WSPÓŁDZIAŁANIE I ZAWŁASZCZANIE. DWIE FILOZOFIE ŻYCIA
POTRZEBA DYSKUSJI ŚWIATOPOGLĄDOWEJDzisiejsze zagubienie się człowieka wobec mozaiki sprzecznych ze sobą ideologii wynika z braku dyskusji światopoglądowej, z braku świadomości, że dopiero po określeniu naczelnych wartości, które ma realizować kultura, możliwe będzie odnalezienie się jednostki wobec tych wartości. Wtedy też dopiero jednostka będzie mogła wygenerować własny plan dla wszechświata, ujrzeć siebie w tym planie i nadać własnemu życiu wartość nim uzasadnioną. Bez tego będzie zagubiona, niepewna własnej tożsamości i wartości.
Niemożność nadania wartości swojemu osobistemu życiu jest oczywiście brzemienną w skutki chorobą. Powoduje ona z jednej strony strach przed pustką egzystencji i niepewność wobec niezrozumiałego świata, z drugiej zaś podatność na sprzedawanie się handlarzom doktryn oferującym fałszywe obietnice zapełnienia pustki egzystencjalnej, w zamian za wyrzeczenie się poszukiwań autentycznych wartości mogących zlikwidować chorobę. Wyznaczony powyższymi punktami obszar możliwości człowieka leży całkowicie w obrębie choroby, a skorumpowany cyniczny polityk pozbawiony trosk materialnych oraz zepchnięty na margines społeczny wyznawca Prawdy to w zasadzie jedna i ta sama psychika – zakompleksiona, niepewna siebie, szukająca zabezpieczeń materialnych i duchowych przed nieodłącznym strachem, chora, zdegenerowana natura ludzka.
Nasza niewydolność we wszystkich dziedzinach życia zbiorowego jest dobrze udokumentowana w literaturze, zarówno naukowej jak i w beletrystyce. Powiązanie notorycznego kryzysu materialnego i moralnego z panującymi ideologiami też jest opisane, choć w mniejszym stopniu. Obraz tego zjawiska jest jednak czytelny po zapoznaniu się z pracami choćby Trentowskiego, Brzozowskiego i Stachniuka – twórców piszących w odstępach po pięćdziesiąt lat od siebie. Postulatów o rozpoczęcie dyskusji światopoglądowej jest już znacznie mniej – właściwie są tylko wzmianki na ten temat (Berent, Parandowski, Stachniuk). Natomiast same próby realizacji tego podstawowego (nie tylko dla nas) zadania w naszej humanistyce nie zaistniały. Tu wyprzedza nas nieświadome siebie życie, i obserwujemy coraz to nowe objawy buntu, przeważnie młodego pokolenia wobec zastanej hipokryzji panującej kultury. Wobec skurczenia się świata przez łatwość obiegu informacji mamy też dostępne do analizy podobne zjawiska w innych społeczeństwach.
RODZI SIĘ BUNT
To, co ludziom podpowiada podświadomość (nazywana czasami sumieniem, instynktem czy etyką naturalną) stanowi dość jednoznaczne rozróżnienie wartości. Kiedy jednak dochodzi do artykulacji tych odczuć obiegowymi pojęciami dzisiejszej kultury znika jednoznaczność sądów, a ich interpretacja przez intelekt przybiera różnorodne, często sprzeczne z sobą postacie.
Zjawisko to jest nieuniknione. Brak narzędzi do analizy światopoglądu nie daje możliwości zakwestionowania podstaw kultury, bez czego nie da się wyjść z błędnego koła, w którym jedne konsekwencje choroby kultury będą przyjmowane jako przyczyny innych. Założenia na których zbudowany jest gmach kultury są z jego wnętrza niewidoczne, a więc niedyskutowalne. Stąd bezradność zarówno człowieka próbującego buntować się przeciw otaczającej go patologii jak i intelektualistów próbujących znaleźć błędy w sposobach realizacji przez naszą cywilizację szczytnych – jak im się zdaje – wartości i celów.
NIE MA BŁĘDU
Dopiero spojrzenie na kulturę, jako prawidłową konsekwencję światopoglądu, na którym się opiera, przerywa jałowe poszukiwanie nieistniejących błędów realizacji i równie nieistniejących programów uzdrowienia kultury. Intelektualnie zabieg taki jest bardzo prosty i potrafi to robić każde dziecko reagujące na każde następne wyjaśnienie kolejnym pytaniem – dlaczego? Niestety zdobycie się na taką dziecięcą odwagę przez środowiska opiniotwórcze jest trudne. Zabobon (religijny czy naukowy), politically correct czy inne eufemistycznie maskowane zapory dla umysłu i artykulacji jego dokonań wciąż są skuteczne.
