Traktat o gównie, czyli...
BEZWODNA TOALETA KOMPOSTOWA
Od zarania dziejów ludzkość borykała się z problemem:
jak właściwie pozbyć się odpadków, w tym ludzkich odchodów.
Jak wielu z nas uważających się za wielce oświecone jednostki
u progu 21 wieku zdaje sobie sprawę, co dzieje się z
odchodami po naciśnięciu dźwigni spłuczki w naszej toalecie?
W przypadku gdy mamy do czynienia z "mokrym", czy też
"wodnym" systemem odprowadzania, ekskrementy wraz z innymi,
np. kuchennymi odpadkami są spłukiwane do gigantycznej sieci
kanalizacyjnej. W wersji najbardziej prymitywnej te
różnorodnego pochodzenia ścieki są odprowadzane do pobliskiej
rzeki, jeziora, lub wód przybrzeżnych. Za takim, rzekomo
"naturalnym" rozwiązaniem problemu stoją wieki praktyki,
gdzie w małych, wiejskich społecznościach takie rozwiązanie
było przez długi czas skuteczne i zharmonizowane z naturą.
Wszelkie pozostałości działalności człowieka, np. popiół i
ekskrementy były w miarę szybko włączane w biologiczny obieg
materii.
Innym, pozornie dobrym rozwiązaniem, jest system
stosowany w większości miast, gdzie rozbudowana sieć
kanalizacyjna służy do odprowadzania ścieków zarówno z
gospodarstw domowych jak i z przemysłu do centralnych
oczyszczalni, gdzie przy zastosowaniu różnorodnych
fizycznych, chemicznych i biologicznych metod ze ścieków
powstaje woda, oraz bogaty w składniki organiczne osad.
Nie istnieje tania metoda pozbycia się osadów.
Odprowadzanie w rejony zamieszkałe jest najczęściej zakazane,
a tam gdzie jest dozwolone kosztuje do 150 $ za tonę.
Konwencjonalna utylizacja ścieków stała się tak droga, że
nawet kraje będące pionierami w stosowaniu tych kosztownych
metod przechodzą teraz na system traktujący ścieki jako
surowiec wtórny.
Odpady w procesie oczyszczania ścieków mogą być
wykorzystane jako doskonały nawóz stosowany powierzchniowo w
uprawach rolnych. Na przykład miasto Seattle w stanie
Washington wykorzystuje powtórnie każdy gram ze 100 tys. ton
płynnych odpadów jakie milion jego mieszkańców produkuje co
roku. A co dzieje się z resztą ścieków, które są niczym innym
jak bogatym w substancje odżywcze, wartościowym nawozem?
Mieszkańcy miast na całym globie "produkują" dziennie od
100 do 150 milionów ton bogatych w organiczne substancje
odżywcze ludzkich odchodów, z których większość topią w
rzekach, strumieniach, oceanach, bez najmniejszej chwili
refleksji. Tymczasem te same, konieczne do uprawy roślin
pierwiastki NPK (azot, fosfor, potas) muszą być zakupywane
przez rolników w postaci nawozów sztucznych. Według szacunków
EPA (Environmental Protection Agency/ marnotrawstwo to
stanowi aż 10% sumy przeznaczonej na zakup nawozów
sztucznych, co wyraża się kwotą 1 mld dolarów rocznie.
W krajach Trzeciego Świata, co należy przypisać
znikomemu wpływowi judeochrześcijańskiej cywilizacji,
przynajmniej przez ostatnie 4 tys. lat nie udało by się
utrzymać odpowiedniej jakości ziemi uprawnej, bez stosowania
ludzkich ekskrementów jako nawozu. Chłopi chińscy dziś, tak
jak przed wiekami opróżniają zawartość nocników do
pobliskiego stawu rybnego. W ten sposób wzbogacają jedno z
ogniw łańcucha pokarmowego. Ekskrementy są doskonałą
pożywką dla bakterii, którymi z kolei żywią się widłonogi,
np. rozwielitki i inne organizmy wchodzące w skład planktonu,
planktonem odżywiają się ryby stanowiące pokarm człowieka. W
ten sposób cykl pokarmowy się zamyka.
