"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 11 (101), Listopad '97


KSIĄŻKA JAK SZEPT MORSKIEJ FALI

Kiedy nawiązujemy osobisty kontakt z Matką Ziemią, zyskujemy bezpośredni dostęp do jej uzdrawiających mocy. Obserwując jakąś formę życia - wodospad, rzekę, drzewo, kwiaty - kontaktujemy się z inteligencją i siłą życiową kierującą jej ewolucją. Tym samym otwieramy się na potężną, uzdrawiającą energię. Natura to doskonała harmonia i jedność wszystkich elementów stworzenia. Jest ona najlepszym uzdrowicielem dla wszelkich aspektów naszego jestestwa.

Takim to wstępem opatrzona jest książka autorstwa Nathaniela Altmana Księga Duchów Natury - W jaki sposób pracować z subtelnymi energiami Natury.

Na całym świecie wśród ludzi żyjących blisko z Naturą, dawniej i teraz, rozpowszechnione są wierzenia, że jej energie przyjmują kształty subtelnych ciał. Trudno je zauważyć, często można intuicyjnie wyczuć. Owe eteryczne istoty nazywano rozmaicie: aniołami, duchami natury, wróżkami, sylfami czy też, jak w sanskrycie, dewami (dewa - znaczy "świetlisty"). Problem w tym, że przez stulecia zatraciliśmy umiejętność kontaktowania się nie tylko między sobą, ale również z otaczającymi nas stworzeniami. Książka Nathaniela Altmana ma być przewodnikiem na drodze do ponownego odkrycia utraconych więzi.

Dewy można spotkać wszędzie. Opiekują się kwiatami i drzewami, mają w swej pieczy całe zbiorowiska roślin (ogrody, parki, lasy), zamieszkują też pustkowia i góry, klify i brzegi jezior. Mają swych opiekunów morza i wiatry, sama Ziemia, poszczególne gatunki zwierząt. Swoich opiekunów mają także ludzie, zarówno indywidualnie, jak i prawdopodobnie całe grupy. We współczesnej tradycji o tych przewodnikach ludzi mówimy raczej: aniołowie.

W tej dziwnej książce omawiane są po kolei duchy 4 żywiołów - ziemi, wody, powietrza i ognia. Poznajemy ich wygląd i zwyczaje poprzez porównanie doświadczeń różnych kultur. Miejsca, gdzie można spotkać najczęściej takich strażników czy przewodników, są wszędzie, gdzie rodzi się życie, również we wszelkich osobliwych czy też charakterystycznych punktach planety. Są to między innymi miejsca o wysokiej aktywności czynników pogodowych, miejsca zmian energetycznych (zmiany prądu wody, głębokości jezior, klify, urwiska, szczyty gór), ale i śródmiejskie parki. Wiele miejsca autor poświęca przygotowaniom do uwrażliwienia się na kontakt i odbiór dewów. Potrzebne są do tego: szacunek, pokora, poczucie "zakorzenienia" w Naturze.

Księga Duchów Natury składa się z 3 części. Pierwsza z nich jest obszernym, miejscami aż nużącym, przypominaniem naszych związków z przyrodą, opisywaniem odbioru dewów przez kultury z wielu stron świata oraz nawoływaniem do komunikowania się z tym "innym" światem. Jest to nawoływanie zbyt dosłowne. Co kilka akapitów myśli powtarzają się, choć ubierane są w coraz to nowe słowa i przykłady.

II część składa się z rozdziałów poświęconych przygotowaniu własnego wnętrza do przewartościowania poglądów. Podstawę stanowi nauka "świadomego doznawania natury". I znowu zagłębiamy się w obszerne omówienia głębokiej więzi z otaczającym światem, która to więź cechowała jakoby dawne kultury. Co ciekawe, Altman podkreśla, że ważnym czynnikiem w otwarciu się na Naturę jest... wiedza. Wiedza na temat biologii roślin i zwierząt, na temat zjawisk zachodzących w szeroko rozumianym środowisku przyrodniczym.