OBSZARY BUNTU
Jeżeli przyjrzymy się powstałym na przestrzeni dziejów projektom różnych Utopii czy współczesnym ruchom kontestacyjnym to przy ich różnorodności pomysłów na szczęście (co jest funkcją zastanej cywilizacji i temperamentu twórców) wspólny jest obszar buntu. Wszystkie one wyrastają z niezgody na toksyczne środowisko psychiczne, jakie organizuje społeczeństwu panująca kultura oraz nieuwzględnianie w realizacji cywilizacji potrzeb biologicznych społeczeństwa i możliwości środowiska przyrodniczego. Oczywiście, ten bunt jest jedyną wartością utopistów, gdyż ich pomysły mieszczą się w zamkniętym kręgu poszukiwania błędu wewnątrz zbioru konsekwencji tej samej przyczyny.
Naiwne (matematycznie poprawne) wyliczenia Kropotkina dotyczące technicznych możliwości wyżywienia społeczeństwa Francji nikogo nie interesowały, gdyż akurat cywilizacja francuska optymalizowała całkiem inną funkcję, a Kropotkin wierząc za Chrystusem, że człowiek jest z natury dobry, a za Kartezjuszem, że kieruje się intelektem, uważał, że wystarczy przekonać ludzi do swojej idei (i obliczeń) i wdrożyć ją, a nastanie raj. Niestety materializm dziejowy istnieje jedynie na papierze, ale o tym nie wiedział ani Kropotkin, ani Marks. Nie spodziewał się tego również Kartezjusz. Utopia powinna pozostać jedynie jako utwór literacki More’a.
Celowo w jednej myśli powołuję przedstawicieli różnych epok, aby ukazać ich bliskość zarówno w obszarach buntu jak i w akceptowaniu wartości będących przyczyną zła przeciwko któremu się buntują.
Podobną niekonsekwencję wykazują współczesne ruchy kontestacyjne jak zieloni, neofaszyści, socjaliści, hippisi, czy kościoły różnych orientacji religijnych.
Współczesny ruch ekologiczny jest może najbardziej świadomą formą oporu przeciwko dominującej dziś (a w polityce wszechwładnej) mentalności zawłaszczania i jednocześnie terenem dojrzewania mentalności współdziałania. Brak mu jednak refleksji, że aby osiągnąć sukces nie wystarczy skupiać się na krytyce fatalnych skutków, jakie niesie dominująca dziś formacja kulturowa. Przede wszystkim trzeba dotrzeć do przyczyn tkwiących głęboko w systemie wartości, tam dokonać zmian i dopiero wówczas możliwe będzie wyprowadzenie założeń nowej kultury, nie produkującej patologii z którą trzeba walczyć.
Proponowany tu sposób rewizji podstaw światopoglądowych pokazuje, że nie wszystko trzeba wymyślać od zera. Są w doświadczeniach człowieka dokonania na których można się oprzeć i zawierają one wycinkowe odkrycia różnych współczesnych ruchów kontestacyjnych.
PUNKT WYJŚCIA
Jako że kształt kultury jest funkcją założeń światopoglądowych funkcjonujących w danej społeczności, a wszystkie inne czynniki mają znaczenie drugorzędne, nieodzownym będzie odszukanie tych założeń. W związku z tym, że aparat intelektualny angażowany w takim przedsięwzięciu jest już produktem tej kultury i jest obciążony jej założeniami, należy równocześnie kontrolować ten aparat. Wymóg ten powoduje, że musimy cofać się w historii do czasów powstawania zarówno światopoglądów jak i aparatu ich werbalizacji i ekspresji (artykulacji). Jest to zarazem okres krystalizowania się samoświadomości człowieka, zapoznawania się z podstawowymi prawami przyrody i organizowania sposobów utrzymania się biologicznego w ekosystemie oraz budowania relacji społecznych.
Zadanie dotarcia do źródeł nie jest jednak tak trudne, jakby mogło się początkowo wydawać. Zachował się bogaty zestaw mitów obrazujących początki tych procesów, zachowały się konstrukcje naturalnych języków powstających równocześnie ze świadomością ludów, gdzie są zawarte podstawowe elementy stosunku człowieka do siebie, świata i swojego w nim miejsca. Zachowały się wreszcie przekazy historyczne i archeologiczne, gdyż ostateczne krystalizowanie się podstawowych światopoglądów nastąpiło w starych kulturach śródziemnomorskich około VI w. p. n. e. a wiele ludów przetrwało do czasów nieomal współczesnych z pierwotnymi wersjami świadomości siebie i świata.
Prześledzenie procesu rodzenia się świadomości człowieka oraz jej historii ukażę w następnym artykule „Historia świadomości”. Dziś przedstawię rzecz ważniejszą: wynik tego procesu – dwie postawy wobec życia – oglądany przez pryzmat współczesnej metodologii oraz narzędzia do analizy tych postaw i warunkujących je światopoglądów.
MIEJSCE CZŁOWIEKA W ŚWIECIE
Świat dąży w kierunku wzrostu świadomości. Na mocy nieznanych jeszcze sił rządzących przyrodą tworzą się struktury o entropii niższej niż materiał wejściowy. Siły te długo nie były obserwowane, jednak człowiek domyślał się ich istnienia i wiedziony poszukiwaniem sensu, lub odkrywaniem mechanizmu świata, tworzył sobie wyobrażenia na ich temat.
