Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

PIES RZECZĄ JEST – I RZECZĄ POZOSTANIE

W jego podgardle wbijam kły... dzięki temu przeżyję. Do następnego wyjścia na arenę...

Siedziałam sobie któregoś wieczoru z moim pieskiem przed telewizorem, on drzemał na moich kolanach, tylko od czasu do czasu delikatnie pochrapując. Tak po psiemu.

„Skacząc po kanałach” natknęłam się na audycję z czerwonym znaczkiem „tylko dla dorosłych”. Przytuliłam się mocno do psa. Podczas programu coraz szerzej otwierały mi się oczy, coraz większe w nich było przerażenie. Czasem trzeba coś zobaczyć na własne oczy, aby w pełni uwierzyć... Na Ukrainie w barakach, opuszczonych ruderach czy magazynach, przy milczącej aprobacie urzędników, regularnie odbywają się nielegalne walki psów.

Zniszczyć, zabić, okaleczyć – taką receptę na życie proponują organizatorzy turniejów czworonożnym krwiożercom. No bo jak inaczej nazwać zwierzę, które agresję ma już w sobie zaprogramowaną? Pogruchotane kości i poszarpana skóra, krew na ziemi i skowyt psiego cierpienia, nie tylko fizycznego bólu – takie właśnie obrazy towarzyszą ich zmaganiom.

Psy wykorzystywane w nielegalnych walkach to przedstawiciele ras uznawanych za niebezpieczne, tych, w których historii najczęściej zdarzały się przypadki dotkliwych okaleczeń oraz tych, które charakteryzują się dużą walecznością, zawziętością, a także skłonnością do zemsty. Nienawiści uczy się je już od urodzenia. Często, aby wzmóc agresję, nie podaje się im przez długi czas jedzenia, albo dotkliwie bije.

W przypadku turniejów na śmierć i życie siła i wielkość psów znaczą więcej niż spryt. A bestie w nich walczą niesamowite. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby któryś z zabójców wymknął się spod kontroli. Bullterrier, to jedna z ras, której używa się do walk. W XIX w., kiedy rasa ta powstała, używano psów do „sportów”, takich jak zagryzanie szczurów na czas, czy walki z innymi dzikimi zwierzętami. Siła uścisku szczęk bullterriera dochodzi do 1,5 tony na cm2. Gdyby złapał za rękę człowieka, momentalnie zmiażdżyłby kość. Psy te posiadają uwarunkowania do walki, m.in. tzw. „downface” – głowę tworzącą z profilu łuk od nasady uszu do czubka nosa. Wszystko po to, aby łatwiej było pochwycić ofiarę i już jej nie puścić.

Organizowanie tych bestialskich widowisk można by sobie tłumaczyć „barbarzyńskim” charakterem Ukrainy. Tymczasem takie praktyki popularne są w wielu innych państwach, w tym i w Polsce. Nasze krajowe „centrum sportowe dla najlepszych przyjaciół człowieka” znajduje się w okolicach Łodzi.

Zadziwia i bulwersuje fakt, że ludzie związani z walkami pozostają tam bezkarni. Zdarzały się wprawdzie przypadki, gdy ktoś próbował podjąć pewne kroki zaradcze. Ogłaszano, że miejsca walk są dobrze znane i podawano nazwy miejscowości. Momentalnie jednak pojawiały się groźby okaleczenia lub zabicia dzieci osób próbujących przeszkodzić. Zrozumiałym jest, że osoby te szybko wycofywały się ze swoich oskarżeń. Nikt nie chce nadstawiać karku własnego i swoich najbliższych.

Co się dzieje, kiedy doniesienie do prokuratury zostanie, mimo gróźb, złożone – dajmy na to – przez samotnego mężczyznę, który nie boi się o to, że jego żona czy trójka dzieci zostanie skrzywdzona? Nic! Sprawy podlegają pod kolegium i najczęściej są umarzane. Prokuratura nie podejmuje postępowania, ponieważ – jak się okazuje – organizowanie walk nie jest przestępstwem. Jest tylko wykroczeniem.

Tu zaczyna się najbardziej „zabawna” historia: wykroczeniem są także takie praktyki jak tresura, uwięzi, przeciążanie, okrutne widowiska, drastyczne sceny, preparowanie, transport w nieodpowiednich warunkach oraz doświadczenia na zwierzętach. Interesujące, zwłaszcza w obliczu faktu jest to, że przestępstwem jest już przewożenie niektórych zwierząt przez granicę bez zezwolenia. Powyższe stwierdzenia wynikają z nowej ustawy o ochronie zwierząt, która miała chronić czworonogi przed okrucieństwem ze strony człowieka. Okazuje się, że wcale nie chroni. Przeciwnie – zapewnia doskonałe usprawiedliwienie dla osób je krzywdzących. Udowadnia, że nie można niczego im zarzucić, przecież nie popełniają przestępstw! Zostało to wyraźnie zapisane w ustawie. Fakt, na pierwszy rzut oka wygląda ona obiecująco: „zabrania się tego”, tamto z kolei jest „karalne”. Niestety, przepisy wykonawcze pozostawiają wiele do życzenia.