Wreszcie - III część, czyli Odkrycie. Są tutaj praktyczne wskazówki, co należy czynić przed wyruszeniem na spotkanie dewów w lesie, nad jeziorem czy w górach. Nathaniel Altman mało jednak opiera się na tradycji europejskiej, za to z upodobaniem przedstawia przykłady magicznych zachowań w takich kultach afroamerykańskich, jak: Santeria, Candomble, Umbande. Ta część jest najbardziej praktyczna z całej książki. Uświadamia bowiem znaczenie duchowego nastawienia na odbiór energii Natury. Podkreśla również znaczenie (konieczność) takich elementów, jak: oczyszczenie, inwokacja, dary, medytacja i muzyka.

Jest też coś, co rzadko spotyka się we współczesnej literaturze ezoterycznej - omówienie niebezpieczeństw występujących przy pracy z subtelnymi istotami. I jakkolwiek omówienie to jest dość ogólne, sam fakt, że zostało uwzględnione przez autora, wskazuje na wagę problemu. Wkraczamy w obcy współczesnemu człowiekowi świat. Żeby nie obrazić gospodarzy, żeby nie narazić psychiki na uderzenie mocy przekraczającej naszą wyobraźnię i przygotowanie, trzeba wiedzieć kogo i o co prosić, kto i kiedy może przyjść i jakie sprawić niespodzianki. Dewy wypełniają swoją rolę we wszechświecie, mają swoje obowiązki, cele i zajęcia. Nie zawsze można im przeszkodzić, nie zawsze podejmą współpracę. Tak jak my są na różnych etapach rozwoju. Jeśli jesteśmy wewnętrznie skłóceni, nie uznajemy "cienia" własnej natury, to podczas próby kontaktu przyciągamy energie negatywne. Największe zagrożenia stwarzają ludzkie postawy oparte na umiłowaniu władzy, popadnięciu w pychę i poczucie alienacji. Kryją one poczucie niższej wartości, nie rozpoznane problemy seksualne i zadawnione konflikty wewnętrzne, domagające się uzdrowienia.

Im większy jest stopień naszej ignorancji i samozakłamania, tym większe ryzyko zniszczenia psychiki. Tylko samoświadomość i samowiedza mogą uchronić praktykujących przed negatywnym oddziaływaniem niższych duchów. Negatywność nie oznacza tutaj zła. Autor stwierdza, że negatywne energie to takie, które wywołują w nas dyskomfort psychiczny, zawsze jednak mający swoje źródła gdzieś w naszej podświadomości. Zapytać trzeba wówczas: jaka część mojej osobowości przyciąga tę siłę? Ta umownie negatywna energia pomoże nam rozpoznać wewnętrzne konflikty i może ulec transformacji. Wszystko zależy od umiejętności poznawania własnej duszy, wnętrza, podświadomości.

Praca z duchami, z Naturą prowadzi do jednego - do utraconej wspólnoty, współistnienia ze światem.

Książka Nathaniela Altmana przeznaczona jest dla czytelników przede wszystkim cierpliwych. Nie warto zrażać się rozwlekłością wywodów autora. Tkwi w nich coś nieuchwytnego, potrzebnego. Z tą cierpliwością to jest tak: Siedząc na brzegu morza, jeden zaśnie ukołysany miarowym uderzaniem fali o przybrzeżny piasek, inny może godzinami wpatrywać się w pozornie monotonny ruch wody, słuchając przy tym krzyku mew.

Księga Duchów Natury jest raczej dla tych umiejących słuchać.

Artur Urbański
Szczytno, 25.9.97

Nathaniel Altman, Księga Duchów Natury, Dom Wyd. "Limbus", Bydgoszcz 1996.

