Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

POLEMIKA Z KILKA UWAG O STOSUNKACH PŁCI W PÓŹNEJ NOWOCZESNOŚCI (ZB 11/2002)

POLEMIKA Z KILKA UWAG O STOSUNKACH PŁCI
W PÓŹNEJ NOWOCZESNOŚCI (ZB 11/2002)

Felieton pana Marka Węgierskiego już na wstępie zadziwia stwierdzeniem: Stosunek takiego [zakorzenionego w przemyślanej tradycji] mężczyzny do spraw płci jest oparty na prawdziwej tradycji, na sakralnych doktrynach, a jego >idealizm< to nie abstrakcyjne marzenia i sublimacje inteligenta, lecz skrajnie realistyczne i obiektywne podejście mające swe źródło w ontologii w ogóle, a specyficznie w ontologii płci.

Wpierw jako człowiek mający jakieś tam rozeznanie w filozofii wyjaśnię tu pewne pojęcia, które zapewne przez pomyłkę wkradły się do tekstu oryginału i mam nadzieję, że zupełnie niesłusznie budzą moje bezgraniczne zdziwienie.
Prawdziwa tradycja – czyżby istniała kiedyś jakaś tradycja nieprawdziwa? Fałszywa? Niestety nawet po przeczytaniu felietonu nie udało mi się zrozumieć, co pan Węgierski rozumie pod pojęciem prawdziwej tradycji. Istnieje możliwość, że ma na myśli tradycję katolicką, przedstawioną w konfrontacji z nowymi w naszym kraju, a nierzadko starszymi od chrześcijaństwa, a przez to i od katolicyzmu ruchami religijnymi i zwyczajami przez nie wprowadzanymi. Może o tym świadczyć postawione w jego felietonie za wzór średniowieczne rycerskie zachowanie oraz wzmianka o sakralnych doktrynach. Zapewne też to średniowieczne podejście jest wspomnianym też idealizmem. Nie można sądzić, że pod tym pojęciem kryje się jakakolwiek faktycznie zaistniała zarówno w Europie jak i na każdym z pozostałych kontynentów, bo wtedy pisałby – prawdziwe tradycje.
Sakralne doktryny oprócz domniemanego nakazu szanowania kobiety jako inkubatora przyszłego pokolenia, nakazywały również palenie mnóstwa kobiet na stosie, zabraniały im czerpania przyjemności z seksu i stawiały mężczyznę na dużo bardziej uprzywilejowanej pozycji w społeczeństwie.
Do dzisiaj te sakralne doktryny wskazują miejsce kobiety w kuchni i na porodówce. Były źródłem surowej moralności, która nakazywała przez pokolenia położnikom tak skomplikowane i sztywne zasady odbierania porodu (praktycznie uniemożliwiające lekarzowi wykonywanie pracy), że wiele kobiet po prostu umarło w cierpieniach.
Idealizm w podejściu mężczyzny do kobiety w dniu dzisiejszym przejawia się zapewne w pomijaniu jej przy awansach i podwyżkach, nie wspominając już o wybitnie niższym wynagradzaniu
Kobieta za kierownicą, babochłop, czy wreszcie enerdowska pływaczka, to współczesny sposób na docenienie osiągnięć kobiety, jak mniemam opierający się na szczytnej przeszłości, prawdziwej tradycji i sakralnych zasadach.
Współczesny idealizm stosunku mężczyzny do kobiety wyraża się również w ilości gwałtów w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców (wliczając gwałty na lesbijkach, gdyż niektórzy tak uczą ich tradycyjnie pojmowanej „normalności”) oraz ustawowym ograniczaniu praw kobiet do aborcji.
