"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 10 (100), Pa1/4dziernik '97
Biała Podlaska, Białystok, Bielsko Biała,
Gdańsk, Gdynia, Kalisz, Katowice, Kraków, Łód1/4,
Opole, Ostrowiec Świętokrzyski, Oświęcim,
Poznań, Stargard Szczeciński, Szczecin, Świebodzice,
Warszawa, Wrocław i Zakopane (w sumie 85 osób) - to
miasta reprezentowane podczas X Ogólnopolskiego Kongresu
Federacji Zielonych, który w tym roku odbył się
w Międzywodziu w województwie szczecińskim.
W ciągu trzech dni (29-31.8.) niezwykle owocnych i burzliwych
(momentami) obrad przyjęto sporo (jak na kongres) nowych
ustaleń dotyczących FZ-etu. PO PIERWSZE:
EDUKACJA EKOLOGICZNA
Wszystko to, co robimy, jest
edukacją ekologiczną. Nie ma więc potrzeby gloryfikować
tego słowa i wchodzić w kompetencje
innych
- postanowiono. Mimo tak jednoznacznego stanowiska Sławek
Duda z Wrocławia sporządził listę osób
chętnych do udostępnienia swoich zasobów (intelektualnych
i materialnych), pomocnych w edukacji ekologicznej. PO
DRUGIE:
ROTACYJNY PUNKT KONTAKTOWY
Przeszedł już do historii (przynajmniej na rok). Gdyby ktoś jednak chciał skontaktować się z którymkolwiek z ośrodków, to Mirek Kowalewski ze Szczecina zadeklarował prowadzenie Biura Informacji Federacji.
Nie ustalono wspólnego stanowiska. Propozycja Marka Głogoczowskiego z Krakowa okazała się mocno szokująca dla niektórych uczestników. PO CZWARTE: POLITYKA
Próba dojścia do konsensusu zakończyła
się po 130 min. opuszczeniem sali przez prowadzącego
i
połowę "elektoratu". Kolejne 20 min.
odbywało się w miarę przyjaznej atmosferze -
co nie zmienia faktu, że i tak nikt z nikim nie mógł
dojść do porozumienia. PO
PIĄTE:
ANTYSTATUT I "NASZE ZASADY"
Przez 3 dni (dzięki dużemu potencjałowi intelektualnemu uczestników) udało się zrobić (czytaj: zmienić) bardzo wiele. Szczegóły "epokowych" zmian w konstytucji Federacji spisał i opracuje Marcin Hyła z Krakowa. PO SZÓSTE: TRANSPORT I ODPADY
Co to jest Federacja Zielonych i czym się zajmuje? To pytanie zadaje sobie często wiele osób nie związanych z ruchem. Wychodząc naprzeciw potrzebom "scharakteryzowania" FZ-etu, uczestnicy Kongresu uznali, że (przynajmniej na najbliższy rok) Federacja Zielonych w całej Polsce prowadzić będzie (w różnym stopniu) dwie kampanie: odpadową i transportową. PO SIÓDME: EYFA
Na wniosek Darka Szweda z Krakowa FZ stanie się (albo już się stała) członkiem European Youth For(est) Action. PO ÓSME: "ZIELONE BRYGADY"
Kongres przyjął stanowisko w sprawie ograniczania swobody wypowiedzi oraz kontroli pracy pisma ekologów "Zielone Brygady". Po krótkiej dyskusji zgodzono się, że wolność słowa jest jedną z najważniejszych wartości! Hasło na dziś:" Ręce precz od Zielonych Brygad. " PO DZIEWIĄTE: TRÓJMIASTO
Za rok kolejny, XI już, Ogólnopolski
Kongres Federacji Zielonych. Zgodnie z oddolną inicjatywą
Trójmiasta odbędzie się on w
trójmiejskim
kościele, co niewątpliwie przyczyni się do ograniczania
"swobody" wypowiedzi niektórych uczestników.
PO DZIESIĄTE:
PIERWIASTKI MĘSKI I ŻEŃSKI POZOSTAŁY W
RÓWNOWADZE!
Nie byłoby Kongresu, gdyby nie serce, społeczna praca i zaangażowanie kilku osób i instytucji, takich jak: Ton van Eck i Milieukontakt Oost Europa (sponsor!), dyrektor Witold Brzozowski i Społeczne Liceum Narodowej Fundacji Ochrony Środowiska z Dziwnowa (udostępnienie ośrodka wczasowego), Qba Tompalski i wszyscy ludzie ze szczecińskiego FZ-etu. Dzięki od Zarządu!!!