Siły te, działając jako własności tworzywa, wygenerowały bogactwo form materii, jej organizacji wewnętrznej, rozmieszczenia w świecie, doprowadziły do rozwoju jej w formy o tak bogatej strukturze (atomy, galaktyki), że stało się możliwe, a więc na podstawie praw chaosu nieuchronnie musiało zaistnieć, takie zjawisko jak życie biologiczne.
Skomplikowana struktura życia biologicznego umożliwiła mu funkcjonowanie jako układ adaptacyjny, a możliwości ewolucyjne i samoorganizacyjne umożliwiły uzyskanie dodatkowego narzędzia, świadomości, której nośnikiem jest umysł ludzki, mogący włączyć się w dalszy rozwój jako podmiot świata.
W początkach historii człowieka jego umysł realizował zadanie przetrwania nośnika świadomości, przetrwania człowieka, jako gatunku. Ten etap człowiek przebył pomyślnie i zaczął funkcjonować jako świadomość świata, napędzana tą samą siłą, która doprowadziła do powstania materii, życia i umysłu. Objawiała się ona jako wola obecna w podświadomości – instynkt samozachowawczy, odczytywany jako sumienie, a narzędziami były ręce i intelekt. Człowiekowi działającemu jako świadomość świata podświadomość podpowiadała hierarchię ważności spraw, którą odczuwał jako swoje własne potrzeby. Zaspokajając je realizował proces wzrostu świadomości świata. Realizując instynktowną wolę, poznawał siebie i świat, tworzył fizyczne i umysłowe narzędzia do dalszych działań. Wówczas pomyślna realizacja tego celu napawała go dumą.
Gdzieś na etapie niepisanej jeszcze historii, ale już wówczas, kiedy siła i możliwości człowieka przekroczyły barierę niepewności jego egzystencji, wyłonił się problem: co dalej, na co poświęcić wyłaniający się nadmiar swojej mocy i możliwości. Niewiedza, że człowiek jest świadomością świata i powinien wyznaczyć kierunek dalszego jej wzrostu wyrwała człowieka z wielkiego kosmicznego procesu, odebrała poczucie wartości własnego życia i spowodowała dezintegrację osobowości. Ujrzał siebie jako fakt biologiczny i niezrozumiałą mieszankę emocji i intelektu. Jego biologia, podświadomość i intelekt, niezwiązane już w sprawny mechanizm wzrostu świadomości świata, działając w rozłączeniu zaczęły na własną rękę podejmować próby zagospodarowania ciągle zwiększającego się potencjału materialnego i dorobku intelektualnego powstającej cywilizacji. Zaczęło się zawłaszczanie. Zawłaszczanie dorobku. Zawłaszczanie przyrody. Zawłaszczanie woli.
Zawłaszczanie przyrody to psychiczne wyodrębnienie się z niej, i, jako konsekwencja tego, rabunkowe lub bezmyślne jej niszczenie. Zawłaszczanie woli (obecnej tak w zawłaszczającym jak i w innych ludziach) to przekierowywanie jej ze służenia procesowi wzrostu świadomości świata na usługi jego narzędzia – struktury biopsychicznej ludzi, to jednocześnie instytucje władzy (zawłaszczania ludzi) jak państwo, rodzina. Zawłaszczanie dorobku to wykorzystywanie wytworzonych narzędzi materialnych i intelektualnych dla osłabiania tego procesu lub nieefektywność w ich użyciu przez dysponentów.
Brak świadomości, powodował przyjmowanie kierunków działań na ślepo i powodował marnowanie większości sił i środków będących w dyspozycji ludzi. Napięcia wywoływane działaniami niezgodnymi z sumieniem przerywały marsz w złym kierunku, i na gruzach zniszczonych rozwiązań umożliwiały poszukiwanie czegoś nowego. Stosowany przez przyrodę rozrzutny mechanizm rozwoju metodą prób i błędów stał się też narzędziem człowieka. Upadki wielkich cywilizacji były nieuchronne, gdyż obecność błędu powodowała degenerację kultury tym szybszą im wydajniejsza była jej sprawność w realizacji swojego błędnego przesłania, im sprawniejsze stawało się zawłaszczanie.
POCZĄTKI ŚWIADOMOŚCI
Przetrwanie człowieka w zwierzęcej jeszcze świadomości było trudne, jako że jego forma biologiczna była gorzej przystosowana do zmiennych warunków klimatycznych, a także był słabiej od innych zwierząt wyekwipowany w ułatwiające przetrwanie wyposażenie do walki i siłę fizyczną.
Niedobory te powoli zaczęło rekompensować poznawanie siebie i świata. Umysł tworzył coraz większą bazę wiedzy o warunkach otoczenia i możliwościach dostępnych reakcji na nadchodzące zdarzenia. Przewidywanie skutków działań zaczynało być daleko precyzyjniejsze i bardziej dalekosiężne niż u innych zwierząt i ta właściwość umysłu dała człowiekowi zaczątki bezpieczeństwa wobec przyrody.
