"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 10 (100), Pa1/4dziernik '97


PRZECIWKO ZAKŁADOWI UTYLIZACJI ODPADÓW
WE WROCŁAWIU

Historia powstania Stowarzyszenia wiąże się ściśle z konfliktem społecznym, który narodził się pomiędzy społecznością osiedla Pracze Odrzańskie we Wrocławiu a organami samorządowymi gminy Wrocław.
Celem naszych działań jest zahamowanie dalszej degradacji środowiska naturalnego na terenie osiedla położonego w widłach dwóch rzek i ich pradolinach, to jest rzek Odry i Bystrzycy oraz w dolinie środkowej Odry.

Wysypisko śmieci "Maślice" przy Odrze, po wiosennych wiatrach.

W 1994 r. władze gminy Wrocław zaproponowały projekt lokalizacji Zakładu Utylizacji Odpadów - inaczej nowego składowiska śmieci na terenie Janówka, leżącego w obrębie osiedla Pracze Odrzańskie, które narażone jest na negatywne oddziaływanie innych niżej wymienionych obiektów już istniejących. Ze zrozumiałych względów społeczność lokalna powołała w marcu '95 do życia Społeczny Komitet Mieszkańców osiedla Pracze Odrzańskie jako stowarzyszenie zwykłe, który przejął rolę Rady Osiedlowej, rozwiązanej w listopadzie '94 w wyniku powstałego konfliktu na tym tle.

W kwietniu '95 Komitet wystąpił do Głównego Inspektora Sanitarnego w Warszawie o uchylenie postanowienia dotyczącego opinii sanitarnej na temat projektowanego wysypiska śmieci pod szumną nazwą Zakładu Utylizacji Odpadów (ZUO) wraz ze składowiskiem śmieci (na obszarze 45 ha) na terenie Janówka w obrębie os. Pracze Odrzańskie, obok budowanej Wrocławskiej Oczyszczalni Ścieków (WOŚ). Wydane postanowienie jest sprzeczne z obowiązującym planem zagospodarowania przestrzennego Wrocławia w obrębie Janówka, do zmiany którego przystąpiono dopiero po podjęciu uchwały przez Radę Miejską Wrocławia w marcu '97.

W maju '95 Komitet wystąpił z listem otwartym do prezydenta miasta Pana Bogdana Zdrojewskiego, powiadamiając jednocześnie wiele innych instytucji, takich jak: NIK, Prokuratura Wojewódzka we Wrocławiu i organy samorządowe Wrocławia oraz administracja rządowa, a także Komisja Ochrony Środowiska przy Sejmie RP, która nie zajęła żadnego stanowiska w tej sprawie. List ten podpisało 13 znanych naukowców uczelni wrocławskich. W ciągu kolejnych miesięcy Komitet czynił starania w biurach poselskich RP o podjęcie interwencji poselskiej, bez oczekiwanego rezultatu.

Wobec narastających problemów natury formalno-prawnej oraz z braku funduszy mieszkańcy postanowili utworzyć Stowarzyszenie Ochrony Środowiska, które przyjęło nazwę "Pradolina Odry". Zostało ono zarejestrowane w Sądzie Wojewódzkim we Wrocławiu 17.7.95.

W grudniu '95 Zarząd Stowarzyszenia wystąpił ze skargą do NSA Ośrodek Zamiejscowy we Wrocławiu o uchylenie uchwały Rady Miejskiej Wrocławia z 25.4.95 ws. przystąpienia do sporządzenia projektu zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Wrocławia, dot. ul. Janowskiej w obrębie os. Pracze Odrzańskie z przeznaczeniem pod ZUO dla gminy Wrocław, jako niezgodnej z istniejącym stanem prawnym w zakresie ochrony środowiska.

