"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 11 (101), Listopad '97


RZĄD WŁODZIMIERZA CIMOSZEWICZA
O SPRAWACH EKOLOGII I ZDROWIU SPOŁECZEŃSTWA

W "Rzeczypospolitej" z 17.10.97 ukazał się Raport z czterech lat rządów koalicji PSL i SLD (ss.7-8), którego fragment zatytułowany Sprawy zachowania wymogów ochrony środowiska może zainteresować kręgi proekologiczne.

Fragment to niewielki w ramach całości rzeczonego raportu: łącznie z tytułem liczy bowiem 27 wierszy. Nie będę tu jego zawartości analizował ani merytorycznie oceniał, chociaż trudno oprzeć się uwadze, iż przedstawia się on niezmiernie skromnie, nawet zakładając wierność prezentacji względem stanu faktycznego. Skądinąd upowszechniona jest opinia w krajowych kręgach proekologicznych, że sprawy ekologii były dla koalicyjnego rządu przysłowiowym "piątym kołem u wozu" (chociaż zarzut ten spotkał także wcześniejsze rządy solidarnościowe). Faktyczne działania (także brak działań) rządu w sferze zjawisk wpływających na stan środowiska spotykał się zresztą z krytyczną oceną tych kręgów (vide choćby raport Instytutu na Rzecz Ekorozwoju z 1996 r.).

Oto rzeczony fragment raportu (już bez ww. tytułu):

Uznając za priorytetowe działania na rzecz ochrony środowiska:

Warto również wspomnieć, że raport ów w części traktującej o reformach w publicznej służbie zdrowia odnotowuje głośne ostatnio zjawisko odwracania się niekorzystnych trendów spadku długości życia oraz zapadalności na tzw. choroby cywilizacyjne, a więc że:

(...) po dramatycznym spadku długości życia:

Zjawiska te w świetle rozporządzalnego dzisiaj rozeznania, wiążą się o wiele luźniej ze stanem degradacji środowiska naturalnego, niż się to wydawało jeszcze w l. 70. i 80. Wówczas związek taki eksponowała antysystemowa opozycja jako niezwykle nośne hasło, dyskredytujące system komunistyczny odpowiedzialny za degradację ekologiczną kraju. Dzisiaj wiadomo, że szanse na długość przeżycia oraz sytuacja zdrowotna społeczeństwa zależą głównie od sposobów żywienia, konsumpcji tytoniu i alkoholu, dbałości o własne zdrowie oraz - najogólniej - od przyjętego stylu życia. Ale ten zespół warunków zależy przede wszystkim od systemu politycznego, który zapewnia społeczeństwu podaż koniecznych dóbr i usług oraz równie do tego konieczną swobodę obiegu informacji i samoorganizowania się społeczeństwa. A tego - jak wiadomo - system komunistyczny nie zapewniał. O tyle zatem można go z pełnym uzasadnieniem obarczyć odpowiedzialnością za spadek długości życia i zły stan zdrowia społeczeństwa polskiego (jak i innych zniewolonych przez komunizm społeczeństw). To zresztą tylko taka nawiasowa uwaga, szerzej o sprawach tych piszę w mającym się ukazać 7 tomie półrocznika "Człowiek i Przyroda".

Pozytywne zjawiska w sferze demografii i epidemiologii odnotowane przez rzeczony raport stanowią jedno z dobrodziejstw dokonującej się od 1989 r. transformacji systemowej, których statystyczny obraz ujawnił się akurat za rządów koalicji PSL-SLD.

Andrzej Delorme

AGENDA NIESPEŁNIONYCH NADZIEI.
SPOŁECZNA OCENA REALIZACJI "AGENDY 21"

5 lat minęło od konferencji "Środowisko i Rozwój" zwanej inaczej Szczytem Ziemi, która odbyła się w Rio de Janeiro. Jej przebieg śledzono z uwagą, ale i z pewną niewiarą. Bo czy konferencja - nawet na najwyższym szczeblu, nawet organizowana przez ONZ - może przynieść wymierne efekty w postaci zatrzymania dewastacji naszej planety? Tyle przecież odbyło się już spotkań i konferencji "na szczycie", które nie tylko że nie spełniły oczekiwań społecznych, ale i czasem przyniosły więcej szkód niż pożytku. Czy dokument Agenda 21, przyjęty podczas Szczytu Ziemi, pod którym podpisało się 179 państw, stał się rzeczywistym programem działań na rzecz wdrażania zasad ekorozwoju? Czy warto było wydawać ogromne pieniądze na organizację konferencji w Rio po to, aby otrzymać ogólnikowe dokumenty i deklaracje, których skuteczność jest co najmniej wątpliwa?

