POLSKA PARTIA GRZYBIARZY
... „Grzybów było w bród”... Tym, co nas wyróżnia w Europie, jest nasza sympatia dla grzybów, co aż zaciekawiło Królową Anglii, która z Polski wywiozła słoik marynowanych prawdziwków.Miłośnikami grzybów są emeryci i renciści, kolejarze, leśnicy, mieszkańcy małych i dużych miast. Świętym miastem polskich grzybiarzy jest leżący w sercu Puszczy Noteckiej Krzyż Wielkopolski, do którego w soboty i niedziele ciągną kolejarze z ogromnymi koszami i wycieczki autokarowe z całej Polski.
W całej Polsce istnieje już blisko 200 najrozmaitszych partii politycznych – również tak oryginalne, jak Polska Partia Przyjaciół Piwa czy Polska Partia Polityczna. Gdyby powstała Polska Partia Grzybiarzy, byłaby najliczniejszą polską partią polityczną.
Czy grzybiarz kochający las – nie jest najlepszym sprzymierzeńcem ekologów? Czy można sobie wyobrazić grzybiarza, którego partia nie domagałaby się powiększenia powierzchni lasów? Ochrony starodrzewu?
Zbieranie grzybów jest czynnością starą jak świat, to powrót do źródeł, przypominający o najbardziej pierwotnym zbieractwie człowieka. Partie Zielonych, głoszące radykalne hasła, powodowały naturalny odruch sprzeciwu; Polska Partia Grzybiarzy odwołująca się do bezinteresownej w gruncie rzeczy pasji i zamiłowania do spacerów po lesie, uprawianych przez starych i młodych, od samego początku zyskałaby popularność i sympatię. W ustach członków Polskiej Partii Grzybiarzy hasła ekologiczne, wołanie o ochronę lasów i zieleni, zakładanie rezerwatów – byłyby hasłami najbardziej naturalnymi, co mogłoby stanowić o skuteczności.
To, iż życie polityczne przypomina teatr, wie każdy. Tak więc element wspólnej, znakomitej zabawy (jakże demokratycznej, bo grzyby każdy lubi) byłby wielką siłą Partii Grzybiarzy. Przy okazji pozwalając zrobić dużo dobra dla biedniejszych grup społecznych (zbieranie grzybów to przywilej biedaków) i równie dużo dobra dla ochrony przyrody, lasów. Jest to kapitał, który mądrze zarządzany – przy pozorach zabawy – mógłby wnieść wiele dobrych inicjatyw w życie publiczne. Proponowałem już ekologom zawarcie sojuszu z działkowiczami, hodowcami roślin ozdobnych, plantatorami i zbieraczami ziół, ogrodnikami, leśnikami. Gdyby do tych grup dodać jeszcze zbieraczy grzybów, to powstałaby partia prawdziwych zielonych, liczna tak bardzo, że nikt nie mógłby forsować idiotycznych ustaw o budowie autostrad „przecinających” rezerwaty, nikt po prostu nie mógłby nic złego zrobić Przyrodzie.
Sądzę, że warto o tym pomyśleć. Przywilejem młodych ekologów jest świadomość, że głoszą hasła nowe, walczą o coś dobrego i słusznego. Rzecz w tym, by dostrzec, że to co nowe, jest mocno zakorzenione w czasie przeszłym i warto to wykorzystać. Jedną z rzadziej używanych definicji polityki jest ta, która określa politykę jako umiejętność optymalnego wykorzystania wszystkich elementów tkwiących w danej sytuacji (analogicznie jak w brydżu – wygrywa ten, kto potrafi najlepiej rozegrać dany układ kart). Dlatego warto dostrzec te wszystkie istniejące w społeczeństwie zwyczaje, sprzyjające przyrodzie i zastanowić się, czy można, połączywszy siły, zrobić coś skuteczniej i więcej dla ochrony Przyrody.
Jeśli ktoś z P.T. Czytelników postanowi założyć Polską Partię Grzybiarzy i zapragnie zostać Najwyższym Prawdziwkiem proszę, by pamiętał o autorze tekstu i zarezerwował dlań godność Prezesa Komitetu Ochrony Rzadkich Grzybów. W ostateczności zgodzę się na honorową godność Prawdziwka Marynowanego.
Zbieranie grzybów jest czynnością apolityczną. Jest najstarszą tradycją znaną w narodzie (jakie są starsze?). Już sama nazwa świętego miasta polskich grzybiarzy – Krzyż Wielkopolski – określa najpiękniej relację do chrześcijaństwa. Póki będą istnieć w Polsce lasy, póty będzie istnieć różnorodność grzybów. Grzybiarze całego kraju, łączcie się!
Niech żyją zielone brygady polskich grzybiarzy, walczące o resztki prawdziwego, dzikiego życia w polskich lasach!
Paweł Zawadzki