A przynajmniej tak zaczęliśmy twierdzić w preambule Naszych Zasad. Na X Kongresie FZ doszło bowiem do maratońskiej dyskusji i po wielogodzinnych mękach, drogą konsensusu zreformowaliśmy ten niebywały dokument. Polska już nie przebija dna kolejnych kryzysów równocześnie. Olaf Swolkień nie został wyrzucony z FZ-etu. Wojtek Kłosowski - lider WKLE - jakoś nie zaprzeczył Olafowej wersji powstawania "żółtych papierów" przed kolumnowym spotkaniem w Spale. Z kolei Tomek Perkowski (też WKLE) nazwał proces powstawania Wyborczego Komitetu Liderów fatalnym błędem socjotechnicznym.
Wszyscy jak jeden mąż, i jak jedna feministyczna żona, zgodziliśmy się zamienić w kilku zdaniach Naszych Zasad czas przeszły na tera1/4niejszy. Tych kilka zdań dotychczas opisywało komunę, a teraz w dokładnie taki sam sposób opisuje szczęśliwą, kapitalistyczną demokrację. Przypadek? A może po prostu: nowy ustrój, te same wartości i dopiero teraz zaczynamy to dostrzegać? W każdym razie Kongres wreszcie zakipiał fermentami intelektualnymi (no, może pseudointelektualnymi, jak wolą niektórzy nudziarze). Olaf cytował Maxa Webera. Radykalny taternik i eseista Marek Głogoczowski został odsądzony od czci i wiary zarówno przez anarchistów, jak i Unię Wolności. Jany Waluszko, Stasiu Górka i cała ekipa trójmiejska bardzo sprawnie kontrolowała wolnościowo-zdroworozsądkowy poziom dyskusji. A Stasiu Biega tak zapędził się w donośnym szkoleniu nas przed wyborami samorządowymi, że nieoczekiwanie zebrał wokół naszego grajdołka grupkę zaciekawionych plażowiczów. Może to mu wróżyć wielkie powodzenie za rok.
Dziwne czasy wymagają poważnego podejścia. Każdy ustrój domaga się antysystemowej kontestacji. Nie wiem, czy próba zinfiltrowania Sejmu przez grupę Piotra Glińskiego się powiedzie i w jakim stopniu będzie to wyraz rzeczywistego konfliktu społecznego i cywilizacyjnego wokół ochrony środowiska. Na razie z jednej strony - Unia ma szansę wprowadzić do Sejmu raptem trochę ponad 30 posłów (to po prawyborach w Wieruszowie), a z drugiej - społeczeństwo zdaje się rozumieć Zielonych dość komiksowo, przez pryzmat katalizatora, fitness klubu i sterylnego mleka bez bakterii. To, co proponują Capra, Schumacher, Henderson, McTaggarty (założyciel i wieloletni szef Greenpeace'u), jest w społeczeństwie zupełnie nieznane, a akademickie próby tłumaczenia alternatywnych autorów są często nudne i zupełnie pozbawione odniesienia do rzeczywistości Tu i Teraz. Podobnie jak wiele działań ruchu ekologicznego.
Nie wiem, czy polski ruch ekologiczny powinien się angażować w politykę. Z całą pewnością wiem jednak, że powinien tak działać, aby stał się polityczny sam z siebie, a nie z tytułu umowy z jakąś partią. Dlatego wierzę, że podstawową drogą dla nas jest lokalne działanie w imię konkretnych rzeczy: zmian stylu życia, tworzenia infrastruktury rowerowej, segregacji śmieci, obrony lokalnych społeczności czy dzikiej przyrody. Im więcej konkretów - tym lepiej.
Na spotkaniu przedwyborczym UW w Krakowie zwróciliśmy uwagę prezydentowi miasta Józefowi Lassocie, że jako przyszły poseł obiecuje załatanie dziur w jezdniach, budowę parkingów itp. duperele, które mógł przez 5 lat sprawowania urzędu dawno załatwić - gdyby umiał rządzić mądrze. Wtedy Przewodniczący UW w Krakowie przypomniał, że UW jest popierana przez najważniejsze środowiska ekologiczne w Polsce i już. Na szczęście o ścieżki rowerowe dopominają się już tak zwani przeciętni obywatele.
