"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 11 (101), Listopad '97
7.10. w Krośnie odbyła się międzynarodowa akcja organizowana przez Pracownię na rzecz Wszystkich Istot. Pikieta przed Urzędem Wojewódzkim była protestem przeciwko haniebnej decyzji o odstrzale 93 wilków w województwie krośnieńskim.
Odstrzał ponad połowy populacji wilczej jest krokiem sprzecznym z postanowieniami Konwencji berneńskiej, spowoduje nieobliczalne zachwianie równowagi ekologicznej, niepowetowane straty i szkody, w konsekwencji także dla człowieka. Krok ten jest tym bardziej niezrozumiały, że wprowadzono już przepisy regulujące płacenie odszkodowań dla właścicieli owiec za straty spowodowane przez wilki. Nie ma więc racjonalnych powodów, by ulegać naciskom hodowców w Bieszczadach, którzy ze swej strony powinni dostosować się do warunków prowadzenia wypasu na obszarze występowania wilków (psy pasterskie, odpowiednie ogrodzenia itp.). Tylko myśliwym zależy na możliwości polowań na wilki (w tym intratnych dewizowych) oraz na eliminowaniu konkurenta w łowisku.
Jak napisał R. Francis Dubois, prezydent International Wolf Federation, w liście do uczestników akcji: Myśliwi, na ogół bogaci i dobrze wyposażeni, myślą arogancko, że mogą dostać wszystko, jeśli tylko dobrze zapłacą. Nie cofają się przed niczym i bez skrupułów posłużą się wszystkim, także kłamstwem, by oskarżać wilka o wszelkie nieszczęścia. W akcji udział wzięło prawie 200 osób, w tym przedstawiciele Międzynarodowej Federacji Wilczej z Belgii (skupiającej 27 organizacji z 18 krajów), VLK ze Słowacji, Ecology Center z USA, Hnuti Duha z Czech, ASEED z Holandii, kilka osób z organizacji szkockich, wiele osób z grup polskich (Ośrodek Działań Ekologicznych "Źródła" z Łodzi, Kolektyw Inicjatyw Społecznych z Kostrzyna n/Odrą, Federacja Zielonych, Fundacja Wspierania Inicjatyw Ekologicznych z Krakowa, Towarzystwo Ekologicznego Transportu z Krakowa, Federacja Drużyn im. Cichociemnych, nowosądecki, krośnieński i pszczyński oddziały PnrWI). Uczestnicy akcji przeszli z rozwiniętymi transparentami z krośnieńskiego Rynku pod Urząd Wojewódzki. Wielu mijających nas kierowców odpowiadało na apel "Zatrąb dla wilka". Urząd pikietowany był przez prawie 2 godziny. Były bębny, gitary, ATMAN z Nowego Sącza i alternatywna wersja bajki o Czerwonym Kapturku. Na dużej kartce papieru sporządziliśmy petycję w obronie wilków, którą podpisali wszyscy uczestnicy akcji. Międzynarodowa delegacja udała się na spotkanie z wojewodą. W halu gmachu UW zapaliliśmy 93 znicze symbolizujące każdego wilka przeznaczonego do zamordowania. Siedząc w kręgu mocno poczuliśmy, w jakiej intencji zebraliśmy się na tej akcji. Moment skupienia przerwała interwencja policji, która uznała za konieczne wylegitymowanie i spisanie nazwisk uczestników akcji. Pewien problem stanowiły osoby przedstawiające się np. jako Canis Lupus - nie było jasne, co jest imieniem a co nazwiskiem. Następnie część osób udała się na Słowację do Presova, gdzie odbyła się podobna akcja - przeciw ogromnej liczbie kłusowniczych polowań (ok. 150 rocznie) na oficjalnie objęte ochroną wilki.
Bardzo dobre relacje z akcji ukazały się w większości mediów, informację PAP-owską podało kilkanaście regionalnych dzienników. Od rzecznika wojewody usłyszeliśmy, że w tym sezonie odstrzelone zostanie nie więcej niż 30 wilków. Nie o to nam jednak chodzi, czekamy na decyzję wojewody o objęciu wilka całkowitą ochroną gatunkową na terenie województwa krośnieńskiego.