Psy zatem dalej mogą służyć rozrywce ludzi, mogą zabawiać, same cierpiąc na tym najbardziej. Dla nich rezultatem walk i przygotowań do nich jest ciągłe uczucie niepewności i zagrożenia, strach, a może bardziej lęki.

Czworonożnych przyjaciół wykorzystywano wprawdzie do walk już w zamierzchłych czasach. Masywne, wielkie psy (np. mastify) służyły pomocą gladiatorom. Dopiero jednak od czasu, kiedy sprawę wzięła w swoje ręce mafia, walki psów traktowane są jako źródło dochodów. I to niemałych.

„To jest biznes”, przekonują organizatorzy walk w audycji telewizyjnej. I faktycznie, jest to swoisty biznes. Trudno nazwać inaczej sytuację, kiedy jeden człowiek może zarobić dziennie tysiące dolarów. Oczywiście – są też koszty. Trzeba opłacić policję, hodowców, plikiem banknotów zasłonić oczy miejscowym władzom. Oprócz tego organizuje się zakłady. Skądinąd wiadomo, że hodowca „psa bojowego” może na jednym psie zarobić nawet ponad 10 tys. dolarów.

„Reszta mnie nie obchodzi” – mówi organizator walk na Ukrainie, który nie odważył się w telewizji pokazać swojej twarzy ani udostępnić nazwiska. „Ważne są pieniądze. Trzeba z czegoś żyć.”

Tak jak mafia narkotykowa, jest też mafia psia. Ścisły krąg ludzi, którzy mogą oglądać walki, tylko pewni i sprawdzeni hodowcy, ewentualnie ci, za których poświadczą szczególnie zaufane osoby.

Im więcej walk na koncie i im grubszy portfel, tym łatwiejszy dostęp do imprez. „Pieniądze są ważne, ale bezpieczeństwo jest znacznie ważniejsze”, przekonują organizatorzy. Dlatego dokładnie sprawdza się każdą osobę pojawiającą się w pobliżu miejsca turnieju. „Nie możemy sobie pozwolić na wypuszczenie z rąk kury znoszącej złote jaja z powodu nieopanowanej zachłanności lub nieuwagi”.

Co dzieje się z psem, który przegra w walce? Zależnie od tego jakie odniósł obrażenia: jeśli jest szansa, że w krótkim czasie wróci do formy, może zapadnie decyzja o jego zatrzymaniu, jeśli natomiast obrażenia są poważne (to zdarza się znacznie częściej) rozszarpane psy są dobijane. Chore natomiast z reguły zdychają na zawał serca ze strachu.

Los psich gladiatorów niewiele obchodzi hodowców, produkują oni zabójców, którym nie okazują ani odrobiny uczucia. Jedyne czego doświadczają te psy to złość, wściekłość czy nienawiść właścicieli i trenerów oraz bezlitosne razy na własnym karku. Stają się okrutne jak ich panowie. Szanse na zwycięstwo w walce daje psu tylko uczucie nienawiści do przeciwnika. Gladiatorzy nienawidzą. Nienawidzą innych psów i ludzi. Nie są w stanie zaakceptować nikogo. Taki jest skutek ich „tresury”.

Rozrywka i dochodowy biznes dla ludzi to trwałe kalectwo fizyczne i psychiczne dla zwierząt.

Odkładam pióro, gaszę nocną lampkę i całuję mojego ukochanego pieseczka w rozespany nosek. Przytulam się do niego. Do czego służą nam psy, do czego my im służymy? Tak na Ukrainie czy w okolicach Łodzi też odpłaca się czworonogom za ich wierność i oddanie.

Ja pozwolę sobie pozostać przy tradycyjnych metodach wychowywania psiaków. Na samą myśl o moim pupilku katowanym i męczonym, walczącym w obronie… wypchanego brudnymi pieniędzmi portfela swojego wyrodnego pana, ściska mnie w żołądku.

Agnieszka Knaś
PS
Zainteresowanych odsyłam do treści ustawy, szczególnie polecając rozdz. 11 „Przepisy karne” oraz art. 15 i 17.
Agnieszka Knaś