W świecie skończonych zasobów, tworzenie zamkniętych
cyklów pokarmowych jest kluczem do zbudowania
samowystarczalnego społeczeństwa.
BEZWODNA TOALETA KOMPOSTOWA może służyć temu celowi co
najmniej z dwóch powodów.
- Po pierwsze jest bez zarzutu pod względem ekologicznym i
ochrony środowiska.
- Po drugie pod względem ekonomicznym przewyższa znacznie
obecnie stosowane systemy septyczne - jest o wiele tańsza.
W systemie ekonomicznym, gdzie głosuje się pieniędzmi -
dokonując zakupu - liczby mówią same za siebie, a jak do tej
pory sprzedano już 200 tys. kompostowych toalet odbiorcom w
całym świecie.
Z punktu widzenia ochrony środowiska toaleta
kompostowa jest wyjątkowo bezpieczna:
- nie wymaga żadnego zbiornika typu szambo,
- nie wymaga stosowania żadnych środków chemicznych,
- nie zanieczyszcza środowiska.
Natomiast "pomaga" naturze ułatwiając proces naturalnego
obiegu materii.
JAK ZBUDOWANA JEST TOALETA?
Twórcami toalety są ludzie, którzy otrzymali Złoty Medal
za najbardziej oryginajne rozwiązanie na International
Enwironmental Exhibition w Genewie. Wynalazcy wywodzą się ze
Szwecji, gdzie już od 27 lat pracują nad systemami
kompostowymi.
Zaprojektowana przez nich toaleta działa jak zwykła
pryzma kompostowa. Ludzkie ekskrementy, torf, kuchenne
odpadki, suchy chleb, słowem wszystkie organiczne
pozostałości wprowadzane są do toalety, gdzie pod wpływem
ciepła i tlenu zamieniają się w wysokiej jakości próchnicę.
Zastosowany w toalecie system Bio - Drum zapewnia dopływ
powietrza i sterylizację, niszcząc bakterie beztlenowe, jaja
nicieni, wszelkie przetrwalniki bakterii chorobotwórczych,
oraz powodując dokładne wymieszanie zawartości. Od czasu do
czasu obrót dźwigni ułatwia proces kompostyzacji. Tlen jest
dostarczany dzięki systemowi wentylacji. Materiał wprowadzany
do toalety zawiera w 90% wodę, która jest odparowywana i
odprowadzana na zewnątrz za pomocą systemu wentylacyjnego.
Pozostałość jest zamieniana w bezpieczną, podobną do ziemi
ogrodowej substancję.
Ujemne temperatury nie niszczą toalety ani kompostu,
jakkkolwiek poniżej 10oC proces kompostyzacji ulega
osłabieniu. Papier toaletowy kompostuje się z resztą
materiału. Skompostowany dostatecznie materiał usuwa się z
toalety od jednego do czterech razy w roku, zależnie od
sposobu w jaki toaleta była użytkowana. Powstały w ten sposób
kompost jest najlepszym nawozem jaki można mieć w swoim
ogródku.
Użytkownicy toalet nie muszą obawiać się wystąpienia
przykrego zapachu. Zawdzięczać to należy konstrukcji systemu
wentylacyjnego, w którym wytwarzające się podciśnienie
gwarantuje, że powietrze nie "zawraca" do wnętrza łazienki.
Przepływ powietrza i rotacja platformy Bio - Drum, oraz
dodatek materiału organicznego gwarantuje szybkie i
bezwonne tworzenie się kompostu.
Toaleta wymaga od użytkownika minimum obsługi. Cała
sprawa sprowadza się do wsypania garści torfu podczas
każdorazowego użycia. Do toalety można też odprowadzać
wszelki materiał organiczny jaki może powstawać w kuchni -
obierzyny, suchy chleb - słowem wszelkie odpadki.
Toaleta kompostowa posiada gwarancję na dwa do pięciu
lat w zależności od typu. Dostarczana jest wraz z rurą
wentylacyjną i innymi akcesoriami do samodzielnego montażu
przez użytkownika. Wszystkie części toalety posiadają atesty
Kanadyjskiego Ministerstwa Środowiska, CSA (Canadian Sanitary
Agency), oraz amerykańskiej NSF (National Sanitary
Foundation).
