TEOLOGIA POGAŃSKA
TEOLOGIA POGAŃSKA
Słowo paganos powstałe w starożytnym Rzymie w początku naszej ery na określenie zanikającej panteistycznej kultury Etrusków, może być stosowane do światopoglądu i religii wszystkich ludów agrarnych tj. takich, które kształtowały swój aparat pojęciowy i inne instytucje kulturowe w warunkach współpracy z przyrodą. Więcej o tym w Współdziałanie i zawłaszczanie – dwie filozofie życia, ZB 6/2001 oraz Historia świadomości ZB 9/2001. W tym czasie pogańskie odczuwanie świata i myśl wyrażająca ducha panteizmu trwały i rozwijały się pomimo braku instytucji religijnych i naukowych statutowo z nimi związanych. Dzisiaj, wobec renesansu pogaństwa jako świadomej religijności istnieje potrzeba przedstawienia treści teologii pogańskiej w jej dzisiejszej artykulacji tj. określenie form religijności, podstaw etyki i eschatologii tak, aby ludzie poszukujący ontologicznego utwierdzenia i duchowego oparcia swojej egzystencji w mnogości ideologii kontestujących dzisiejszy bezduszny świat, mogli znaleźć wyraz swoich, często podświadomych tęsknot i odpowiedź na postulaty uczynienia egzystencji ludzkiej zgodną z sumieniem i wzniosłymi pragnieniami duszy. CZŁOWIEK WOBEC
KOSMOSU I PRZYRODY
Wykreowany intuicyjnie i poszukujący dziś swojej świadomości ruch ekologiczny jest pierwszym objawem powrotu do religijności pogańskiej, który zdobył sobie prawo do istnienia i niekwestionowaną wartość w dzisiejszej zdesakralizowanej kulturze. I nie ma w tym nic dziwnego, gdyż pierwszym elementem pogańskiego światopoglądu, który nasuwa się ludziom jako nieodparte przeświadczenie jest akceptacja świata i przyrody oraz zachwyt nad jego wspaniałością. Do tego, aby nabyć takie przeświadczenie nie jest potrzebna w zasadzie większa wiedza, wystarczy tylko uspokojenie ducha owocujące wyczuleniem się wrażliwości zmysłów i emocjonalnego odbioru rzeczywistości. Wraz z tym przeświadczeniem akceptuje się człowieka z jego strukturą biofizyczną, odczuwa wspaniałość człowieczeństwa, i jako synteza tych odczuć pojawia się widzenie siebie – człowieka jako istoty, która ma tu do spełnienia jakieś wielkie zadanie – odczucie, że ten zachwyt jest pierwszym obowiązkiem człowieka wypływającym gdzieś z nie poznanego jeszcze swojego wnętrza, odczucie, że ten zachwyt rodzi chęć poznania świata bliżej, dokładniej, a ono potęguje zachwyt doprowadzając do ekstazy, że ten zachwyt, poznanie i ekstaza prowadzą do życzenia sobie trwania tego piękna świata, do ochrony tego piękna przed czymś co mogłoby je zakłócić, do odpowiedzialności za ten świat, obecne w nim piękno, ład i życie.
Dokonane tu odkrycie i sformułowanie podstaw pogańskiego światopoglądu może być i coraz częściej dziś bywa spontanicznym doświadczeniem człowieka, któremu choć przez chwilę udało się być sobą – być takim jakim wykreował go ten świat i ta przyroda, jakim byłby każdy, gdyby było mu dane rozwinąć się według predyspozycji zawartych w kodzie genetycznym, w warunkach, w których te predyspozycje może rozwinąć. Kiedy takie doświadczenie mistyczne zdobywało sobie wpływ na postępowanie jakiejś społeczności, powstawały wielkie kultury, a kiedy zapominano o nim bądź warunki nie pozwalały na jego odtworzenie, następowała zapaść i upadek kultur, a na ich miejscu pojawiały się społeczności żerujące na osiągniętym dorobku i wykorzystujące go do niszczenia jego podstaw – materialnych i psychicznych źródeł osiągniętego poziomu kultury – na zgliszczach trzeba było czekać na pojawienie się nowego odkrycia świata i siebie przez człowieka.