WIELKIE OPŁAKIWANIE

Wydana w 1995 r. książka znanego amerykańskiego biologa nie straciła nic na aktualności. Wywód Petera Warda, opisujący wielkie wymierania fauny i flory Ziemi na przestrzeni miliardów lat, nie byłby tak kontrowersyjny, gdyby nie oryginalność ujęcia tematu: autor wyróżnia 3 wielkie wymierania, a ostatnie z nich łączy z pojawieniem się gatunku homo sapiens.

O ile 2 pierwsze części czyta się i akceptuje bez większego oporu, to ostatnia część, dotycząca wielkiego wymierania trwającego do dzisiaj, wzbudza wciąż żywe echo. Tak silny jest opór przeciwko sile faktów przemawiających ze stronic Kresu ewolucji.

2 pierwsze wymierania (wg klasyfikacji przyjętej przez autora) gatunków przeobraziły zupełnie ekosystemy wodne i lądowe oraz - nieomal - doprowadziły do wyginięcia życia na Błękitnej Planecie. Odtworzenie życia nastąpiło dzięki specjalizacji.

Badając naturalne przyczyny tych wyginięć, Ward szuka punktów wspólnych mogących poprzeć tezę o praprzyczynach ostatniego epizodu. A są nimi: zmiany klimatu, poziomu morza, ewolucja człowieka i emisja CO2. Koronnym argumentem jest brak zagrożenia dla miliardów ludzi ze strony wielkich drapieżników. Umożliwia to ludzkości nie kontrolowany przyrost demograficzny i rabunkową eksploatację zasobów naturalnych Ziemi.

Paradoksalnie, siła oddziaływania książki Petera Warda polega nie na tym, czy ma on rację czy też nie, ale na uświadomieniu nam, że z winy człowieka wyginęło więcej gatunków istot żywych niż za sprawą oddziaływań Natury. Siła atrakcyjnego, sugestywnego wywodu opiera się na rzeczowej argumentacji, imponującej dokumentacji i pasji autora.

Konkludując, nie sposób nie przytoczyć słów autora: …zachodzące dziś na Ziemi przemiany są kluczem do zrozumienia przeszłości. Ale aby zrozumieć obecny kryzys ekologiczny, może powinniśmy odwrócić perspektywę. Ci, którzy nie chcą przyjąć, że wielkie wymierania to najprawdziwsze dramaty dla wszystkich, powinni dobrze przestudiować lekcje płynące z minionych dziejów.

Robert Drobysz

Peter Ward, Kres ewolucji. Dinozaury, wielkie wymierania i bioróżnorodność, tłum. K. Sabath i M. Ryszkiewicz, Prószyński i S-ka, Warszawa 1995. OBYWATELSKIE NIEPOSŁUSZEŃSTWO PERA HERNGRENA

Podstawy obywatelskiego nieposłuszeństwa - podręcznik napisany przez szwedzkiego pisarza Pera Herngrena, który od wielu lat zajmuje się problemem nieużywania przemocy. W podręczniku porusza on wiele istotnych problemów, np. co właściwie oznacza obywatelskie nieposłuszeństwo i nieużywanie przemocy, jak należy stawiać opór, jak właściwie przygotować i przeprowadzić akcję bez użycia przemocy, w jaki sposób można pomagać więźniom politycznym itd. Per podejmuje również główne zagadnienia polityczne, gospodarcze i społeczne, które mają bezpośredni wpływ na nasze życie. Sam Per został po jednej akcji aresztowany i przez 15 miesięcy przebywał w więzieniu. Od lat zajmuje się on przygotowywaniem różnych akcji bez użycia przemocy, w wielu sam bierze udział. Napisana przez niego książka jest na pewno pierwszym praktycznym podręcznikiem, jaki ukazał się w Polsce.

(informacja wydawnicza)

KULT ZIELONEJ GAI

Niedawno spotkałem dość interesującą publikację w - nie do wiary! - sklepie z artykułami religijnymi. Książeczka cienka, formatem zbliżona do "Chorału kniei" z Biblioteki ZB. Na zielonej okładce przedstawione są 4 zwierzęta i drzewo, wszystko z aureolami nad sobą, co ma oznaczać, że ekologizm (bo o nim jest to wydawnictwo) traktuje wszystkie zwierzęta i rośliny jako święte.

