Wiosna ludów latynowskich
Ryszard Kapuściński w wywiadzie dla Gazety Wyborczej pt. Wiosna ludów latynoskich stawia tezę, iż aktualnie Ameryka Łacińska jest miejscem eksperymentów społecznych, swoistym laboratorium nowych form społecznych i kulturalnych. Dyktatury, krwawe wojny domowe już prawie wszędzie w tej części świata przestały istnieć i następuje fala demokra-tyzacji. Wojna przeciwko niesprawiedliwości społecznej przestaje być wojną, rewolucją, a staje się rebelią, buntem. Wykluwają się ruchy społeczne, które trudno gdziekolwiek za-kwalifikować, bo nie przypominają one tego, co dotychczas istniało. Naród do tej pory de-finiowany jednoetnicznie, jednokulturowo, zmierza w kierunku definicji wieloetnicznej, wielokulturowej. Różnorodne, marginalizowane dotąd grupy, zaczynają domagać się re-spektowania swoich praw, dążą do polepszenia swojej pozycji społecznej. Ameryka Łaciń-ska wrze, jest w stanie wysokiej gorączki. Kapuściński wymienia dwa powody tego wrze-nia: upadek dyktatur i związaną z nim falę demokratyzacji oraz rewolucję technologiczną. Do tych przyczyn można jeszcze dodać rozczarowanie nową ideologią – neoliberalizmem.
Wzrastająca ilość biednych, „wykluczonych”, coraz większe dysproporcje między za-robkami ludzi znajdujących się u góry drabiny społecznej i tych u dołu, zanik świadczeń socjalnych, olbrzymie długi zagraniczne, korupcje, oto współczesny obraz prawie wszyst-kich krajów Ameryki Łacińskiej. Dziesiątki milionów drobnych rolników, przedsiębiorców nie wytrzymało konkurencji z gigantami światowymi i zbankrutowało. W zamian duża część z nich została zatrudniona w strefach wolnego handlu (inaczej produkcji eksporto-wej). Np. w Meksyku w takich strefach pracuje około 900 tys. osób (dane z 1997 r.), a pra-cę straciło kilka milionów. Naomi Klein w No Logo tak opisuje te miejsca: Dzień pracy jest długi: 12 - 16 godzin (…) w zakładach obowiązuje wojskowa dyscyplina, brygadziści są często brutalni, płace poniżej życiowego minimum, a praca nie wymagająca kwalifikacji i monotonna (…) kontrakty przychodzą i odchodzą. Ludzie, którzy do tej pory żyli jako drobni rolnicy, w wyniku zmian neoliberalnych pracują teraz w warunkach o wiele gor-szych, za mniejsze pieniądze, a bardzo często nie mogą znaleźć żadnej pracy. Państwa Ameryki Łacińskiej z nędzy, na którą środkiem zaradczym miał być neoliberalizm, wpadły w jeszcze większą nędzę. Nic więc dziwnego, że niezadowolenie społeczne rośnie, zaufanie do polityków maleje, a ludzie zaczynają brać sprawy w swoje ręce.
MEKSYK. ZAPATYŚCI I KOMENDANT MARCOS
W noc sylwestrową z 1993 na 1994 r. Zapatystowska Armia Wyzwolenia Narodowego (EZLN) z komendantem Marcosem na czele, zajęła kilka miast w rejonie Chiapas na połu-dniu Meksyku. Ogłosiła, że domaga się reform politycznych, demokracji, ustąpienia prezy-denta i praw dla ludności indiańskiej. Rząd Meksyku wysłał wojsko, aby spacyfikowało re-beliantów. Jednakże po dwóch tygodniach prezydent ogłosił rozejm i podjął negocjacje z EZLN. Obiecał większość z tego, czego chcieli: autonomię, odzyskanie ziem zagarniętych przez latyfundystów, prawo do reprezentacji w parlamencie stanowym i federalnym, lepszą opiekę zdrowotną, zasiłki, dwujęzyczne szkolnictwo, większe możliwości zatrudnienia… Jednakże nic z tych obietnic nie wyniknęło, rząd Meksyku nie wcielał postanowień w życie. Zapatyści znowu wszczynali bunt a wojsko pacyfikowało.
Przyczyny tego buntu tkwią w niesprawiedliwym podziale majątkowym. Większość ziem w Chiapas, jak i większość regionów Meksyku, należała do kilkudziesięciu najbogatszych ro-dzin, ich majątki były wielkości dziesiątków tysięcy hektarów, mieli oni tysiące sztuk by-dła. Ci właściciele decydowali, kto mógł uprawiać ziemię, kto dostawał kredyt z banku, kto pracę, kto zasiłek. W trakcie rewolucji na początku XX wieku biali chłopi dostali ziemię, Indianie nie. Jedna trzecia Indian była bez prądu, połowa bez bieżącej wody. Te nierówno-ści doprowadziły do buntu. Zapatyści sprzeciwili się globalizacji, dyktatowi krajów boga-tych nad biednymi, neoliberalnemu modelowi rynku, przez co uznaje się ich w kręgach al-terglobalistów za protoplastów tego ruchu. Swoje powstanie rozpoczęli w noc poprzedzają-cą wejście w życie traktatu NAFTA, wyrażając w ten sposób swój sprzeciw wobec niego. Uznali, że traktat ten nie polepszy życia najbiedniejszych, a konieczność konkurowania z globalnymi korporacjami pozbawi ich szans na wyjście z nędzy . Już wcześniej neoliberal-na polityka rządu meksykańskiego uderzyła we wspólnoty indiańskie (co zmusiło wielu In-dian do odsprzedania swojej ziemi i do niewolniczej pracy u oligarchy ziemskiego albo ucieczki do miasta, gdzie czekał ich los mieszkańca slumsów).