Konferencja prasowa, dużo dziennikarzy. Na konferencji występujemy razem z rolnikami zagrożonymi wywłaszczeniem, jest także Pan Tadeusz Dębicki z "Samoobrony". W poznańskim Agencji Budowy i Eksploatacji Autostrad ciągle nie udało się wykupić większości gruntów. Chodzi tu nie tylko o cenę - Agencja ma z naszych podatków całkiem spore środki (płaci po kilkaset milionów starych złotych za hektar), ale o to, że w tym regionie istnieje coś takiego, jak przywiązanie do ziemi - rzecz absolutnie nie mieszcząca się w głowach "rozwojowców". Prawo, a konkretnie ustawa o autostradach płatnych, jest tak skonstruowane, że rolnicy nie mają w jego ramach żadnych szans. Najpierw, owszem, otrzymują normalną propozycję zawarcia umowy kupna-sprzedaży, ale jeżeli jej nie przyjmą, wtedy będą wywłaszczeni i otrzymają cenę ustaloną przez biegłego eksperta. Inaczej mówiąc, ta oferta to "propozycja nie do odrzucenia", po europejsku. Dlatego na konferencji ogłaszamy początek akcji zbierania podpisów pod petycją do Rzecznika Praw Obywatelskich. Chcemy go przekonać, by ustawę o autostradach płatnych skierował do rozpatrzenia przez Trybunał Konstytucyjny jako niezgodną z konstytucją i naruszającą podstawowe prawa obywatelskie. Zaraz po konferencji zabieramy się za chodzenie od domu do domu i zbieramy podpisy od mieszkańców Poznania, z dzielnic sąsiadujących z projektowaną budową. Albo zbieramy je od razu, albo zostawiamy stosowną kartkę, którą można potem wysłać pod adresem "Ziemi przede wszystkim" albo Towarzystwa Ekologicznego Transportu (TET). 30.9., WTOREK
Po miłym spotkaniu z dziennikarzami Radia Jazz wyruszamy na wieś. Cały dzień chodzimy od gospodarstwa do gospodarstwa. Reakcja jest na ogół przychylna. Można też trochę poznać obyczaje polskiej wsi. Czasem decyzję podejmuje żona, czasem mąż, ale najlepiej gdy zastajemy wszystkich - wtedy, kiedy jest cała rodzina, gospodarze są najśmielsi. Z tego dnia na pewno zapamiętam na długo wizytę u państwa Nowaków. Po naszym przedstawieniu się i wyjaśnieniu, o co chodzi, Pani Nowak zaczęła mówić, że to nie ma sensu i żeby nic nie podpisywać. Wtedy gospodarz rzucił: Cicho, oni są po naszej stronie. Potem pojechaliśmy na pole i zrobiliśmy zdjęcia przy słupkach geodezyjnych. W pobliżu jest także piękny starodawny trakt, wieść gminna niesie, że tamtędy posuwały się wojska napoleońskie wkraczające do Wielkopolski. Zachwycamy się jego urodą.
Ok. 1645 odwiedzamy kolejne gospodarstwo i słyszymy, że mąż właśnie pojechał - na 1700 - do Kleszczewa na spotkanie z Janem Łuczakiem - dyrektorem poznańskiego oddziału ABiEA. Wjeżdżamy na parking niemal równo z konkurencją. Zdążyłem jeszcze wbiec na salę i się przedstawić, prosząc o możliwość spotkania. Okazało się to potem przydatne. Łuczak traktuje bowiem rolników tak jak przystało na niezbyt wyrozumiałego feudała. Najpierw nie pozwala nagrywać ani filmować spotkania. Potem, kiedy zorientował się, że na sali oprócz rolników są także zieloni, zarządał, żebyśmy ją opuścili. Zwróciłem się wtedy o pomoc do zebranych i Pan dyrektor musiał naszą obecność tolerować. Zebranych najbardziej oburza brak odszkodowań za spadek wartości całego gospodarstwa i niemożność uzyskania ziemi za ziemię, a przynajmniej brak gwarancji, że takie odszkodowania i zamiany będą możliwe. Zebranie jest rzeczowe i spokojne do czasu, kiedy panowie z Agencji wyciągają mapy i wspaniałomyślnie pozwalają się z nimi zapoznać wywłaszczanym. Wtedy wokół każdego urzędnika tworzy się wianuszek ludzi, a zebranie rozpada się na szereg indywidualnych rozmów czy kłótni. Urzędnikom w to graj i tak kończą spotkanie. Wtedy my prosimy o głos. Ludzie Łuczaka informują o tym szefa i ten wraca. Teraz on prosi o możliwość uczestnictwa. Jesteśmy wspaniałomyślni i pozwalamy mu zostać. Teraz jest filmowany i nagrywany. Autostradowcy próbują - oczywiście - rozbijać spotkanie i to tylko oni zadają tak zwane podchwytliwe pytanie. Rolnicy mają więc okazję poznać nasze argumenty w ogniu dyskusji.