W grudniu tegoż roku wystąpiliśmy z wnioskiem do Prokuratury Wojewódzkiej we Wrocławiu o wszczęcie postępowania przeciwko Zarządowi Miasta Wrocławia za brak nadzoru nad gospodarką odpadami, co skutkuje skażeniem środowiska naturalnego wokół komunalnego wysypiska śmieci "Maślice" i grozi zdrowiu mieszkańców osiedli Maślice i Pracze Odrzańskie. Decyzją Prokuratury Wojewódzkiej śledztwo umorzono z uwagi na znikomą szkodliwość społeczną.

W związku z poważnym skażeniem środowiska wokół Maślic Wielkich i Pracz w wyniku ostatniej powodzi, która nawiedziła Wrocław w lipcu br., sytuacja stała się krytyczna.

Osiedle Pracze, położone w widłach dwóch wielkich rzek Odry i Bystrzycy, sąsiaduje (odległość 500 m) z jednym z najgro1/4niejszych składowisk odpadów komunalnych w kraju - wysypiskiem "Maślice". Na krajowej liście rankingowej składowisk odpadów niebezpiecznych (komunalnych i zakładowych), opracowanej przez Instytut Gospodarki Odpadami w Katowicach na zlecenie GIOŚ w Warszawie, wysypisko "Maślice" zajęło 3. miejsce w kraju, a pierwsze w województwie wrocławskim. Natomiast pierwsze miejsce w kraju jako składowisko komunalne. Miejsce to "zawdzięcza" swemu usytuowaniu w odległości 50 m od koryta Odry, przylegając do wału przeciwpowodziowego (patrz załączone zdjęcie) .

W czasie ostatniej powodzi, 12-18.7.br. mieszkańcy tego osiedla obronili nie tylko swoje osiedle przed zalaniem przez wezbrane wody Odry, ale też i to wysypisko. Nie obronili się natomiast przed ściekami, jakie z siebie wyrzucił kolektor sanitarny "Odra", odprowadzający ścieki z północnej części miasta do WOŚ-u przy ul. Janowskiej położonej na terenie tego osiedla. Ścieki te zalały dookoła całe Pracze Odrzańskie, jak i część sąsiedniego osiedla Maślice Wielkie. Otoczyły zewsząd wysypisko "Maślice", odcinając dowóz śmieci po powodzi z miasta. Ściekami zostały zalane wszystkie grunty rolne oraz ogródki działkowe. W wyniku tej awarii została zalana całkowicie również oczyszczalnia ścieków WOŚ. Tereny za oczyszczalnią ścieków też zostały zalane, jak również nowe składowisko dla osadów i odpadów z tej oczyszczalni, przylegające do wałów przeciwpowodziowych Odry.

Władze samorządowe Wrocławia planują na tym terenie budowę Zakładu Utylizacji Odpadów na obszarze 45 ha położonym nad Odrą, oddalony od starego składowiska śmieci "Maślice" o 3 km.

Lipcowa powód1/4 wyra1/4nie pokazała, że człowiek z naturą nie może igrać. Na skutek błędów w projekcie kolektora ścieków "Odra" nastąpiło zalanie ściekami i wodą powodziową samej oczyszczalni ścieków, jak i osiedli Maślice Wielkie oraz Pracze. Tereny pod projektowany ZUO również zostały zalane przez wody Odry.

W związku z trudną sytuacją popowodziową i zaleganiem hałd odpadów popowodziowych, zalaniem składowiska "Maślice" Zarząd Miasta podjął decyzje o składowaniu na terenie WOŚ-u odpadów wielkogabarytowych po powodzi. Mieszkańcy tego osiedla dokonali blokady drogi prowadzącej na Janówek, nie wpuszczając wozów ze śmieciami.

Po tygodniowej blokadzie 6.8.br. podpisano porozumienie z Zarządem Miasta w sprawie tymczasowego składowania odpadów na składowisku WOŚ-u w terminie do końca sierpnia. Tereny składowiska dla osadów ściekowych nie zostały "osuszone" do końca przez ZGO, gdyż lustro rzeki jest wyższe od dna niecek - kwater składowiska oraz z powodu bardzo wysokiego poziomu wód gruntowych.