Świadomość, że w danej sytuacji można zachować się różnie była równoznaczna z odkryciem woli jako instrumentu wyboru z różnych możliwości na podstawie kryterium oczekiwanego skutku. Pożądane skutki nadchodzących działań podpowiadał instynkt, a intelekt dobierał działania mające do nich doprowadzić. Mając tę świadomość człowiek stał się takim jakiego go znamy już z początków okresu pisanej historii.
W międzyczasie jeszcze sformalizuje swój język (a raczej języki), wykształci też aparat pojęciowy odzwierciedlający model świata, związany ze sposobem życia, realizacji potrzeb, charakterem obcowania z przyrodą i innymi ludźmi. Etap ten zakończony został osiągnięciem warunków bezpieczeństwa zapewniających trwanie gatunku, zharmonizowaniem wewnętrznego odczucia siebie i świata z intelektualnym jego opisem i cywilizacją na etapie pierwotnego rolnictwa. Stare podania sumeryjskie nazywały te osiągnięcia powstaniem człowieka ze zwierzęcia i chyba miały rację. Jako moment przełomowy notują one fakt wykopania pierwszego rowu nawadniającego pole pod przyszłą uprawę, fakt dostosowania środowiska do swoich potrzeb. Wola człowieka jako podmiot świata. Kultura sumeryjska to już wiedziała – teraz musimy odkrywać to po raz drugi.
CZŁOWIEK W KULTURZE ZAWŁASZCZANIA
Nieznane budzi niepokój. Nieznana przyszłość może być powodem twórczego niepokoju, który obliguje do wytyczenia celów działań, mających przyszłość tę oswoić. Wpleciona w plan realizacji celów staje się nie tylko poznana, ale jeszcze jest elementem tworzącym osobowość – włączona jest w obręb tego, co człowiek nazywa sobą, co odczuwa jako swoje ja, swoją kulturę. Ta przyszłość, wszystkie elementy, które mają ją stworzyć, zostaje włączona w obręb świata objęty świadomością.
Kiedy jednak człowiek nie staje na wysokości zadania i nie potrafi wytyczyć celów angażujących jego potencjał twórczy i cały dotychczasowy dorobek, przyszłość staje się czymś w stosunku do czego ma poczucie winy, poczucie niespełniania swojej roli w świecie, poczucie niespełnienia siebie. Następuje postój w drodze życiowej. Niczemu nie służący wypracowany dotychczas materialny i intelektualny aparat twórczy rodzi poczucie, że to wszystko, zamiast czemuś służyć marnuje się bezużytecznie. Powoduje to taki stres, że człowiek, nie mając porywających celów, gorączkowo szuka choćby jakichś ich atrap. Te, absorbując część przynajmniej możliwości, złagodzą nieprzyjemne uczucie braku zaangażowania nadającego wartość jego życiu.
Bez obecności programu dla wszechświata, w którym człowiek ma szczytną funkcję jego realizatora i który podporządkowuje temu programowi wszystkie siły i środki, osobowość dezintegruje się. Będące w zasięgu możliwości, nieujęte w program, tracą łączność – postrzegane są jako elementy odrębne, często opozycyjne względem siebie. Człowiek zauważa, że jego biologia, intelekt i wola rozchodzą się w swoich własnych teraz dążeniach i jedno chciałoby dwóm pozostałym narzucić własny punkt widzenia. To co człowiek nagromadził wokół siebie widziane jest teraz jako zbiór niepowiązanych ze sobą spraw i rzeczy – przeważnie niepotrzebnych w świecie zdezintegrowanej jednostki. Niewielką ilość tego mogą zawłaszczyć elementy rozbitej osobowości, a reszta staje się dowodem, że dokonana została prymitywizacja człowieka i budowanego przez niego świata.
Chora osobowość broni się przed tym niekorzystnym obrazem siebie przez próby unieważnienia tego wszystkiego, co stanowi nadmiar w stosunku do potrzeb prymitywizowanej jednostki. Powoduje to nihilistyczny stosunek do otaczającej rzeczywistości i wewnętrzne łamanie podświadomości nie chcącej zgodzić się na dokonane unieważnienie świata. Człowiek zafundował sobie wewnętrzne rozbicie i dozwolił elementom swojej osobowości na wzajemną walkę i wyniszczanie się.
Do końca oszukać podświadomości się nie da i pomimo udanych prób podporządkowania swojego świata impulsom rozbitej osobowości – atrapom autentycznych twórczych celów, stale jest obecny brak poczucia własnej wartości. Niepewność egzystencji powodowana tym strachem stanie się powodem przyjęcia polityki zawłaszczania otaczającej rzeczywistości (w tym woli innych ludzi) po to, aby uniemożliwić proces sprawiedliwego ustalenia się życia tej jednostki na odpowiednio niskim poziomie odpowiadającym zresztą niskiej samoocenie.