Na początku i przy końcu książeczki (przed spisem literatury) umieszczone zostały 2 fragmenty (ok. 1 s.): pierwszy to opis "przypominania" uczestnikom "terapii ekologicznej" doświadczeń, które przeżyli jako płazy, gady i małpy (czy miało to na celu ośmieszenie w jakiś sposób ekologii, bo co może pomyśleć człowiek z nią nie związany po przeczytaniu takiego oto fragmentu: prawie tysiąc gospodyń domowych, terapeutów, artystów, pracowników opieki społecznej, duchownych, lekarzy pełzało jedni po drugich, bawiąc się doskonale i od nowa ucząc się tego, co spoczywało na dnie naszej pamięci?); drugi zaś jest opisem Dnia Ziemi urządzonego przez Klub "Gaja" w Bielsku-Białej w 1994 r. (cytat ten kończy się jakże znamiennym zdaniem, świadczącym o zainteresowaniu większości społeczeństwa ekologią: Pomimo reklamy w lokalnym radiu, plakatów i licznych artykułów w gazetach obchody przyciągnęły niewiele osób).

Autor rozpoczyna od spojrzenia na literaturę wedyjską związaną z hinduizmem, potem przechodzi do buddyzmu, który pierwotnie oddany był zasadzie ahimsy ("nieszkodzenia"), jednak po spotkaniu z odmiennymi kulturami "złagodził" wegetarianizm, oprócz nielicznych odłamów (zwanych - jakżeby inaczej! - sektami). Następnie wymienia niewielkie grupy religijne Wschodu opowiadające się za radykalną obroną zwierząt i wegetarianizmem (zoroastrianizm, sikhizm, dżinizm), a także sufizm - mistyczny nurt islamu. Wymienia dwóch ludzi, którzy uważali, że Ziemia-Gaja jest żywą istotą. Są to Hezjodos (VII w. p.n.e.) oraz James Lovelock (XX w.), który przedstawił kilka "homeostatycznych" czynników, mających świadczyć o jednym organizmie Gai (jest ich 5). Jest też - oczywiście - mowa o ruchu Nowej Ery (New Age), który ma przyjmować kolejne elementy kultury świeckiego humanizmu. Autor pisze również o epoce ekologicznej i czym się ona charakteryzuje (m.in. "terapiami ekologicznymi" - fragment jednej z nich był opisany na wstępie cytatem). Potem charakteryzuje niektóre wydarzenia związane z ekologią, a rozgrywające się w Polsce. I wreszcie dzieli współczesny ruch ekologiczny na ekologizm fundamentalistyczny (rewolucyjny), stojący zdecydowanie w opozycji do całej tradycji chrześcijańskiej (wspomina tu o poglądach Satya Sai Baby, Emersona, Thoreau oraz o Peterze Singerze i jego terminie "speciesism" - "rodraizm", a także o ekoterroryzmie "wyzwalaczy" zwierząt), oraz ekologizm realistyczny (chrześcijański) mówiący, że: Nie samo "panowanie" człowieka nad przyrodą jest źródłem kryzysu ekologicznego, lecz złe używanie władzy, jaką człowiek posiada. (…) Prawdziwa, w koncepcji chrześcijańskiej, ochrona środowiska nie polega na działaniu zmierzającym do zupełnego zaprzestania ingerencji człowieka w przyrodę i dążeniu do zachowania jej w absolutnie nie naruszonym stanie, lecz na harmonijnym współistnieniu i wspólnym rozwoju wraz z otaczającym go światem. Konsekwentne wychowanie ku solidarności między ludźmi i wynikający z niej nowy stosunek do przyrody są najbardziej istotnymi sposobami działania ekologicznego.

Arti

Andrzej Zwoliński, Ekologizm kult zielonej Gai, Wyd. "Gotów", Kraków 1995, ss.32.

