KRAJOBRAZY
KRAJOBRAZY
Wybrałem się kiedyś bardzo wczesnym rankiem na spacer. Między budynkami rośnie kilka starych drzew. Na trawniku stała furgonetka, jej kierowca pośpiesznie ładował pocięte kawałki pnia starego drzewa – przed chwilą uciętego przy samej ziemi. Spytany o zgodę na wycięcie drzewa – speszony i zaskoczony wymamrotał coś bez sensu, starając się odjechać jak najszybciej. Pień ściętego drzewa świadczył, że było ono zdrowe...Wróciłem do domu, wykaz telefonów alarmowych na klatce schodowej zawierał numery straży pożarnej, pogotowia, policji. Popełniono zbrodnię! Wycięto stare, zdrowe drzewo – a w dużym mieście nie ma telefonu alarmowego i stosownych służb, które można byłoby zaalarmować. Tak więc, sprawca zbrodni został bezkarny.
Ta sytuacja oznacza, że w praktyce każdy wandal i barbarzyńca może dokonać zniszczenia zieleni miejskiej i liczyć na bezkarność. A przecież, każde drzewo w mieście ma wartość bezcenną! Życiodajną! Trzeba dziesiątek lat by wyrosło i przetrwało w betonowej puszczy miejskiej.
Czy drzewo w mieście ma taką samą wartość jak drzewo w lesie? Proszę sięgnąć po książkę Haliny B. Szczepanowskiej Drzewa w mieście (Hortpress, Warszawa 2001). Twierdzę, że każde drzewo w mieście, każdy krzew, każda zieleń w asfaltowo-betonowym krajobrazie miasta jest na wagę złota!!! Przekonają się o tym mieszkańcy dużych miast już w niedługim czasie – lecząc się z tzw. chorób cywilizacyjnych.
Od skandynawskiej architektury – przyjaznej przyrodzie – dzieli nas przepaść!!! Czy musimy powielać wszystkie błędy, jakie wcześniej popełniono w innych krajach? Czy musimy wybierać najgorszy wariant rozwoju? Najbardziej krótkowzroczny, najbardziej inwazyjny dla zdrowia i przyrody? Warszawy nie przerobimy na Nowy Jork – więc może warto uczyć się harmonii między architekturą a przyrodą od skandynawskich architektów?
***
Pejzaże i krajobrazy żyją, są w ruchu. Wystarczy odwiedzić krainę dzieciństwa, porozmawiać z ludźmi starymi, pamiętającymi, że przed laty tu był park, rzeka, nie było parkingu i stacji benzynowej, fabryki oraz szosy. Trzeba dziesiątków lat – by urosły drzewa. Cywilizacją technologiczną rządzą dwa demony: WIĘCEJ! oraz PRĘDZEJ! I one są dzisiejszymi wandalami i barbarzyńcami, niszczącymi dla doraźnych, krótkowzrocznie pojmowanych korzyści to, co jest dziedzictwem wielowiekowym narodu.
Pamiętam Zakopane z lat 60-tych XX w. Wystarczyło 40 lat – by zbudowano “drugą nitkę” (po co?) asfaltu do Zakopanego – by “szybciej i więcej” pseudoturystów mogło skuteczniej zadeptać Zakopane, które dziś przypomina skrzyżowanie Disneylandu z bazarem i od dawna nie zasługuje na status miejscowości wczasowej czy uzdrowiska.
To samo dzieje się nad morzem. J.W.P. SAMOCHÓD po chamsku udowadnia, że jest najważniejszy, stał się obiektem kultu, najukochańszym mordercą. Niszczy ukształtowaną przez setki lat przestrzeń – jego wymogi są ważniejsze, niż zdrowie i potrzeby ludzi.
***
Dwudziestoletni młodzian od rodziców dostaje samochód w prezencie. Gdyby sam na niego ciężko zapracował – może miałby doń inny stosunek. A tak – gaz do dechy! I przydrożne drzewo obarcza się winą za śmierć głupola, często pijanego.
A może do rachunku należałoby doliczyć koszty leczenia drzewa – spowodowane głupotą kierowcy? Czy to pijany troglodyta jest winien nieodpowiedzialnej jazdy czy też drzewo wtargnęło na jezdnię, by “popełnić morderstwo”? Ludzie! Myślcie, to nie boli!