Pytanie, do którego uporczywie powracają autostradowcy, brzmi: "Czy zna Pan jakiś kraj zachodni czy o zachodnim poziomie życia, gdzie nie ma autostrad?" Pytanie trudne, bo wymaga tłumaczenia, że poziom życia na Zachodzie wcale nie zależy od istnienia autostrad, a wręcz przeciwnie - życie przy autostradach jest na poziomie bardzo niskim; o tym, że jakość życia większości obywateli na Zachodzie od pewnego czasu spada, trudno mówić, bo Polacy dzięki cenzurze - i to prewencyjnej - w mediach są do takiej dyskusji kompletnie nieprzygotowani. Jednak kiedy autostradowcy zaczynają opowiadać bajki o autostradach jako recepcie na bezrobocie, odcinam się w podobnym stylu i pytam, czy znają jakiś kraj zachodni, gdzie są autostrady a nie ma bezrobocia. Sala wybucha śmiechem, bo wyczuwa, że facet został skontrowany własną bronią. Łuczak zadaje też pytania, kto nam płaci i czy jesteśmy przeciw NATO? Ale rolnicy nie dają się na to nabrać. Kropkę nad "i" stawia Jacek Polewski, kiedy w swojej wypowiedzi trafia w sedno sprawy i wyjaśnia ludziom, jaka jest rola Łuczaka, który jeździ tylko po to, żeby zapobiec protestom, bo inaczej poleciałby z posady. Jacek zapowiada też zdecydowaną obronę terenów Poznania. Chłopi odpowiadają stwierdzeniem, że w takim razie pozostaje brać za siekiery, wcześniej już w kuluarach wspominali o kosach. Spotkanie kończy się gremialnym złożeniem podpisów, a my wieczorem przy kolacji mamy poczucie dobrze przepracowanego dnia. Łuczaka bardzo zaciekawił też omawiany szeroko ma łamach ZB protokół Sejmowej Komisji Transportu, gdzie Patalas mówił o miejscach pracy i o tym, kto naprawdę będzie korzystał z tak zwanej okołoautostradowej infrastruktury. Chciał go ode mnie wziąć, ale miałem tylko jeden i obdarowałem go jedynie ulotkami ze stosownymi fragmentami. Niech wie, że szef go sypie.
Następne 2 dni to znowu mozolne chodzenie po gospodarstwach. Autostrada musi być - stwierdza starszy Pan Czub. Po chwili pytam, czy jemu jest potrzebna. No, mnie nie - odpowiada, a syn podśmiewuje się pod nosem. Obaj podpisują. W czwartek jedziemy bardziej na zachód. Tam większość ziemi jest sprzedana, a cena ok. 500 mln za ha uważana za godziwą, są to ziemie poniemieckie i element lokalnego patriotyzmu wyraźnie słabszy. W Łagowie odwiedzamy za to Panią Sinicką z Towarzystwa Przyjaciół Łagowa. Pięknie urządzony starymi meblami pokój i przemiła gospodyni rodem z Litwy, teraz próbuje przekonać mieszkańców, by docenili piękno swojego miasta. Wieczorem mały zgrzyt - nawala nam nocleg. Ale znajdujemy bardzo miłe schronienie w siedzibie zespołu Eston Life w Międzychodzie, gdzie jest nawet kominek, w którym rozpalamy ogień. 3.10., PIĄTEK
Tym razem jest już zaplanowane spotkanie z rolnikami w Sędzinku. Przedtem jednak zwiedzamy trochę okolicę. Szczególnie spodobała nam się Lubrza. Siedzimy sporo czasu w restauracji o nazwie "Polonez" przy muzyce disco polo. Opodal pomnik bohaterów II wojny światowej z radzieckim czołgiem, a spory sklep zrealizował nasz postulat ograniczenia konsumpcji i zamknął podwoje. W kiosku kartki z damskimi pośladkami i napisem: "Lubrza wita", a w sąsiedniej Buczy night club dla panów. Poważnie zastanawiamy się, czy nie osiąść tam na stałe.
