Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

MY, OKUPANCI...

MY, OKUPANCI...
Wojna w Iraku jest obecnie na ustach wszystkich. Niestety, najczęściej z powodów drugorzędnych: ile to będzie kosztować, kiedy ropa popłynie bezpiecznie, na ile kontraktów mają szanse polskie przedsiębiorstwa, czy polscy żołnierze będą mieli okazję posłuchać rodzimego radia, czy w zamian zniosą nam wizy do USA...? Powrót i pogrzeb pierwszej polskiej ofiary tej zawieruchy przedstawiono w kategoriach martytologiczno-bohaterskich, zrobiono z tragedii wielki medialny i polityczny show. Wiadomo, nic tak nie cementuje poczucia tożsamości grupowej jak męczennicy. Rząd zawsze może liczyć na wzrost notowań na fali patriotycznego uniesienia, a media, żerując na emocjach, liczą na przełożenie całego wydarzenia na lepsze wyniki sprzedaży.
A trzeba sobie jasno powiedzieć: w Iraku jesteśmy niechcianymi okupantami, może tylko nieco mniej nielubianymi od Amerykanów. Media co prawda unikają za wszelką cenę tego niewygodnego określenia, używając górnolotnych zwrotów typu “misja stabilizacyjna”, “misja pokojowa” czy innych podnoszących na duchu i rozmywających istotę rzeczy słów. Zresztą, cała polityka ukazywania konfliktu przez “mainstreamowe” media jest bardzo specyficzna: ci, co bronią swego kraju, to (niezależnie od pobudek) terroryści, a wojska – przecież okupacyjne – mogą nieść, co najwyżej wolność i sprawiedliwość. Może jeszcze pomoc humanitarną, co skwapliwie pokaże prasa i telewizja. Czy w ogóle mówi się, ilu Irakijczyków codziennie ginie z rąk “aliantów” , w tym przez pomyłki powodowane niefrasobliwością czy bezmyślnością? Nie! Liczą się tylko “nasze”, słuszne ofiary, kto by się przejmował poplecznikami Saddama?! Media w służbie bezstronności i prawdy czy ideologicznej, politycznie wygodnej propagandy?
Wplątaliśmy się w (nielegalną!) wojnę – oficjalnie z pobudek humanitarnych, ale chyba bardziej z czystego konformizmu i chęci zysku: żeby zademonstrować nasze bezgraniczne poparcie dla mitologicznie wspaniałych Stanów Zjednoczonych i “mądrej” polityki Busha, żeby pokazać Niemcom i Francuzom, że Polacy nie gęsi, żeby urwać coś dla siebie z irackiego tortu (kontrakty, dostawy ropy). W końcu, żeby odwrócić uwagę od sytuacji w kraju i zarazem uwznioślić wojenną chwałą podupadający autorytet premiera i innych polityków. A może nawet ograniczyć jakieś prawa i wolności obywatelskie, jak to już miało miejsce w USA. I to wszystko dzieje się w Polsce za rządów lewicowej (?) formacji... Lobby wojskowe też coś zyska: większe fundusze, kontrakty i wpływy (a pojawiające się właśnie afery dotyczące przetargów się wyciszy). Bo przecież zagrożenie terroryzmem jest prawie namacalne i trzeba się zbroić! O czym właśnie teraz krzyczą gazety, radio i telewizja. Bo temat wzbudzania strachu się zawsze dobrze sprzedaje.
Wchodzimy do Unii Europejskiej i, chcąc nie chcąc, nasze interesy będą coraz ściślej związane z Europą. Czy raczej iluzoryczny sojusz ze Stanami Zjednoczonymi i popieranie ich awanturniczej polityki oraz nazwanie prezydenta Kwaśniewskiego “przyjacielem” przez Busha są warte palenia za sobą wszystkich mostów na naszym kontynencie? Czy nasza próżność została już mile połechtana, a mocarstwowa ambicja zaspokojona i nastał już czas, aby poważnie pomyśleć?
Piotr Rapacz
Zieloni 2004, Koło Krakowskie
piotr.rapacz@zieloni2004.pl

DO PROSTEGO CZŁOWIEKA
Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy “do ludności”, “do żołnierzy”
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić “historyczną racją”,
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę – bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab – kwiatami
Obrzucać zacznie “żołnierzyków”. –
– O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z pannami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: “Broń na ramię!”,
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
“Bujać – to my, panowie szlachta!”

                                                      Julian Tuwim
Piotr Rapacz