***
Widok z okna pociągu udowadnia, jak wiele się buduje domów. Ale czy ta zabudowa musi być tak chaotyczna? Czy musimy, aż tak spaskudzić na dziesiątki lat polskie krajobrazy? Czy w polskiej historii i tradycji brakuje wzorców przyjaznych przyrodzie?
***
Istnienie szosy, autostrady sprzyja powstawaniu zajazdów, restauracji, hoteli, aktywizytuje gospodarczo, tworzy miejsca pracy. To jak żywioł – o czym świadczą przydrożne reklamy i tablice. Czy ten żywioł musi niszczyć krajobraz, drzewa, zieleń? A może istnieją modele harmonijnej koegzystencji ? Wypracowane w krajach, które choć trochę opanowały samochodowy amok i gorączkę nieustannego przemieszczania się homo sapiens? Owa aktywność lokomocyjna, skłonność do ciągłego podróżowania każe przypuszczać, że w zaczadzonym spalinami mózgu homo sapiens zalęgło się przekonanie, że na Sądzie Ostatecznym Stwórca będzie nagradzał za ilość przejechanych kilometrów i ilość zużytej benzyny... nowa religia...
***
To Stany Zjednoczone Ameryki Północnej są ojczyzną cywilizacji samochodowej, w której podróż przed siebie, donikąd (“Znikający punkt”, “Thelma i Luise”) nadają sens życiu. Ale ten kraj ma przestrzenie większe od europejskich i przenoszenie wzorców amerykańskich do ciasnej Europy to pęd samobójczy. Przy maksymalnej sympatii do Ameryki – nie wszystko możemy i musimy naśladować. Może warto pamiętać, że to nie kowboje i samochody kształtowały przez setki lat historię, kulturę i krajobrazy Europy.
***
Więcej! Więcej kupuj! Więcej posiadaj! Więcej niż inni! Więcej! Więcej konsumuj! Więcej wydawaj! Więcej zarabiaj! Więcej! Więcej!!!
Prędzej! Gaz do dechy! Prędzej konsumuj! Prędzej podróżuj! Prędzej zarabiaj!
Człowieku opamiętaj się!
***Kto zapłaci za skrajną głupotę człowieka technologicznego? Niestety, Matka Ziemia, Przyroda, Natura; krajobrazy. Zdrowie fizyczne i psychiczne nas wszystkich. Quo vadis, homo sapiens?
PS
Drwal, jak wiadomo, może być rówinież analfabetą. Zdarza się. Więc w zgodzie z tą tradycją wprowadza się do stosowania Modułowy Program Szkolenia Zawodowego w zakresie urządzania terenów zieleni. (Program przygotowany dla doskonalenia kwalifikacji w zawodzie Technik Architektury Krajobrazu – 321202 opracowany w ramach PHARE 2000 – Projekt Nr PL0003.11 – Krajowy System Szkolenia Zawodowego – Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej).
W “Modułowym Programie” wiedza nt. materiału roślinnego (znajomość drzew i roślin) obejmuje zaledwie 2% czasu wymaganego do opanowania tego zagadnienia, co jest absolutnym skandalem (pomysł Instytutu Technologii Eksploatacji w Radomiu).
Przeciwko temu “Modułowemu Programowi” protestowało ok. 100 uczestników Konferencji “Krajobraz – bezcennym dziedzictwem narodu. Europejska Konwencja Krajobrazowa a sytuacja zawodu Architekta Krajobrazu w Polsce”, zorganizowanej 29.9 w Warszawie, przez Zarząd Główny Stowarzyszenia Naukowo-Technicznego Inżynierów i Techników Ogrodnictwa przy NOT.
Ciekawe, co zwycięży. Czy górę weźmie elementarny zdrowy rozsądek czy też damy dziejową szansę analfabetom i troglodytom – by za tysiące lat jacyś kosmici mogli odkryć, że epoka asfaltu i betonu zaczęła się na Ziemi gdzieś w Polsce, a konkretnie w Radomiu.
Paweł Zawadzki