"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 10 (100), Pa1/4dziernik '97
Od pół roku dużo emocji na Pomorzu wzbudzają plany budowy transatlantyckiego kabla energetycznego wysokiego napięcia między Polską a Szwecją.
Ułożony na głębokości ok. 1,5 m pod dnem Bałtyku kabel prądu stałego 500 kV o mocy 600 MW będzie miał ok. 250 km długości. Zwolennicy tego projektu utrzymują, że kabel poprawi bezpieczeństwo energetyczne Polski północnej i wpłynie na obniżenie cen energii elektrycznej w tym regionie. Samorządowcy z gmin Ustka i Słupsk, gdzie obecnie planuje się wyjście przewodu, zacierają ręce. Dla gmin oznacza to dodatkowe miejsca pracy i przede wszystkim dodatkowe wpływy podatkowe. Koszty całego przedsięwzięcia (400-500 mln $) mają być pokryte w 99% przez stronę szwedzką z udziałem Banku Światowego. Symboliczny 1% kosztów pokryją Polskie Sieci Energetyczne.
Początkowo kabel miał połączyć szwedzkie Sternö i polską plażę na zachód od Mielna. Jednak mieszkańcy gminy Mielno nie zgodzili się na lokalizację przewodu u siebie i zaprotestowali. Według nich pomorski kabel wysokiego napięcia nie jest obojętny dla środowiska. Podkreślali szkodliwość gigantycznych elektrod uziemiających (muszą one być zatopione kilka kilometrów od brzegu), które wydzielałyby 500 t chloru rocznie, a także - szkodliwość na ludzki organizm silnego pola elektromagnetycznego. W gminie Mielno miało odbyć się "referendum kablowe", ale nie doszło do skutku. Za to protesty mieszkańców opó1/4niły realizację inwestycji o kilka miesięcy, aż w końcu przeniesiono ją do gminy Ustka. Uzasadniono to tym, iż na inwestycję zaciągnięto duże kredyty i nie można dłużej zwlekać z jej rozpoczęciem.
Mieszkańcy gminy Ustka, póki co, nie protestują, mimo że organizatorzy akcji z Mielna obiecują pomoc (mają m.in. kontakty z podobnymi grupami ze Szwecji). Pojawiły się głosy kilku osób zaniepokojonych ewentualnym negatywnym wpływem energetycznej inwestycji na atrakcyjność turystyczną Ustki: Najgorsza jest ta wytwarzająca chlor elektroda. Jeśli wiadomość, że coś takiego jest koło Ustki, rozejdzie się po kraju, to nasze miasto, które przecież postawiło na turystykę, może stracić. - powiedział w wywiadzie dla "Głosu Pomorza" jeden z usteckich biznesmenów.
Tymczasem we wrześniu ruszają badania dna morskiego na drodze kabla, który ma wynurzyć się kilka kilometrów na zachód od Ustki. Zakończenie prac przewidziane jest na 1999 r.
Na podstawie: "Głos Pomorza" i "Głos Słupski", styczeń-sierpień '97.
Skraj Puszczy Noteckiej i Drawieńskiego Parku Narodowego w okolicach Krzyża Wielkopolskiego (woj. pilskie) jest jedną z proponowanych lokalizacji elektrowni węglowej.
W 1995 r. do Urzędu Miasta i Gminy w Krzyżu wpłynęło studium Polskich Sieci Energetycznych, opracowane przez warszawski Energoprojekt S.A., na temat ewentualnej lokalizacji na terenie gminy Krzyż elektrowni węglowej. Jeżeli sprawdzi się ten "czarny" scenariusz, to budowa elektrowni ma trwać w l. 2005-2010. Elektrownia mogłaby przerobić ok. 6 mln t węgla rocznie. 4-blokowa elektrownia węglowa miałaby stanąć w Lubczu pod Krzyżem, na obszarze ok. 100 ha. Dodatkowo potrzebne byłoby ok. 200 ha na składowisko odpadów popaleniskowych. Produkowałaby 2 400 MW prądu. Do władz Krzyża zwrócił się również Energoprojekt Poznań S.A. o wydanie opinii na temat przebiegu sieci wysokiego napięcia. Wydanie takiej opinii oznacza podjęcie decyzji. Burmistrz zdecydował się nie wydawać opinii ze względu na brak konkretnych danych i brak konsolidacji prac studialnych z Sieciami Energetycznymi.