Zjawisko częstokroć nieodwracalnego zniszczenia środowiska przez ekonomiczną działalność człowieka ma historię tak długą, jak sama ludzkość.
Obecna pustynia Sahara przed 5 tys. lat pokryta była sawanną i podejrzewa się, że to ówczesne afrykańskie plemiona koczownicze, wypasając - dla podniesienia swego prestiżu - nadmiernie wielkie stada bydła, doprowadziły z czasem do całkowitego wyjałowienia tej części Czarnego Lądu. I ten proces wyjaławiania ziemi przez "hodowlę dla prestiżu" w Afryce trwa nadal. W śródziemnomorskiej części Europy znane już w starożytności problemy zniszczenia środowiska zostały zlikwidowane, prawie całkowicie, dopiero w okresie wczesnego średniowiecza, bezpośrednio po upadku Rzymu. Do tego ówczesnego "zazielenienia się" Europy przyczynili się zarówno ówcześni "komuniści" - czyli chrześcijanie - jak i barbarzyńcy z Północy, którzy wyra1/4nie gardzili wygodami rzymskich dróg, domów, wodociągów oraz kanalizacji.
Wraz z Renesansem odrodziły się w Europie starożytne zmory nadeksploatacji przyrody. Sam oglądałem półpustynne dzisiaj obszary Andaluzji, której lasy wyrąbali przed 400 laty Hiszpanie dla budowy swej floty "Niezwyciężonej Armady". Naprawdę jednak problem totalnego zatrucia oraz zniszczenia środowiska pojawił się dopiero w w. XVIII w Anglii, równocześnie z pojawieniem się ideologii liberalizmu oraz wynikającą z tej ideologii anglosaską socjotechniką "podboju świata bez użycia siły". I tutaj należy wskazać na kilka wyra1/4nie, mówiąc z angielska, "polucjotwórczych" cech tego prądu umysłowego, którym dzisiaj najzwyklej "mroczy się" młode pokolenie. Zatrucie bowiem zewnętrzne jest li tylko odbiciem wewnętrznego zatrucia dusz Polaków - a mówiąc szerzej "Europejczyków" - uczestniczących, z entuzjazmem godnym Unii Wolności, w dewastacji własnego kraju.
Otóż całość ideologii liberalnej można sprowadzić do nakazu konformizmu z poglądami "większości" oraz do społecznego przyzwolenia na zaspokajanie potrzeb tejże "większości", jakiekolwiek by te potrzeby były. Sęk w tym, że zarówno potrzeby, jak i poglądy są różne, w zależności od wieku, predyspozycji psychofizycznych, a nawet i kulturalnych nawyków i przesądów: w USA w w. XIX, pozostająca pod wpływem Biblii (jak to przypomina Noam Chomsky) większość ludności białej chciała mordować Indian i amerykański rząd bardzo starannie tę potrzebą publiczną realizował. Co więcej wiek, w którym ludzie - i to nie wszyscy - nabierają pełni dojrzałości umysłowej, wynosi ok. 50 lat, kiedy to ta starsza już generacja stanowi mniejszość społeczeństwa. Uwzględnienie tego banalnego faktu demograficznego prowadzi do logicznej konkluzji, że systemy w pełni demokratyczne muszą nieodwołalnie ewoluować w kierunku coraz większej infantylizacji zarówno społecznych koncepcji świata, jak i społecznych zachowań. (Jest to zjawisko bardzo dobrze zauważone przez polskiego filozofa, Leszka Kołakowskiego, od lat mieszkającego w Oxfordzie).
Do zrozumienia podstaw ustroju liberalnego warto zatem wykorzystać obserwacje zachowania się dzieci, w czym specjalizuje się piagetowska Szkoła Epistemologii w Genewie. Otóż na pewnym etapie rozwoju dziecku - a często i jego rodzicom - wydaje się, że im więcej będzie ono miało zabawek, tym bardziej będzie szczęśliwe. I właśnie do takiego "odkrycia" sposobu uszczęśliwienia większości ludzi można sprowadzić całość programu nowej filozofii naukowej, którą zaczął popularyzować już w XVII w. w Anglii Franciszek Bacon. Zjawisko rosnącej infantylizacji społeczeństw rozwiniętych etolodzy oraz psycholodzy określają mianem "neotenii". Tę "nową młodość" naszych silnie zurbanizowanych społeczeństw nietrudno jest dostrzec w obecnym zalewie rynku przez coraz to wymyślniejsze zabawki, jaskrawo kolorowe papierki, rowerki, komputerki oraz napoje "big łyk" w atrakcyjnych (dla kretynków) opakowaniach.