Tak działo się, bo w tych dawnych kulturach człowiek nie był świadomy wagi i istoty swojego odkrycia, nie był świadomy źródła swoich sukcesów i swojego szczęścia. Nie wiedząc gdzie jest to źródło, nie był w stanie go chronić przed przeciwnościami losu, czy choćby nawet przed własnymi błędami. Dziś może być inaczej, gdyż odkrywając po raz kolejny istotę świata i człowieczeństwa wiemy już, że to odkrycie jest ważne i że to właśnie ono jest tym, co warunkuje naszą pomyślność w świecie i naszą w nim konstruktywną obecność.
Mistyka odczuwania wspaniałości świata stała się możliwa w pełni dopiero, gdy poznaliśmy prawa przyrody, jakie rządzą jego trwaniem, zmiennością i rozwojem, gdy poznaliśmy zasady funkcjonowania naszego ciała i psychiki, gdy poznaliśmy prawa trwania i rozwoju kultury. Bez zrozumienia współczesnej kosmologii i fizyki submolekularnej trudno odczuć wspaniałość procesów odpowiedzialnych za ewolucję gwiazd i procesy wirtualne w próżni, bez teorii superstrun nie sposób zadumać się nad obiegiem energii w świecie, a to wszystko potrzebne jest, aby nie bać się, że ten nasz świat skazany jest na niepewny byt albo też jakąś formę śmierci, czym zresztą jeszcze do dziś bezpodstawnie straszy się dzieci w szkołach. Bez przymiarki zastosowania krzywej bifurkacyjnej do określenia dynamiki jakiegoś procesu, nie będziemy w stanie pojąć twórczego determinizmu chaosu i nie odczujemy wspaniałości nieuchronności rozwoju świata oraz powstania w nim życia i inteligencji, a bez tego nie potrafimy czuć się tutaj, jak u siebie w domu. Bez próby rozwiązania nawet prostego zadania matematycznego czy technicznego metodą algorytmów genetycznych, nie nabędziemy zaufania do procesu ewolucji biologicznej, która wykreowała nas i większość żywych organizmów, i będziemy skazani na pozostawanie w stanie niepewności ontologicznej. Bez próby zmierzenia się z trywialnym nawet problemem teorii systemów, polegającym na rozpoznaniu struktury funkcjonalnej „czarnej skrzynki” metodą uczenia sztucznej sieci neuronowej, nie będziemy w stanie zachwycić się wspaniałością naszego intelektu budującego sobie modele świata. Bez próby zbudowania układu sterowania urządzenia z zastosowaniem technik logiki rozmytej nie nabierzemy zaufania do naszej intuicji. Bez tych wszystkich powyższych doświadczeń nie potrafimy odczuć czym jest nasza dusza – nie będziemy mieli podstaw do zaakceptowania jej jako integralnego składnika naszego ciała i naszego świata, bez tego nie będziemy ludźmi, a miotanym niepewnością swojego istnienia zwierzęciem, którego umysł przysparza mu tylko cierpień, i które tęskni do raju – braku świadomości – gdzie umysł jeszcze nie przeszkadzał.
Taką akceptację siebie i świata, bez konieczności wnikania w najnowsze zdobycze nauki, potrafią mieć dzisiaj poeci zachwycający się ukwieconą łąką, ugwieżdżonym niebem czy wdziękami ukochanej i to co śpiewają o przedmiotach swojej twórczości najczęściej jest świętą prawdą, tak samo prawdziwą, jak wnioski wynikające ze stosowania przytoczonych tu dziedzin współczesnej matematyki. Jednak w dzisiejszym świecie taka prawda poety nie każdemu wystarcza, nie każdemu wszak było umożliwione uzyskać wrażliwość głęboką na tyle, by samodzielne doświadczenie mistyczne mogło odpowiedzieć na zasadnicze pytania o naszą egzystencję. Nie każdemu też – jak np. naszemu poecie potrzebne są odpowiedzi na wszystkie pytania, a nie zadając tych pytań potrafi żyć tylko, czy aż, tym, czego doświadczył sam oczyma swej duszy Ale kiedy to nie wystarcza, kiedy ktoś posiada osobowość potrzebującą pełni – potrzebującą zintegrowania w sobie wszystkich aspektów postrzeganej rzeczywistości – musi umieć wbudować w swoją duszę taki obraz świata, jaki jest dostępny najwyższym wzlotom intelektu i pogodzić go z emocjonalnym odbiorem rzeczywistości na płaszczyźnie podświadomej.