Rebelia zapatystów, początkowo zbrojna, przerodziła się w pokojowy ruch przeciwko kapitalizmowi, w „drogę alternatywną wobec rewolucji w epoce porewolucyjnej”. Poprze-stają oni na buncie, krytyce, umiarkowanych postulatach, budowaniu alternatywy, nie dążą do obalenia rządu. Jak mówi Marcos: My nie jesteśmy rewolucjonistami, my jesteśmy re-belde, czyli buntownikami. Działania zapatystów są potwierdzeniem tej tezy . W wyniku opieszałości rządu we wprowadzaniu postulatów w życie, EZLN zaczęła sama tworzyć au-tonomię w stanie Chiapas. Do tej pory około trzydzieści gmin uzyskało autonomię. Gminy te połączyły się w pięć regionów zarządzanych przez Rady Dobrego Rządu, w których skład wchodzi po kilku przedstawicieli gmin. Powstanie autonomicznych gmin i Rad Do-brego Rządu doprowadziło do rozdzielenia cywilnych społeczności od militarnych struktur. El Subcomandante Marcos na spotkaniu Indian w Oventik, w sierpniu 2003 r. ogłosił w imieniu Zapatystowskiej Armii Wyzwolenia Narodowego, że: Powstańcza armia nie może być głosem tego, kto rządzi, nawet jeśli „rządzi będąc posłusznym” i służyć żadnemu rzą-dowi, nawet dobremu, w związku z tym zostaną zlikwidowane wszystkie posterunki i punkty kontrolne na drogach, prowadzących do autonomicznych gmin (…) Od tej chwili wszystko, co tyczy się zapatystowskich autonomicznych gmin będzie rozwiązywane przez lokalne zgromadzenia i Rady Dobrego Rządu, z nimi też należy poruszać wszelkie kwestie odnoszą-ce się do autonomicznych gmin, takie jak projekty, wizyty, kooperacje, konflikty itd. W autonomicznych gminach zaczęto także tworzyć lokalne i narodowe sieci wymiany na zasa-dzie uczciwego, solidarnościowego handlu (co jest alternatywą dla konkurowania z gigan-tami rolniczymi) oraz otwarto lokalne radio. Jak więc widać działalność zapatystów nie przypomina tradycyjnej guerrilli, jest raczej wyrazem pokojowej formy buntu.
Zapatystowska Armia Wyzwolenia Narodowego po wszczęciu rebelii ogłosiła, iż chodzi im o sprawiedliwość w całym Meksyku, a nie tylko i wyłącznie o prawa dla Indian. Używa-jąc słów Kapuścińskiego: Tu nie chodzi o walkę z rasizmem, lecz o walkę z niesprawiedli-wością społeczną. W Meksyku nie ma rasizmu takiego, jaki miał miejsce - i wciąż ma - np. w Europie. To znaczy, że z jakichś ideologicznych czy politycznych powodów zwalcza się jakąś grupę etniczną. W Ameryce Łacińskiej kwestia etniczna jest ściśle związana z kwestią społeczną, klasową. Indianin nie buntuje się dlatego, że jego "indiańskość" jest zwalczana, lecz protestuje przeciw nierówności, wyzyskowi. Jemu chodzi o to, że nie ma żadnych moż-liwości awansu, nie ma dostępu do nauki, do środków komunikacji. I nie widzi szans na zmianę swego położenia.
BRAZYLIA. PORTO ALEGRE – DEMOKRACJA UCZESTNICZĄCA I ŚWIATOWE FORUM SPOŁECZNE
W niektórych miastach w Ameryce Południowej trwają eksperymenty z demokracją uczestniczącą, czyli bezpośrednim sprawowaniem rządów przez obywateli. Laboratoria te znajdują się w wielu miejscach, np.: w Argentynie (zgromadzenia sąsiedzkie po kryzysie w grudniu 2001), Peru (Villa El Salvador), Kolumbii (Tarso, Cauca), Boliwii (miejska wspól-nota partycypacyjna kobiet w Yacapani), Brazylii (Porto Alegre). Chyba w najbardziej za-awansowanej fazie eksperymentu znajduje się Porto Alegre w Brazylii.
