Podjąć walkę z plagą urzędników i myśliwych, a nie z lisami
W naturalnych układach przyrodniczych funkcjonują „mechanizmy zabezpieczające” utrzymujące równowagę między drapieżnikami a ich ofiarami. Układ drapieżnik – ofiara znajduje się, jak wiadomo, w stanie równowagi dynamicznej: drapieżniki ograniczają liczebność ofiar, a ofiary – przez swoją liczebność czy dostępność - regulują liczebność drapieżników. Nigdy nie dochodzi zatem do całkowitego wytępienia przez drapieżniki ofiar, gdyż wcześniej działa mechanizm ograniczający liczebność drapieżników (prof. Andrzej Bereszyński, Wilk w Polsce i jego ochrona).
Fałszywe są twierdzenia, że przyroda nie jest zdolna do samoregulacji i człowiek musi doprowadzić ją do stanu równowagi, którą sam kiedyś zakłócił (z książki Obserwujemy motyle, napisanej przez biologa dr Josefa Reichholfa, przetłumaczonej przez biologa prof. Jarosława Buszko z Uniwersytetu Toruńskiego).
Czy myśliwi i Wydział Środowiska i Rolnictwa Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego tego nie wiedzą?
I efekt jest taki: zgodnie z tym co napisano w „Gazecie Wyborczej” (wersja elektroniczna) z 14.1.2005 w art. zatytułowanym Urzędnicy chcą walczyć z plagą lisów (http://www.przyroda.osiedle.net.pl) tenże Wydział na wniosek myśliwych domaga się od Ministerstwa Środowiska wydania pozwolenia na odławianie lisów, czyli zaostrzenia walki z nimi przy pomocy pułapek. Odławianie - to bardzo eufemistyczne określenie, ponieważ tak naprawdę będzie to mordowanie tych bardzo pożytecznych ssaków, pożytecznych, gdyż ich głównym pokarmem są gryzonie wyrządzające szkody rolnikom. Zauważono, że lisy rozmnożyły się nadmiernie, ponieważ ich ofiary (głównie gryzonie) rozmnożyły się również. I tak powinno być, ponieważ baza pokarmowa jest głównym czynnikiem decydującym o liczebności zwierząt.
Wcześniej przyczyną nadmiernego rozmnażania się lisów było stosowanie szczepionek przeciwko wściekliźnie. Ale przyroda potrafi zaleczyć wszystkie rany zadane jej przez człowieka, o ile on nie będzie dalej ingerować, wszystko wróci do normy – ustali się dynamiczna równowaga ekologiczna i nigdy nie dojdzie do zjedzenia przez lisy wszystkich ofiar. Nie bójcie się o to. Ale najgorsze jest to, że ta niewiedza połączona jest z chęcią rozkoszowania się zabijaniem tych ssaków, co jest niegodne Homo sapiens.
Fałszywe są twierdzenia, że przyroda nie jest zdolna do samoregulacji i człowiek musi doprowadzić ją do stanu równowagi, którą sam kiedyś zakłócił (z książki Obserwujemy motyle, napisanej przez biologa dr Josefa Reichholfa, przetłumaczonej przez biologa prof. Jarosława Buszko z Uniwersytetu Toruńskiego).
Czy myśliwi i Wydział Środowiska i Rolnictwa Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego tego nie wiedzą?
I efekt jest taki: zgodnie z tym co napisano w „Gazecie Wyborczej” (wersja elektroniczna) z 14.1.2005 w art. zatytułowanym Urzędnicy chcą walczyć z plagą lisów (http://www.przyroda.osiedle.net.pl) tenże Wydział na wniosek myśliwych domaga się od Ministerstwa Środowiska wydania pozwolenia na odławianie lisów, czyli zaostrzenia walki z nimi przy pomocy pułapek. Odławianie - to bardzo eufemistyczne określenie, ponieważ tak naprawdę będzie to mordowanie tych bardzo pożytecznych ssaków, pożytecznych, gdyż ich głównym pokarmem są gryzonie wyrządzające szkody rolnikom. Zauważono, że lisy rozmnożyły się nadmiernie, ponieważ ich ofiary (głównie gryzonie) rozmnożyły się również. I tak powinno być, ponieważ baza pokarmowa jest głównym czynnikiem decydującym o liczebności zwierząt.
Wcześniej przyczyną nadmiernego rozmnażania się lisów było stosowanie szczepionek przeciwko wściekliźnie. Ale przyroda potrafi zaleczyć wszystkie rany zadane jej przez człowieka, o ile on nie będzie dalej ingerować, wszystko wróci do normy – ustali się dynamiczna równowaga ekologiczna i nigdy nie dojdzie do zjedzenia przez lisy wszystkich ofiar. Nie bójcie się o to. Ale najgorsze jest to, że ta niewiedza połączona jest z chęcią rozkoszowania się zabijaniem tych ssaków, co jest niegodne Homo sapiens.