Prezydent Bush a sprawy ochrony środowiska
PREZYDENT BUSH A SPRAWY OCHRONY ŚRODOWISKA
Nie jest tajemnicą, że George Bush, prezydent USA, jest nieprzychylny wszelkim pomysłom korzystnym dla środowiska naturalnego. Sam nigdy nie powiedział wprost, że jest antyekologiem, ale kilkakrotnie wypowiedział się negatywnie o ruchach proekologicznych. Jego zdaniem lepiej jest dać wolną rękę tym, którzy zatruwają lub wycinają, niż patrzeć na „niekończące się procesy sądowe” przeciwko niszczycielom środowiska naturalnego. Ta teoria opiera się na zasadzie, że zamiast na drogie procesy przeciw trucicielom można by użyć pieniędzy podatników na cele bezpośrednio związane z ochroną środowiska.
Niemal zaraz po zaprzysiężeniu na prezydenta Bush zapoczątkował serię zmian ocenionych przez grupy proekologiczne jako negatywne dla środowiska naturalnego. Na stanowiskach dyrektorów agencji mających chronić przyrodę zasiedli radykalni przedstawiciele i współpracownicy korporacji najbardziej rujnujących ekosystem; ponad 200 proekologicznych ustaw zostało zablokowanych, a opinie organizacji pozarządowych straciły na znaczeniu. Bush nie poparł tez tzw. Protokołu z Kioto. Dokument ten, ratyfikowany w 1997 r. na konferencji w Kioto, zakładał, że do 2012 r. emisja gazów trujących do atmosfery zostanie ograniczona o 5,2% w porównaniu z 1990 r. Ci, którzy emitują mniej zanieczyszczeń niż zezwala ustalony limit, mogliby sprzedawać niewykorzystaną nadwyżkę tym, którzy chcą przekroczyć limit. Żeby Protokół miał moc, musi go poprzeć 55 rozwiniętych państw, które łącznie emitują 55% gazów cieplarnianych.
W październiku 2003 r. zwolennikom polityki Busha nie udało się w Kongresie i w Senacie przeforsować projektu ustawy popularnie zwanego Energy Bill. Niemniej przychylni pomysłom prezydenta politycy natychmiast po głosowaniu zadeklarowali, że to nie koniec. Najwięcej kontrowersji wokół Energy Bill wzbudziły sprawy nie mające bezpośredniego związku z energią, np. zmniejszenie restrykcji na sprzedaż produktów szkodliwych dla zdrowia i środowiska. Generalnie, gdyby proponowana ustawa przeszła, wielkie korporacje uzyskałyby łagodniejsze przepisy dotyczące zanieczyszczania środowiska naturalnego a to dlatego, że powyższa ustawa to praktycznie zbiór regulacji korzystnych dla poszczególnych biznesów – jak określił to dziennik „Los Angeles Times”.
Już w listopadzie 2003 Bush podpisał ustawę zezwalającą na wycinanie drzewostanów na obszarach zagrożonych ogromnymi pożarami, bez oceny oddziaływania na środowisko. Wprawdzie, na drodze ustawodawczej, zapewniono że nie będzie to dotyczyć najstarszych drzew, ale, wezwaniem prezydenta, wszelkie sądowe pozwy wokół ustawy mają być rozpatrzone szybko. Ustawa dotyczy tylko obszarów będących własnością federalną. A to właśnie federalny (państwowy) status własności miał być najlepszą ochroną dla drzewostanów (sic!).
W międzyczasie Environmental Protection Agency (EPA – Agencja Ochrony Środowiska) rozpatruje możliwość dopuszczenia, że będzie można emitować więcej substancji zanieczyszczających, np. rtęci. EPA chce zamienić federalne ograniczenia emisji rtęci na samoograniczenia podpisywane wspólnie przez firmy, które go emitują. Niewykorzystany limit można by sprzedawać innym albo zamienić go na ominięcie innych przepisów. Obecny szef EPA, Mike Leavitt (nominowany przez Busha), twierdzi, że ograniczy to emisję tej substancji o 30%. Jego poprzednik, Carol Browner, chciał zaostrzyć federalne ograniczenia, co zmniejszyłoby emisję o 90%!