Jest to miasto portowe w południowej Brazylii o wielkości podobnej do Warszawy (ok. półtora miliona mieszkańców). W czasach masowej industrializacji do miasta napłynęło bardzo dużo osób ze wspólnot wiejskich, w wyniku czego zaczęły rozwijać się stowarzy-szenia sąsiedzkie. Ludzie z tych stowarzyszeń pod koniec lat osiemdziesiątych zażądali od burmistrza i ówcześnie rządzącej w mieście Partii Pracującej wprowadzenia demokracji bezpośredniej. Rządzący mieli inny pomysł na samorząd, jednakże postanowili wysłuchać ludzi. Ostatecznie, po negocjacjach, zrealizowano model kompromisowy. Połączono demo-krację bezpośrednią (zgromadzenia mieszkańców, które głosują nad tym, jak podzielić fun-dusze miasta, ustalają priorytety, wydatki budżetowe), z elementami demokracji przedsta-wicielskiej ( rada miasta, która zatwierdza budżet i urząd, który opracowuje finanse od strony technicznej i prawnej). Zabezpieczono się przed ingerencją ze strony rządu, powołu-jąc się na zapis w konstytucji Brazylii, że: Lud może wykonywać władzę w sposób bezpośredni. Coroczny plan budżetowy podzielono na trzy etapy. Rozpoczynają się one wiosną, a kończą jesienią. Wpierw szesnaście zgromadzeń mieszkańców, odpowiadające szesnastu geograficznym obszarom miasta, ustala hierarchię spraw priorytetowych dla samorządu. Ważność spraw określa się poprzez liczbę osób, które wyraziły dla nich poparcie i liczbę mieszkańców w danej dzielnicy. Ta liczba osób przekłada się na ściśle określoną ilość punktów, a punkty na procent funduszy z budżetu miejskiego. Im więcej punktów uzyskała dana sprawa , tym więcej środków z budżetu zostanie na nią przeznaczonych. Odbywają się równocześnie zgromadzenia tematyczne, dotyczące aktualnych spraw i priorytetów dla in-westycji długofalowych. Zgromadzenia dzielnicowe i tematyczne wybierają do Rady Bu-dżetu Partycypacyjnego delegatów, których mieszkańcy mogą w każdej chwili odwołać ze stanowiska. Z priorytetów - ogólnych propozycji i szczegółowych projektów zgłoszonych przez mieszkańców, delegaci ustalają ze specjalną agendą samorządową (GAPLAN) plan ogólnomiejski. Odbywają się jeszcze spotkania z mieszkańcami, po których wprowadza się poprawki i projekt budżetu partycypacyjnego jest gotowy. Wtedy burmistrz przedkłada go Radzie Miasta, która głosuje nad jego przyjęciem. Jak do tej pory radni nie odmówili jesz-cze podpisania tak ustalonego budżetu. Po 15 latach funkcjonowania demokracji uczestni-czącej w Porto Alegre poprawiły się wskaźniki jakości życia – są jednymi z najwyższych w całej Brazylii (większość mieszkańców ma dostęp do bieżącej wody, prądu, wzrosła jakość służby zdrowia, zmniejszyła się ilość ludności żyjącej w nędzy, zmniejszyło się zatrucie powietrza), korupcja przestała być problemem, wzrosła liczba osób aktywnych w sferze publicznej (od kilku tysięcy na początku działania demokracji uczestniczącej do kilkudzie-sięciu tysięcy w chwili obecnej). Marginalizowane dotąd grupy mogą uczestniczyć w pro-cesach decyzyjnych, dzięki czemu ich potrzeby także brane są pod uwagę. Przedsiębiorcy, zanim zaczną inwestować, muszą dojść do porozumienia z lokalnymi mieszkańcami (za przykład może służyć wybudowanie centrum handlowego dopiero po tym, jak mieszkańcy ustalili z właścicielem, iż wybuduje on także mieszkania dla bezdomnych i do budowy cen-trum zatrudni miejscowych bezrobotnych). Obecność w procesie decyzyjnym wielorakiej ilości poglądów i potrzeb wpływa na rozwój wielokulturowości Porto Alegre.
Porto Alegre stało się inspiracją dla innych miejsc w Brazylii i na świecie. Wiele miast próbuje wprowadzać podobne systemy, a Porto Alegre stało się miejscem organizacji Świa-towego Forum Społecznego. Pierwsze ŚFS odbyło się w 2001 r., w tym samym czasie co Światowe Forum Ekonomiczne w Davos. Od tamtej pory inicjatywa ta stała się światową koalicją ruchów społecznych i organizacji poszukujących alternatywnych wobec neolibe-ralnej globalizacji sposobów życia, postrzegania świata i działania. Początkowo liczba uczestników Forum sięgała kilkunastu tysięcy, aktualnie przybywa na nie około 100 tysięcy ludzi. Odbywają się na nim wykłady, dyskusje, warsztaty o różnorodnej tematyce, począw-szy od globalizacji, przez ekologię, feminizm, prawa pracownicze, antymilitaryzm, dys-kryminację, ubóstwo, media, demokrację, aż po sprawy lokalne, takie jak aktualna sytuacja na Filipinach, przejmowanie portów przez robotników w Argentynie po opuszczeniu ich przez właścicieli itp.