Na wieczornym spotkaniu główną rolę gra Jarek Kotas (doktor praw zresztą). Tłumaczy rolnikom, jak postępować z Agencją. Są też obaj Czubowie - starszy opowiada, jak to we czterech pojechaliśmy do Agencji i tameśmy rozmawiali przez 2 godziny, ale oni są gruboskórni. Oni swoje i my swoje. Oni się opierają na swoim rzeczoznawcy. Przyszedł taki stary dziadek z babką, prawdopodobnie z jego żoną, co już dawno powinni siedzieć pod piecem i różaniec mówić, ale on ma rentę i jeszcze drugą zarobi na tej wycenie. I oni się na nim opierają, nie dają sobie przepowiedzieć, bo on jest ważny. Spotkanie kończy się konkretnymi ustaleniami co do przyszłych wspólnych działań. Późnym wieczorem wracamy do Poznania. Zmęczeni, ale z poczuciem, że pojawia się cień szansy na szerszy niż tylko ekologiczny protest przeciw autostradom.
Na koniec chcę podziękować wszystkim uczestnikom rajdu, czyli: Jarkowi, Rybie, Tomkowi i przede wszystkim Jackowi, który wszystko zorganizował, załatwił, a poza tym wziął na siebie męczącą rolę szofera i pewnie woził nas po kiepskich drogach Wielkopolski.
Dziękuję także Rafałowi i Patykowi za pyszne kolacyjki i kobietom za roztaczanie " piękna, które zachęcało nas do pracy". Szczególne podziękowania należą się jednak Panu Włodzimierzowi Polewskiemu, który użyczył nam własnego samochodu i w ten sposób umożliwił w ogóle dojście do skutku całego przedsięwzięcia, które - mamy - nadzieję spowolni trochę asfaltyzację Polski. Serdecznie dziękujemy.
W siedzibie łódzkiej spółki "Infosystem" odbywa się konferencja prasowa przed Międzynarodowymi Targami "Autostrada '97". Jako dziennikarz Radia "Żak" wysłuchuję informacji o mających odbyć się Targach. Prowadzący zwraca się do przybyłych przedstawicieli mediów z apelem o reklamowanie tej imprezy, więc po skończonej konferencji rozdaję wychodzącym dziennikarzom ulotki o mającej się odbyć demonstracji antyautostradowej.
Pani z telewizji łódzkiej ze zdziwieniem przyjmuje wiadomość, że jako dziennikarz jestem równocześnie współorganizatorem demonstracji i kwituje to stwierdzeniem, iż mam szczęście, że nie pracuję w komercyjnej rozgłośni, bo z komercyjnej bym od razu wyleciał. Odpowiadam z uśmiechem na twarzy, że rzeczywiście mam szczęście. 4.6.97
W Łodzi trwają IV Międzynarodowe Targi "Autostrada '97". Demonstracja "NIE dla autostrad" zorganizowana przez Ośrodek Działań Ekologicznych "Źródła" i Federację Zielonych rozpoczyna się równocześnie z uroczystym otwarciem imprezy o 1000. W czasie gdy Olaf Swolkień przez tubę prezentuje nasze racje przed przybyłymi w komplecie przedstawicielami łódzkich mediów, wchodzę na halę targową z oficjalnym zaproszeniem i w trakcie uroczystości otwarcia rozdaję zaproszonym autostradowcom z całej Polski ulotki "Autostrady drogie drogi do nikąd". Ochrona interweniuje skutecznie i po kilku minutach przepychanek zostaję wyrzucony siłą z sali. Tymczasem na zewnątrz trwa pikieta. Skandujemy przy wtórze trąbki hasła: "Autostrady błąd Zachodu", "Liberadzki musi odejść", "Kasa nasza, autostrady Patalasa", "Kolej TAK, autostrady NIE", "Beton jest zazdrosny o wszystko, co żywe", "Tiry na tory" Rozdajemy ulotki, rozmawiamy z przybyłymi na Targi i z ochroniarzami. Przez cały okres demonstracji przygrywał nam bęben, którego monotonny odgłos przypominał zebranym w hali o naszej obecności. Po dwóch godzinach w poczuciu pożytecznie spędzonego czasu rozchodzimy się do domów, obiecując przedtem, że to nie koniec, że jeszcze tu wrócimy, a walka z technokratami i z filozofią "więcej i szybciej" rozkręca się na dobre. 5.6.97