Na zakończenie kilka suchych faktów:
Chociaż międzynarodowi eksperci przestrzegają przed postępującym ociepleniem, którego najważniejszą przyczyną jest zanieczyszczenie środowiska, prezydent Bush zatrzymał każdy większy wysiłek zmierzający do ograniczenia zanieczyszczeń w USA.
PS
Może trochę poza tematem można dodać, że w wyborczych reklamach telewizyjnych z marca br., zrealizowanych przez ekipę Busha, użyto zdjęć ataku terrorystycznego na Nowy Jork z 11 września, co wywołało oburzenie wśród rodzin ofiar tamtego dnia. Także Związek Strażaków Nowego Jorku wezwał Busha do wycofania reklam, argumentując, że nie należy wykorzystywać cudzego nieszczęścia w kampanii politycznej. Reklamę wycofano.
Nie jest tajemnicą, że George Bush, prezydent USA, jest nieprzychylny wszelkim pomysłom korzystnym dla środowiska naturalnego. Sam nigdy nie powiedział wprost, że jest antyekologiem, ale kilkakrotnie wypowiedział się negatywnie o ruchach proekologicznych. Jego zdaniem lepiej jest dać wolną rękę tym, którzy zatruwają lub wycinają, niż patrzeć na „niekończące się procesy sądowe” przeciwko niszczycielom środowiska naturalnego. Ta teoria opiera się na zasadzie, że zamiast na drogie procesy przeciw trucicielom można by użyć pieniędzy podatników na cele bezpośrednio związane z ochroną środowiska.
Niemal zaraz po zaprzysiężeniu na prezydenta Bush zapoczątkował serię zmian ocenionych przez grupy proekologiczne jako negatywne dla środowiska naturalnego. Na stanowiskach dyrektorów agencji mających chronić przyrodę zasiedli radykalni przedstawiciele i współpracownicy korporacji najbardziej rujnujących ekosystem; ponad 200 proekologicznych ustaw zostało zablokowanych, a opinie organizacji pozarządowych straciły na znaczeniu. Bush nie poparł tez tzw. Protokołu z Kioto. Dokument ten, ratyfikowany w 1997 r. na konferencji w Kioto, zakładał, że do 2012 r. emisja gazów trujących do atmosfery zostanie ograniczona o 5,2% w porównaniu z 1990 r. Ci, którzy emitują mniej zanieczyszczeń niż zezwala ustalony limit, mogliby sprzedawać niewykorzystaną nadwyżkę tym, którzy chcą przekroczyć limit. Żeby Protokół miał moc, musi go poprzeć 55 rozwiniętych państw, które łącznie emitują 55% gazów cieplarnianych.
W październiku 2003 r. zwolennikom polityki Busha nie udało się w Kongresie i w Senacie przeforsować projektu ustawy popularnie zwanego Energy Bill. Niemniej przychylni pomysłom prezydenta politycy natychmiast po głosowaniu zadeklarowali, że to nie koniec. Najwięcej kontrowersji wokół Energy Bill wzbudziły sprawy nie mające bezpośredniego związku z energią, np. zmniejszenie restrykcji na sprzedaż produktów szkodliwych dla zdrowia i środowiska. Generalnie, gdyby proponowana ustawa przeszła, wielkie korporacje uzyskałyby łagodniejsze przepisy dotyczące zanieczyszczania środowiska naturalnego a to dlatego, że powyższa ustawa to praktycznie zbiór regulacji korzystnych dla poszczególnych biznesów – jak określił to dziennik „Los Angeles Times”.