Po 31.8.br. porozumienie zostało zerwane przez Zarząd Miasta Wrocławia, mimo że stare wysypisko śmieci "Maślice" zostało uruchomione. Śmieci są dowożone barkami (zaśmiecana jest przy "porcie Janówek" Odra), a składowane na terenach przyległych do oczyszczalni, nie uszczelnionych, sąsiadujących z wałami przeciwpowodziowymi Odry.

Pomimo tak tragicznej sytuacji, w jakiej znalazło się osiedle, władze nadal nie odstępują od zamiaru budowy nowego składowiska śmieci nad Odrą.

Mając na uwadze również zagrożenie dla Odry jako rzeki transgranicznej, zatruwanej przez odcieki z wysypiska "Maślice", która ma swój udział w zatruwaniu wód Bałtyku, uważamy, że nie wolno dopuścić do budowy drugiego nowego składowiska śmieci nad Odrą.

Ostatnia powód1/4 zweryfikowała plany lokalizacji ZUO w pradolinie Odry, tym bardziej iż mieści się ona w zasięgu korytarza ekologicznego środkowej Odry, bezpośrednio w sąsiedztwie dużych kompleksów leśnych o istotnych walorach przyrodniczych i krajobrazowych, z których 6 ha lasu planuje się do wycinki pod ZUO (dowód - ogłoszenie Biura Rozwoju Wrocławia o przetargu we wrocławskim "Słowie Polskim").

Oczekując na wsparcie naszych działań, pozostajemy z wyrazami szacunku. W załączeniu przesyłamy mapkę opisanych terenów.

Adres Zarządu Miasta we Wrocławiu:

Zarząd Miasta Wrocławia
Pan Bogdan Zdrojewski
Prezydent Miasta Wrocławia
Sukiennice 9, 50-107 Wrocław

Tadeusz Sobkowicz
prezes Zarządu Stowarzyszenia "Pradolina Odry"
Brodzka 144a, 54-067 Wrocław
0-71/354-40-87
Wrocław, 23.8.97

1 - rzeki; 2 - tereny zalane przez ścieki z kolektora "Odra"; 3 - główne szlaki komunikacyjne, 4 - drugorzędne szlaki komunikacyjne; Widawa - nazwy rzek: Maślice - nazwy miejscowości i dzielnic Wrocławia; gruba linia - granice obiektów wspomnianych w artykule.

JESZCZE O POWODZI

Jeśli lipcowa powód1/4 miała nas czegoś nauczyć, to przede wszystkim pokory wobec przyrody - tak przynajmniej twierdzili praktycznie wszyscy komentujący lub relacjonujący te tragiczne wydarzenia. Jeszcze na dobrą sprawę nie zakończyła się w niektórych regionach kraju, jeszcze długo przyjdzie nam odczuwać jej skutki, ale już teraz praktycznie można stwierdzić, że "nauka poszła w las".

