Wydawnictwo Zielone Brygady - dobre z natury

UWAGA!!! WYDAWNICTWO I PORTAL NIE PROWADZĄ DZIAŁALNOŚCI OD 2008 ROKU.

Z PROWINCJI

Południe Polski – Kraków – ul. Bracka – „Prowincja”. Kobiecy głos sączy się z radia, herbata z cytryną grzeje się w filiżance. Jest 27.4.2002 r., zbliża się 18.00. Do „Prowincji” zaprosiłam MARTĘ OPIESZYŃSKĄ, która zajmująco opowiada o zwierzętach, a zwłaszcza o ptakach.

Pierwszy był gawron z Kryspinowa, potem wrona z Sopotu. Gdy miałam 13 lat zaopiekowałam się pół rocznym łabędziem, była zima, więc... Rodzice nie mieli nic przeciwko temu, aby ptak u nas zamieszkał. I tak też się stało.

Nasze uczucia do zwierzęcia są uczuciami rodzicielskimi. Ptaki pozbawione rodziców i swojego stada umierają z tęsknoty.

Ile zwierząt uratowałaś od śmierci?

Muszę policzyć..., około 20, więcej ich niestety zmarło. Tak, śmierć zwierzęcia najmocniej przeżywałam, gdy byłam dzieckiem. Najbardziej bolesne jest odejście zwierzęcia, które stało się członkiem rodziny, kiedy byliśmy do niego przywiązani. Byłam przy wielu śmierciach. Chore, dzikie zwierzę przestaje się bać obcych, ono wie już wszystko i nic go to już nie obchodzi. Potem w ciągu ostatnich sekund życia mgła pokrywa jego oczy, umiera.

Czy wiesz może gdzie umierają gołębie?

Odwracają się tyłem do chodnika, ulicy i „zasypiają” przytulone do rogu ścian budynków, w piwnicach.
Co sądzisz o krakowskich gołębiach?

Są w porządku.
Po drugiej stronie ul. Brackiej zatrzymał się starszy mężczyzna. Powoli przeliterował napis „prowincja”, uśmiechnął się pod nosem i poszedł dalej.

Czy pamiętasz jakieś przykre zdarzenie związane z bliskim Ci zwierzęciem?

Tak. Pamiętam takie zdarzenia. To była suka. Pokazywała się na skraju lasu, za każdym razem podchodziła coraz bliżej. Okazało się, że była w ciąży. Po 4 miesiącach wzięłam szczeniaka – nazwałam ją Sowa. Zachorowała na nosówkę i przez 3 tygodnie walczyłam o nią. Lekarstwa, które jej podawałam uszkodziły Centralny Układ Nerwowy, dostała epilepsji. Ataki były co kilka minut... Pochowałam ją na działce, wierzyłam, że jednak wygrzebie się z ziemi, że przeżyje. Była domownikiem i jej śmierć była dla mnie bardzo bolesna.

A teraz dla odmiany opowiedz o przyjemnym zdarzeniu.

�To był gołąb, podlotek niewiele większy nią moja pięść. Przewiozłam go w dłoniach z Gdańska do Sopotu. Gołębie to pancerne zwierzęta, najbardziej lubią jeść surowy ryż. Mieszkał on u nas w domu przez rok. W końcu zaczął znikać na wieczory. Wylatywał o 11.00, a wracał o 00.00 zdyszany, spragniony, głodny i spocony.

Jak studenci?

Właśnie tak. Myłam go, dawałam pić i zasypiał, a następnego dnia znów znikał na cały dzień. Aż pewnego dnia przyleciał z gołębicą. Ona była smuklejsza od niego, kawowo-biała, z kawowymi muśnięciami na końcach lotek.

To była miłość! On, typowy domator całe dnie spędzał w mieszkaniu, podczas gdy ona, nieoswojona zachęcała go gruchaniem do wyjścia na zewnątrz. Pewnego dnia weszła do pokoju z zamkniętymi oczami. Na skutek zamieszania jakie powstało w pomieszczeniu, gołębica przestraszyła się i schowała za doniczkę z kwiatkiem. Nie pomogło jego uspakajające gruchanie. Wzięłam ją w dłonie i wypuściłam.

Dochodzi 19.00. Kolorowe jajka wiszą na wstążeczce, tudzież malowane ptaszki obsiadły suchą gałąź. Rozmowa pochłania kolejną herbatę. W „Prowincji” ciepło, chociaż na Brackiej wiatr niecierpliwie rozwiewa włosy przechodniom.

Czy obecnie mieszkają z Tobą jakieś zwierzęta?

Tak, 2 psy – dog i kundel.

Jak byś zareagowała na widok człowieka znęcającego się nad zwierzęciem?

Myślę, że dostałby w zęby.

Nie wiem czy wiesz, że o 40% spadła populacja gawronów. Do 15.3. wolno zrzucać ich gniazda. Co roku na Plantach dochodzi do takich sytuacji. Gawrony to ptaki „sprzątacze”. Jedzą mięso, padlinę. Jedni twierdzą, że wyjadają one ziarno na polach, drudzy zaś, że robaki. Nie można rozpatrywać takich sytuacji, czy zwierzę jest przydatne, lub czy trzeba je usunąć.

Narobienie na głowę dziecku nie jest współmierne z potrąceniem dziecka przez samochód. Gawrony się usuwa, a samochody jeżdżą dalej. Gawron ma prawo nabrudzić, gdyż on np. na Plantach był od czasów najdawniejszych!

Czy jesteś wegetarianką?

Nie jestem. Jeśli ktoś chce być prawdziwym wegetarianinem, powinien jeść tylko miód, nie zapłodnione jajka, owoce bez pestek. Zabijanie – tak, ale tylko gdy zachodzi taka konieczność. Jestem przeciwna rzeźni, a myślistwo nie jest sportem. Powinniśmy brać odpowiedzialność za śmierć zwierzęcia. Używamy antybiotyków, myjemy się – i właśnie wtedy zabijamy to wszystko, co na nas i w nas żyje. Przecież rośliny tez żyją! Marchewka ma przerąbane, bo nie może uciec.

Czy można obecnie kupić dobry atlas ornitologiczny?

O, niestety nie ma takiego profesjonalnego atlasu, gdzie podana byłaby ilość jaj u poszczególnych gatunków ptaków, ich trasy przelotów. Ubolewam nad tym, ale liczę, że w przyszłości coś takiego się ukaże.

Czy o ptakach, ogólnie o zwierzętach opowiadasz tylko w gronie znajomych? Czy odważyłabyś się na falach radiowych prowadzić audycję na ten temat?

Myślę, że są lepsi ode mnie, którzy mogliby taką audycję poprowadzić, a moi znajomi są sprawdzonymi słuchaczami.

Z tego co słyszałam, to sobie Twoje opowiadania bardzo chwalą.

Wiatr uspokoił się, na Brackiej wbrew obiegowej opinii nie padał deszcz. Na Rynku Krakowskim gołębie z ptasią ufnością jedzą z ręki, gawrony nadal robią pod siebie, a wróble „kąpią się” w kałuży.

justyna jaszke
haskwa@poczta.onet.pl
Justyna Jaszke