Ból egzystencjalny – chora świadomość zagubienia w świecie, strach przed niepewnością jutra – domaga się uśmierzenia. Wszystko przed tą potrzebą kapituluje, także umysł, który nie widzi już świata inaczej jak poprzez tę niepewność chorej jednostki. Widzi ona siebie jako coś odrębnego od reszty świata, jako coś innego rodzaju. Reszta świata jest czymś obcym, czymś w opozycji do niej. Człowiek nieświadomie wymyślił personalizm. Zauważył też, że wokół niego jest więcej takich jak on odrębnych jednostek, każda w opozycji do świata. Tak narodziła się solidarność na płaszczyźnie idei personalizmu, solidarność tylko względem tej idei, przy wszelkich konsekwencjach obcości względem siebie we wzajemnych stosunkach. Człowiek zaczął myśleć kategoriami jednostki, której wrogiem jest cały świat. Zagospodarowująca nadwyżki możliwości człowieka inteligencja wytworzyła zjawisko nadkonsumpcji i hedonizmu. Starając się podporządkować tym ideologiom cały świat nieuchronnym stał się nihilizm, by za jego pomocą unieważnić wszystko, co jest im zbędne, co przypominało o tym, że konsumpcja i zabawa to tylko drobny fragment życia. Istniejąca nadal podświadomość przypominała człowiekowi o tym, że jest w niej wola świata, a instynkt samozachowawczy – sumienie, że postępowanie winno podlegać jakimś ograniczeniom. Chwilowo brak było dla nich zajęcia. Zagospodarowaniem tych odczuć będzie świat religii i moralności wymyślany tak, by odpowiadał okrojonemu do jednostki biologicznej, często wrogiemu światu człowiekowi. Sposób w jaki to zagospodarował, zależał od jego trybu życia i sposobu zaspokajania podstawowych potrzeb życiowych. Tak powstały religie utrwalające błąd w kulturze i dzięki temu powodujące, że dalszy rozwój okupiony był niezliczonymi klęskami, zahamowaniami, i ofiarami. Rozwój trwał jednak nadal, gdyż na mocy praw ewolucji propagacja błędu powoduje zniszczenie błędnej opcji dając pole do nowych poszukiwań tam, gdzie ten błąd był mniejszy.
Personalistyczna odpowiedź na niepokój egzystencjalny nie jest jednak w stanie usunąć bólu – konsekwencji rozbicia osobowości. Atrapa jako cel jest nieskutecznym lekarstwem, więcej nawet – pogłębia chorobę i powoduje chęć zastosowania tego leku w większej dawce. W ten sposób, dzięki dodatniemu sprzężeniu zwrotnemu nakręca się spirala nieufności do siebie i świata i odpowiedź na nią – spirala zawłaszczania przyrody, własnej i cudzej woli, dorobku kultury po to tylko, aby w obliczu bólu egzystencjalnego dać złudzenie zabezpieczania przed wrogim światem.
ROLNIK I KOCZOWNIK
Początki świadomości człowieka i droga, którą ją uzyskiwał przetrwały w najstarszych mitach. Opisują one jak to człowiek, odkrył, że ma wolę i intelekt, i jak zaczął z nich korzystać – wpierw nieporadnie, a w miarę zdobywania doświadczenia i wiedzy o przyrodzie, sobie i właściwościach swojego umysłu, coraz to lepiej. Mity zauważają też pierwsze, znamienne w skutki porażki umysłu, który logizując świat wynalazł oprócz konstruktywnych modeli rzeczywistości idee prowadzące do zatrzymywania rozwoju świadomości, a nawet wyposażania ją w treści prowadzące do destrukcji już dokonanych osiągnięć.
Mity ukazują, że źródłem błędnych kierunków rozwoju cywilizacji i kultury było zawłaszczanie.
Z zawłaszczania przyrody wyrosła mentalność koczownika, który nieomal natychmiast sięgnął też do zawłaszczania dorobku kultury i to czym zawładnął przekształcał w środki dowartościowania się. Wobec braku programu dla świata, nie tworzył kultury i odczuwał brak poczucia wartości siebie.
Późniejsze opanowanie władzy w świecie przez nosicieli mentalności koczowniczej spowodowało, że zawłaszczanie stało się podstawą funkcjonowania życia zbiorowego ludzkości.
Zawłaszczanie woli stało się podstawą błędów życia prywatnego ludzi. Początkowo dotyczyło to tylko koczowników i ich nierzadko niewolniczych form życia rodzinnego. Ludy agrarne, które nie wykształciły mentalności zawłaszczania w stosunku do przyrody i dorobku kultury, nie dążył też do zawłaszczania woli najbliższych współplemieńców, wykształciły instytucje życia prywatnego, w tym rodziny oparte na szacunku, zaufaniu i dostosowaniu form życia rodzinnego do wymogów efektywności rozwijanej kultury. Jednak wraz z opanowaniem władzy politycznej przez koczowników upadały obyczaje rodzinne wykształcone przez mentalność agrarną i zawłaszczanie najbliższych, a właściwie nieustanne zmagania o dominację w rodzinie, opanowały całą ludzkość.