ARGENTYNA – ZGROMADZENIA SĄSIEDZKIE
Na początku lat dziewięćdziesiątych XX w. Argentyna miała olbrzymie długi zagra-niczne, pięciotysięczną inflację (taką informację znalazłem w „Gorączce latynoamerykań-skiej” Domosławskiego), cała gospodarka była w fazie recesji. Wtedy prezydenturę objął Carlos Menem. Wprowadził on politykę neoliberalizmu w skrajnej postaci. Sprywatyzował wszystko, ponad czterysta wielkich państwowych przedsiębiorstw – telekomunikację, ener-getykę, naftę, gaz, linie lotnicze, wodociągi, koleje, żeglugę, przemysł przetwórczy… Zli-kwidował system ubezpieczeń. Wprowadził ścisłą kontrolę płac, otworzył gospodarkę na niekontrolowany napływ i odpływ kapitału zagranicznego, ustalił kurs peso jeden do jedne-go w stosunku do dolara. Żaden kraj nie wprowadził tak skrajnej polityki kapitalistycznej jak Menem. Gospodarkę opanowały wielkie korporacje, co spowodowało upadek małych firm, lokalnych producentów, którzy nie dysponując takimi możliwościami jak wielkie fir-my, nie wytrzymali konkurencji. Powoli Argentyna przestawała wytwarzać, a zaczynała co-raz więcej importować. Ubożało coraz więcej ludzi. Państwo nie miało pieniędzy na wy-datki publiczne, ponieważ musiało spłacać wciąż na nowo zaciągane olbrzymie długi za-graniczne. Liczba bezrobotnych wzrosła, według różnych szacunków, do jednej czwartej lub nawet do jednej trzeciej ogółu ludności. Prawie połowa dochodu trafiała do dziesięcio-procentowej elity. Powstała olbrzymia dziura w kasie państwa. Menem, chcąc uratować sy-tuację, wprowadził dwudziestojednoprocentowy podatek VAT na wszelkie produkty, nawet te podstawowe. To uderzyło jeszcze bardziej w miliony biednych. W międzyczasie prezy-dent był bohaterem wielu afer, skandali, był zamieszany w handel narkotykami, podejrzany o współpracę ze światem przestępczym, przyjmował różnorodne podarunki-łapówki od wielkich firm. Ale nie tylko on uczestniczył w brudnych grach, niemal cały rząd był sko-rumpowany. Sytuacja gospodarcza osiągnęła swój punkt kulminacyjny w grudniu 2001 r., Wtedy to ludzie wycofują pieniądze z banków, rząd ogłasza ograniczenia w wypłatach z banku i tnie jeszcze bardziej wydatki państwa. Ludzie zaczynają strajkować, walczyć z po-licją, rabować sklepy. Zostaje ogłoszony stan wyjątkowy. Ludzie zaczynają krzyczeć: Precz wszyscy!, nie ufają już politykom, rządowi, zaczynają się sami organizować. Na początku wszędzie demonstrują, wybijają rytm na garnkach, werblach, kotłach. Później zaczynają się organizować w zgromadzenia sąsiedzkie. Rozmawiają na tematy lokalne i ogólnokrajowe, spotykają się co dzień, dwa, pomagają sobie nawzajem. Lekarze oferują darmową pomoc. Ludzie wymieniają się usługami – ktoś umie uczyć angielskiego, ktoś inny strzyc, jeszcze ktoś inny malować ściany, myć okna, prać, zajmować się dziećmi, jest elektrykiem… Two-rzy się w ten sposób system omijający pieniądz, bez możliwości stracenia wszystkiego z dnia na dzień w wyniku rozchwiania waluty. W innym miejscu powstają bądź zyskują na znaczeniu lokalne pieniądze, np. w prowincji Buenos Aires – patacon i lecon. Pieniądze te są niezależne od państwowego peso, ich zasięg jest na tyle mały, że praktycznie nie podle-gają inflacji. Opuszczone firmy próbuje się na powrót wskrzesić w formie interesariuszo-wej, gdzie właścicielami są pracownicy i inne osoby związane z firmą. Umożliwia to dbanie o wszystkich, a nie tylko o kieszeń prezesa. Rozwija się także handel solidarnościowy. Istny tygiel, twórczy anarchizm.
W Argentynie, jak pisze Artur Domosławski w Gorączce latynoamerykańskiej: W za-mach stanu nikt nie wierzy (…) Rządy żelaznej pięści to, jak wierzą na ogół Argentyńczycy, ponura i odległa historia. Potwierdza się teza Kapuścińskiego – koniec dyktatur, za to bunt, szukanie pokojowych rozwiązań, rebelia a nie rewolucja.
HISTORIA JESZCZE TRWA
Bardzo często w polskiej dyskusji na temat alternatywnych wobec neoliberalnego kapi-talizmu form, padają przykłady eksperymentów z Ameryki Łacińskiej. Na Alternatywnym Forum Ekonomicznym w Warszawie w kwietniu 2004 r. mówiono o zapatystach, Porto Alegre, pareconie, handlu solidarnościowym na przykładzie kawy z Meksyku. W książkach i czasopismach poruszających owe zagadnienia także nierzadko można odnaleźć przykłady z tego rejonu świata. Istotnie, chyba nie ma aktualnie drugiego takiego miejsca na Ziemi, gdzie tak by się burzyło i było tyle laboratoriów społecznych. Ciekawe tylko jak te wszyst-kie nowe formy społeczne będą wyglądać za 10, 15, 20 lat? Czy społeczeństwa te staną się całkowicie wieloetniczne, czy ruchy te będą tylko ciekawostką historyczną? Wiadomo na pewno jedno, iż świat po takich eksperymentach będzie bogatszy w kolejne doświadczenia, że historia, wbrew twierdzeniom Fukuyamy o jej końcu, jeszcze trwa i trochę potrwa.