A ZWIERZĘTA WCIĄŻ CZEKAJą…

Książka Witolda Koehlera wygląda raczej niepozornie. Wprawdzie rysunek Szymona Kobylińskiego na okładce jest zupełnie sympatyczny, to jednak skromne, "kryzysowe" wydanie powoduje, że leży ona gdzieś zapomniana na dolnych półkach antykwariatów. A szkoda! Mimo iż została napisana 18 lat temu, niewiele straciła na swej aktualności.

W 1979 r. mało mówiło się w Polsce na temat praw zwierząt. W tym czasie ludzie stali w długich kolejkach po odrobinę mięsa, a na wsi świniobicie było świętem, na które zjeżdżała się cała rodzina. Tymczasem Koehler nie obawia się napiętnować tych praktyk, nazywając je zwierzobójstwem, a człowieka najstraszliwszym mordercą, najokrutniejszym drapieżnikiem i niestrudzonym siewcą bólu. W kolejnych rozdziałach swojej książki opowiada się przeciwko wiwisekcji, polowaniom, okrutnym metodom hodowli, wędkarstwu (sic! w 1979 r.) - nie pomijając, oczywiście, kwestii nieszczęsnych wigilijnych karpi - cyrkom, złemu traktowaniu zwierząt domowych. Przy czym nie ogranicza się jedynie do wskazania problemu, starając się dociec przyczyn tak ohydnych zachowań człowieka. To właśnie o tym jest tak naprawdę ta książka - o naturze człowieka. Co zmusza tak - wydawałoby się - cywilizowane społeczeństwo do mordowania milionów ofiar w imię rozrywki, mody czy apetytu? Czy skłonność do zadawania bólu jest człowiekowi po prostu wrodzona czy też jest obca jego naturze? Poglądy Koehlera nie są dziś dla nas ani odrobinę przestarzałe czy nieaktualne, w jego książce znaleźć można ideowy fundament dla polskiego ruchu ochrony praw zwierząt l. 90. Zaś niektóre fragmenty wydają się być napisane ledwie kilka tygodni temu, dotyczą bowiem tak aktualnych dla dzisiejszych ekologów problemów, jak choćby ochrona wilka. Czasami zaś tezy zawarte w książce są nawet zbyt radykalne w porównaniu z poglądami głównego nurtu dzisiejszego ruchu ochrony zwierząt.

Nie można jednak zarzucić Koehlerowi stronniczości, "oszołomstwa" czy jednostronnego przedstawiania faktów. Nie, jego wywody są zupełnie obiektywne, poprowadzone z zimną logiką, a przy tym z takim dystansem emocjonalnym, że wypadałoby życzyć takich umiejętności większości dziś piszącym o prawach zwierząt autorom.

Bardzo ciekawy jest jednak stosunek Koehlera do wegetarianizmu. Autor pisze: Propaganda wegetarianizmu byłaby u nas z pewnością zupełnie bezowocnym i nieżyciowym przedsięwzięciem. Polak jest mięsożercą i tego nic nie zdoła zmienić. Cóż, całe szczęście, że w tej kwestii Koehler mylił się całkowicie. Nie należy się jednak dziwić jego słowom, ówczesny stan wiedzy medycznej nie pozwalał nawet marzyć o diecie pozbawionej białka zwierzęcego. Poza tym stan sklepowych półek raczej nie zachęcał do jadania tofu…

Koehler kończy książkę słowami: Z niejaką ulgą kończę moje wywody, zdając sobie sprawę z tego, że chyba nie przysporzą mi one przyjaciół. Panie Witoldzie! Dziś pańskie poglądy znalazły rzeszę zwolenników, dziś większość młodych ludzi to pańscy przyjaciele. To dzięki takim książkom, jak Zwierzęta czekają udało się rozbudzić w ludziach wrodzoną im wrażliwość! To naprawdę duże osiągnięcie.