Te i inne pytania zadawano publicznie 5 lat temu organizatorom i uczestnikom Szczytu Ziemi. Wówczas jednak trudno było na nie odpowiedzieć. Dla wielu ludzi zaangażowanych w działania na rzecz ochrony środowiska Szczyt Ziemi był źródłem optymizmu. Dawał nadzieję na to, że zostaną zaproponowane, a następnie wprowadzone w życie globalne rozwiązania zapewniające zrównoważenie rozwoju gospodarczego i społecznego, przy zachowaniu równowagi przyrodniczej. Dzisiaj, z okazji 5 rocznicy konferencji w Rio i specjalnej sesji ONZ-etu oceniającej stan realizacji jej ustaleń, przynajmniej w części możemy ocenić znaczenie i konsekwencje Szczytu Ziemi. Dla nas szczególnie interesująca jest sytuacja na "naszym podwórku", czyli realizacja w kraju zasad zawartych w Agendzie 21. PROPAGANDA SUKCESU

Postępami realizacji ekorozwoju w Polsce rozczarowani są wszyscy. Przepraszam, prawie wszyscy. Zadowolone ze swoich osiągnięć są nasze władze. Zapis dokonań naszego kraju zawarty w dokumentach rządowych1) przygotowanych jako sprawozdanie z realizacji Agendy 21 w Polsce jest zaiste imponujący. Trudno zgadnąć, czy ten optymizm i samozadowolenie administracji było strategią przedwyborczą rządzącej wówczas koalicji czy też odzwierciedlało rzeczywiste przekonanie o własnych dokonaniach. Po lekturze tych dokumentów można nawet odnieść wrażenie, że konferencja w Rio nie była Polsce potrzebna. Już bowiem w 1991 r. stworzyliśmy polską "Agendę", czyli dokument Polityki Ekologicznej Państwa.

Instytut na rzecz Ekorozwoju przygotował niezależny raport zawierający społeczne spojrzenie na realizację Agendy 21 w Polsce,2) który w rozdziale pt. Czy propaganda sukcesu? odnosi się krytycznie do wspomnianych oficjalnych dokumentów rządowych. Niewątpliwie jest faktem, że obserwujemy pozytywne zjawiska (np.: ograniczanie emisji niektórych zanieczyszczeń - SO2 czy pyły, zmniejszenie wykorzystywania zasobów naturalnych - woda, energia), ale w bardzo dużym stopniu jest to wynikiem m.in: recesji gospodarczej, wdrażania mechanizmów rynkowych czy porządkowania różnych dziedzin życia, czasem mało związanych z ochroną środowiska. Łagodnie mówiąc, dyskusyjnym jest przedstawianie tych pozytywnych zjawisk jako celowych osiągnięć administracji państwowej, gdyż często dokonało się to poza, a nawet na przekór, jej działaniom. OCENA POZARZĄDOWA

We wspomnianym raporcie naszego Instytutu oprócz krytycznego ustosunkowania się do dokumentów rządowych zamieściliśmy także ocenę realizacji Agendy 21 w Polsce w opinii pozarządowych organizacji ekologicznych. Przygotowaliśmy tę ocenę na podstawie ankiet rozesłanych do ruchu ekologicznego oraz na podstawie rozmów-wywiadów z 22 osobami działającymi w tym ruchu - umownie nazwanymi przez nas "liderami ruchu".

