WPROWADZENIE
Zbiór artykułów Marka Węgierskiego Tradycyjne korzenie a pop-kultura północno-amerykańska, który wraz z niniejszym numerem ZB trafia do rąk Czytelnika nieco odbiega od wąsko pojętej tematyki pisma, czyli ekologii. Niewiele jest w nim wzmianek odnoszących się bezpośrednio do ochrony przyrody i środowiska, stąd i zamieszczenie ich na łamach pisma z zasady podejmującego właśnie taką tematykę może budzić pewne zdumienie. Można oczywiście odeprzeć takie zarzuty w najprostszy sposób, wskazując, że ZB nigdy nie były pismem ograniczającym się do standardowo rozumianej ekologii i od początku swego istnienia zamieszczały teksty wykraczające poza tematykę środowiskową w wąskim jej zakresie.Nie o to wszak idzie. Teksty Węgierskiego są jak najbardziej poświęcone tematyce ekologicznej, choć może nie jest to widoczne na pierwszy rzut oka. Są takimi, gdyż w mniejszym lub większym stopniu, bardziej lub mniej bezpośrednio, odwołują się do problemu szeroko pojętego kryzysu cywilizacyjnego. A kryzys ekologiczny i jego następstwa omawiane na łamach pism stricte ekologicznych wydają się być niczym innym jak pochodną tego właśnie kryzysu. Przyczynami degradacji środowiska na zatrważającą skalę nie są ani destruktywne technologie, ani współczesne nawyki konsumpcyjne (że o prostackich tezach o przeludnieniu nie wspomnę). Te zjawiska, w swych różnych konfiguracjach spędzające ekologom sen z powiek, są bowiem jedynie pochodną wcześniejszych i głębszych zaburzeń w kulturze współczesnej, a co za tym idzie – w świadomości jednostkowej, w człowieczych postawach względem świata przyrody.
Jakie są zatem przyczyny tego kryzysu cywilizacyjnego? Pytanie nie jest łatwe i osobiście nie potrafię i nie chcę udzielać na nie wyczerpującej odpowiedzi. Co więcej, przestrzegałbym innych przed zbyt pochopnym czynieniem tego. Nie oznacza to, że powinniśmy zaprzestać dyskusji, a wręcz przeciwnie, gdyż to ona właśnie daje nam szansę na dotarcie do poprawnej odpowiedzi na wskazane wyżej pytanie. Dlatego, choć trudno mi się zgodzić z wieloma wnioskami i tezami, jakie prezentuje w swych rozważaniach Marek Węgierski, uważam jego teksty za godną uwagi i refleksji próbę udzielenia tej odpowiedzi. Rzecz nie w tym czy Węgierski ma rację czy nie, lecz w samej jego postawie zasadzającej się na próbach dotarcia do sedna zagadnienia. Raczej pewne wydaje się, że żadna osoba w pojedynkę nie będzie zdolna do wskazania na rzeczywiste przyczyny kryzysu cywilizacyjnego, jednocześnie zaś prawdopodobne wydaje się, iż taka odpowiedź może powstać w wyniku zsumowania dokonań różnych autorów – i w takim kontekście wysiłki pisarskie Węgierskiego i edytorskie redaktorów i współpracowników ZB jawią się jako i sensowne, usprawiedliwione i potrzebne.
Autor zamieszczonych tu tekstów porusza się po wielu płaszczyznach tematycznych: od doraźnej polityki po najnowsze trendy w sztuce i rozrywce. Nicią łączącą te rozważania są właśnie próby ogarnięcia ich w kontekście kryzysu cywilizacyjnego oraz – co szczególnie istotne – zaradzenia jemu czy też implikowanym przezeń skutkom. Z jednej strony przeszkodą w ich recepcji może być pewna odmienność realiów kulturowych, w których powstały i do których się – co zrozumiałe – odwołują. Węgierski jako mieszkaniec Kanady pisze często o zjawiskach nam, Polakom, nieznanych. Z drugiej wszak strony coraz szybsza globalizacja kulturowa i związane z nią błyskawiczne przenikanie wzorców, postaw i trendów sprawia, że realia te nie są aż tak bardzo odległe, a przedstawiane zjawiska albo mają swoje rodzime odpowiedniki, albo w takiej czy innej formie wkrótce staną się zapewne i naszym – choćby mimowolnym – udziałem. Ten fakt uczestnictwa Węgierskiego w innej rzeczywistości kulturowej ma też swoje zalety, z których najważniejszą jest to, że pisze on o takich zjawiskach i w taki sposób, jaki wśród rodzimych autorów jest rzadko spotykany. Po pierwsze, żyjąc w realiach, które naszym udziałem dopiero stają się powoli, bez trudu dostrzega zjawiska, których my w ich zalążkowej formie albo nie widzimy w ogóle, albo nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak będzie wyglądała ich rozwinięta postać. Po drugie, mając już za sobą dominację pewnych postaw i ich paraliżujący wpływ na intelektualny wysiłek, może pisać w taki sposób, jakiego wielu naszych autorów po prostu sobie nie wyobraża w swej ostrożności wobec tematów uznanych za tabu. Powtarzam: nie chodzi o to, że Węgierski zawsze ma rację a wszystkie jego wnioski są uprawnione i trafne, zaś proponowane rozwiązania – sensowne, lecz o fakt, iż w ogóle poddaje pod dyskusję pewne wątki i stanowiska skrywane w Polsce za płachtami „Gazety Wyborczej”, „Wprost” czy „Polityki” oraz większości wydawnictw z kręgu alternatywnego, które zajmują się naśladowaniem owych tuzów, bez mrugnięcia okiem chwaląc i krytykując to co chwalić i krytykować obecnie wypada.
Na uwagę zasługuje także stanowisko ideowe Węgierskiego, które również sytuuje się poza znanymi i akceptowanymi u nas postawami. Na pierwszy rzut oka możemy określić jego poglądy jako prawicowe. Rzecz jednak w tym, że po dokładniejszym przyjrzeniu się im okazuje się, iż nie mają wiele wspólnego z prawicową ortodoksją wg polskich standardów. Są raczej wypadkową kilku dominujących w epoce nowożytnej tendencji – możemy tu bez trudu znaleźć wpływy i konserwatyzmu i liberalizmu i myśli lewicowej. Oczywiście dla niektórych takie wykraczanie poza schematy może być denerwujące czy nawet odstręczające, wydaje się jednak, że osoby takowe nie są w ogóle godne uwagi w świetle wskazanej uprzednio konieczności dotarcia do przyczyn kryzysu cywilizacyjnego i ekologicznego, których rozpoznania nie umożliwiają dawne, tradycyjne i konwencjonalne stanowiska ideowe i takież wysiłki umysłowe. Natomiast tych wszystkich, którzy zamiast oklepanych i jałowych formułek wypowiadanych niczym zaklęcia, są w stanie zapoznać się z odmiennymi poglądami i przemyśleć je bez manifestowania swych fobii i uprzedzeń, pozostaje mi tylko zaprosić do lektury tekstów Marka Węgierskiego – co niniejszym czynię.
Remigiusz Okraska