Ontologia, co nie wszyscy wiedzą, oznacza tyle, co „nauka o bycie”. Jednym z ciekawszych (przynajmniej dla mnie) pytań, jakie na jej gruncie zadano brzmi: dlaczego istnieje coś, skoro o wiele prościej byłoby, gdyby nie istniało nic? Ontologia z samej swej istoty zajmując się istnieniem w ogóle nie ma nic wspólnego ze sprawami różnicy płci, nie wspominając już o traktowaniu kobiety przez mężczyznę.
Już prędzej socjobiologia i memetyka. Socjobiologia jest to nauka, która traktuje zbiorowości ludzkie z zoologicznego punktu widzenia, a memetyka to młoda, obiecująca nauka o sposobie powstawania i rozprzestrzeniania się w tych zbiorowościach pojęć.
Ontologia płci za to, to już jest taki twór, którego nie potrafię sobie wyobrazić, ani żaden znany mi osobiście filozof. Takie coś po prostu nie istnieje poza strefą pojęć pana Węgierskiego. No chyba że jest to pojęcie utajnione, którego nie uczą na zajęciach filozofii. I nawet nie bardzo sobie wyobrażam, czym takie cudo w badaniach miałoby się zajmować.
Późna nowoczesność – To nowoczesność schyłkowa. Może to i prorocze, ale nie chciałbym bawić się tutaj w Kassandrę
Przejdźmy jednak dalej i zobaczmy, co powstało z tego melanżu.
Autor zauważa, że sprawy erotyki nadal są problemami politycznymi i ideologicznymi, co mnie osobiście nie cieszy. Wyłączenie sfery erotycznej życia ludzkiego, a co po prostu nazywa się życiem seksualnym, z kręgów dyskusji polityczno-ideologicznych jest jednym z pierwszych przejawów normalnego traktowania prywatnego życia człowieka. Tak jak nikt nie debatuje w kwestii konieczności odżywiania, czy odpoczynku, tak samo nie ma sensu włączać coś tak zwykłego jak seks (mający miejsce pomiędzy ludźmi odpowiadającymi za swoje czyny) w politykę, ani ideologię. Człowiek i jego zachowania seksualne to nie problem polityków, bo nie podlegają głosowaniu, ani ideologii, bo nie można logicznym wywodem, ani decyzją motywowaną przekonaniami „wyłączyć” zachowań seksualnych. Marek Węgierski twierdzi, że niesłusznie ograniczono je tylko i wyłącznie do sfery zachowań wegetatywnych. Erotyzm, co słusznie ponadto podkreśla, jest obecny wszędzie. Człowiek taki już jest, że w przeważającej większości swoich działań sublimuje swój popęd. Stąd ta wszędobylskość erotyzmu. Normalnym ludziom to nie przeszkadza. Tak samo funkcjonujące społeczeństwo otacza nas od urodzenia i dorośli ludzie mieli dość czasu, żeby nauczyć się z tym żyć.
Seks jest zachowaniem czysto wegetatywnym (nie panujemy nad tym rodzajem zachowania organizmu – samodzielnie przygotowuje się on do prokreacji i jest w stanie biologicznie, niezależnie od naszej wiedzy, przeprowadzić sprawę od początku do końca), jak emocje lęku, poczucia bezpieczeństwa i miłości. Odczuwanie przyjemności także jest doznaniem fizycznym, a nie umysłowym i nasze organizmy ewolucyjnie skonstruowały się wobec tej seksualnej osi. Jesteśmy biologicznie uwarunkowani erotyzmem i konstytucyjnie uzależnieni przyjemnością (a już szczególnie dążeniem do jej odczuwania we wszelkiej postaci) od wszystkiego, co się z nim wiąże.