Nietrudno jest też zauważyć, że wokół tych jaskrawo wymalowanych świecidełek "kręci się" całe ekonomiczne życie naszej Planety: by je wytworzyć, wycina się lasy i toczy się wojny o pola naftowe; po to, by móc je transportować, magazynować i dystrybuować, buduje się autostrady i supermarkety. W końcu, by zagospodarować pozostałe po "konsumpcji" odpady, buduje się gigantyczne spalarnie śmieci, względnie tworzy się "nowe góry" w postaci wysypisk. Co więcej, jak celnie zauważył to główny dzisiaj ideolog komercyjnego zatrucia, miliarder-filantrop George Soros, bez coraz to nowych świecidełek i gadżetów społeczeństwa bardzo szybko odeszłyby od swej "otwartej" - i kontrolowanej przez Wielki Biznes - postaci i powróciły do tradycyjnej postaci społeczeństw "zamkniętych", odpornych na halucynogenny wpływ technicznych nowinek.
Kolejną cechą ustroju liberalnego jest bezgraniczne przywiązanie jego elit do "czystości" poczynań Systemu Bankowego, po prostu magiczna wiara w możliwości sprawcze odpowiednio przeprowadzonych bankowych "inwestycji". Otóż banki, wskutek banalnego mechanizmu lichwy, czyli pożyczania na procent, bezustannie rozmnażają pieniądze i aby mieć jakie takie pokrycie tych pieniędzy w "naturze", nie tylko wymuszają ciągły wzrost produkcji przedmiotów mających wartość pieniężną. Wyprodukowany przez te banki "wolny" kapitał o charakterze spekulacyjnym automatycznie wymusza nadanie wartości pieniężnej (w celu prywatyzacji) zasobom kulturalnym, ekologicznym oraz ekonomicznym, które wcześniej wartości pekuniarnej nie miały, wystarczy chociażby wskazać na zabytki sztuki, ziemię, lasy, a nawet fabryki, poczty oraz linie kolejowe zbudowane wcześniej, wspólnym wysiłkiem całego społeczeństwa.
Ustrój zatem bankowy, w całości oparty na lichwie, jest w swej ukrytej postaci ustrojem gangsterskim, nie tylko łupiącym biednych i zmuszającym ich do coraz bardziej "wyobcowanej" i wrogiej Naturze pracy. Banki także, wskutek ciągłej nadprodukcji pieniądza, zamieniają cały otaczający nas, uprzednio wspólny (komunitarny) świat w świat rozdzielny (partialny), w którym każde drzewo, kamień czy publiczna wcześniej droga zaczynają stanowić czyjąś prywatną własność. Przy czym ta "święta" dla liberałów własność ma arystotelesowską Naturalną Tendencję do kumulowania się w rękach "wybranej" części społeczeństwa. Na podstawie nie tak dawnych doświadczeń polskich tę ponadnarodową elitę warto nazwać "Partią Wolności Grabieży pod przykryciem Prawa"; jak zauważył to przed kilkudziesięciu laty Bertold Brecht: mały gangster najwyżej rabuje bank; Prawdziwy Gangster natomiast zakłada Bank.
Jest w końcu jeszcze jedna, bardzo istotna cecha ustrojów zdominowanych przez "wolnych spekulantów", czyli homo economicus. Tę cechę bardzo dobrze podpatrzył Noam Chomsky w Stanach Zjednoczonych, a wcześniej Karol Marks w Anglii oraz Jezus Chrystus z Nazaretu w starożytnym Izraelu. Otóż, by przypodobać się rządzącym w tych ustrojach kapłanom-bankierom, tzw. intelektualiści - w dawnym Izraelu zwani faryzeuszami - są zobowiązani bezustannie wychwalać "filantropię" swych sponsorów, głosząc równocześnie, wszelkimi sposobami, podłość i zbrodniczość ich adwersarzy (...)
