ZMIANY W PRAWIE EKOLOGICZNYM
ZMIANY W PRAWIE EKOLOGICZNYM
Starożytni Rzymianie stwierdzili, że „Nieświadomość nie zwalnia z odpowiedzialności”. Dlatego napiszę o ostatnich „nowinkach”, które mogą zainteresować: a) zajmujących się działalnością gospodarczą związaną z odpadami,
b) tych, którym bliski jest los zwierząt i ochrona zagrożonych gatunków,
c) lokalnych ekodziałaczy.
1. Zaobserwowałam ostatnio wzmożoną działalność Inspekcji Ruchu Drogowego. Konkretnie, doszły mnie narzekania na wysokie mandaty za brak decyzji zezwalającej na przewóz odpadów. Wspominam o tym, żeby zachęcić wszystkich prowadzących działalność gospodarczą do lektury ZB (artykuł o prawie odpadowym). Nie rozwijam tematu, bo to się chyba mija z celem (że trzeba uzyskać licencję, itd.). Przypominam krótko: jeśli jesteś „wytwórcą odpadów” (mowa oczywiście o dzia¬łalności gospodarczej, która powoduje powstawanie odpadów), to w decyzjach „na wytwarzanie” tych Twoich odpadów, każ sobie zapisać warunki ich przewozu. (Przewóz na własne potrzeby nie jest obwarowany jakimiś szczególnymi warunkami, ale lepiej mieć go „na papierze”). Jeżeli zaś zajmujesz się przewozem odpadów „cudzych”, to tym bardziej nie zwlekaj z załatwieniem tych formalności. Kary są duże (rzędu kilku tysięcy zł). Nawet jeśli samochód jest sprawny a kierowca ma uprawnienia, to inspektor się zastanawia „co by tu jeszcze zrobić? A zezwolenie na transport odpadów pan ma?”
2. Duże emocje w podkarpackiej prasie budzi ostatnio rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 27.2.2003 w sprawie zezwoleń na przewóz przez granicę państwa określonych roślin i zwierząt (Dz. U. Nr 39, poz. 357). Chodzi o ucywilizowanie handlu egzotycznymi gatunkami chronionymi. Posiadanie zwierzęcia/rośliny niezarejestrowanego (a zarejestrować można tylko osobnika pozyskanego legalnie lub pochodzącego z krajowej hodowli, co w zamierzeniu ma ograniczyć czarny rynek i wolną amerykankę w tym zakresie) jest teraz wykroczeniem i stosownie do tego podlega karze. Okazy legalnego pochodzenia należy zarejestrować u starosty lub prezydenta miasta. Kosztuje to kilkanaście złotych. Tymczasem z ust dziennikarzy padały pytania typu: mam w domu fiołka alpejskiego i chomika syryjskiego – czy mam je przyprowadzić do Starosty? Chyba mało kto z nich zadał sobie trud przeanalizowania rozporządzenia. Polecam w tym miejscu kontakt np. z www.cites.pl (lub ich broszura Egzotyczni więźniowie) – wyjaśniono tam, co i kiedy trzeba rejestrować, doradzają jak to zrobić i o co tu w ogóle chodzi.
W odbiorze przeciętnych ludzi to rozporządzenie jest dziwaczne. A przecież intencją ustawodawcy było kontrolowanie rynku gatunków chronionych i w konsekwencji przeciwdziałanie praktykom, które można nazwać „zwierzę¬cym holocaustem”. W materiałach cites, które przejrzałam, podano fakty, które mnie osobiście przyprawiły nieomal o utratę przytomności – ile bólu i innych form cierpienia doznają co dzień egzotyczne zwierzęta ze strony homo (niby) sapiens!? Podali też za „Polityką” przerażające dane liczbowe o nielegalnym obrocie zwierzętami.
Nowe rozporządzenie ma służyć temu, aby zapobiec takim przypadkom. Bądźmy realistami – nie uda się powstrzymać odłowu i handlu zwierzętami, co akurat byłoby działaniem najwłaściwszym. Są i będą hobbiści, hodowcy itp. Powstaje więc pytanie, co zrobić, żeby zwierzęta złowione np. w Ameryce Południowej (na co nie mamy realnego wpływu) nie doznawały kolejnych cierpień u nas. Ustawodawca uznał więc, że lepiej mieć rzecz „na oku” niż puścić „na żywioł”.
Z drugiej strony, wiem jak trudno wdrożyć w życie zupełnie nowy przepis. Starostwa wprawdzie deklarują gotowość do rejestracji, ale w praktyce stoją na stanowisku „jak wpłynie pierwszy wniosek, to się będziemy zastanawiać jak go załatwić”. Zetknęłam się więc z masą interpretacji (gdzie dwóch prawników, tam trzy opinie). Nie ma jednak jeszcze wypracowanego modelu działania. Wiadomo na pewno tylko tyle, że z listy gatunków chronionych rejestracji podlegają nie tylko okazy importowane, ale i wyhodowane w Polsce. Pewną trudnością jest fakt, że wykaz gatunków objętych rozporządzeniem jest po łacinie (wiem, wiem, że to najlepsza metoda na unikniecie międzynarodowych nieporozumień przy oznaczaniu gatunków, jednak jest to nieco uciążliwe dla przeciętnego zjadacza chleba). Zamieszanie trwa.