Koczowniczy model rodziny, przyjęty dziś w prawie całym świecie prowadzi do zawłaszczania psychiki dzieci przez rodziców. To okalecza nowe pokolenia brakiem zaufania do siebie, a tym samym czyni je niezdolnymi do pełnienia podmiotowej roli wobec świata i siebie. U ludów agrarnych spowodowało to zahamowanie rozwoju i uwiąd wszelkich instytucji życia zbiorowego. U koczowników natomiast, zwiększyło nieufność wobec siebie i zaostrzyło drapieżność wyścigu szczurów.
Wobec funkcjonowania tych błędnych idei sprawność kulturotwórcza człowieka, zapoczątkowana uprawą ziemi – stąd kojarzona z mentalnością rolnika, była niska. Momenty, kiedy mentalność ta stawała się dominantą jakiejś społeczności były w historii nieliczne, ale im zawdzięczamy prawie wszystko to, co osiągnęliśmy.
Te błędy osiągnęły dziś etap całkowitego podporządkowania sobie kultury i zatrzymały rozwój – przy czym zatrzymanie oznacza nieustanny konflikt ludzi zarówno w życiu zbiorowym jak i prywatnym.
MENTALNOŚĆ ROLNIKA
Historię cywilizacji możemy rozpatrywać od momentu, kiedy pierwotny sposób życia ludzi oparty na przystosowywaniu się do otaczającej przyrody przeszedł w dwa diametralnie różne nastawienia: współpracującego z przyrodą rolnika i zawłaszczającego ją koczownika.
Rolnik znalazł się w korzystniejszej sytuacji psychicznej. Współpraca z przyrodą była i gwarantem jego powodzenia w zabezpieczeniu warunków bytu i czynnikiem kształtującym światopogląd, w którym nie tylko czuł, że jest elementem przyrody ale też, że jest za nią odpowiedzialny. Im więcej musiał, dla swojego powodzenia, w tę przyrodę ingerować, tym bardziej rozumiał jej funkcjonowanie, tym bardziej stawał się jej podmiotem, i tym bardziej czuł, że ingerencja w naturalny porządek przyrody jest sprawą bardzo ryzykowną i musi być czyniona z dużą rozwagą i odpowiedzialnością. Znajduje to odzwierciedlenie w duchowości ludów agrarnych, która zawierała zawsze elementy świętości przyrody i integralności jej jako systemu zawierającego w sobie również działalność cywilizacyjną człowieka. Człowiek jest wpleciony w przyrodnicze cykle życia, jego duchowość jest podobna do duchowości zwierząt a nawet roślin i wielu elementów przyrody nieożywionej. Wyróżnia go natomiast wiedza. Wiedza jaką zdobywał o przyrodzie dawała mu prawo czucia się jej gospodarzem, ale dawała też do zrozumienia, że tylko kumulowanie efektów wieloletnich doświadczeń i wieloletniej pracy pozwala na podejmowanie odpowiedzialnych działań i umożliwia uzyskanie zamierzonych efektów.
Jako konsekwencje intelektualną takiej duchowości wszystkie ludy agrarne wytworzyły, jako swój światopogląd, jakąś formę panteizmu. W dzisiejszym rozumieniu było to coś znacznie bliższego teorii kultury niż religii. Kultura, czyli uprawa dotyczyła zresztą szerszych aspektów życia niż rolnictwo, ale zasadniczy rys mentalności kulturotwórczej został przeniesiony z rolnictwa na inne dziedziny życia, i widzieliśmy w tych kulturach uprawianie różnych sztuk, rzemiosł.
MENTALNOŚĆ KOCZOWNIKA
Wędrujący ze swoimi stadami w poszukiwaniu pastwisk koczownik znalazł się w sytuacji psychicznie niekorzystnej. Wstępował na nowy teren jako intruz, eksploatował gotowe dobra przygotowane przez przyrodę i odchodził, zostawiając za sobą zdewastowany teren. Uczucia które towarzyszyły takiemu stylowi życia nie mogły być budujące, a odczucie jedności z przyrodą nie mogło się pojawić. Pogłębiał się natomiast niepokój o jutro zależne od znalezienia kolejnego terenu do eksploatacji, niepokój o swój status, który nadwyrężony był opozycyjną postawą do reszty świata. Bo oprócz eksploatowanej przyrody obce mu były także konkurencyjne hordy i ich stada. Ta opozycyjność miała bardzo konkretny wymiar. Z konkurencyjną hordą trzeba było walczyć; przepędzić, aby uzyskać pastwisko. Można było walkę przegrać i zginąć, albo uciec bez stada i dobytku. Można było też zdobyć stado wroga. Ciągła wojna lub jej potencjalna możliwość zorganizowały społeczność hordy w strukturę efektywną w walce. Wyłanianie najlepiej walczących i podporządkowanie się im reszty społeczności było zadaniem na tyle ważnym, że wytworzyło hierarchiczną strukturę społeczności, w której, ze względu na powodzenie całej hordy, ludzie dobrowolnie zrzekli się swej autonomii na rzecz herszta. On w zamian za rezygnację z własnej podmiotowości i gotowość do posłuchu nawet w obliczu śmierci gwarantował przetrwanie społeczności i prawo do eksploatacji reszty świata, tj. przyrody i pobitej konkurencji.