Taką akceptację siebie i świata mieli też nasi przodkowie i inne ludy rolnicze, których świadomość kształtowała się razem z koniecznością współpracy z przyrodą, szanowania jej i poznawania. Dzięki temu wykształcili światopogląd panteistyczny i wynikającą z niego religię ubóstwienia przyrody i uduchowienia wszystkich jej przejawów – religię, której treści duchowe nie zmieniły się do dziś, kiedy powracamy do zapomnianego dziedzictwa bogatsi o zdobycze współczesnego intelektu i dumni z intuicji przodków, których odkrycia istoty świata pozostały aktualne do dziś, więcej nawet, dziś nabrały większej mocy. Ich trafność bowiem mogła zostać poparta dopiero po kilku tysiącach lat rozwoju intelektu, gdyż dziś dopiero możemy ich przeświadczenia uzgodnić i uprawomocnić spójnym modelem świata tworzonym metodologią naukową.
Obecnie to ubóstwienie i uduchowienie świata i przyrody odczuwamy tak samo jak nasi przodkowie przed wiekami, ale dzisiejszy intelekt dał nam z jednej strony uzasadnienie poczucia odpowiedzialności za świat i kurczące się wobec naszej cywilizacji obszary naturalnej przyrody, a z drugiej poprzez poznanie praw przyrody poszerzył bazę dla doświadczenia mistycznego – zachwytu nad ładem i wspaniałością wykształconych przez świat form życia i obecnej w nich świadomości. Ten podbudowany zdobyczami intelektu zachwyt nad przyrodą daje odczucie świętości postrzeganych form życia, potwierdzenie ich statusu jako – tak samo jak my ludzie – uprawnionych do trwania rozwoju i ewolucji biologicznej, w tym też ewolucji ich ducha. Dodatkowo odkrywamy dziś coś, czego nasi przodkowie nie byli w stanie doświadczyć – jako świadomość świata odczuwamy odpowiedzialność za umożliwienie i wspieranie gatunków mniej rozwiniętych w kroczeniu naszym śladem, pomoc w rozwoju ich świadomości i psychiki.
Sakralizacja zarówno żywej przyrody, jak i kosmosu martwego jak się dziś wydaje, ale noszącego w sobie potencjalne możliwości wykształcenia się ducha i świadomości w różnych formach, nie odbiera nam dumy z własnego w nim miejsca. Więcej nawet, uznając siebie za ważny, bo niosący świadomość element tego wielkiego organizmu jakim jest świat i życie biologiczne w nim – nasze ja obejmie wówczas cały wszechświat.
Pielęgnowanie emocji związku człowieka z przyrodą i kosmosem przetrwało epokę zaniku religijności i jest dziś obecne w wielu obyczajach życia codziennego, cyklicznych świętach i obrzędowości przenikłej do różnych form życia zbiorowego, utraciło natomiast swoją tożsamość i artykulację jako instytucje panteistycznej religijności. Powrót ich do sfery sacrum, a w zasadzie, zgodnie ze światopoglądem pogańskim, rozszerzenie sfery sacrum na Wszystko Co Jest i obecności w niej człowieka odnowi tą obrzędowość i obyczajowość ekologiczną. Dzięki temu panteizm przemówi własnym, świadomym siebie głosem, docierając do sfery emocjonalnej ludzi, dając im na codzień radość z bycia częścią organizmu świata i częścią organizmu życia biologicznego Ziemi.