Już w listopadzie 2003 Bush podpisał ustawę zezwalającą na wycinanie drzewostanów na obszarach zagrożonych ogromnymi pożarami, bez oceny oddziaływania na środowisko. Wprawdzie, na drodze ustawodawczej, zapewniono że nie będzie to dotyczyć najstarszych drzew, ale, wezwaniem prezydenta, wszelkie sądowe pozwy wokół ustawy mają być rozpatrzone szybko. Ustawa dotyczy tylko obszarów będących własnością federalną. A to właśnie federalny (państwowy) status własności miał być najlepszą ochroną dla drzewostanów (sic!).
W międzyczasie Environmental Protection Agency (EPA – Agencja Ochrony Środowiska) rozpatruje możliwość dopuszczenia, że będzie można emitować więcej substancji zanieczyszczających, np. rtęci. EPA chce zamienić federalne ograniczenia emisji rtęci na samoograniczenia podpisywane wspólnie przez firmy, które go emitują. Niewykorzystany limit można by sprzedawać innym albo zamienić go na ominięcie innych przepisów. Obecny szef EPA, Mike Leavitt (nominowany przez Busha), twierdzi, że ograniczy to emisję tej substancji o 30%. Jego poprzednik, Carol Browner, chciał zaostrzyć federalne ograniczenia, co zmniejszyłoby emisję o 90%!
Na zakończenie kilka suchych faktów:
- Po raz pierwszy od 1970 r. zanieczyszczenie amerykańskich wód wzrasta.
- Administracja Busha zaproponowała zwiększenie dopuszczalnych emisji trujących gazów o połowę!
- Już teraz 1 na 12 Amerykanek w wieku rozrodczym ma w organizmie niebezpieczny poziom związków chemicznych.
- W ponad połowie stanów w USA niebezpiecznie jest spożywać ryby z jezior i rzek. Administracja Busha, zamiast zamykać lub ograniczać tych, którzy zanieczyszczają wody, wydaje im pozwolenie na dodatkowe trucie.
- Śmiertelność ryb w znanym jeziorze Erie wzrosła po raz pierwszy od 30 lat. W latach 60-tych jezioro to, położone w pięknym Evangola Parku Narodowym Evangola, było praktycznie martwe, ale udało się je zrewitalizować dzięki ustawie Clean Water Act, podpisanej w 1972 r. Bush nie kryje krytycznego stosunku do tej ustawy, zawierającej szereg regulacji chroniących system wodny.
- Federalne fundusze na oczyszczenie środowiska naturalnego zmalały podczas prezydentury Busha o połowę! Bush chce, żeby to podatnicy, a nie truciciele płacili za oczyszczanie.
- U.S.A. Forest Service (Służba Leśna Stanów Zjednoczonych) próbuje przeforsować wycinanie drzew w unikalnych, na skalę światową, obszarach przyrodniczych: w Sequoia National Monument i w Alaska National Forest.
- Interior Department (odpowiednik polskiego MSW) z własnej woli nie wpisał na czerwoną listę ochrony żadnego gatunku przyrodniczego, za to wykreślono z niej kilka gatunków.
- Oceaniczna populacja ryb jest na poziomie 10% w porównaniu z 1950 r. Nawet wobec tak tragicznej statystyki Bush i jego ekipa nie wsparli żadnego znaczącego planu ochrony życia wodnego, zwiększyli natomiast fundusze na L.F. Sonar System – program marynarki wojennej mogący ogłuszyć wodne ssaki.
Chociaż międzynarodowi eksperci przestrzegają przed postępującym ociepleniem, którego najważniejszą przyczyną jest zanieczyszczenie środowiska, prezydent Bush zatrzymał każdy większy wysiłek zmierzający do ograniczenia zanieczyszczeń w USA.
z Kalifornii, Przemysław Sobański
PS
Może trochę poza tematem można dodać, że w wyborczych reklamach telewizyjnych z marca br., zrealizowanych przez ekipę Busha, użyto zdjęć ataku terrorystycznego na Nowy Jork z 11 września, co wywołało oburzenie wśród rodzin ofiar tamtego dnia. Także Związek Strażaków Nowego Jorku wezwał Busha do wycofania reklam, argumentując, że nie należy wykorzystywać cudzego nieszczęścia w kampanii politycznej. Reklamę wycofano.