Z martwych powstanie
Pomiędzy szybami okna, małe, czarne truchełko.
Leży na boku, łapki sztywne, oczka zaszły mgiełką.
Nie bzyka, nie łazi po stole, ani po kredensie.
Nie złoży już białych jajeczek na gnijącym mięsie.
Leży, nic nie robi, bezbronna, cicha, zasuszona.
Patrzę i nie wiem nawet, on to był czy też była ona.
Wiosna, słońce przygrzało, rusza się, cud to nad cudami,
By wkrótce bzyczeć wesoło z innymi muchami.
A ja, gdy mnie kamieniem ciężkim i w skrzyni głęboko
Wszak nie sięga tam słońce, nawet letnią porą.
A może mnie złożycie pomiędzy szybami
Bym po przerwie pewnej na nowo był z wami?