W Radiu "Żak" przez 2 godziny prezentujemy nasze argumenty. Rozmawiamy o kampanii antyautostradowej, cywilizacji, postępie, dobrobycie, korporacjach, Europejskim Przymierzu Anty-Maastricht (TEAM), puszczamy reklamy antysamochodowe
Swoją drogą dobrze jest mieć wejście do niekomercyjnej rozgłośni, w której można mówić WSZYSTKO, nie obawiając się redaktora naczelnego i stojących za nim panów biznesmenów z wypchanymi kasą walizkami. 15.6.97
W Dzień bez Samochodu w Łodzi było rowerowo, antysamochodowo i antyautostradowo. 200 rowerzystów przybyłych na demonstracje dowiedziało się, dlaczego autostrady to drogie drogi donikąd. Po legalnym przejeździe przez główną ulicę miasta przetransportowaliśmy się na największe rondo łódzkie i tam przez ok. 45 min., jeżdżąc w kółko, blokowaliśmy właścicieli trujących blaszanych pudełek. W pewnym momencie porobiły się kilkukilometrowe korki na drogach dojazdowych do ronda, ruch zamarł i słychać było tylko wycie klaksonów samochodowych, przekleństwa kierowców, krzyki zdezorientowanych policjantów i odgłosy rowerowych dzwonków i kółek.
W sumie jedna z najbardziej udanych akcji zorganizowanych przez "zielonych" w Łodzi w ciągu ostatnich kilku lat. 4.9.97
Odbywają się kolejne targi autostradowe, tym razem Targi Interflower pod roboczym hasłem "ZIELONE AUTOSTRADY". Rozstawiamy się z transparentami, ulotkami i dobrymi humorami przed halą Expo, uświadamiając licznie przybyłym przedstawicielom mediów, jak i zwiedzającym prawdziwe oblicze "rozwojowych" dróg. Z nowych haseł lansujemy: "Zieleń TAK, beton NIE!", "Autostrady dla bogatych, za pieniądze biednych", "Nie chcemy sztucznych drzew, nie chcemy sztucznych lasów!", "Lasy naturalne TAK, sztuczna zieleń NIE!".
W trakcie pikiety, która trwała ok. 4 godzin, część z nas udaje się na seminarium poświęcone "zielonym autostradom", na którym panowie eksperci wygłaszają referaty o "ekologicznych autostradach". Szczególnie zaimponował mi pan prof. Kurowski, który powiedział m.in.: Bez autostrad nie będziemy egzystowali... Bez dróg nie ma rozwoju... Róbmy wszystko, aby zachować miejsca, które można ochronić, ale rozwój musi być. Po 2 godzinach nudnej nasiadówki Olaf Swolkień zabiera głos w dyskusji, przedstawiając nasz punkt widzenia na "ekologiczne autostrady".
Na marginesie trzeba wspomnieć, że pan prof. Kurowski bardzo ucieszył się z naszej obecności, gdyż - jak to określił - jesteśmy "społecznym wentylem" (to wypowiedź z rozmów w kuluarach). Jeśli chodzi w tym o tzw. "wentyl bezpieczeństwa", to pan "ekspert" się grubo myli. Bardziej adekwatne byłoby tu porównanie nas do dużej dziury, która będzie robić się coraz większa w obracającym się kole w myśl filozofii "szybciej i więcej". Nie jesteśmy chłopcami do bicia, jak pan "ekspert" być może to sobie w duchu wyobraża. Prawiąc nam komplementy o młodym wieku (za które serdecznie dziękujemy), nie widzi albo nie chce widzieć, że po drugiej stronie wcale NIE stoi banda głupich, niedoświadczonych i naiwnych brudasów posiadających (jak to określił) "infantylne argumenty". O tym, że tak właśnie jest, będziemy przypominać wszystkim "ekspertom" i technokratom w najbliższej przyszłości, coraz bardziej intensywnie 10.9.97
W sierpniowych ZB w artykule Czy możemy pomóc? Pan Kłosowski pisze, że [Olaf Swolkień] nie umie korzystać ze wsparcia innych, a dalej autor stwierdza, że nie ma przy Panu [czyt. Olafie] grupy wspierających przyjaciół. Nie wiem, na jakich informacjach opiera swoje stwierdzenia Szanowny Pan Kłosowski, ale mówiąc za siebie i za parę innych osób z Łodzi - to powyższe dane są nieprawdziwe. W dalszej części artykułu Pan Kłosowski cytuje Pana Leszka Michnę, który powiedział, że Olaf tylko rozwala, co napotyka. Z naszych wspólnych działań z Olafem w ramach kampanii antyautostradowej wynika wręcz coś przeciwnego. Konstruktywnie i powoli zmieniamy rzeczywistość. No cóż - kolejny Szanowny Pan się myli 18.9.97