Według opinii pozarządowych organizacji ekologicznych poprawa sytuacji w Polsce - w zdecydowanej większości zagadnień poruszanych w Agendzie 21 - następuje w umiarkowanym tempie. Tylko w dziedzinach związanych z kondycją społeczeństwa (tzn. stan zdrowotności, poziom bezrobocia i stan ubóstwa społecznego) zmiany, które zaszły w Polsce przez ostatnie lata, postrzegane są negatywnie. Tym niemniej pozytywne zjawiska nie są zasługą władz państwowych, ponieważ nie podejmują one wystarczających i skutecznych działań, pomimo tego, że posiadają największą odpowiedzialność za działania na rzecz realizacji zasad ekorozwoju w Polsce.

Optymistyczne postrzeganie "proekorozwojowych" zmian w Polsce bynajmniej nie oznacza, że to Agenda 21 jest ich katalizatorem. Zdaniem ekologicznych organizacji pozarządowych Agenda 21 jest dokumentem na dużym poziomie ogólności. Oddziałuje w ten sposób, że dostarcza pewnego "ducha" lub filozofii, na które można się powołać, natomiast nie wywołuje konkretnych inicjatyw. Sama w sobie Agenda 21 nic nie zmieni. Trzeba budować wokół niej program działań, a tego do tej pory nie było.

Czy to na poziomie władz centralnych, czy na poziomie gospodarczym dokument Agendy 21 miał niewielki lub wręcz żaden wpływ na podejmowanie inicjatyw na rzecz ekorozwoju w ciągu 5 lat, które minęły od konferencji w Rio. Na poziomie władz lokalnych Agenda 21 też miała nieznaczny wpływ, choć na tym szczeblu istnieją większe możliwości inicjowania pozytywnych działań. Istnieje wiele gmin, które chcą być proekologiczne, ale niekoniecznie ma to związek z istnieniem dokumentu Agendy 21. Na poziomie lokalnym dokument ten ciągle krąży i posiada z pewnością większy wpływ niż na poziomie centralnym, tym bardziej że powstają tzw. lokalne Agendy 21. Ale na pewno brakuje powszechnego nacisku społecznego dla realizacji zasad zawartych w tych dokumentach.

Pozarządowe organizacje ekologiczne posiadają chyba największą w społeczeństwie wiedzę i świadomość zagadnień ekorozwoju. Przytłaczająca większość ankietowanych przez nas organizacji przyznawała się do znajomości Agendy 21, choć aż 69% z nich nie identyfikuje swoich działań z tym dokumentem. Oznacza to po prostu, że niezależnie od tego, czy Szczyt Ziemi w Rio miałby miejsce czy nie - i tak ruch ekologiczny robiłby swoje.

Bardzo słaba jest wiedza polskiego społeczeństwa nt. konferencji w Rio, niskie jest także zainteresowanie sprawami ekologicznymi. Tylko 3% dorosłych Polaków przyznaje się do tego, że słyszało o Agendzie 21, co pokazują badania socjologiczne przeprowadzone przez nasz Instytut wspólnie z CBOS-em.3) Jeszcze mniejsza liczba ankietowanych jest w stanie trafnie określić dziedzinę, której dotyczy Agenda 21. Niewątpliwie podstawową przyczyną jest słabe rozpropagowanie konferencji i jej efektów, ale także małe zainteresowanie zwykłego "zjadacza chleba" przedsięwzięciami podejmowanymi przez organizacje międzynarodowe. OSIĄGNIĘCIA RIO

Szczyt Ziemi w Rio w 1992 r. postawił przed uczestniczącymi w nim państwami wyzwania, których spełnienie wymaga rewolucyjnej zmiany podejścia do patrzenia na problemy rozwoju i środowiska. Wydaje się, że wyzwania te nie zostały podjęte nawet w stopniu dostatecznym ani przez Polskę, ani przez społeczeństwo międzynarodowe. Na pewno Szczyt Ziemi przyniósł jedno osiągnięcie. Równie ważna jak konkretne działania na rzecz ekorozwoju jest filozofia zawarta w Agendzie 21. Gdyby nie Szczyt Ziemi i Agenda 21, to w ogóle nie mówilibyśmy dzisiaj o tych zagadnieniach i nie powstałyby ani oficjalne raporty wielu krajów, ani raport naszego Instytutu.