* * * * * *
Dlaczego w naszym kręgu kulturowym doszło do
upowszechnienia tak absurdalnego rozwiązania, istotą którego
jest rozsiew, za pomocą wody, bakterii i wszelkich patogenów
z naszej toalety, wprost do biosfery?
Dlaczego wydaje się miliardy na budowę szamb i tym
podobnych nieracjonalnych rozwiązań? Wiadomo jak potwornie
wysokie są to koszty, i że stanowią największy procentowy
udział w całej inwestycji, jaką jest budowa domu. Przykładowo
w Polsce cały problem budownictwa rozbija się o tzw.
uzbrojenie terenu, co sprowadza się do budowy sieci
kanalizacyjnej, oczyszczalni itd., a co wyraża się w
miliardowych nakładach.
Dlaczego marnuje się miliony hektolitrów drogocennej
wody pitnej, by w rezultacie zanieczyszczać wody gruntowe
bakteriami chorobotwórczymi?
Ponieważ o wszystkim decyduje świadomość, tak i w
upowszechnianiu toalety wodnej (water closet) zadecydowała
świadomość wyrosła na gruncie judeochrześcijańskiej tradycji
religijnej. Chrześcijaństwo - piętnując grzechem seks -
nałożyło tabu na wszelkie wydalanie. Nawet mimowolne pocenie
się ma być czymś nieprzyzwoitym, co zapewnia zyski
producentom kosmetyków. Takie traktowanie defekacji jakby nie
istniała w ogóle, jako jeden z aspektów człowieczeństwa,
doprowadza do unikania wszelkiej refleksji - problem znika
wraz ze spłukaniem wody. Obecnie, kiedy 60% ludności
mieszka w miastach - przynajmniej na półkuli północnej - i
kiedy ludzkość jest w przededniu zainstalowania wieloletnich
załogowych stacji orbitalnych, dalsze ignorowanie problemu
ludzkich odchodów jest na dłuższą metę nie do utrzymania.
Są systemy religijne, gdzie nie ma sztucznego dualizmu
pomiędzy "boskim" duchem, i z konieczności grzesznym ciałem.
W Koranie, na przykład, wiernym nakazuje się dokonywanie
wodnych ablucji po defekacji. A chyba nie ma co do tego
najmniejszej wątpliwości, że woda jest skuteczniejszym
środkiem czystości niż papier toaletowy. Tak więc w kręgu
judeochrześcijańskiej kultury doszło do odwrócenia logiki
nakazów higienicznych - defekuje się przy udziale wody "na
mokro" i przy użyciu papieru "na sucho". Zupełnie odwrotnie
traktuje te sprawy islam, buddyzm, hinduizm, żeby wymienić
pierwsze z brzegu. Zaprawdę powiadam wam, trudno to pogodzić
z chrześcijańskim postulatem "czystości". I jeszcze jeden
przykład z Japonii. Techniczne środki do budowy istniały od
dawna, ale to właśnie Japończycy skonstruowali toaletę, która
dokonuje różnorodnych analiz moczu, wcześniej sygnalizując
ewentualne choroby. Należy to tłumaczyć innym podejściem
niechrześcijan do ludzkich ekskrementów.
Do jakich absurdalnych i zarazem zabawnych konsekwencji
można dojść analizując problem gówna na gruncie teologii,
ukazał z genialną intuicją Milan Kundera w "Nieznośnej
*
lekkości bytu" ), przy okazji opisu śmierci syna Stalina,
Jakowa, w jednym z niemieckich oflagów. Oto fragment:
Kiedy byłem małym chłopcem i oglądałem Stary Testament w
wersji dla dzieci ozdobiony rycinami Gustawa Dore widziałem
tam Pana Boga na chmurze. Był to stary człowiek z oczami,
nosem i długą brodą, mówiłem więc sobie, że skoro ma usta
musi jeść. A skoro je to musi mieć również kiszki. Ta myśl
peszyła, bo choć byłem dzieckiem z rodziny raczej wierzącej,
czułem, że wyobrażenie bożych kiszek ma w sobie coś z
świętokradztwa.