Gmina nie korzystałaby z energii produkowanej przez elektrownię, a poza tym niejasna jest sprawa podatków, które napływałyby do gminnej kasy. W imieniu przeciwników budowy elektrowni stanęła pani Ewa Jabłońska, radna gminna, która bezinteresownie stara się uchronić lasy Puszczy Noteckiej i Drawieńskiego Parku Narodowego.
Jedną z alternatyw stanowi modernizacja starej elektrowni wodnej na Drawie, która jest wykorzystywana jedynie w połowie. Burmistrz zapowiada, że jeżeli decyzja będzie musiała zostać podjęta, to odbędzie się referendum.
Korytarz to przestrzeń, wzdłuż której można wędrować.
Istnieją korytarze, którymi wędruje życie. Korytarze życia. Takim korytarzem jest dzika rzeka wraz z jej brzegami.
A czy istnieją korytarze, którymi wędruje śmierć? Korytarze śmierci? Istnieją. Takim korytarzem jest autostrada.
mądrzy ludzie mówią
nie bąd1/4 głupi
jest jak jest
i
tak już musi być
świata nie zmienisz
bąd1/4 głupi
13.9.br. krakowski Instytut Fizyki Jądrowej im. H. Niewodniczańskiego udostępnił swoje pracownie zwiedzającym. Placówkę badawczą odwiedzili uczniowie szkół średnich i podstawowych oraz osoby posiadające wykształcenie zupełnie nie związane z prowadzonymi w instytucie pracami.
Poprzez zorganizowanie otwartego dnia placówka promuje swoje osiągnięcia wśród zainteresowanych problematyką. Okazuje się, że zagadnienia podejmowane przez pracowników Instytutu nie mają wiele wspólnego z niechlubnymi zastosowaniami fizyki jądrowej - które na długo utkwiły nam w pamięci (np. detonacje bomb atomowych).
Wiele pracowni Instytutu koncentruje się na badaniu zawartości radioizotopów w próbkach roślinnych, a także próbkach gleby zebranych na terenie naszego kraju. Jest to podstawą do tworzenia różnorodnych map skażeń. Te z kolei odgrywają niewymowną rolę w szacowaniu zasięgu zniszczenia w różnych ekosystemach i opracowaniu metod skutecznej dekontaminacji.
W IFJ powstają zupełnie nowe techniki dozymetryczne, wykorzystywane m.in. do detekcji szkodliwego radomu w pomieszczeniach. Stały i dokładny monitoring zawartości radionuklidów w aerozolach zapewnia szybkie powiadomienie społeczeństwa o nieznacznym nawet skażeniu.
Podczas mojej wizyty w IFJ zobaczyłem technologie, które czynią nas nieco spokojniejszymi o los środowiska naturalnego i nas samych. Katastrofa czarnobylska pokazała, jak ważna jest szybkość w rozpowszechnianiu danych o skażeniu promieniotwórczym. Pamiętajmy jednak, że w razie ponownego (nagłego) wyrzutu zawartości jakiegoś reaktora przyroda ucierpi bez względu na techniki dozymetryczne, jakie zastosujemy.
Trwa akcja przeciw Rostowskiej Elektrowni Atomowej w Wołgodońsku. Pod koniec sierpnia w dość burzliwej atmosferze (kontrowersje co do taktyki) ekolodzy prowadzący akcję - głównie z ruch "Chraniteli Radugi" ("Rainbow Keepers") - podzielili się na dwie grupy. Większość przeniosła się do Rostowa nad Donem, aby tam prowadzić akcje propagandowe obliczone na wpłynięcie na parlament obwodu, który do końca września ma podjąć decyzję co do przyszłości budowy, ewentualnie co do referendum. Druga, mniejsza grupa pozostała na miejscu w Wołgodońsku (dokładnie w kozackiej stanicy Romanowskaja), aby tam prowadzić akcję, podtrzymywać ducha w kozakach, będących głównym sojusznikiem ekologów oraz stanowić realne zagrożenie dla władz. Od początku września prowadzona jest również akcja wysyłania faksów z protestami. Na tym etapie ma miejsce wiele drobnych działań (typu: akcje ulotkowe, odwiedzanie kolejnych wiosek i miejscowości) niekoniecznie interesujących dla czytelnika w odległym kraju.
Zob. Stanisław Górka, Ekolodzy i kozacy - o blokadzie Rostowskiej EJ [w:] ZB nr 9(99)/97, s.53.