Ale zarówno konferencja w Rio, jak i Agenda 21 powoli popadają w zapomnienie i nie zanosi się, aby temat ten powrócił na pierwsze strony gazet. Obserwując skalę i tempo narastania globalnych zagrożeń środowiskowych, nie ulega wątpliwości, że właśnie globalny program działań na rzecz ekorozwoju jest niezbędny. Agenda 21 nie stała się katalizatorem takich działań. Cierpliwie czekamy więc na "Agendę 22". Ale czy mamy jeszcze czas?

Wojciech Baturo
Instytut na rzecz Ekorozwoju
Łowicka 31, 02-502 Warszawa

1) Agenda 21. Sprawozdanie z realizacji w latach 1992-1996, Rzeczpospolita Polska, Warszawa 1997 oraz Przegląd postępów poczynionych od czasu UNCED - czerwiec '92; Polska, Ministerstwo Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa; listopad '96.

2) Agenda niespełnionych nadziei. Społeczna ocena realizacji Agendy 21 w Polsce, raport InE nr 4/1997; W. Baturo, T. Burger, A. Kassenberg, Warszawa 1997.

3) Omówienie wyników znajduje się we wspomnianym raporcie InE nr 4/1997 w rozdziale pt. Optymizm i lokalność. Społeczna świadomość ekologiczna '97.

Towarzystwo na rzecz Ziemi
grupa Federacji Zielonych
Zamkowa 1/50, 32-600 Oświęcim
/ 0-33/44-19-34 oswiecim@fz.most.org.pl
konto: PKO B.P. o/Oświęcim, nr 10201417-534-270-1

Oświęcim, 1.10.97

STANOWISKO TOWARZYSTWA NA RZECZ ZIEMI
W SPRAWIE ZNOWELIZOWANEJ USTAWY O OCHRONIE
I KSZTAŁTOWANIU ŚRODOWISKA

Wyrażamy zdecydowany sprzeciw wobec zniesienia w znowelizowanej ustawie o ochronie i kształtowaniu środowiska (ustawa z dnia 29 sierpnia 1997 r. o zmianie ustawy o ochronie i kształtowaniu środowiska) obowiązku uzyskiwania zezwolenia organu gminy na usunięcie drzew i krzewów (których wiek nie przekracza 30 lat) z terenów nieruchomości stanowiących własność lub będących w użytkowaniu wieczystym osób fizycznych, oraz zmiany polegającej na niestosowaniu przepisów ustawy o ochronie i kształtowaniu środowiska do drzew i krzewów usuwanych z terenów międzywali rzek. Wprowadzenie powyższych zapisów jest sprzeczne z Konstytucją RP z dnia 2 kwietnia 1997 r. oraz stanowi zagrożenie dla środowiska, za wynikłe z czego skutki zapłacą obecne i przyszłe pokolenia. Znowelizowana ustawa zasługuje na miano skandalu nad Wisłą.

Ustawa zasadnicza w art. 167 reguluje sprawy udziału jednostek samorządu terytorialnego w dochodach publicznych. Art. 167 w ustępie 4 stanowi zasadę gwarantowania jednostkom samorządu terytorialnego prawa do odpowiedniego do zakresu zadań udziału w dochodach publicznych. Z zasady tej wynika zakaz nakładania na gminę dodatkowych zadań, bez zapewnienia jej dodatkowego udziału w dochodach publicznych oraz zakaz zmniejszania udziału gminy w dochodach publicznych, przy pozostawieniu nie zmienionego zakresu zadań.

Wśród zadań własnych gminy znajdują się m.in. sprawy: (…) ochrony środowiska, kanalizacji, usuwania i oczyszczania ścieków komunalnych, zieleni komunalnej i zadrzewień (art. 7 ust. 1 ustawy z dn. 8 marca o samorządzie terytorialnym). Według obowiązującego ustawodawstwa realizacja tych zadań finansowana jest z budżetu gmin, w tym z nie posiadającego osobowości prawnej Gminnego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Dochodami gminnych funduszy ochrony środowiska są w 50% opłaty za składowanie odpadów na obszarze gminy oraz całość wpływów z tytułu kar i opłat z terenu gminy za usuwanie drzew i krzewów, a także 10% wpływów z opłat i kar za pozostałe rodzaje gospodarczego korzystania ze środowiska i dokonywania w nim zmian (art. 87b ust. 5 ustawy o ochronie i kształtowaniu środowiska).