Spotykamy się z uczniami łódzkich liceów, z którymi rozmawiamy o samochodach, autostradach, płytkiej i głębokiej ekologii, Ministerstwie "Ochrony" Środowiska. Po wymianie argumentów okazuje się, że nie wszyscy młodzi chcą najszybszego w Europie wzrostu gospodarczego, "wspaniałych" dróg, nie wszyscy również marzą o willi z kortem tenisowym czy dwóch samochodach. Dało się również zauważyć, że dziewczyn jest o wiele więcej niż chłopców, gdy zaczynamy popierać filozofię "być" i negować "mieć". 25.9.97
Jedziemy z licealistami z Chełma i Łodzi do Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich, przez środek którego technokraci przy poparciu niektórych naukowców z Uniwersytetu Łódzkiego chcą zbudować autostradę (A-1). Oprowadza nas po lesie doktor biologii z Terenowego Ośrodka Edukacji Ekologicznej, który oprócz walorów przyrodniczych odwiedzanych przez nas rezerwatów leśnych opowiada bardzo dowcipnie i trafnie o przejawach głupoty i bezmyślności ludzkiej. Gdy wchodzimy na temat autostrad i "ekologicznych" ekspertów popierających budowę rozwojowych dróg, stwierdza, że żaden naukowiec nie będzie kwestionował budowy autostrady przez tereny cenne przyrodniczo, nie będzie przeciwstawiał się idei olimpiady w parku narodowym, nie będzie mówił o szkodliwościach spalarni, bo negacja tych i wielu innych podobnych inwestycji spowodowałaby, że jego autorytet i prestiż w środowisku naukowym zostałby co najmniej zachwiany i nikt z kolegów nie traktowałby go poważnie
Uwaga! Pomocy! - Poszukujemy studenta prawa, który chciałby społecznie popracować w ramach lokalnej Kampanii na rzecz Ekologicznego Transportu (chodzi m.in. o pomoc chłopom sprzeciwiającym się sprzedaży swojej ziemi pod autostrady).
Warszawa, 30.9.97
W związku z prowadzonym postępowaniem w sprawie 3 Ds 2993/96/V dot. niszczenia pomników przyrody na terenie Gminy W-wa Ursynów ze skargi p. Piotra Szkudlarek, który zawiadamiając o przestępstwie, powołał się na artykuł*) z czerwca '96 zamieszczony na łamach miesięcznika "Zielone Brygady", tut. Prokuratura informuje, że przeprowadzone postępowanie w
sprawie zniszczenia dębu Mieszko I przy ul. Nowoursynowskiej, drzew w "Gucin-Gaju" przy ul. Fosy i wierzby powstańczej przy ul. Rozdkiewki nie potwierdziło faktu, iż funkcjonariusze odpowiedzialni za ochronę pomników przyrody przyczyniają się do ich zniszczenia.
W toku postępowania przygotowawczego, w oparciu o informacje Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków ustalono, że dąb Mieszko I i drzewa w "Gucin-Gahu" pozostają pod stałą opieką konserwatora. Dąb Mieszko I wielokrotnie poddawany był konserwacji i ogradzany. Drzewa rosnące w "Gucin-Gaju" również poddawane były licznym zabiegom pielęgnacyjnym, jednakże z uwagi na wystąpienie "suchoczubów", zaatakowanie hubą siarkową, postępujący zanik wód gruntowych, nie udało się uratować jesionów. Wierzba powstańcza, mimo iż nie jest uznana za pomnik przyrody, jak ustalono, poddana została pracom pielęgnacyjnym dzięki staraniom Urzędu Gminy W-wa Wilanów.
Ł Pisownia oryginalna.
*) Stanisław Abramczyk, Tragedie starych drzew [w:] ZB nr 6(84)/96, s.30.
W Światowym Dniu Żywności Federacja Zielonych domaga się od polskiego rządu realizacji nowoczesnej polityki rolnej zgodnej z zasadami zrównoważonego rozwoju (zwanego także ekorozwojem).