Konsekwencją tak ukształtowanego ducha koczownika było przyjęcie abstrakcyjnej – arbitralnie przyjętej hierarchii jako prawa organizującego cały świat. W ramach tej większej hierarchii uzasadnieniem pozycji herszta był abstrakcyjny nadherszt – Bóg, który tak samo apodyktycznie włada światem i udziela koncesji na władzę jak herszt w hordzie. Wykreowane w ten sposób religie z osobowym bogiem stały się ostoją i rozsadnikiem mentalności koczowniczej w późniejszych czasach, kiedy wędrowanie ze stadami ustąpiło miejsca innym zajęciom. Pielęgnowana przez nie mentalność zawłaszczania, była anachronizmem już wtedy, gdy pojawiły się pierwsze wysokocywilizowane ośrodki kultury agrarnej, jak Sumer, Egipt, Kreta, niestety dotrwała do dziś, w międzyczasie niszcząc kolejne próby odradzania się kultur.
Koczownictwo mentalnie polega na braku refleksji nad prawami rozwoju świata i uznaniu człowieka uprawnionym do rabunkowej eksploatacji przyrody i zawłaszczaniu uzyskanego już dorobku kultury dla potrzeb dalszego sprawniejszego pasożytnictwa w przyrodzie i społeczności.
Ideologia koczownicza powoływała na swój użytek zespół mających ją uzasadniać symboli, w którego centrum był zawsze mistyczny suweren, nadawca i gwarant ideologii.
Efektem funkcjonowania koczownictwa była niezmiernie niska wydajność kulturowa człowieka i okresowe lokalne zapaści cywilizacyjne w momentach, kiedy koczownikowi udawało się zrealizować gdzieś społeczność opartą jedynie na jego ideologii. Na poziomie wiedzy potocznej koczownictwo zostało rozpoznane już w momencie jego powstania – świadczy o tym mit o Kainie i Ablu, jednak brak było narzędzi intelektualnych do rozpoznania zjawiska na tyle głęboko, by można było zrozumieć jego źródła i żywotność, a tym samym podjąć trud jego wyeliminowania. Możliwości te dała dopiero filozofia kulturalistyczna dwudziestego wieku.
KUMULACJA BŁĘDÓW
Błędy były po obu stronach. Kultury agrarne zamykały się w swoich enklawach, nie mając szerszego planu cywilizacyjnego. Po osiągnięciu bezpieczeństwa i dobrobytu miały nadmiary energii, która nie zagospodarowana kulturowo, zaczęła służyć substytutom działań kulturotwórczych i następowała stagnacja. Nie było też programu dla początkowo słabych i biednych wędrownych hord. Te zaś w sporadycznych kontaktach z kulturą przyswajały sobie jej zdobycze i rewanżowały się podbojem. Tym sposobem mentalność koczownicza dostawała duży zastrzyk sił, których sama nie byłaby w stanie wypracować. Koczownicze państwo mogło pokusić się wówczas na eliminowanie konkurujących hierarchii i zawłaszczanie innych ośrodków kultury. Wzmocnione podbojami i zawłaszczaniem szybciej doprowadzały swoje postulaty zawłaszczania do maksymalnego poziomu, który bywał równoznaczny z jej wewnętrzną niewydolnością i rozpadem stworzonej przez nią cywilizacji. Wówczas, na gruzach odbudowywała się nowa kultura i stawała się łakomym kąskiem dla następnych zdobywców z mentalnością koczowniczą.
Kilka tysięcy lat historii cywilizacji wypełnione jest wzrastaniem kultur i ich upadkami powodowanymi dopuszczeniem do stagnacji, wojnami koczowników i podbijaniem przez nich spetryfikowanych kultur rolniczych. W międzyczasie następowała zmiana obszarów kultury, które podlegały rozwojowi i ew. zawłaszczaniu. Następowały też zmiany granic domen myślenia agrarnego i koczowniczego z widocznych, geograficznych u zarania cywilizacji do formalno-prawnych i psychicznych dziś.
Problem pozostał.
PERSPEKTYWY PRZEŁOMU KULTUROWEGO
Kryzys dotychczasowej kultury jest typowy. Maksymalne zawłaszczanie, minimalna efektywność. Mamy jednak większą szansę na to, że na gruzach tego co zastaliśmy będziemy budować już coś zdrowego. Znamy błąd poprzedników. Możemy go wyeliminować. Już coś się dzieje na tej drodze.