W związku z powyższym konsekwencją wejścia w życie ustawy będzie znaczne uszczuplenie przychodów gminnych funduszy ochrony środowiska. Wielkość uszczuplenia środków pozostających w dyspozycji gmin z tego tytułu trudno obecnie oszacować. Według Informacji o gospodarowaniu środkami gminnych funduszy ochrony środowiska i gospodarki wodnej w 1996 roku opracowanej przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej ("Ekofinanse" nr 8/27/97) wpływy własne gminnych funduszy ochrony środowiska wynosiły w 1996 r. 15,2% całości przychodów. Ich przychody własne to w znacznej mierze opłaty i kary za usuwanie drzew i krzewów, a w przypadku najuboższych gmin to podstawowe źródło dochodów.

Najbardziej niekorzystne z punktu widzenia ochrony przyrody oraz interesów naszego kraju jest równocześnie zniesienie w znowelizowanej ustawie obowiązku uzyskiwania zezwoleń na usunięcie drzew i krzewów w międzywalach rzek. Doprowadzi to już w najbliższej przyszłości do zagłady lasów łęgowych (zbiorowiska leśne, znajdujące się w strefie zalewu wód rzecznych). Ten typ fitocenoz, porównywany przez naukowców do lasów deszczowych strefy tropikalnej, w wyniku długoletniej działalności rolniczej oraz regulacji rzek zachował się w Polsce na obszarze mniejszym niż 5% pierwotnego areału, a w swej dojrzałej postaci zapewne mniej niż 1% stanu dawnego. Lasy tego typu stanowią najbogatsze w ptaki i ssaki środowisko leśne Europy Środkowej, oferujące możliwość lęgów dla prawie 100 gatunków, czyli dla ponad 40% ptaków gniazdujących kiedykolwiek w naszym kraju. Ponadto stanowią one swego rodzaju naturalną oczyszczalnię ścieków, pobierającą z wody fosfor, azot, pozostałości pestycydów i inne pierwiastki, oczyszczającą ścieki bytowe i rolnicze. Wbrew temu, co głosi lobby hydrotechniczne, pełnią one również ważną rolę w zakresie ochrony przeciwpowodziowej. Podczas powodzi zmniejszają prędkość i siłę wody oraz pochłaniają znaczną jej część, chroniąc tym samym przed zalaniem przede wszystkim tereny leżące poniżej. Wycinka tych lasów, którą ułatwia znowelizowana ustawa, spowoduje więc zubożenie naszego kraju o kolejne miejsca naturalnej retencji oraz szybszy odpływ wód w czasie większych wezbrań, a także wzrost deficytu wody w okresie suszy.

Wycinka jakichkolwiek drzew w międzywalu z uwagi na ochronę przeciwpowodziową może być tylko ostatecznością po przeanalizowaniu innych alternatywnych metod ochrony przed wielką wodą, jak chociażby podwyższenie wysokości obwałowań. Każdy taki przypadek powinien być rozpatrywany indywidualnie, z całą odpowiedzialnością za dobro mieszkańców i środowiska. Umożliwia to obecnie obowiązujące ustawodawstwo.

Niedopuszczalny jest z uwagi na wyrażoną w Konstytucji RP zasadę zrównoważonego rozwoju (art. 6) oraz zasadę obowiązku wszystkich obywateli dbałości o stan środowiska (art. 86) brak jakiejkolwiek kontroli nad działalnością jednostek, której skutki odczuwać będzie cała społeczność gminy i środowisko przyrodnicze. Jako społeczna organizacja ekologiczna domagamy się przywrócenia zapisów mówiących o konieczności uzyskiwania zezwoleń na wycinkę drzew w międzywalach i na posesjach prywatnych.

