Rzeź niewiniątek w Kanadzie
Na przełomie lutego i marca, po przebyciu kilku tysięcy kilometrów z dalekiej, arktycznej północy, foki grenlandzkie osiągają swój wymarzony cel – kanadyjskie wybrzeża Labradoru i Zatoki Św. Wawrzyńca. To tutaj, na niezmierzonych, lodowych taflach, pokrytych dziewiczo białym śniegiem, nastąpią najważniejsze chwile w ich życiu: przez dwa miesiące rodzić się będą i dorastać focze maleństwa, niezdarne i bezbronne, nie przystosowane jeszcze do tego, aby radzić sobie w lodowatej wodzie. Tak długa podróż była niezbędna, żeby dotrzeć do odpowiedniego miejsca, gdzie będą mogły czuć się całkowicie bezpiecznie, z dala od zagrażających im drapieżnych orek i niedźwiedzi polarnych. Tuż po urodzeniu, pokryte żółtym futerkiem, foczki zajmować będą się tylko jednym – połykaniem ogromnych ilości tłustego mleka swoich matek, by czym prędzej przybrać na wadze i zyskać odpowiednie zabezpieczenie termiczne przed czekającym je arktycznym życiem. Ujmujące, niewinne pyszczki foczych noworodków tak dalece poruszyły działających na terenach dalekiej północy misjonarzy, że ci pokazywali ich rysunki Eskimosom, aby zobrazować, co oznacza Baranek Boży. Po krótkim czasie futro młodych fok zmieni kolor na biały, a one same rozpoczną próbne wodowania, odkrywając do czego potrzebne są im, nieprzydatne na lądzie, tylne płetwy. Z nadejściem maja, dwumiesięczne foki będą już na tyle rozwinięte, żeby móc dołączyć do swojego stada, wypływającego w powrotną podróż do Arktyki.
Niestety, stworzenia te nie przewidziały jednego – sąsiedzkiej obecności człowieka. Uważający się za absolutnego pana tych ziem, rząd kanadyjski, wyda bowiem miliony dolarów, żeby zorganizować największe i najokrutniejsze polowanie na świecie. W okresie owych dwóch miesięcy nadciągną w te rejony tysiące myśliwych, mając do dyspozycji kilkaset statków, helikopterów i skuterów śnieżnych. Dzień w dzień trwać będzie przerażający taniec śmierci, gdy uzbrojeni m.in. w hekapiki (wielkie, drewniane pałki z hakiem) oprawcy podbiegać będą do leżących w śniegu, małych fok i roztrzaskiwać im czaszki. Cel rządu na ten rok – 320 tysięcy, spośród tych, które przyjdą na świat. Sukces gwarantowany, gdyż ofiary nie są w stanie stawiać żadnego oporu, nawet uciekać, mogą jedynie biernie czekać na swoją kolej. Pośpiech myśliwych, konieczny do przeprowadzenia tak wielkiej operacji, spowoduje, że znaczna część z zabijanych fok będzie jeszcze świadoma podczas odrzynania i ściągania skóry pokrytej cennym dla myśliwych futerkiem, podczas gdy inne będą charczeć i jęczeć, krztusząc się własną krwią. Ponieważ ich mięso ma niewielką wartość komercyjną, oskalpowane ciała pozostawione zostaną na lądzie. Szeroki opis tej haniebnej, wspieranej przez kanadyjski rząd masakry małych fok znaleźć można pod adresem podanym na stronach www.empatia.pl
Organizacje z wielu krajów protestują przeciw masowej rzezi młodych fok w Kanadzie. W tym roku, 15 marca, pod placówkami dyplomatycznymi w pięćdziesięciu miastach odbyły się demonstracje, mające obudzić kanadyjskie sumienia. Setki tysięcy ludzi na całym świecie składają swój podpis pod petycjami przeciw temu barbarzyńskiemu polowaniu. Dobra reputacja Kanady spada gwałtownie w umysłach wielu ludzi; może to zmusi tamtejsze władze do opamiętania i rezygnacji z tego okrucieństwa. Taką nadzieję miało też Stowarzyszenie Empatia, organizując demonstrację przed ambasadą w Warszawie. Czerwony, klonowy liść na fladze tego kraju przestaje bowiem być symbolem natury, ale staje się znakiem dzikiej rzezi. I oby mottem stosunku Kanadyjczyków do zwierząt nie stała się wypowiedź przedstawiciela ambasady: Pałką, czasami śmierć przychodzi szybko…
Niestety, stworzenia te nie przewidziały jednego – sąsiedzkiej obecności człowieka. Uważający się za absolutnego pana tych ziem, rząd kanadyjski, wyda bowiem miliony dolarów, żeby zorganizować największe i najokrutniejsze polowanie na świecie. W okresie owych dwóch miesięcy nadciągną w te rejony tysiące myśliwych, mając do dyspozycji kilkaset statków, helikopterów i skuterów śnieżnych. Dzień w dzień trwać będzie przerażający taniec śmierci, gdy uzbrojeni m.in. w hekapiki (wielkie, drewniane pałki z hakiem) oprawcy podbiegać będą do leżących w śniegu, małych fok i roztrzaskiwać im czaszki. Cel rządu na ten rok – 320 tysięcy, spośród tych, które przyjdą na świat. Sukces gwarantowany, gdyż ofiary nie są w stanie stawiać żadnego oporu, nawet uciekać, mogą jedynie biernie czekać na swoją kolej. Pośpiech myśliwych, konieczny do przeprowadzenia tak wielkiej operacji, spowoduje, że znaczna część z zabijanych fok będzie jeszcze świadoma podczas odrzynania i ściągania skóry pokrytej cennym dla myśliwych futerkiem, podczas gdy inne będą charczeć i jęczeć, krztusząc się własną krwią. Ponieważ ich mięso ma niewielką wartość komercyjną, oskalpowane ciała pozostawione zostaną na lądzie. Szeroki opis tej haniebnej, wspieranej przez kanadyjski rząd masakry małych fok znaleźć można pod adresem podanym na stronach www.empatia.pl
Organizacje z wielu krajów protestują przeciw masowej rzezi młodych fok w Kanadzie. W tym roku, 15 marca, pod placówkami dyplomatycznymi w pięćdziesięciu miastach odbyły się demonstracje, mające obudzić kanadyjskie sumienia. Setki tysięcy ludzi na całym świecie składają swój podpis pod petycjami przeciw temu barbarzyńskiemu polowaniu. Dobra reputacja Kanady spada gwałtownie w umysłach wielu ludzi; może to zmusi tamtejsze władze do opamiętania i rezygnacji z tego okrucieństwa. Taką nadzieję miało też Stowarzyszenie Empatia, organizując demonstrację przed ambasadą w Warszawie. Czerwony, klonowy liść na fladze tego kraju przestaje bowiem być symbolem natury, ale staje się znakiem dzikiej rzezi. I oby mottem stosunku Kanadyjczyków do zwierząt nie stała się wypowiedź przedstawiciela ambasady: Pałką, czasami śmierć przychodzi szybko…
Krzysztof Połomski
Autor jest działaczem Stowarzyszenia Empatia www.empatia.pl