Maciej Roszkowski, miłośnik życia i wszystkiego co żyje, poszukujący alternatyw nie tylko ekolo-gicznych, społecznych i ekonomicznych, ale także duchowych, filozoficznych i interpersonalnych, członek Stowarzyszenia Kulturalno-Ekologicznego "Zielone Mazowsze", student 3 roku psycho-logii.
BIBLIOGRAFIA:
Wzrastająca ilość biednych, „wykluczonych”, coraz większe dysproporcje między za-robkami ludzi znajdujących się u góry drabiny społecznej i tych u dołu, zanik świadczeń socjalnych, olbrzymie długi zagraniczne, korupcje, oto współczesny obraz prawie wszyst-kich krajów Ameryki Łacińskiej. Dziesiątki milionów drobnych rolników, przedsiębiorców nie wytrzymało konkurencji z gigantami światowymi i zbankrutowało. W zamian duża część z nich została zatrudniona w strefach wolnego handlu (inaczej produkcji eksporto-wej). Np. w Meksyku w takich strefach pracuje około 900 tys. osób (dane z 1997 r.), a pra-cę straciło kilka milionów. Naomi Klein w No Logo tak opisuje te miejsca: Dzień pracy jest długi: 12 - 16 godzin (…) w zakładach obowiązuje wojskowa dyscyplina, brygadziści są często brutalni, płace poniżej życiowego minimum, a praca nie wymagająca kwalifikacji i monotonna (…) kontrakty przychodzą i odchodzą. Ludzie, którzy do tej pory żyli jako drobni rolnicy, w wyniku zmian neoliberalnych pracują teraz w warunkach o wiele gor-szych, za mniejsze pieniądze, a bardzo często nie mogą znaleźć żadnej pracy. Państwa Ameryki Łacińskiej z nędzy, na którą środkiem zaradczym miał być neoliberalizm, wpadły w jeszcze większą nędzę. Nic więc dziwnego, że niezadowolenie społeczne rośnie, zaufanie do polityków maleje, a ludzie zaczynają brać sprawy w swoje ręce.
MEKSYK. ZAPATYŚCI I KOMENDANT MARCOS
W noc sylwestrową z 1993 na 1994 r. Zapatystowska Armia Wyzwolenia Narodowego (EZLN) z komendantem Marcosem na czele, zajęła kilka miast w rejonie Chiapas na połu-dniu Meksyku. Ogłosiła, że domaga się reform politycznych, demokracji, ustąpienia prezy-denta i praw dla ludności indiańskiej. Rząd Meksyku wysłał wojsko, aby spacyfikowało re-beliantów. Jednakże po dwóch tygodniach prezydent ogłosił rozejm i podjął negocjacje z EZLN. Obiecał większość z tego, czego chcieli: autonomię, odzyskanie ziem zagarniętych przez latyfundystów, prawo do reprezentacji w parlamencie stanowym i federalnym, lepszą opiekę zdrowotną, zasiłki, dwujęzyczne szkolnictwo, większe możliwości zatrudnienia… Jednakże nic z tych obietnic nie wyniknęło, rząd Meksyku nie wcielał postanowień w życie. Zapatyści znowu wszczynali bunt a wojsko pacyfikowało.
Przyczyny tego buntu tkwią w niesprawiedliwym podziale majątkowym. Większość ziem w Chiapas, jak i większość regionów Meksyku, należała do kilkudziesięciu najbogatszych ro-dzin, ich majątki były wielkości dziesiątków tysięcy hektarów, mieli oni tysiące sztuk by-dła. Ci właściciele decydowali, kto mógł uprawiać ziemię, kto dostawał kredyt z banku, kto pracę, kto zasiłek. W trakcie rewolucji na początku XX wieku biali chłopi dostali ziemię, Indianie nie. Jedna trzecia Indian była bez prądu, połowa bez bieżącej wody. Te nierówno-ści doprowadziły do buntu. Zapatyści sprzeciwili się globalizacji, dyktatowi krajów boga-tych nad biednymi, neoliberalnemu modelowi rynku, przez co uznaje się ich w kręgach al-terglobalistów za protoplastów tego ruchu. Swoje powstanie rozpoczęli w noc poprzedzają-cą wejście w życie traktatu NAFTA, wyrażając w ten sposób swój sprzeciw wobec niego. Uznali, że traktat ten nie polepszy życia najbiedniejszych, a konieczność konkurowania z globalnymi korporacjami pozbawi ich szans na wyjście z nędzy . Już wcześniej neoliberal-na polityka rządu meksykańskiego uderzyła we wspólnoty indiańskie (co zmusiło wielu In-dian do odsprzedania swojej ziemi i do niewolniczej pracy u oligarchy ziemskiego albo ucieczki do miasta, gdzie czekał ich los mieszkańca slumsów).