Dumnie zaczynają podnosić głowy zwolennicy budowy "słynnej" zapory i zbiornika w Czorsztynie. Trzeba przyznać, że trudno chyba o bardziej szczęśliwy traf - praktycznie już w dniu otwarcia zbiornik zaczął spełniać swoje funkcje i uchronił przed zalaniem tereny położone poniżej. Naprawdę trudno o lepszy oręż w walce z wszystkimi protestującymi w ramach akcji "Tama tamie"; na pewno w różnych dyskusjach nad regulacją wielu innych rzek i budową innych zbiorników i zapór przypadek czorsztyńskiego zbiornika będzie stanowił koronny argument za zabudową, betonowaniem i prostowaniem rzek. Być może jednak dopiero tzw. szara codzienność i długotrwałe, rozłożone w czasie skutki budowy zbiornika na Dunajcu zweryfikują tezę o jego zbawiennej roli dla całego regionu. Bardziej jednak od dyskusji i mądrych sporów specjalistów należy obawiać się głosu laików, tzw. szarych ludzi, a szczególnie tych, którym dano do ręki iście zabójczą broń - dostęp do mass mediów. Nie zamierzam się jednak w tym miejscu włączać do ogólnokrajowej dyskusji pn. "O wpływie dziennikarzy na przebieg powodzi w Polsce w lipcu '97, a akcji przeciwpowodziowej w szczególności", ale chcę zwrócić uwagę, jak nawet niewielka notatka, krótka uwaga napisana mimochodem, bez większej refleksji, może kompletnie wypaczyć sens długoletnich działań i edukacji. Oto w niewielkim, regionalnym tygodniku "Głos Ziemi Cieszyńskiej" regularnie publikuje minifelietony ukrywający się pod pseudonimem "Skryba" publicysta, z zaangażowaniem piętnujący różne absurdy naszego życia. Z reguły jego zainteresowania ograniczają się do spraw lokalnych (typu dziura w drodze, nieżyczliwy, opieszały urząd itp.), jednak zawsze z ambicjami do szerszego spojrzenia na problem, z konkluzją ogólną dotyczącą kondycji całego społeczeństwa. W jednym z sierpniowych numerów (z 1.8.br.) cieszyńskiego tygodnika "Skryba" komentując powód1/4 przytacza 3 dowody na ludzką głupotę będącą - jego zdaniem - jedną z głównych przyczyn powodzi. Z dwoma być może wielu by się zgodziło - wycinanie górskich lasów i masowe wyrzucanie śmieci do rzek i potoków rzeczywiście mało korzystnie wpływa na gospodarkę wodną, co do ich wpływu na tegoroczną powód1/4 - można by polemizować. Trzeci natomiast dowód jest na tyle oryginalny, że pozwolę go sobie przytoczyć w całości: A czymże są wszelkie protesty przeciwko budowie retencyjnych zbiorników oraz próbom regulacji co bardziej meandrowych dróg wodnych? Powiem Panu na ucho, Szanowny Redaktorze: mnie to przypomina SARMANCKIE LIBERUM VETO (podkreślenie w oryginale - A. D. ). I niech mnie pożal się Boże różnego autoramentu zieloni ochroniarze linczują: nawet na stosie nie odwołam tej tezy!