Aby ten światopogląd nie zgubił się nam w toku coraz to szybszego tempa budowania cywilizacji, należy pielęgnować odtwarzalność mistycznego doświadczenia doprowadzającego do jego generowania – bo przecież to, jak my artykułujemy tę mistykę, może być już dla naszych dzieci niezrozumiałe – one muszą to przeżyć same i wyrazić w swoim języku, swoim aparatem pojęciowym. Zapewnienie im warunków do przeżycia takiego doświadczenia odczuwamy z jednej strony jako obowiązek wobec nich i wobec świata, a z drugiej, jako gwarant, że rozpoczęte przez nas dzieło, które kosztowało nas poświęcenie mu naszego życia, zostanie przez nich podjęte i doprowadzone do stanu wspaniałości, jakiego nie jesteśmy sobie w stanie nawet wyobrazić. Jednak jego przeczucie będzie na tyle wspaniałe, że uznamy swoje własne życie za zrealizowane i nie będzie nam żal odejść oddając świat w ich ręce i oddając je światu, na chwałę naszą, ich i świata, dla afirmacji wzmagającego się życia i rosnącej świadomości.
CZŁOWIEK WOBEC SIEBIE,
CZYLI BYCIE SOBĄ
Powyższa pogańska akceptacja świata daje ufność procesom, które nas wykreowały i ufność ta będzie podstawą do zintegrowania w ramach pełnej osobowości (ego) tego, w co nas przyroda wyposażyła, tego co odczuwamy naszymi zmysłami, co nam podpowiadają podświadome mechanizmy oceny świata i tego, co jako modele rzeczywistości buduje nasz intelekt. Aby dokonać tej integracji musimy rozpoznać wszystko, co jest w nas i uporządkować to w system przetwarzania energii materialnej i psychicznej tak, aby powstała osobowość tak samo godna akceptacji, podziwu i zachwytu jak inne dzieła przyrody, tak samo poddająca się prawom dążenia do pełni życia, do jego ekspansji i rozwoju. Taka integracja, gdy się już dokona, powoduje, że człowiek po prostu jest sobą i to sformułowanie w zasadzie zawiera w sobie odpowiedź na pytanie jak żyć, jak ma wyglądać religijność i moralność takiego człowieka, bo przecież akceptując świat, w tym człowieka, akceptujemy go takim jakim jest i mamy przeświadczenie, że będąc sobą uzyska pełnię życia i będzie rozwijał siebie i kawałek świata, na który ma wpływ.
W rozpoznaniu siebie człowiek zauważa najpierw swoje ciało. Tak zresztą jak przy oglądzie innych zwierząt podziwia proporcje budowy, funkcjonalność organów, jednym słowem widzi to ciało jako piękne i to odczucie piękna ludzkiego ciała podtrzymuje chwałę przyrody – jego twórcę, a co ważniejsze, odczucie to akceptowane jest przez intelekt, który modeluje to piękno, aby później móc korzystać z tego modelu do zauważenie ewentualnych ułomności i wad. Moralność pogańska kreuje więc kult tego dzieła przyrody – pięknego ludzkiego ciała i za świętokradztwo poczytuje deprecjonowanie tego piękna czy wzbudzanie wszelkich innych negatywnych emocji z nim skojarzonych. Piękne ludzkie ciało winno więc, jako przedmiot kultu doczekać się w pogańskiej religijności wyzwalających zbiorowe emocje obrzędów na jego chwałę i obyczajowych form eksponowania go, jako codzienne obcowanie ze świętością.
Formą religijności pogańskiej jest też dbanie o sprawność określoną biologicznym optimum, proporcje oraz kondycję fizyczną i psychiczną ciała, wystrzeganie się i niedopuszczanie do powstawania ułomności ciała; sport przedstawia się tu jako obrzędowość religijna, eugenika jako wzmaganie świętości, a dobre samopoczucie jako ekstaza religijna.
