Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

KOLEJKA

KOLEJKA

Spójrz na nich tak, jak patrzy się na zbiór zdefiniowanych ludzi. Spójrz na ich paskudne szaleństwo, które kryje się w oczach, czai w ruchach i deklamuje do ucha wszystkie te koszmarne myśli o wielkości, przeznaczeniu i strategii.

Spójrz, ale zobacz to wszystko dokładnie, jak przestępują z nogi na nogę w tej swojej kolejce. Potrafią tak przestać równo całe życie. Stoją zapełniając przestrzeń głowa w głowę, bo w tej kolejce stoi się w rzędach. Zobacz wyraźnie jak nabierają ważności. Tym bardziej, im dłużej w tej klasycznej kolejce stoją.
Podobno urodzili się jako normalni ludzie, ale jakiś przykry i nieokreślony jeszcze przez medycynę poważny defekt mózgu zamienił ich w maszyny. Celem nadrzędnym dla każdego z nich, jak to w maszynie, celem ustalonym przez oprogramowanie jest tylko i wyłącznie dostanie się do środka i pozostanie w tym środku tak długo, jak tylko to możliwe. A nawet dłużej.
Czy widzisz jak rozsadza ich niecierpliwość? Ludzi cały tłum, a większość z nich, szczególnie tych na samym końcu kolejki, udaje że im wcale nie zależy. Ale nie wierz im. Im właśnie zależy najbardziej.
Krążą całkiem już podobni do kruków, sępów i wszelkich padlinożerców razem wziętych, w niewoli tej dziwnej żądzy. Rzecz dziwna, krążą w okolicach samego koniuszka kolejki, ale żaden z nich nie ustawi się na jej szarym końcu jako pierwszy.
Każdy z nich za to pragnie znaleźć się w niej, ale od razu w uznaniu za jakieś niejasne zasługi gdzieś już na samym początku. A już marzeniem każdego jest dostać się do celu bez tego idiotycznego czekania w kolejce.
Krążą niedaleko samego koniuszka i udają, że wcale na nią nie patrzą. Tak naprawdę, uważnie obserwują, co się dzieje w kolejce, a dzieje się niewiarygodnie dużo.
Każdy z nich trzyma w jednej ręce głośny megafon, a w drugiej cichą kosę, przy pomocy których, wraz z resztą współtowarzyszy, pozbywa się konkurencji. I chociaż z kolejki raz po raz ktoś odpada, że nie masz minuty bez kolejnych ofiar, jakoś kolejka nie maleje. Rozrasta się za to, i ci, którzy jeszcze nie tak dawno uważnie pilnowali najmniejszej szczeliny, przez którą planowali wśliznąć się do tłumu, stają się jego integralną częścią.
Nigdy nie poznasz większej pogardy, niż ta jaką czują dla żywych, którzy wypadli z kolejki. Jeśli ktoś z niej wypadnie, a jakimś cudem nie ma w plecach najmniejszej nawet rany, już więcej się do niej nie dostanie. Nikt z niedawnych jeszcze przyjaciół nie wyciągnie do niego ręki i nie wciągnie z powrotem do tej kolejki na skróty.
On już nie istnieje.
W kolejce, gdzieś w okolicach jej szarego końca, zaczynają się tworzyć pierwsze, nieśmiałe, dziewicze i nietrwałe koalicje. Umowa na tym etapie brzmi: Trzymaj się mojego garnituru, bo kiedy pójdę na przód, pociągnę cię za sobą, ale w razie czego, to ty mnie wyholujesz.
Tego rodzaju koalicji uczynnościowych jest mnóstwo i ciągle przybywa, ponieważ nikt nikomu nie zabroni zawierać ich z kilkoma ludźmi równocześnie a wszyscy zgodnie udają, że dotrzymanie słowa danego wielu ludziom na raz jest możliwe. To tak jakby szło się na wojnę równocześnie z wojskami Francji, Rzeszy, Rosji i wszystkich ich sojuszników na bitwę pod Waterloo walczyć po każdej z uczestniczących stron.
Okrutna gra o dostanie się na sam początek kolejki ma swoje twarde reguły. Brak litości i ścisk zmuszają do połączenia bezwzględności z uprzejmością. Okrutne traktowanie ludzi za sobą w tej kolejce należy przy okazji połączyć z dawką łagodności na wypadek, gdyby delikwent jakimś cudem poszedł w kolejce szybciej wysforowany swoją koalicją uczynnościową.
Za to szacunek dla ludzi ustawionych przed gościem w kolejce nie może wiązać za mocno, bo on na pewno pewnego dnia znajdzie się poza kolejkowym społeczeństwem i łatwo można razem z nim odpaść.
Spójrz na nich tak dokładnie jak możesz, przecież to na nich oddajesz, lub nie, swój głos. Zobacz, ale nie zamykaj oczu.
Kiedy już znajdą się w pobliżu drzwi, prawie że u celu, zobacz jak się zmieniają. W ich oczach pojawia się ten niezmienny wyraz absolutnej pewności siebie. Okrucieństwo jakimś cudem zasłania się wyczuciem wiecznej prawdy i nieuniknionej konieczności czynów.
Ich ruchy stają się wyważone, a w momencie przekroczenia progu, gdy już po prostu są u celu, ich garnitury cudownym sposobem zyskują na wyglądzie i wartości.
Nagle każde ich słowo staje się święte. Nagle zmienia się całokształt ich ruchów, znajdują świetnie, wręcz wybornie swoje miejsce w wizerunku społecznym.
Nagle przestają stać i wyczekiwać. Przestają żebrać o twój głos. Zaczynają za to w kółko chodzić, ciągle jeździć. Jakoś przestają mieć czas dla kogokolwiek. Sprawdzają, kontrolują, twierdzą, wyrokują. Zmieniają, ostrzegają, wiedzą i podnoszą ręce.
Wiedzą już dużo, ale głód wiedzy zmusi ich pewnego dnia do skontrolowania także i ciebie, dobry człowieku, bo chcą mieć pewność, że następnym razem, także prawidłowo zagłosujesz.
I rąk mają wiele, tak wiele, że pewnego dnia nikt z nas przed nimi nie ucieknie.
paweu juszczyk
www.paweu.republika.pl
Paweł Juszczyk