Do czytelników ZB zwracam się zaś z zapytaniem: czy ktoś wie może coś więcej o panu Witoldzie Koehlerze? Szukałem w wielu miejscach, ale nie natrafiłem na żadne informacji o tym autorze, odkryłem jedynie kilka innych jego książek. Z treści jego utworów wynika, iż już w r. 1980 był to człowiek wiekowy. Czy dane mu było doczekać czasów, gdy tysiące ludzi w Polsce broni praw zwierząt? Bardzo proszę o wszelkie informacje.

Polecam także inne książki Witolda Koehlera: Przyjaźnie nie ludzkie i Skrzydła nad lasem.

Krzysztof A. Wychowałek "Xpert"

Ośrodek Działań Ekologicznych "Źródła"
Kilińskiego 78, 90-119 Łódź
0-42/30-17-49
xpert@most.org.pl URL: http://www.most.org.pl/eco/mle/zrodla.htm

Witold Koehler, Zwierzęta czekają, Krajowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1981.

NOWOŚCI KASETOWE

Niedawno w moje ręce trafiły 2 kasety wydane przez "Projekt Annopol Trzy". Pierwsza z nich to koncertowy materiał Janusza Reichela, druga - studyjna - warszawskiej grupy hc/punk ł-62.

Już na sam początek oba te wydawnictwa zyskują swym nietypowym opakowaniem. Każda z kaset jest bowiem umieszczona w kartonowej kopercie (a nie, jak zazwyczaj, plastykowym pudełku), do której dołączona jest książeczka z tekstami w wersji dwujęzycznej plus naklejki - Ił-62 lub pocztówka plus wkładka z tekstami i grafikami - J. Reichel. Nakład obydwu wydawnictw jest limitowany (555 sztuk każdego) i ręcznie numerowany.

Twórczość Janusza Reichela jest dobrze znana czytelnikom ZB. Zapis "koncertowy" - bo taki nosi tytuł, stanowi uzupełnienie do jego pierwszej kasety wydanej przez "Pracownię". Utwory, które znajdują się na niej, miłośnicy twórczości Janusza znają zarówno ze wspomnianego wydania (Czorsztyn, Kruchy, Bogowie pakują manatki), jak i z nagrań dokonanych z grupą "Zima", wydanych na kasecie pt. Nie używamy brzydkich słów (Spotkanie, Kibice) czy też z Guerrica Y Luno (Łabędź, Ratunku policja). Kaseta Janusza z jego autorskim koncertem warta jest szczególnej uwagi nie tylko ze względu na - jakże istotny - przekaz tekstowy. Słuchając koncertu, daje się wyczuć jego kameralną atmosferę. Każdy utwór nagradzany jest przez publikę brawami, a na zakończenie pojawia się jeszcze piosenka na bis. Warto dodać, że swoje utwory Janusz wykonuje akompaniując sobie na gitarze, bez udziału innych muzyków.

Inny styl grania prezentuje grupa Ił-62. Rodzaj muzyki trudno jest jednoznacznie "zaszufladkować". Generalnie dominuje hc/punk, ale na wydanym materiale znajdziemy i reggae (Kameleon, Życie jak muzyka - z repertuaru grupy "Izrael") i psychodelię (Ja, czyli nikt czy też tytułowy Nie potrzebuję). Niewątpliwym atutem kapeli są teksty osadzone w problematyce społecznej. Dotyczą one nie tylko antyfaszyzmu (antynazizmu), ale i prymitywnej przemocy, z jaką spotykamy się na co dzień, zagubienia człowieka w dzisiejszym świecie i upadku ludzkich wartości.

Obie kasety są godne uwagi i z pewnością zadowolić powinny każdego miłośnika zarówno poezji śpiewanej, jak i poezji krzyczanej.

Adriana Sadowińska

' JanuszReichel, …koncertowy…; Ił-62, Nie potrzebuję, wydane przez "Projekt Annopol Trzy". Info: skr. 82, 02-303 Warszawa 79.


"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 11 (101), Listopad '97