No nic, przepis przepisem, mądry on czy nie, ale co z tego wynika dla ekologów, co może zrobić każdy przeciętny człowiek?
Osobiście sądzę, że:
1. Jeżeli ktoś nie ma tego swojego kwiatka czy zwierzaka zarejestrowanego, to pewnie jest on nielegalnego pochodzenia – powstaje pytanie skąd on pochodzi, kto za tym stoi? Nielegalnego handlarza można zgłosić do Państwowej Inspekcji Handlowej (nie ręczę za właściwy skutek, ale kropla drąży skałę).
2. Jeżeli ktoś inny trzyma/sprzedaje w nieludzkich warunkach rośliny/zwierzęta objęte rozporządzeniem, to trzeba rzecz zgłosić Policji, bo najprawdopodobniej będzie to taki właśnie nielegalny handlarz a to rozporządzenie daje podstawę do jego ukarania. Przyuczmy organy ścigania, że są różne rodzaje wykroczeń. Tym bardziej, że wreszcie jest kolejne prawo, które jakoś tam pozwala stawać w obronie zwierząt i roślin (tu: zagrożonych gatunków). Jest to trochę „wychodzenie przed orkiestrę”, ale czyż to nie naciski ekologów wymuszają określone działania na prawodawcach? O „egzotycznych więźniach” ekopisma pisały już dawno temu.. Zdaję sobie sprawę, że z drugiej strony, tym najbardziej radykalnym ekologom wszystko to wydaje się śmieszne – karać kogoś, kto męczy zwierzęta za... brak papierka. Ale cóż, taki jest ten świat i dopóki się nie zmieni, to walczmy również jego metodami. Importowane zwierzęta nie obronią się same. Rozporządzenie samo w sobie nie powstrzyma nielegalnego handlu. Tylko działania ekologów, w oparciu o to prawo, mogą coś pomóc
Rozpisałam się tak długo, bo chcę poinformować zainteresowanych tematem – wiedzcie o tym, miejcie na uwadze i w razie konieczności, korzystajcie.
Na stronie www.cites.pl jest też i wykaz najczęściej spotykanych w handlu gatunków chronionych. Zwykle będą to gady i ptaki: legwany, węże, papugi.
3. Obecnie finalizują się wojewódzkie plany gospodarki odpadami oraz programy ochrony środowiska. Zajrzyjcie na np. strony internetowe Waszych (i nie tylko Waszych) Urzędów Marszałkowskich. Zapoznajcie się z tymi dokumentami. Powinny one bowiem być udostępniane do tzw. konsultacji społecznych. Chodzi o to, aby każdy mógł wyrazić swoje zdanie, oczekiwania, propozycje. Wszystkie one muszą być wzięte pod uwagę przy zatwierdzaniu tych dokumentów. W niedługim czasie ruszy też procedura opracowywania tego samego na szczeblu powiatów. Może warto się tym zainteresować? W końcu nic o nas bez nas. Żeby się nie okazało, że np. są zakusy, aby rozbudować spalarnię odpadów przemysłowych położoną po nawietrznej miasta, tak jak to jest w Rzeszowie. Potem, przy budowie, na protesty będzie już za późno. A przyjęte plany i programy będą obowiązywały przez co najmniej 4 lata...
***
Na koniec z innej beczki: kto ma czas niech sobie poczyta prawo środowiskowe pod kątem przestępstw i wykroczeń przeciwko środowisku. Duży zbiór prawa jest dostępny na www.mos.gov.pl albo www.lkp.org.pl. (NIE uprawiam reklamy, podaję co znalazłam, może ktoś zna inne źródła).
Okaże się wtedy, że np. wyrzucenie azbestu na drogę, czy do rzeki jest wykroczeniem i jako takie może/powinno być zgłoszone Policji Znam przypadek, gdy udało się odszukać właściciela porzuconego eternitu i zmusić go do posprzątania za sobą. Fakt, że było to w małej miejscowości i tamtejszy dzielnicowy nie dość, że łebski, to jeszcze znał wszystkich i wiedział, kto akurat robi remont.. Nakaz zebrania eternitu i przekazania go na odpowiednie składowisko (pokwitowanie przedstawić do wglądu!) w tym przypadku na szczęście wystarczył.
Może ktoś odniesie wrażenie, że namawiam do donosicielstwa. Uważam jednak, że mamy prawo do czystego środowiska oraz, że trzeba go bronić każdą rozsądną metodą. Bądźmy konsekwentni: ktoś, kto np. uczynił innego inwalidą jest za to karany. To logiczne. Podobnie zwierzęta, rośliny i sama ziemia też powinny korzystać z ochrony prawnej. Logiczne?
Anna Owczarska, AnnaOw@interia.pl