Rebelia zapatystów, początkowo zbrojna, przerodziła się w pokojowy ruch przeciwko kapitalizmowi, w „drogę alternatywną wobec rewolucji w epoce porewolucyjnej”. Poprze-stają oni na buncie, krytyce, umiarkowanych postulatach, budowaniu alternatywy, nie dążą do obalenia rządu. Jak mówi Marcos: My nie jesteśmy rewolucjonistami, my jesteśmy re-belde, czyli buntownikami. Działania zapatystów są potwierdzeniem tej tezy . W wyniku opieszałości rządu we wprowadzaniu postulatów w życie, EZLN zaczęła sama tworzyć au-tonomię w stanie Chiapas. Do tej pory około trzydzieści gmin uzyskało autonomię. Gminy te połączyły się w pięć regionów zarządzanych przez Rady Dobrego Rządu, w których skład wchodzi po kilku przedstawicieli gmin. Powstanie autonomicznych gmin i Rad Do-brego Rządu doprowadziło do rozdzielenia cywilnych społeczności od militarnych struktur. El Subcomandante Marcos na spotkaniu Indian w Oventik, w sierpniu 2003 r. ogłosił w imieniu Zapatystowskiej Armii Wyzwolenia Narodowego, że: Powstańcza armia nie może być głosem tego, kto rządzi, nawet jeśli „rządzi będąc posłusznym” i służyć żadnemu rzą-dowi, nawet dobremu, w związku z tym zostaną zlikwidowane wszystkie posterunki i punkty kontrolne na drogach, prowadzących do autonomicznych gmin (…) Od tej chwili wszystko, co tyczy się zapatystowskich autonomicznych gmin będzie rozwiązywane przez lokalne zgromadzenia i Rady Dobrego Rządu, z nimi też należy poruszać wszelkie kwestie odnoszą-ce się do autonomicznych gmin, takie jak projekty, wizyty, kooperacje, konflikty itd. W autonomicznych gminach zaczęto także tworzyć lokalne i narodowe sieci wymiany na zasa-dzie uczciwego, solidarnościowego handlu (co jest alternatywą dla konkurowania z gigan-tami rolniczymi) oraz otwarto lokalne radio. Jak więc widać działalność zapatystów nie przypomina tradycyjnej guerrilli, jest raczej wyrazem pokojowej formy buntu.
Zapatystowska Armia Wyzwolenia Narodowego po wszczęciu rebelii ogłosiła, iż chodzi im o sprawiedliwość w całym Meksyku, a nie tylko i wyłącznie o prawa dla Indian. Używa-jąc słów Kapuścińskiego: Tu nie chodzi o walkę z rasizmem, lecz o walkę z niesprawiedli-wością społeczną. W Meksyku nie ma rasizmu takiego, jaki miał miejsce - i wciąż ma - np. w Europie. To znaczy, że z jakichś ideologicznych czy politycznych powodów zwalcza się jakąś grupę etniczną. W Ameryce Łacińskiej kwestia etniczna jest ściśle związana z kwestią społeczną, klasową. Indianin nie buntuje się dlatego, że jego "indiańskość" jest zwalczana, lecz protestuje przeciw nierówności, wyzyskowi. Jemu chodzi o to, że nie ma żadnych moż-liwości awansu, nie ma dostępu do nauki, do środków komunikacji. I nie widzi szans na zmianę swego położenia.
BRAZYLIA. PORTO ALEGRE – DEMOKRACJA UCZESTNICZĄCA I ŚWIATOWE FORUM SPOŁECZNE
W niektórych miastach w Ameryce Południowej trwają eksperymenty z demokracją uczestniczącą, czyli bezpośrednim sprawowaniem rządów przez obywateli. Laboratoria te znajdują się w wielu miejscach, np.: w Argentynie (zgromadzenia sąsiedzkie po kryzysie w grudniu 2001), Peru (Villa El Salvador), Kolumbii (Tarso, Cauca), Boliwii (miejska wspól-nota partycypacyjna kobiet w Yacapani), Brazylii (Porto Alegre). Chyba w najbardziej za-awansowanej fazie eksperymentu znajduje się Porto Alegre w Brazylii.
Jest to miasto portowe w południowej Brazylii o wielkości podobnej do Warszawy (ok. półtora miliona mieszkańców). W czasach masowej industrializacji do miasta napłynęło bardzo dużo osób ze wspólnot wiejskich, w wyniku czego zaczęły rozwijać się stowarzy-szenia sąsiedzkie. Ludzie z tych stowarzyszeń pod koniec lat osiemdziesiątych zażądali od burmistrza i ówcześnie rządzącej w mieście Partii Pracującej wprowadzenia demokracji bezpośredniej. Rządzący mieli inny pomysł na samorząd, jednakże postanowili wysłuchać ludzi. Ostatecznie, po negocjacjach, zrealizowano model kompromisowy. Połączono demo-krację bezpośrednią (zgromadzenia mieszkańców, które głosują nad tym, jak podzielić fun-dusze miasta, ustalają priorytety, wydatki budżetowe), z elementami demokracji przedsta-wicielskiej ( rada miasta, która zatwierdza budżet i urząd, który opracowuje finanse od strony technicznej i prawnej). Zabezpieczono się przed ingerencją ze strony rządu, powołu-jąc się na zapis w konstytucji Brazylii, że: Lud może wykonywać władzę w sposób bezpośredni. Coroczny plan budżetowy podzielono na trzy etapy. Rozpoczynają się one wiosną, a kończą jesienią. Wpierw szesnaście zgromadzeń