Wszędobylskość skojarzeń erotycznych ma swoje źródło w sposobie rozprzestrzeniania się struktur memów. Reklamodawcy na przykład muszą coś obiecywać, więc oprócz jakości reklamowanego towaru dołączają zestaw audio-wizualnych skojarzeń zarezerwowanych dla zachowań erotycznych, co ma sugerować powodzenie w seksie, jakie ma być udziałem użytkownika towaru.
Ewolucja przyznała rację tym jednostkom, które zrobiły wszystko, żeby się rozmnażać. Metodą prób i błędów wykształcił się i utrwalił sposób postępowania przez całe życie w ten sposób, aby udowodnić otoczeniu wartość swoich genów. Ten model zachowań to nasze najstarsze dziedzictwo kulturalne. Nie podlega religii, polityce, ani ideologii, tylko ewolucji. Pewnego dnia, jeśli zmienią się warunki życia gatunku małpy naczelnej, którą jest człowiek, okaże się też, że zmienił się zestaw cech koniecznych do przetrwania, a co za tym idzie – będą potrzebne nowe zestawy genów gwarantujące posiadanie tych cech. Nie będzie to zależne od polityków, księży, czy ideologów. Będzie to zwykłe, naukowe zjawisko.
Zauważcie tylko, że w czasach, kiedy brakuje żywności (w czasie obejmującym kilka pokoleń) świetną partią są otyli. W okresie poprawy jakości życia, kiedy otyłym może być każdy, w cenie natychmiast są szczupli i wysportowani. Dają gwarancję, że w razie nagłego kryzysu poradzą sobie i zapewnią przetrwanie gatunku.
Gdyby jedna z tych sytuacji trwała przez odpowiednią ilość pokoleń, nasz kod genetyczny poddałby się temu.
Niesłusznie pan Węgierski twierdzi, że mamy do czynienia z materializmem erotycznym, który dla niego nie jest naturalny, jest według niego narzucony i sprowadza psychikę do najniższego poziomu.
Człowiek to zwierzę i – jakby na to nie patrzeć – czas religijnych nakazów moralnych minął. Istnieje już coś, co jeszcze nie tak dawno temu było nie do pomyślenia – etyka świecka. Etyka tym silniejsza, że nie wymagająca wiary, tylko logiki. Jednym z tego najlepszych skutków jest odejście raz na zawsze od zachowań średniowiecznych. To, co pan Węgierski widzi jako materializm erotyczny, to tylko objaw wyzwolenia naturalnych zachowań ludzkich spod jarzma religijnych ideologów. To, co nie jest dla niego naturalne, w rzeczywistości jest normalnym zachowaniem ssaków, a już w szczególności małp naczelnych, do których mamy zaszczyt się zaliczać. My tylko ubraliśmy to w kulturę i cywilizację, które z czasem tracąc na swoim seksualnym znaczeniu usamodzielniły się nieco. Są jednak zjawiskiem wtórnym, który nie jest wyższy ani niższy. Ten sztuczny podział, to tylko przekonania pana Węgierskiego.
Psychika normalnego człowieka poświęca większość swej aktywności erotyce, co jeśli wziąć pod uwagę ilość pokoleń, które musiały się nakombinować jak by tu powielić swoje geny jest całkowicie zrozumiałe i normalne. To właśnie nienormalne jednostki ograniczają swoje zainteresowanie seksem, albo nie zauważają jak zostaje ono wyparte przez idee fixe na tle politycznym, co może prowadzić do totalitarnych zachowań (wliczając nawet tzw. totalitaryzm demokratyczny), czy religijnym, co grozi totalitaryzmem teokratycznym. Prawdopodobieństwo to łatwo znalazło swoje poparcie na gruncie memetyki.