Bez jakiegokolwiek przygotowania teologicznego,
spontanicznie zrozumiałem więc już jako dziecko nieodłączność
gówna i Boga i płynącą stąd wątpliwość, dotyczącą
podstawowej tezy antropologii chrześcijańskiej, według której
człowiek został stworzony na podobieństwo boże. Albo - albo:
albo człowiek jest stworzony na podobieństwo boże i wówczas
Bóg ma kiszki, albo Bóg nie ma kiszek i człowiek nie jest do
niego podobny.
Starzy gnostycy odczuwali to równie dobrze jak ja w
wieku pięciu lat. Walentyn, wielki mistrz gnozy w II wieku,
chcąc rozwiązać ten przeklęty problem twierdził, że Jezus
"jadł, pił, ale nie defekował".
Gówno jest trudniejszym problemem teologicznym niż zło.
Bóg obdarzył człowieka wolnością, możemy więc koniec końców
przyjąć, że nie jest odpowiedzialny za zło, które człowiek
czyni. Ale odpowiedzialność za gówno ponosi w pełni ten,
który stworzył człowieka. /.../ W tezie Scotta Eriugeny
znajdujemy klucz do jakiegoś teologicznego usprawiedliwienia
(inaczej mówiąc teocycei) gówna. Dopóki człowiek przebywał w
raju, bądź nie defekował (podobnie jak Jezus według wyobrażeń
Walentyna) bądź - co wydaje mi się prawdopodobniejsze - gówno
nie było uważane za coś wstrętnego.
Bóg dał człowiekowi poznać wstręt w chwili, gdy wygnał
go z raju. Człowiek zaczął ukrywać to, czego się wstydził, a
w momencie kiedy się obnażył został oślepiony ogromną łuną.
Tak więc zaraz po tym jak poznał wstręt, poznał i
podniecenie. Bez gówna - w dosłownym i metaforycznym tego
słowa znaczeniu - nie byłoby miłości seksualnej takiej jaką
znamy. Takiej, której towarzyszy bicie serca i olśnienie
zmysłów. /.../
Jeśli jeszcze do niedawna "gówno" bywało w książkach
wykropkowane, nie działo się to z powodów moralnych. Nie
będziecie przecież twierdzić, że gówno jest niemoralne.
Niezgoda na gówno ma charakter metafizyczny. Chwila
defekowania jest codziennym dowodem na to, że Stwór Boski
jest nie do przyjęcia. Albo - albo: albo możemy zgodzić się
na gówno (a wtedy nie zamykajmy drzwi do ubikacji!), albo
zostaliśmy stworzeni w sposób nie do przyjęcia.
Wynika z tego, że estetycznym ideałem
KATEGORYCZNEJ ZGODY NA BYT jest świat,
w którym gówno jest zanegowane i wszyscy się zachowują jakby
nie istniało.
Piotr Kosibowicz
skr.12, Kraków 42
----
*
) Milan Kundera, Nieznośna lekkość bytu (tłum. Agnieszka
Holland) Przedruk z 1985, First published in Polish by
"Aneks", 61 Dorset Rd., London W5 4HX, U.K.
----
Mnich spytał mistrza, czy wie jaka jest natura Buddy?
- Suche gówno na patyku - odparł.
"Brama bez przejścia"
----
Być może gówno mi do tego, ale nie podejrzewałem nawet u
siebie takiego wstrętu do gówna. Poglądy autora w tej sprawie
są mocno naginane do przyjętego założenia - w końcu to
chrześcijanie pierwsi badali kał, oni prawdopodobnie są też
konstruktorami tytułowej toalety (bo Szwedzi są przeważnie
protestantami). Z drugiej strony to właśnie m.in. ludzkie
odchody są przyczyną potwornego skażenia Gangesu, nad którym
mieszkają przecież wyznawcy hinduizmu, buddyzmu i islamu.
(pr)
Okladka