Z upoważnienia Zarządu Towarzystwa na rzecz Ziemi

WICEPREZES Robert Wawręty

PREZES Piotr Rymarowicz

CZARNOBYL: WĄTEK KRYMINALNY (CD.)

Czytelnicy miesięcznika ZB w numerze z lutego '97 mogli przeczytać (Czarnobyl: wątek kryminalny [w:] ZB nr 2(92)/97, s.42) o losie mojego zawiadomienia o przestępstwie w związku z katastrofą w Czarnobylu (w którym zwróciłem uwagę na to, że funkcjonariusze publiczni przez swoje zaniedbania mogli sprowadzić powszechne niebezpieczeństwo).

Zawiadomienie to skierowałem do prokuratora generalnego. Mimo upływu ustawowego terminu nie otrzymałem odpowiedzi odnośnie śledztwa i dlatego interweniowałem. Efektywna okazała się dopiero interwencja u posła Siedlarka (UP). W wyniku podjętych starań poseł Siedlarek otrzymał od dyrektora Gabinetu Ministra Sprawiedliwości pismo, z którego wynika, że:

Prokurator generalny nie wszczyna postępowań karnych tylko dlatego, że nie chce. Ale może. Ma do tego pełne prawo. Dlaczego nie chce? Może chce ochronić ludzi, którzy w l. 80. sprawowali władzę? Jeśli prokurator generalny sam nie wszczął postępowania karnego, to dlaczego nie przekazał sprawy do Prokuratury Wojewódzkiej? Przekazał zaś moje zawiadomienie o przestępstwie urzędnikom Ministerstwa Sprawiedliwości, a ci zaś do resortu ochrony środowiska. Dlaczego? Co z tego, że Czarnobyl to "ogólnoświatowe nieszczęście"? Po katastrofie - jak wszyscy pamiętamy - zaczęła się panika: Co robić? Jak się uchronić przed promieniowaniem? Jakie jest to promieniowanie? Czy funkcjonariusze publiczni zrobili faktycznie wszystko, aby ochronić ludność przed następstwami Czarnobyla? Prokuratora generalnego to nic a nic nie obchodzi. Do tego stopnia, że nie raczył nawet udzielić mi wyczerpujących odpowiedzi na moje wystąpienia. Dlaczego tak się dzieje? Sądzę, że powodem jest to, że prokuratorem generalnym - wbrew nazwie - nie jest osoba będąca prokuratorem. Obowiązki prokuratora generalnego pełni minister sprawiedliwości - człowiek, który bardziej wszak jest związany z układem politycznym i rządowymi rozgrywkami, który sprawuje władzę. A sprawiedliwość? Może poczekać. W tej sytuacji nie zostaje nic innego, jak liczyć na interwencje wspomnianego posła Siedlarka.*)

Właściwie miałem zamiar na tym zakończyć ten tekst, ale… W "Polityce" z 16.8.97 pojawił się artykuł pt. W poszukiwaniu freonu. W czasie powodzi ze zbiorników w Raciborzu dostało się do atmosfery 15 t freonu. Prokuratura Rejonowa rozpoczęła w związku z tym śledztwo, które powinno dać odpowiedź, czy naruszony został art. 140 Kodeksu karnego: "kto sprowadza niebezpieczeństwo powszechne dla życia lub zdrowia ludzkiego…"

Pozwolenie na wyciek 15 t freonu do atmosfery może być przestępstwem. Braki w ochronie narodu przed skutkami katastrofy w Czarnobylu przestępstwem z całą pewnością nie są? A może prokuratorzy z Prokuratury Rejonowej bardziej dbają o przestrzeganie prawa niż p. o. prokuratora generalnego?

Piotr Szkudlarek
szkud@wp-pwn.com.pl

Ł Z listy dyskusyjnej polskich zielonych greenspl@plearn.edu.pl

*) Obecnie Artur Siedlarek jest prezesem Zarządu Centrum Informacji Ekologicznej ( Targowa 59/1, 03-729 Warszawa 0-22/618-86-92 siedlar@waw.pdi.net).


"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 11 (101), Listopad '97