Nieprawdą jest to, co głosi pan Węgierski gdy zaprzecza, że jawne mówienie o seksie i otwarte, publiczne traktowanie tego zjawiska skutkuje pełniejszym i bardziej satysfakcjonującym życiem seksualnym. Że powoduje spadek ilości przestępstw na tle seksualnym.
Twierdzi za to coś przeciwnego powołując się na jakieś nieznane statystyki medyczne. Twierdzi także, że abstynencja służy intelektualnej sublimacji, a to szkodzi sprawnemu funkcjonowaniu >rynku<.
Praktyka udowodniła, że abstynencja, jeśli nie jest stosowana w medycynie (jako sposób zaleczenia alkoholizmu, czy narkomanii) służy tylko i wyłącznie abstynencji. Umysł ludzki, tak jak umysł każdego zwierzęcia, wyizolowany od zaspokojenia seksualnego nie przestaje marzyć o zaspokojeniu w tej materii. Nie jest możliwe zachowanie celibatu (a tym właśnie może być abstynencja) przed nadejściem okresu pokwitania. Faktycznie zaś dopiero korzystanie ze swojej seksualności daje możliwość zaspokojenia, a co za tym idzie nie ogranicza umysłu do obsesji i frustrowania się, a daje mu możliwość intelektualnej sublimacji.
Intelektualna sublimacja, cokolwiek pan W. przez to sobie imaginuje, nie ma prawa szkodzić rynkowi. Co najwyżej zmieni go trochę uwydatniając jedną, czy dwie jego dziedziny, jeśli jeszcze to się nie stało, w co wątpię. Twierdzenie, że spowoduje jakieś zaburzenia w handlu światowym to zgoła szaleństwo.
I wreszcie spadająca ilość porodów. Pan Węgierski z nieznanych mi przyczyn przypisuje winę za spadek porodów w krajach rozwiniętych wszędobylskości łatwodostępnej erotyki właśnie.
Otóż kraje rozwinięte mają mniej niemowląt właśnie dlatego, że są jakie są. A są rozwinięte. Celem tak długiego okresu wychowywania młodego ssaka ludzkiego jest jak najlepsze przystosowanie go do życia i odniesienia indywidualnego sukcesu genetycznego. Podobnemu celowi według socjobiologii służą także homoseksualiści – sukcesowi genetycznemu większej zbiorowości, czyli gatunku – w odróżnieniu od sukcesu genetycznego jednostki.
Jak się łatwo domyślić, dużo łatwiej jest zapewnić właściwy start w życiu mniejszej ilości potomków, szczególnie gdy nie trzeba zabezpieczać się ich ilością w statystycznym kalkulowaniu, które z nich umrze przez morowe powietrze, a które wezmą na całe życie do wojska, bo te czasy, w których o sile narodu i przetrwaniu potomków decydowała rozrodczość, minęły.
Postępująca automatyzacja pracy spowoduje, że coraz mniej robotników będzie potrzebnych, a co za tym idzie, po możliwym krótkim kryzysie społecznym, powstanie nowy model zbiorowości ludzkiej z nowymi, nieznanymi nam zawodami. Przez jakiś czas, a wygląda na to, że przez dość długi, nie będzie potrzeba nam tyle ludzi. Już nam nie potrzeba – wszak mamy przeludnienie.
Nawoływanie do rozmnażania się, jakby to był jakiś wyścig o liczebność między Zachodem, Azją, a Afryką jest błędem i trąci schyłkowym rasizmem. Wszyscy jesteśmy ludźmi, więc czemu większa ilość dzieci w Afryce, która w końcu wyemigruje do bogatszych krajów Zachodu, jak i nam się marzy to od pokoleń (inaczej nie wywozilibyśmy ich stamtąd całymi plemionami), miałaby mi zagrażać?
>Demokratyzacja< seksu nie prowadzi do zwiększenia i intensyfikacji rzeczywistych stosunków płciowych, lecz do ich redukcji i wymierania. Statystyka medyczna dowodzi, że stosunki płciowe są bardziej żywe tam, gdzie królują surowe i ściśle przestrzegane zasady obyczajowe i moralne (...) – tak napisał pan Węgierski. Śmiem twierdzić i powiem to głośno – te dane są fałszywe. Wszystkie wiarygodne badania wskazują właśnie coś przeciwnego – to społeczeństwa, w których obywatele mają szeroki dostęp do wiedzy z zakresu seksuologii i najmniej „przykręconą śrubę” moralną i obyczajową, zajmują w tej mierze czołowe miejsca. Zarówno jeśli idzie o częstotliwość, jak i jakość. Tak religijny kraj jak Polska (gdzie otwarte przyznanie się pani Beger do tego, że nie jest dziewicą i wcale jej to nie przeszkadza, o mało nie zaprowadziło jej na stos) zajmuje szary koniec.
W tych wolnych społeczeństwach jest mniej przestępstw dokonywanych na tle seksualnym, co jest tylko jednym z objawów zdrowia psychicznego zbiorowości.
Podsumowanie. Felieton pana Marka Węgierskiego miał być o stosunkach płci w późnej nowoczesności. Był jednak tylko i wyłącznie o stosunkach. Broniono w nim przestarzałych tez przedstawiając je na naukową modłę. Z nauką jednak to nic nie miało wspólnego. Odniosłem wrażenie, że napisany został pod pseudonimem przez jakiegoś posła zbliżonego do LPRu. Albo przez księdza, co praktycznie na jedno wychodzi.
Uświadomił mi wyjątkowo wyraźnie, że tak prawdę mówiąc, skończył się czas dominacji religii nad moralnością.

Paweł Juszczyk
www.paweu.republika.pl

Paweł Juszczyk