Zagrożenie dla całej biosfery, ze strony żerujących na ludzkim braku spostrzegawczości - oraz na zwykłej, ludzkiej głupocie - poubieranych w dostojne szaty intelektualistów-spekulantów "myślą jako towarem", było znane w Chinach na długo przed sławnym Wypędzeniem Kupców ze Świątyni w Jeruzalem. Nie bez przyczyny to Konfucjusz, w ramach budowy antyliberalnego Imperium Środka, pozbawił praw obywatelskich jedną jedyną grupę społeczną, jaką byli kupcy. Nie bez przyczyny też pó1/4niejszy islam oraz Kościół, aż do czasów reformacji, zabraniał pożyczania na procent, czyli działalności, z której żyje dzisiaj każdy nowoczesny bank.
Pod wpływem "osiągnięć" kapitalizmu w. XIX na początku w. XX, pojawiły się na kontynencie europejskim dwie wielkie ideologie antyliberalne: faszyzm (bliższy duchowo społeczeństwom katolickim) oraz komunizm (popularny szczególnie wśród prawosławnych). Trzeba tutaj podkreślić, że tylko komunizm - i to tylko w jego fazie agresywnej, gdzieś do końca l. 60. - potrafił ograniczyć ludzką chciwość, będącą przecież podstawą całego zatrucia Ziemi. Wynikało to zarówno z głoszonego przez komunistów - i zapomnianego przez nich pó1/4niej - "kultu proletariatu", jak i z praktycznych poczynań mających na celu utrudniać życie osobom, które się chciały bogacić: były to nie tylko konfiskaty wielkich majątków (na początku) oraz domiary (pó1/4niej), ale też i te sławne w l. 30. w Rosji "obowiązkowe obozy harcerskie" (łagry) na Syberii dla tych, których zachowanie uznano za aspołeczne. (Nb. łagry nie były li tylko specjalnością ustrojów totalitarnych, na pustyni Nevada, w miejscowości Lone Pine zwiedziłem kiedyś resztki obozu koncentracyjnego dla Amerykanów pochodzenia japońskiego, deportowanych w czasie II wojny światowej z wybrzeża Kalifornii).
Należy też przypomnieć, że komuniści radzieccy od razu rozbili ówczesny światowy system bankowy i interwencja zbrojna państw ententy (zwłaszcza Francji) w konsolidującej się Rosji Radzieckiej była w znacznej mierze spowodowana chęcią odzyskania "zainwestowanych" w tym kraju kapitałów.
Dzisiaj, pod koniec w. XX, wywołane przez liberalizm zmory ludzkości, jakimi były zarówno faszyzm, jak i komunizm, zostały na gruncie europejskim w znacznym stopniu przezwyciężone. Przeciw wszechwładzy ustroju opartego bez reszty na ludzkiej chciwości narasta jednak kolejny, "zielony" tym razem front odmowy.
Przypomnę tutaj pokrótce, na czym polegają, dość słabo znane w Polsce, tzw. "holistyczne" (całościowe) tezy głębokiej ekologii. Otóż u swej podstawy anglosaskie teorie liberalne zbudowane są na gloryfikacji prymatu "części" (partii) nad całością: bez przerwy wychwala się dzisiaj przedsiębiorczy indywidualizm czy też egoistyczną, "chrześcijańską" zasadę dominacji "wybranej części" przyrody ożywionej - jaką jest człowiek - nad całością tej przyrody. Jak zauważył to chociażby Lynn White w "Science" (nr 3767) z 1967 r., homocentryczna filozofia "panowania nad ziemią" jest pochodną kultury starotestamentowej, gloryfikującej "walkę o byt" "wybranej części" gatunku ludzkiego przeciw wszystkim innym narodom. (Ta starotestamentowa idea "Narodu Wybranego" nie tylko zapładniała wyobra1/4nię burżuazji angielskiej, począwszy od czasów Franciszka Bacona w w. XVII, ale też stała się w w. XX podstawą ideologii Hitlera).
Obecna w całej historii kultury judeochrześcijańskiej, wyra1/4nie infantylistyczna, idea prymatu "wybranej części" nad całością ma swą "kontrkulturę", wywodzącą się z kilku przedchrześcijańskich i nawet przedjudajskich 1/4ródeł, by wymienić tutaj te najbardziej znane: pitagoreizm w Grecji, buddyzm w Indiach i konfucjanizm w Chinach.
