O CZYM ZWIERZĘTA CHCIAŁYBY NAM, LUDZIOM, POWIEDZIEĆ W WIGILIJNĄ NOC
O CZYM ZWIERZĘTA CHCIAŁYBY NAM, LUDZIOM,
POWIEDZIEĆ W WIGILIJNĄ NOC
POWIEDZIEĆ W WIGILIJNĄ NOC
– Jestem niemłodą już krową. Nie policzę ile mleka wydojono ze mnie dla ludzkich dzieci. Moich cieląt jednak nie było dane mi karmić. Odebrano mi je i powieziono nie wiadomo dokąd. Czekałam na nie, ale teraz marzę już tylko o kawałku wygrzanej ziemi, o jakimś snopku siana dla moich chorych nóg. Żeby tylko ludzie wiedzieli, jak ciężko mi stać na betonie, jak bolą mnie stawy.
– Ja też jestem krową i jadę na rzeź. Żyłam w mrocznej oborze i długo nie widziałam słońca. Teraz w moich oczach jest pełno nieba i trawy. Czuję swoją śmierć i pogodziłam się z nią. Nie muszę już jeść tego, co mi nie smakuje, ani być tam, gdzie nie jest mi dobrze.
– A ja jestem starym i steranym koniem. Jak długo sięgnę pamięcią dźwigałem dla gospodarza ciężary. Teraz nadaję się tylko na rzeź. Czy przyjdzie on chociaż pożegnać się ze mną?
– Jak każdy pies łańcuchowy chciałbym się wyrwać na wolność, osobiście pozwiedzać wiele miejsc, obwąchać je i zaznaczyć, bo takie jest przecież moje psie prawo. Ale łańcuch, który mnie trzyma jest niemiłosierny, wżyna mi się w szyję, ziębi mnie.
– Dlaczego ludzie tak bardzo nienawidzą nas, wilków. Staramy się przecież żyć jak najdalej od nich, ale co mamy robić, gdy jesteśmy głodni. Nasza przestrzeń do życia z każdym rokiem kurczy się. Dokąd mamy pójść, żeby czuć się bezpiecznie i u siebie?
– Mój pan był dla mnie tu na ziemi niczym wielki Bóg na niebie. Zawsze podziwiałem go. Tyle umiał nowych i ciekawych rzeczy, których i ja chciałem się nauczyć Zawsze wiernie czekałem na niego, a gdy wracał, witałem go całą radością mojego psiego serca i ogona. Ale on razu pewnego wywiózł mnie. Przywiązał do drzewa. I odjechał.
– Jestem łagodnym i spokojnym byczkiem, ale ludzie wciąż rozjuszają mnie i co gorsza wbijają w moje ciało jakieś raniące mnie ostrza tak długo, aż zwalę się z nóg. Nie mogę zrozumieć, dlaczego to ich tak bawi.
– A ja jestem kanarkiem zamkniętym w klatce. Ludzie myślą, że dobrze mi tu. Ale czy temu, kto ma najprawdziwsze skrzydła, może wystarczyć skakanie w tę i z powrotem? Jedyne co nadaje sens mojemu życiu, to wyśpiewywanie pieśni ku chwale Pana.
– Jestem wieprzkiem, który osiągnął wiek średni i znalazł się niespodzianie w zupełnie nowym miejscu. Gdzie tylko spojrzę, widzę porąbane ciała moich sióstr i braci, moich krewnych. Bardzo się boję tego, co mnie za chwilę spotka. Oby nóż rozciął mnie szybko jak piorun. Obym nie musiał z odrąbanymi nogami czekać na dorżnięcie.
– Jestem lisią mamą schwytaną w sidła. Żelazne obręcze zacisnęły mi nogę. Straszliwy ból unieruchamia mnie. Co robić? W lisiej norze czekają na mnie moje dzieci. Już wiem. Nie pozostaje mi nic innego, jak odgryźć sobie nogę.
– Jestem młodą sarenką, którą postrzelił myśliwy. Mam rozerwane wnętrzności i dogorywam w lesie ukryta przed ludzkim okiem. Dlaczego zaufałam, dlaczego pozwoliłam się zwieść i zabić?
– To ja, mały dziczek-sierota. Na moich oczach zabito mi matkę. Stałem nieruchomo z bólu i strachu, gdy ona podrygiwała jeszcze w konwulsjach. Ja też umarłbym najchętniej, bo jak mam teraz żyć sam, bez matki, bez rodzeństwa.
– Jestem starym kundlem w schronisku, wegetuję z dnia na dzień kolejny rok. Nawet już nie łaszę się do kogoś obcego. Wyleniały z niedożywienia, osowiały i pozbawiony nadziei, odwykły od jakichkolwiek pieszczot, już nie wiem, czy jeszcze żyję, czy już nie.
– My zaś mieszkamy na grzędzie, ale tak zatłoczonej, że trudno się nam nawet obrócić. Jemy własne odchody. Wyrywamy sobie nawzajem pióra z rozpaczy.
– A nas tuczy się upychając pokarm pałką w rozdziawionych dziobach. Nie jesteśmy aż tak głupimi gęśmi, aby nie zapytać dlaczego to, za co i czy musi tak być?
– Nasze szczurze ciała pełne są czegoś obcego, szkodzącego nam. Ludzie w białych kitlach poddają nas powolnym torturom i obserwują z zaciekawieniem jak konamy. A my chcielibyśmy im tylko powiedzieć, że na męce i cierpieniu nic dobrego nie może wyrosnąć.
– Jeszcze ja, małe męskie pisklę, chcę siebie przedstawić, bo za moment mogą mnie żywcem wrzucić do maszyny przerabiającej różne odpadki na paszę.
– A ja, mały raczek mogę być też w każdej chwili wrzucony żywcem do gotującej się wody.
– I jeszcze ja, udomowione zwierzę, zgwałcone przez człowieka, oszalałe.
opr. Janina Pominkiewicz
POSZUKUJĘ …
…osób chętnych do pomocy przy tłumaczeniu tekstów o tematyce witariańskiej z angielskiego na polski. Mam zamiar stworzyć na ten temat stronę www. Liczę na każdą pomoc. Kontakt:
Marcin Juszczyk
21 listopada 6/4
41-250 Czeladź
Surawka@poczta.onet.pl
21 listopada 6/4
41-250 Czeladź
Surawka@poczta.onet.pl