Drugim bardzo wpisanym w biologię człowieka elementem są instynktowne potrzeby i popędy, z których najważniejszymi, bo najmocniej domagającymi się zaspokojenia są: potrzeba bezpieczeństwa związana z instynktem samozachowawczym, instynkt seksualny i potrzeba ekspresji. Potrzeba bezpieczeństwa dostrzegana jest już u noworodków; do trzeciego roku życia wykształca się też pytanie o prawo do istnienia. Te wynikające z instynktu samozachowawczego potrzeby rodzą najsilniejsze emocje w człowieku i są też najważniejszym wyposażeniem człowieka zapewniającym mu przeżycie. Z religijnego punku widzenia instynkt samozachowawczy, podniesiony do rangi świętości wraz z odpowiednią obrzędowością i obyczajowością uwielbienia i jego potwierdzania kulturowego jest w stanie wykształcić takie instytucje życia zbiorowego i indywidualnego, które z jednej strony zapewnią zaspokojenie tych instynktownych potrzeb, a z drugiej potwierdzać będą człowiekowi naturalność i zasadność istnienia tego instynktu oraz konieczność zaspokajania generowanych przez niego potrzeb. Chęć życia, zaspokajania głodu, zapewnienie sobie pozostałych warunków do biologicznego przeżycia z jednej strony oraz potwierdzenie prawa do istnienia, akceptacji przez środowisko społeczne, przynajmniej najbliższe – od strony psychiki, jawią się teraz jako religijne formy wielbienia dzieła przyrody widocznego w tym instynkcie, zapewniającym człowiekowi przetrwanie w świecie, a światu przetrwanie człowieka. Wszelkie natomiast działania narażające na szwank poczucie bezpieczeństwa ludzi (szczególnie dzieci w okresie kształtowania się tego poczucia) należy uznać nie tylko za świętokradztwo, ale i zbrodnię powodującą hańbę. Takimi samymi sankcjami obłożone są też działania wzniecające czy podtrzymujące niepewność ontologiczną rujnującą psychikę, tak jak głód i niedostatek rujnuje ciało – więcej nawet – jako że potrzeby psychiczne wynikające z instynktu samozachowawczego są słabo uświadamiane w dzisiejszej chorej kulturze, a niejednokrotnie nawet, dla niecnych celów tworzy się systemy i instytucje rozsiewające tę niepewność. Dlatego też z tym większym naciskiem trzeba podkreślać świętość ontologicznego potwierdzenia prawa człowieka do życia w świecie, społeczności i rodzinie tak, aby każdy czuł, że jest u siebie, że jest ważnym i potrzebnym członkiem zbiorowości i elementem kosmosu.
Seksualizm człowieka w religijności pogańskiej też jest świętością i to podobnie jak przy instynkcie samozachowawczym na poziomie fizjologicznym i psychicznym. Nie chodzi tu zresztą o funkcję rozrodczą seksu, owszem najważniejszą, bo powodującą odtwarzanie pokoleń ludzi, ale marginalną z punku widzenia nikłej liczby aktów seksualnych prowadzących do powstania potomka. Natomiast chodzi głównie o seksualizm wyzwalający pożądanie i miłość – dający kochankom bliskość i potwierdzenie przez drugiego człowieka, stwarzający okazję do dania siebie ukochanej osobie, dający też fizjologiczną regenerację sił i chęci do życia. Seks jako forma religijności pogańskiej pozwala na oddanie hołdu światu obecnemu w człowieku drugiej płci, doznania rozkoszy z akceptacji sił przyrody, które doprowadziły do wykształcenia się płciowości i akceptacji podstawowej więzi społecznej jaka jest człowiekowi potrzebna – jawi się więc seks jako najpiękniejsza modlitwa na jaką stać ludzi. W tym kontekście wszelkie próby uprzedmiotowienia seksu – wykorzystywania do innych celów jak oddanie sobie ciał i dusz przez kochanków, jest profanacją świętości, deprecjonowaniem go, świętokradztwem, a utrudnianie ludziom spełnienia się w kontaktach seksualnych – zbrodnią. W tradycji ludów indoeuropejskich (hinduizm, kultura słowiańska), oprócz nieistotnych dziś dla nas kultów płodności, zachowane zostało wiele informacji na temat form kultu seksualizmu i związanej z nim obyczajowości, tak więc w połączeniu z dzisiejszą wiedzą o psychice i fizjologii człowieka, a także o mistyce zjawiska opisanej przez kilkaset pokoleń poetów, powrót do nadania seksualizmowi należnie wysokiego miejsca w religijności człowieka nie będzie trudny. Będzie odszukaniem i odtworzeniem tego, co już zostało w kulturze wypracowane i co każdy odczuje jako spełnienie nieartykułowanych dziś tęsknot.