mieszkańców, odpowiadające szesnastu geograficznym obszarom miasta, ustala hierarchię spraw priorytetowych dla samorządu. Ważność spraw określa się poprzez liczbę osób, które wyraziły dla nich poparcie i liczbę mieszkańców w danej dzielnicy. Ta liczba osób przekłada się na ściśle określoną ilość punktów, a punkty na procent funduszy z budżetu miejskiego. Im więcej punktów uzyskała dana sprawa , tym więcej środków z budżetu zostanie na nią przeznaczonych. Odbywają się równocześnie zgromadzenia tematyczne, dotyczące aktualnych spraw i priorytetów dla in-westycji długofalowych. Zgromadzenia dzielnicowe i tematyczne wybierają do Rady Bu-dżetu Partycypacyjnego delegatów, których mieszkańcy mogą w każdej chwili odwołać ze stanowiska. Z priorytetów - ogólnych propozycji i szczegółowych projektów zgłoszonych przez mieszkańców, delegaci ustalają ze specjalną agendą samorządową (GAPLAN) plan ogólnomiejski. Odbywają się jeszcze spotkania z mieszkańcami, po których wprowadza się poprawki i projekt budżetu partycypacyjnego jest gotowy. Wtedy burmistrz przedkłada go Radzie Miasta, która głosuje nad jego przyjęciem. Jak do tej pory radni nie odmówili jesz-cze podpisania tak ustalonego budżetu. Po 15 latach funkcjonowania demokracji uczestni-czącej w Porto Alegre poprawiły się wskaźniki jakości życia – są jednymi z najwyższych w całej Brazylii (większość mieszkańców ma dostęp do bieżącej wody, prądu, wzrosła jakość służby zdrowia, zmniejszyła się ilość ludności żyjącej w nędzy, zmniejszyło się zatrucie powietrza), korupcja przestała być problemem, wzrosła liczba osób aktywnych w sferze publicznej (od kilku tysięcy na początku działania demokracji uczestniczącej do kilkudzie-sięciu tysięcy w chwili obecnej). Marginalizowane dotąd grupy mogą uczestniczyć w pro-cesach decyzyjnych, dzięki czemu ich potrzeby także brane są pod uwagę. Przedsiębiorcy, zanim zaczną inwestować, muszą dojść do porozumienia z lokalnymi mieszkańcami (za przykład może służyć wybudowanie centrum handlowego dopiero po tym, jak mieszkańcy ustalili z właścicielem, iż wybuduje on także mieszkania dla bezdomnych i do budowy cen-trum zatrudni miejscowych bezrobotnych). Obecność w procesie decyzyjnym wielorakiej ilości poglądów i potrzeb wpływa na rozwój wielokulturowości Porto Alegre.
Porto Alegre stało się inspiracją dla innych miejsc w Brazylii i na świecie. Wiele miast próbuje wprowadzać podobne systemy, a Porto Alegre stało się miejscem organizacji Świa-towego Forum Społecznego. Pierwsze ŚFS odbyło się w 2001 r., w tym samym czasie co Światowe Forum Ekonomiczne w Davos. Od tamtej pory inicjatywa ta stała się światową koalicją ruchów społecznych i organizacji poszukujących alternatywnych wobec neolibe-ralnej globalizacji sposobów życia, postrzegania świata i działania. Początkowo liczba uczestników Forum sięgała kilkunastu tysięcy, aktualnie przybywa na nie około 100 tysięcy ludzi. Odbywają się na nim wykłady, dyskusje, warsztaty o różnorodnej tematyce, począw-szy od globalizacji, przez ekologię, feminizm, prawa pracownicze, antymilitaryzm, dys-kryminację, ubóstwo, media, demokrację, aż po sprawy lokalne, takie jak aktualna sytuacja na Filipinach, przejmowanie portów przez robotników w Argentynie po opuszczeniu ich przez właścicieli itp.
ARGENTYNA – ZGROMADZENIA SĄSIEDZKIE
Na początku lat dziewięćdziesiątych XX w. Argentyna miała olbrzymie długi zagra-niczne, pięciotysięczną inflację (taką informację znalazłem w „Gorączce latynoamerykań-skiej” Domosławskiego), cała gospodarka była w fazie recesji. Wtedy prezydenturę objął Carlos Menem. Wprowadził on politykę neoliberalizmu w skrajnej postaci. Sprywatyzował wszystko, ponad czterysta wielkich państwowych przedsiębiorstw – telekomunikację, ener-getykę, naftę, gaz, linie lotnicze, wodociągi, koleje, żeglugę, przemysł przetwórczy… Zli-kwidował system ubezpieczeń. Wprowadził ścisłą kontrolę płac, otworzył gospodarkę na niekontrolowany napływ i odpływ kapitału zagranicznego, ustalił kurs peso jeden do jedne-go w stosunku do dolara. Żaden kraj nie wprowadził tak skrajnej polityki kapitalistycznej jak Menem. Gospodarkę opanowały wielkie korporacje, co spowodowało upadek małych firm, lokalnych producentów, którzy nie dysponując takimi możliwościami jak wielkie fir-my, nie wytrzymali konkurencji. Powoli Argentyna przestawała wytwarzać, a zaczynała co-raz więcej importować. Ubożało coraz więcej ludzi. Państwo nie miało pieniędzy na wy-datki publiczne, ponieważ musiało