu widzenia Rozumu niedoskonały, ale konieczny do porównań procesów Rozumu z procesami CAŁOŚCI oraz komunikowania z innymi ludźmi wyników tych porównań. Metafora to arbitralnie przez człowieka wydzielony fragment CAŁOŚCI, wynikający z pytania, JAK ta CAŁOŚĆ się przekształca. Trafność metafory daje możliwość powielenia tego JAK i świadomego już wpływania na te przekształcenia. Metafory, wraz z porządkiem ich ustawienia, tworzą właśnie CZAS – strumień metafor naśladujący ustawiczną przemianę CAŁOŚCI.
Doskonalenie metafor w postępie dziejów jest doskonaleniem metod podglądania CAŁOŚCI i odkrywania mechanizmu jej nieustannych przemian. Rozum zajmuje się podglądaniem CAŁOŚCI w jedyny dostępny dla siebie sposób – metodą prób i błędów szatkuje CAŁOŚĆ na różne kawałki, a następnie odgaduje, jak będą się zmieniać relacje między kawałkami w trakcie nieustającej przemiany.
Szatkując CAŁOŚĆ Rozum wydaje zatem o każdej rzeczy apodyktyczny sąd, gdzie znajduje się tej rzeczy początek, a gdzie koniec, choć tenże Rozum sam już sobie udowodnił, że żadna rzecz nie ma początku, ani końca, bo pozbawiona swojego kontekstu przestaje być tym, czym była pozostając w nim. Wydzielona rzecz traci tę część swej podmiotowości, która wynika z kontekstu, z faktu bycia składnikiem CAŁOŚCI.
CAŁOŚĆ może być naszym ciałem (egoizm), naszą drużyną piłkarską (fanatyzm), naszą rasą (rasizm), naszym krajem (szowinizm), naszym blokiem (imperializm) ale czy to jest CAŁOŚĆ?
Dla Rozumu na pewno nie, bo dla Rozumu osiągalny jest już poziom świadomości co najmniej planetarnej (planetaryzm), jeśli nie kosmicznej (nasłuchy sygnałów radiowych z kosmosu), i na taką – planetarną już co najmniej – skalę odbywa się ingerencja Rozumu w jego bazę, w przyrodę (wycinanie lasów w Amazonii powoduje zmiany klimatu w Europie itp.).
Jednak to, co osiągalne, wcale nie jest osiągane i możliwości, jakie stworzył Rozum – globalnego komunikowania się ludzi – wcale nie idą w parze z ich wykorzystaniem. Ludzie wciąż nie umieją porozumiewać się na poziomie globalnym. Poziom globalny opanowała bowiem żywiołowa walka kapitału dążącego do jak najtańszej reprodukcji, a miejsce porozumienia zajęła ochrona prywatnych tajemnic.
Biedni ludzie i biedne kraje – a więc ci, którzy nie mają kapitału i informacji – nie mają przez to dostępu do poziomu globalnego i, komunikując się w ramach CAŁOŚCI pojmowanej Z KONIECZ¬NOŚCI lokalnie, zamykają się w gettach kibiców drużyn sportowych, kościołów, krajów i bloków (my próbujemy teraz sforsować zaryglowany blok, który nazywa się UE).
Dopiero internet stwarza możliwości przełamania tego impasu, w jaki popadł Rozum biedaków mających zaryglowany dostęp do przywilejów związanych z kapitałem i rynkiem informacji. Kapitał to zresztą nic innego niż informacja, o czym przekonują wybuchające co jakiś czas kryzysy giełdowe.
Istniejąca kultura, włącznie z religiami i koncepcjami boga, o które toczy się tyle wojen, jest z punktu widzenia CAŁOŚCI planetarnej, do możliwości zrealizowania której poprzez Rozum dotarliśmy, w wielu miejscach jedyną przeszkodą w skutecznym realizowaniu wizji GAI, jak nazywa się cała nasza, tętniąca życiem planeta, zdolna Rozumem planetarnym realizować planetarne wizje.