Według pitagorejskiej ideologii współpracy (będącej pierwowzorem dla pó1/4niejszych ideologii chrześcijańsko-komunistycznych) ludzkość powstała wskutek rozbicia PIERWOTNEJ CAŁOŚCI na części (partie), co uczyniło ludzi wiecznie nieszczęśliwymi. Aby ludzie znów się dobrze czuli, należy dążyć do przywrócenia tej pierwotnej całości. Prostym przykładem starań o przywrócenie tej "wszechjedni" (jak ją nazwał w XIX w. Sołowiew) czy też "soborności" (określenie używane przez ortodoksyjnych chrześcijan) jest właśnie obecny "sobór", czyli Kongres Federacji Zielonych. Tutaj bowiem spotkaliśmy się nie po to - jak to czynią biznesmeni - aby zmontować jakąś "aferę" mającą ich wybiórczo wzbogacić kosztem bąd1/4 zubożenia, bąd1/4 zniewolenia innych. W tym miejscu - mam nadzieję - wymieniamy myśli w sposób bezinteresowny, co automatycznie wzbogaca tzw. "życie duchowe" nas wszystkich.
Co więcej, w "soborze" automatycznie znikają zmory ekologiczne:
Obecny tutaj na sali Szwed z organizacji CANHELP z Malmö w ten sposób zdefiniował zadanie "zielonych": my mamy być strażnikami Sanktuarium, jakim jest - według prof. Henryka Skolimowskiego - nasza Ziemia. By jednak być strażnikiem nie "ślepym", ale "widzącym", konieczna jest ciągła, grupowa wymiana myśli tak, abyśmy byli w stanie dostrzec przed kim - i w jaki sposób - należy tej Ziemi bronić. A takim Wielkim Złodziejem Ziemi jest dzisiaj przecież Światowy System Bankowy reprezentowany w Polsce przez swego "agenta wpływu" w postaci Unii Wolności kradzieży przy pozorowaniu Prawa. I jest oczywistym, że agenci "Banku Ochrony i Rozwoju Środowiska (Autostrad)" usiłują dzisiaj sobie - także w FZ-ecie - kupić bąd1/4 wypożyczyć, kamuflujące ich rzeczywiste intencje, zielone szatki.
Na Kongresie Federacji Zielonych w Międzywodziu przedstawiłem projekt międzynarodowej akcji ekologicznej na Wschodzie.
Latem br. ze strony części uczestników ruchu "Chraniteli Radugi" ("Rainbow Keepers") padła propozycja, aby zorganizować wspólnie międzynarodową akcję ekologiczną przeciw budowie Mohylewskiej Elektrowni Atomowej na Białorusi. Kulminacyjny moment akcji przypadałby na drugą połowę lipca i sierpnia '98, kiedy to zorganizowano by obóz i akcje protestu.
Na razie niewiele wiadomo o planowanej budowie (jak zapewne wszyscy wiedzą Białoruś nie jest państwem, gdzie władze informują społeczeństwo o szczegółach swych pomysłów i konsultują z nim decyzje). Na pewno będzie to elektrownia o reaktorach wodno-ciśnieniowych typu WWER (inne niż w Czarnobylu, za to takie, jak miały być w Polsce). Nie jest jeszcze przesądzona lokalizacja inwestycji - wstępnie wyznaczono 3 miejsca: 2 na północy obwodu mohylewskiego (bardziej prawdopodobne) i 1 w obwodzie witebskim.
Sprzyjającymi podstawami do sukcesu akcji są:
Niesprzyjające dla akcji warunki to:
Więcej informacji oraz kontakt na akcję:
Przeświadczenie leżące u podstaw nowoczesnego społeczeństwa, przeświadczenie wedle którego motyw interesu własnego ( ) jest jedynym i wystarczającym warunkiem istnienia i funkcjonowania całości społecznej, nie wydaje się przeświadczeniem wcale oczywistym ( ). Perspektywa indywidualnego interesu jest perspektywą za krótką, zbyt ograniczoną, żeby mogło się w niej pojawić pytanie o dalsze istnienie naszego świata, o jego jakość i kierunek, w jakim zmierza ( ).
2Andrea Folkierska, Sergiusz Hessen - pedagog odpowiedzialny [w:] Filozofia wychowania Sergiusza Hessena, red. Halina Rotkiewicz, Wyd. "Żak", Warszawa 1997, s.100