Osiągnięcia cywilizacyjne, okupione zagładami zawierających błąd kultur są jednak na tyle duże, że możliwe jest dziś sprowadzenie ludzi na drogę rozwoju bez załamań, przy wyeliminowaniu głównych problemów z jakimi boryka się nasza kultura. Jest to do osiągnięcia tylko za pomocą zmian w świadomości, za pomocą uświadomienia sobie przez ludzi miejsca i roli człowieka w świecie.
Dzisiejszy świat dobrnął do stanu, który nie ma szans na stabilność. Koczownik ma siłę i władzę, ale aby mógł dalej przeżyć potrzebuje nowych terenów, nowych obszarów do zawłaszczania. Biorąc pod uwagę poziom cywilizacyjny współczesnego koczownika (USA i Europa zachodnia), nie ma on szans na konieczną mu do życia ekspansję – świat na to zbyt mały. Dodatkowo natrafia na opór ludów agrarnych (Słowianie, Celtowie, Chińczycy), które zaczynają kosztem bolesnych lekcji rozumieć, do czego prowadzi tolerowanie zarówno poczynań koczownika jak i obecności jego mentalności i jego prawa we własnym życiu zbiorowym. Kiedy koczownik nie będzie mógł ekspandować na zewnątrz, to, prawem wyścigu szczurów, będzie spychał do obszaru zawłaszczanego świata coraz większe rzesze swoich własnych społeczeństw i coraz większe obszary kultury we własnych krajach. W nich natomiast rodzą się nieświadome siebie nurty agrarne jak: ekologizm, różne odmiany New Age, odchodzenie od koczowniczej religii chrześcijańskiej, odmowa uczestnictwa w wyścigu szczurów.
W konsekwencji braku możliwości ekspansji, koczownik albo pożre sam siebie, albo wygeneruje u siebie silny opór wewnątrz własnych społeczeństw, gdzie tendencje do agraryzacji mentalności pojawiają się i rosną w siłę. Tak upadały wszystkie znane z historii imperia koczownicze.
Zanim to jednak nastąpi może dojść do totalnych wojen między pozostałymi na arenie koczownikami, tak, aby pozostał tylko jeden – niezagrożony. Takie aspiracje ma teraz USA. Może też dochodzić do prób zniewalania przez istniejących jeszcze koczowników resztek świata nie do końca podległego koczowniczej hierarchii. To zachodzi teraz w Europie środkowej, gdzie za pomocą wymuszania, otumaniania czy agresji zbrojnej ustanawia się jako obowiązujące koczownicze prawo zawłaszczania i włącza je w koczowniczy świat. Wobec jednak toczącego się już procesu pożerania przez hierarchię koczownika własnych społeczeństw, te nowo wchłonięte obszary od razu stanowią ośrodki oporu i od nich opór rozszerza się na społeczeństwa tradycyjnie koczownicze.
Aby powstrzymać te procesy oporu koczownik zwiększa ucisk, a energię na to czerpie z szybszego pożerania własnych zasobów. W tym zwiększającym się napięciu może dochodzić do lokalnych przeciążeń psychicznych ludzi i w zależności od ich pozycji w społeczeństwie owocować to będzie wojnami, aktami terroru, chorobami psychicznymi czy ogólnie zezwierzęceniem kontaktów międzyludzkich.
Niezależnie jednak od czasu i liczby konfliktów i wojen rezultat tych zmagań może być tylko jeden. Przysłowiowy Kain musi zabić Abla, aby kultura mogła przejść na wyższy etap. Przeciwko koczownikowi jest dziś wysoki poziom cywilizacyjny, zmuszający go do zawłaszczania większych obszarów i zwiększający się na nich opór. Abel nie może zabić Kaina, gdyż straci obszar zawłaszczania, a Kain coraz bardziej ufny swej Świadomości agrarnej coraz śmielej będzie podnosił rękę na Abla wyłączając kolejne pastwisko zasilające koczownika.
Ważne jest jednak, jak długie będą te ostatnie zmagania, i jakie będą ich koszty. Ostatnia faza będzie toczyć się w najwyższym napięciu i przy rzuceniu na szalę przez ostatniego koczownika wszystkich, zgromadzonych dzięki podporządkowaniu całych resztek koczownictwa w jedną hierarchię, sił i środków. Miejmy nadzieję, że siły kultury będą wówczas na tyle duże, by ta faza walki była krótka, a koszty minimalne.
Kultura pozbawiona obciążenia koczownikiem będzie jednak musiała dbać o to, by mieć stale program rozwoju angażujący wszystkie jej potencjalne siły, gdyż jego brak może spowodować alienację społeczeństw i odtworzyć mentalność zawłaszczania.
To już jednak zadanie dla nowego pokolenia, które będzie wchodzić w życie z otrzymaną od nas artykulacją pełnej świadomości kulturowej, zapoczątkowanej doświadczeniem uprawy ziemi a dziś potrafiącą poddać uprawie wszystkie obszary swojej kultury z uprawą człowieczeństwa włącznie.
Zdzisław Słowiński