Potrzeba ekspresji – zaznaczenia swojej obecności w świecie, zaznaczenia swojej indywidualności i oryginalności, pozostawienie w świecie trwałych śladów swojego istnienia – jest najsilniejszym motorem działalności człowieka, popychającym go do tytanicznej pracy i największego wytężenia woli w sytuacji, kiedy ma poczucie bezpieczeństwa, ontologiczną pewność i dającą spełnienie miłość. Świadomość nieuchronnej śmierci, niezgoda na nią, każe człowiekowi przekuwać przemijające jego dni na coś, co pozostanie po nim jako trwały i podlegający dalszemu rozwojowi element świata, jako spełnienie życia dające poczucie nieśmiertelności i pozwalające przyjąć spokojnie śmierć ciała, kiedy duch tchnięty w swoje dzieło żyje i żyć będzie dalej, stając się większym i ważniejszym od podupadającej biologii. Ta uwalniająca człowieka od lęku przed śmiercią ekspresja własnego ja daje światu rozwój, jaki nie byłby możliwy do uzyskania za pomocą samych tylko praw fizyki i biologii, bez istnienia psychiki potrafiącej odczuć straszliwość śmierci i sposobów na uwolnienie się od niej.
To dzieło życia uwalniające od straszliwości śmierci nie musi być koniecznie i przeważnie nie jest, materiałem trafiającym do podręczników historii kultury. Najczęściej jest to doświadczenie własnego życia przekazane kilku ludziom, czy nawet jednej osobie, którą darzymy miłością i wówczas tak ulokowany dorobek życia nie ginie – staje się nieśmiertelny. Istnienie w człowieku tej woli tworzenia z własnego życia nieprzemijających elementów kultury budzi uwielbienie dla sił przyrody, które taką wolę potrafiły wygenerować – budzi uwielbienie źródła tych sił, obecnego w podstawowych prawach rządzących najprostszymi formami energii w świecie. Sakralizacja tych sił to uznanie za świętość indywidualizacji osobowości ludzi, warunków, które sprzyjają jej wykształcaniu się i poszukiwaniu miejsca dla realizacji dzieła wartego poświęcania życia i analogicznie jak w poprzednich przypadkach, świętokradztwem będzie deprecjonowanie tego wysiłku człowieka, a zbrodnią stawianie mu przeszkód. Jako że ta działalność zawsze odbywa się na kulturowym piętrze funkcjonowania człowieka, realizacja jej zależy od kształtu życia społecznego i tworzonych przez nie warunków, dla samorealizacji ludzi. Religijność obejmować też będzie formy instytucji życia zbiorowego i ten wymóg, a nie inne decydować mają o ich kształcie.
Trzecim elementem składającym się na pełnię człowieczeństwa jest jego intelekt – ten, który tworząc abstrakcyjne modele rzeczywistości pozwala na ich podstawie przewidywać zjawiska mające zajść w realnym świecie, który potrafi dobierać sekwencje postępowania, aby uzyskać planowane efekty, ten, który określa związki przyczynowo skutkowe ich domeny i precyzję. Od tego na ile rzetelnie tworzy się te modele i określa ich zakres stosowania, na ile aparat pojęciowy oddaje manifestację realnego świata, zależy powodzenie człowieka w życiu osobistym i uczestnictwie w procesach kulturowych. O ile sfera biologii, instynktów i emocji jest w zasadzie (z dokładnością do powolnej ewolucji biologicznej) stała, to intelekt podlega nieustannej zmienności, a to oznacza, że wraz z nim zmienia się charakter osobowości człowieka i powoduje, że każde nieomal pokolenie musi na nowo poszukiwać form integrowania w sobie wszystkich elementów człowieczeństwa, tj. integrowania tych stałych, determinowanych biologią składników ze zmieniającym się wyposażeniem intelektualnym. Sakralizacji podlega więc też i sam intelekt, konieczność jego rozwoju, jak i proces budowania siebie przez ludzi żyjących w coraz to innym świecie, innym, bo zawierającym zmieniające się elementy kulturowe. Rozwój intelektu, nauka, poznawanie świata, przyrody i psychiki człowieka jako domena religii, jako forma modlitwy były już znane ludom tworzącym kulturę, były też już tak definiowane, lecz w dzisiejszej dobie dezintegracji człowieka – rozczłonkowania go na żyjące własnym życiem elementy składowe – intelekt i nauka straciły sacrum i stały się technokratycznym narzędziem nerwicowo poszukującym zastosowania do dowolnego celu, w tym do celów dezintegrowania człowieka, przyrody i kultury. Sakralizacja intelektu i nauki pozwoli włączyć te najwyższe osiągnięcia ewolucji świata do struktury człowieka, człowieka realizującego swoje posłannictwo budowania siebie, bycia sobą i rozwoju świata.