I cóż zrobić z tak jasno i prosto wyrażoną opinią? Oczywiście każdy ma prawo do swojego zdania. Również oczywiste jest to, że nawet dziennikarz czy publicysta biorący pod swe pióro jakiś temat nie musi być wybitnym specjalistą ani znać wszystkich argumentów za i przeciw. Ale temat powodzi i problem ich zapobiegania jest obecnie nadzwyczaj drażliwy - tłem każdej dyskusji będą ofiary powodzi lipcowej, tragedie tysięcy ludzi, którzy stracili często cały swój majątek. Można więc chyba wymagać, żeby każdy, kto ma odwagę głosić tak kontrowersyjną tezę i jeszcze deklarować jej obronę do upadłego, zapoznał się choćby tylko z kilkoma podstawowymi faktami. Przytoczę tylko jeden przykład: od 1817 r. prowadzono prace nad regulacją Renu w celu poprawy warunków żeglugi. W sumie Ren w jego górnym biegu skrócono z 354 do 273 km! Skrócono, czyli wyprostowano, zlikwidowano meandry, wybetonowano koryto itd. Obszar zalewowy, czyli obszar, na którym Ren mógł się rozlewać nie czyniąc większych szkód i zniszczeń, zmniejszono z ponad 1 tys. km2 do 140 km2! Skutki - katastrofalne powodzie w Niemczech w grudniu '93 i styczniu '95. Czyżby nic nas nie nauczyły tamte wydarzenia i z naszych tegorocznych doświadczeń również mielibyśmy wyjść tak samo "mądrzy"? Mam nadzieję, że nie; mam również nadzieję, że to tylko pojedynczy głos dziennikarza lokalnej gazety. Jednak przeraża mnie wyrażona w przytoczonej powyżej wypowiedzi bezgraniczna wiara, że powodzie to problem czysto techniczny - wystarczy obwałowanie, zbiornik jeden czy drugi i już zlikwidujemy zagrożenie powodziowe lub przynajmniej ograniczymy znacząco szkody, jakie może wielka woda wyrządzić. Przeraża mnie także ten ton i pewność siebie laika, bo przecież takim raczej jest "Skryba", który jednym zdaniem potrafi uciąć wszelką możliwość dyskusji i wyłożenia innych racji. Przypomina się w tym miejscu powiedzenie o ekspertach, przypisywane Napoleonowi - to ci, co nie myślą, oni wiedzą! Na zakończenie chciałbym przytoczyć chyba najmądrzejsze stwierdzenie, jakie udało mi się znale1/4ć w książce Zagrożenie powodziowe w zlewniach górskich (red. B. Więzika, Bielsko-Biała 1997), w której zamieszczono referaty z kwietniowej konferencji pod tym samym tytułem. W artykule E. Bobińskiego i J. Żelazińskiego Mity i złudzenia ochrony przeciwpowodziowej - skutki i drogi przezwyciężania dotychczasowe tendencje w ochronie przeciwpowodziowej słusznie określono jako zasadę "odsunąć człowieka od wody" i nazwano technokratyczną utopią (sic!). Autorzy proponują, aby w przyszłości podstawowym kierunkiem postępowania przeciwpowodziowego i profilaktyki powodziowej była zasada "odsunąć człowieka od wody" - np. nie budować domów mieszkalnych na terenach zalewowych - niby rzecz banalna i oczywista, ale - jak wykazała choćby ostatnia powód1/4 - bynajmniej nie zawsze i nie dla wszystkich. Tragiczne jest to, że zaledwie w niespełna 3 miesiące od konferencji sama Natura brutalnie zweryfikowała tezy autorów - trzeba przyznać na ich korzyść. Łatwo teraz się mądrzyć - odsunąć człowieka od wody - wizja przecież w wielu miejscach zupełnie obecnie nierealna, choć - niestety - być może najbardziej racjonalna. Ale lepiej niech to będą takie "mądrości" niż twierdzenia podobne do cytowanej powyżej wypowiedzi "Skryby".

Aleksander Dorda



NOWE REWELACJE KWAŚNIEWSKIEGO

W związku z wyborami Pan Aleksander Kwaśniewski objeżdżał kraj, wygłaszając różne rewelacyjne informacje. Różne rzeczy przecież przydać się mogą kolegom z politycznej formacji w zdobyciu poparcia w wyborach do parlamentu.

Jak pokazuje życie, w tym sezonie nie jest już modne robienie z siebie wegetarianina czy chwalenie się rzekomo ukończonymi studiami. Pan Kwaśniewski tym razem postanowił wykorzystać emocje związane z powodzią.

15.9. Pan Kwaśniewski odwiedził Bielsko-Białą. Rozmawiał tam m.in. o szybkim dokończeniu budowy zapory w Świnnej Porębie. Przy tej okazji stwierdził również, iż podczas ostatnich powodzi zwróciły się koszty budowy zapory czorsztyńskiej. Przypomnę: zaporę budowano ćwierć wieku, wydano 4 biliony starych zł, zniszczono kilka wsi z zabytkową zabudową, o zniszczeniach w przyrodzie chyba wiadomo. Powstała kupa betonu i zbiornik wodny z nie uregulowaną gospodarką ściekową.

W jaki sposób te koszty się zwróciły? Koledzy Pana Kwaśniewskiego z SLD twierdzą, że czorsztyńska zapora uratowała Kraków. Może Pan Kwaśniewski też tak uważa?

Tomasz Poller


"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 10 (100), Pa1/4dziernik '97