Warszawa, 16.10.97. Na dzisiejszej konferencji prasowej Federacja Zielonych (FZ), prowadząca kampanię "Menu na Następne Tysiąclecie", przedstawiła swoje żądania skierowane do rządu polskiego, a dotyczące polityki rolnej opartej o rozwój rolnictwa ekologicznego (= rolnictwa bez chemii) oraz wielofunkcyjny rozwój terenów wiejskich, zapewniającego wysoki poziom zatrudnienia, ochronę środowiska oraz produkcję żywności o wysokiej jakości.
Choroba wściekłych krów czy choroba Creutzfeldta-Jakoba u ludzi, potężne bezrobocie na wsi, wzrost transportu żywności, zatrute rzeki i ziemia - to koszty uprzemysławiania rolnictwa. Po okresie nieskutecznego wciskania nam kolektywizacji na wzór radziecki teraz Zachód próbuje sprzedać swoją "przestarzałą technologię", z której sam powoli się wycofuje - drogie i szkodliwe rolnictwo przemysłowe. Nowoczesną, tańszą i zdrowszą dla konsumenta i środowiska alternatywę dla przemysłowego rolnictwa stanowi rolnictwo ekologiczne - powiedział Darek Szwed z Federacji Zielonych - Grupa Krakowska.
Stowarzyszenie Ekoland od końca l. 80. prowadzi działania wspierające rozwój rolnictwa ekologicznego w Polsce. Rolnictwo ekologiczne, jako jedyne, zapewnia żywność nie szkodzącą konsumentowi i środowisku. Polska stoi przed niepowtarzalną szansą wyboru pomiędzy drogim i niszczącym rolnictwem uprzemysłowionym a rolnictwem ekologicznym - rząd powinien wziąć pod uwagę tę możliwość przy konstruowaniu polityki rozwoju obszarów wiejskich i rolnictwa - powiedziała Dorota Metera z Ekolandu - Stowarzyszenia Producentów Żywności Metodami Ekologicznymi.
Pomimo rządów PSL-u przez ostatnie 4 lata w Polsce nie stworzono polityki rolnej. Polski Klub Ekologiczny widzi szansę rozwoju obszarów wiejskich poprzez realizację na tych obszarach różnorodnych funkcji - od produkcji żywności metodami ekologicznymi, poprzez agroturystykę, kończąc na technologiach opartych na odnawialnych źródłach energii (np. spalanie biomasy, plantacje energetyczne). Struktura polskiego rolnictwa widziana jako bariera dla wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, przy racjonalnej polityce rolnej, może być szansą na dynamiczny i zrównoważony rozwój obszarów wiejskich - powiedział dr Zbigniew Karaczun z Polskiego Klubu Ekologicznego - Okręg Mazowiecki.
Struktura polskiego rolnictwa stanowi podstawę dla rozwoju nowoczesnego rolnictwa ekologicznego w Polsce. Nie może być jednak tak, żeby rolnictwa ekologicznego w Polsce broniło 300 gospodarstw ekologicznych. Austria i Finlandia realizują już takie rządowe programy ekologizacji rolnictwa. Domagamy się, aby polski rząd przygotował i przedstawił do społecznej konsultacji politykę zrównoważonego rozwoju (ekorozwoju) wsi i rolnictwa, integrujący cele społeczne, ekologiczne i gospodarcze. Opóźnianie wprowadzania takiej polityki przyniesie ogromne koszty: wzrost bezrobocia, zatrucie środowiska oraz pogorszenie bilansu handlowego towarów rolno-spożywczych - konkludował Darek Szwed z Federacji Zielonych.
Dodatkowe informacje można uzyskać u następujących osób:
zaprasza
organizacje instytucje przedstawicieli władz samorządowych zakłady przemysłowe oraz firmy działające na rzecz ekologii w sferze naukowo-badawczej, informacyjnej, finansowej i inwestycyjnej
na
V TARGI "TECHNOLOGIA DLA EKOLOGII" -
EKOTECH '98
5-7.2.98
Zakres branżowy: systemy oczyszczania wody i ścieków systemy oczyszczania powietrza utylizacja odpadów sprzęt laboratoryjny i pomiarowy technologia dla wodociągów i kanalizacji.
Informacje i zgłoszenia pod wyżej podanym adresem.