Powszechne dziś świętokradztwo traktowania wiedzy, intelektu i nauki jako towaru musi zostać napiętnowane i zniknąć, a świętość ta jako osiągnięcie rozwijającego się świata ma być powszechnie dostępna dla wszystkich budujących siebie i świat, czyli dla wszystkich ludzi i religijność będzie uczulać na należne miejsce tej świętości w kulturze i jej powszechność. Procesy budowania siebie i bycia sobą uznane jako świętości nie będą już marginesem życia czy luksusem, lecz codzienną modlitwą ludzi, na którą pogańska społeczność przewiduje poczesne miejsce i warunki. Natomiast czym jest proces budowania siebie, integrowania w osobowości składników pełni człowieczeństwa określa już sam pogański światopogląd. Podstawą jest zaakceptowana psychicznie, zsakralizowana i zaspokojona biologia człowieka. Ona daje warunki dla sprawnego funkcjonowania struktury emocjonalnej człowieka – jego intuicji. Na bazie zdrowego i silnego ciała oraz psychiki człowiek czuje się ważnym elementem świata, a doświadczając dającej mu chęć życia miłości doznaje pełni – fizjologicznego dosytu umiłowania życia osobistego i społecznego; pragnie w poszukiwaniu nieśmiertelności włączyć się w dzieło budowania kultury i rozwój świata. Do tego zadania włącza intelekt w taki sposób, aby pomagać jednocześnie w budowaniu osobowości i dzieła życia człowieka oraz wspierać źródło jego siły sprawne ciało i indywidualnego wciąż rosnącego ducha. Sakralizacja tego procesu to z jednej strony podkreślenie wagi spójnej osobowości, a z drugiej, obrzędowość religijna związana z kolejnymi etapami osiągania dojrzałości przez człowieka jest okazją do przeżywania i aktualizacji treści związanych z budowaniem pełnego człowieczeństwa.
Religijność pogańska to przepracowane na użytek codziennego życia jednostki i zbiorowości powyższe treści. Osobowość kształtowana przez taką religię to dojrzały i szczęśliwy człowiek, zintegrowany ze środowiskiem przyrodniczym, którego jest częścią i procesem kulturotwórczym, którego jest uczestnikiem – doznaje on pełni życia. Podejście religijne do tak mało uduchowionych dziedzin jak intelekt, nauka i wiedza oraz włączanie tych elementów w skład struktury osobowości ludzi owocuje tym, że sposób działania człowieka w tych dziedzinach intelektualnych i praktycznych jak organizacja, gospodarka, polityka też przesycone jest duchem religijnym, a wówczas efekty działań w tych dziedzinach dadzą się integrować w osobowościach ludzi nie niszcząc tych osobowości, natomiast dodając nowych treści powodują, że człowiek staje się ciągle większym niż jest, świat rozwija się dzięki obecności człowieka, świat jako jeden wielki organizm uzyskuje w człowieku coraz to większą samoświadomość, coraz to większa ilość energii i materii świata włączona zostaje w świadome życie – świat doznaje pełni życia.
Zdzisław Słowiński
toporzel@poczta.onet.pl
toporzel@poczta.onet.pl
„Nie ma co marzyć o zmianie ludzkiej postawy względem NATURY,
póki człowiek nie zmieni podejścia do tego, co w nim samym jest NATURALNE!”