Największą przeszkodą w realizowaniu planetarnej wizji GAI, żywej planety, której jesteśmy komórkami, jest archaiczna koncepcja BOGA wybranych plemion, narodów czy wyznań, BOGA lokalnego, na miarę dawnych podziałów i metafor. Lokalny bóg świadków Jehowy jest inny niż lokalny bóg katolików, ten zaś inny niż lokalny bóg muzułmanów. Lokalność bogów miała może swoje uzasadnienie w dawnych epokach, gdy nie było tego, co obecnie nazywamy poziomem planetarnym, ale dzisiaj staje się największą przeszkodą w zdrowym rozwoju zarodka GAI. Czy grozi mu aborcja?
Lokalny BÓG jest bogiem JAKIMŚ, naznaczonym dogmatem, którego strzeże kościół, czyli lokalna wspólnota jego wyznawców, niezależnie od tego, jak duża byłaby to wspólnota. Na lokalność skazuje bowiem BOGA – nie liczba wiernych, a dogmat właśnie, a więc wyrzucenie BOGA z obszaru dociekań rozumowych.
Bo jeśli BÓG jest Rozumem poznawalny, to po co dogmat – wystarczy otwartość na dociekania, aby do niego docierać.
Jeśli zaś BÓG Rozumem poznawalny nie jest, to dogmat odwołuje się do czegoś innego niż BÓG. Do czego, pyta Rozum? Do czego odwołują się jakiekolwiek dogmaty?
Wydaje się, że to Rozum, aby legitymizować metafory i język, niezbędne mu do istnienia, ustanawia zewnętrznego obserwatora własnych wyborów co do podziału CAŁOŚCI – Boga.
KIM JEST TEN OBSERWATOR? Tego naprawdę warto dociekać.
Bo jeśli jest to BÓG o skali planetarnej, to powinien ochraniać wszelkie planetarne życie i planetarną świadomość, jeśli zaś wyjdziemy jeszcze dalej w przestrzeń kosmiczną, będzie to musiał być BÓG o skali kosmicznej, o skali naszego, jako GAI, świadomego oddziaływania na inne obszary kosmosu.
Bóg o skali mniejszej niż planeta hamuje rozwój racjonalizmu planetarnego. Już dziś istnieją w świecie warunki dla pełnego wyżywienia, ubrania i ogrzania wszystkich ludzi. Przeszkodą w realizacji tego zadania jest skala Boga, określona poprzez dogmaty CAŁOŚCI pochodzące z innej epoki. Skala ta określana jest przez tradycje plemienne, narodowe, rasowe, gatunkowe, podczas gdy światu potrzebny jest Bóg o skali planetarnej.
Dzisiaj nie potrzebna jest dalsza stymulacja rozwoju Rozumu. Jest technicznie rozwinięty na tyle, żeby, posługując się człowiekiem, ogarnąć CAŁOŚĆ planety troskliwą opieką i zapewnić jej dobrą wewnętrzną komunikację, czyli wykształcić świadomość planetarną, na obraz i podobieństwo planetarnego Boga.
Temu właśnie powinny służyć nowe podziały CAŁOŚCI na metafory, metafory lepiej służące rozpoznaniu, że jesteśmy już świadomością planetarną.
Jak duży jest Twój Bóg?
Krzysztof Lewandowski
13.7.2000
JUŻ CZAS POSADZIĆ JABŁONKĘ...13.7.2000
Jakbyśmy tego koła nie obracali nasza wiedza była by wielokrotnie większa, a właściwie dopiero wtedy moglibyśmy właściwie o niej mówić gdybyśmy nadal zamykali oczy na oczekujący nas koniec. Kto poznał, że dopiero jego dostrzeżenie narzuca nam pogląd na prawdę o sensie naszej egzystencji ten zrozumie dlaczego Luter mógł się modlić „Nadejdź upragniony dniu ostateczny. A kto pojął, że ten koniec nie oznacza nicości, ten może mieć udział w wierze, którą ten sam Marcin Luter ujął w słowa „Nawet gdybym wiedział, że jutro nastąpi koniec świata, to dziś jeszcze posadziłbym drzewko jabłoni”.
Pozwólcie więc i nam posadzić jabłonkę. Już nadszedł czas.
To naprawdę dobra książka o ekologii…
Hoimar von Ditfurth, Pozwólcie nam zasadzić jabłonkę. Już nadszedł czas, Wydawnictwo Parnas LTD 1997.
Janusz Szumowski
Dormowo 47, 64-426 Łowyń
Dormowo 47, 64-426 Łowyń