spłacać wciąż na nowo zaciągane olbrzymie długi za-graniczne. Liczba bezrobotnych wzrosła, według różnych szacunków, do jednej czwartej lub nawet do jednej trzeciej ogółu ludności. Prawie połowa dochodu trafiała do dziesięcio-procentowej elity. Powstała olbrzymia dziura w kasie państwa. Menem, chcąc uratować sy-tuację, wprowadził dwudziestojednoprocentowy podatek VAT na wszelkie produkty, nawet te podstawowe. To uderzyło jeszcze bardziej w miliony biednych. W międzyczasie prezy-dent był bohaterem wielu afer, skandali, był zamieszany w handel narkotykami, podejrzany o współpracę ze światem przestępczym, przyjmował różnorodne podarunki-łapówki od wielkich firm. Ale nie tylko on uczestniczył w brudnych grach, niemal cały rząd był sko-rumpowany. Sytuacja gospodarcza osiągnęła swój punkt kulminacyjny w grudniu 2001 r., Wtedy to ludzie wycofują pieniądze z banków, rząd ogłasza ograniczenia w wypłatach z banku i tnie jeszcze bardziej wydatki państwa. Ludzie zaczynają strajkować, walczyć z po-licją, rabować sklepy. Zostaje ogłoszony stan wyjątkowy. Ludzie zaczynają krzyczeć: Precz wszyscy!, nie ufają już politykom, rządowi, zaczynają się sami organizować. Na początku wszędzie demonstrują, wybijają rytm na garnkach, werblach, kotłach. Później zaczynają się organizować w zgromadzenia sąsiedzkie. Rozmawiają na tematy lokalne i ogólnokrajowe, spotykają się co dzień, dwa, pomagają sobie nawzajem. Lekarze oferują darmową pomoc. Ludzie wymieniają się usługami – ktoś umie uczyć angielskiego, ktoś inny strzyc, jeszcze ktoś inny malować ściany, myć okna, prać, zajmować się dziećmi, jest elektrykiem… Two-rzy się w ten sposób system omijający pieniądz, bez możliwości stracenia wszystkiego z dnia na dzień w wyniku rozchwiania waluty. W innym miejscu powstają bądź zyskują na znaczeniu lokalne pieniądze, np. w prowincji Buenos Aires – patacon i lecon. Pieniądze te są niezależne od państwowego peso, ich zasięg jest na tyle mały, że praktycznie nie podle-gają inflacji. Opuszczone firmy próbuje się na powrót wskrzesić w formie interesariuszo-wej, gdzie właścicielami są pracownicy i inne osoby związane z firmą. Umożliwia to dbanie o wszystkich, a nie tylko o kieszeń prezesa. Rozwija się także handel solidarnościowy. Istny tygiel, twórczy anarchizm.
W Argentynie, jak pisze Artur Domosławski w Gorączce latynoamerykańskiej: W za-mach stanu nikt nie wierzy (…) Rządy żelaznej pięści to, jak wierzą na ogół Argentyńczycy, ponura i odległa historia. Potwierdza się teza Kapuścińskiego – koniec dyktatur, za to bunt, szukanie pokojowych rozwiązań, rebelia a nie rewolucja.
HISTORIA JESZCZE TRWA
Bardzo często w polskiej dyskusji na temat alternatywnych wobec neoliberalnego kapi-talizmu form, padają przykłady eksperymentów z Ameryki Łacińskiej. Na Alternatywnym Forum Ekonomicznym w Warszawie w kwietniu 2004 r. mówiono o zapatystach, Porto Alegre, pareconie, handlu solidarnościowym na przykładzie kawy z Meksyku. W książkach i czasopismach poruszających owe zagadnienia także nierzadko można odnaleźć przykłady z tego rejonu świata. Istotnie, chyba nie ma aktualnie drugiego takiego miejsca na Ziemi, gdzie tak by się burzyło i było tyle laboratoriów społecznych. Ciekawe tylko jak te wszyst-kie nowe formy społeczne będą wyglądać za 10, 15, 20 lat? Czy społeczeństwa te staną się całkowicie wieloetniczne, czy ruchy te będą tylko ciekawostką historyczną? Wiadomo na pewno jedno, iż świat po takich eksperymentach będzie bogatszy w kolejne doświadczenia, że historia, wbrew twierdzeniom Fukuyamy o jej końcu, jeszcze trwa i trochę potrwa.
Maciej Roszkowski, miłośnik życia i wszystkiego co żyje, poszukujący alternatyw nie tylko ekolo-gicznych, społecznych i ekonomicznych, ale także duchowych, filozoficznych i interpersonalnych, członek Stowarzyszenia Kulturalno-Ekologicznego "Zielone Mazowsze", student 3 roku psycho-logii.
BIBLIOGRAFIA:
Artur Domosławski, Gorączka latynoamerykańska, Świat Książki, Warszawa 2004.
Naomi Klein, No Logo, Świat Literacki, Izabelin 2004.
Leszek Matela, Zieleni się Brazylia, ZB nr 7(49)/93, lipiec 1993, www.zb.eco.pl/zb/49/matela1.htm
Naomi Klein, No Logo, Świat Literacki, Izabelin 2004.
Rafał Górski, Demokracja uczestnicząca i globalizacja, artykuł dostępny pod: www.wa29.org/index.php?module=ContentExpress&func=display&ceid=40
Indymedia (Centrum Mediów Niezależnych) - www.pl.indymedia.orgLeszek Matela, Zieleni się Brazylia, ZB nr 7(49)/93, lipiec 1993, www.zb.eco.pl/zb/49/matela1.htm