"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 11 (101), Listopad '97
Powódź zalała we Wrocławiu ulice ponad 2-metrową warstwą wody. Jednak nawet w miejscach, do których woda nie dotarła, zostały podtopione piwnice. A w nich - graty. Setki tysięcy odpadów trafiało z dnia na dzień przed budynki. Władze miasta zdecydowały się wywozić śmieci na Janówek - do jednej z dzielnic wysuniętych najdalej na zachód od centrum Wrocławia. Mieszkańcy okolicznych osiedli zaczęli blokadę drogi z miasta - nie chcąc drugiego wysypiska w okolicy. PIERWSZE WYSYPISKO
...tzw. maślickie, sklasyfikowano jako jedno z najniebezpieczniejszych w Polsce. Leży kilkadziesiąt metrów od lewego brzegu Odry, 2 km przed Janówkiem. Podczas powodzi, mimo worków z piaskiem układanych na wałach, maślicka góra zamieniła się w wyspę. Woda wymyła odpady i rozmyła drogi dojazdowe. Do wykonania ekspertyz ciężarówki nie mogą wjeżdżać na wysypisko. Wrocław, "produkujący" po powodzi 3 razy więcej odpadów, tonie w powodzi śmieci. LUDZIE
...z Pracz Odrzańskich i Maślic przez tydzień blokowali drogę na Janówek, nie przepuszczając śmieciarek. Mają dość. Z wysypiska na Maślicach wiatr roznosi po okolicy śmieci. Latem cuchnie. Dzień i noc trwa całodobowy ruch ciężarówek po wąskiej drodze. W dodatku pierwszego dnia powodzi na Janówku pękł kolektor i fekalia zalały okoliczne pola. ROZMOWY
...władz miasta z mieszkańcami - po kilkudniowej "wojnie nerwów" - kończą się kompromisem: przez 2 tygodnie odpady z centrum będą składowane na niewielkim składowisku osadów ciekowych i odpadów przy Wrocławskiej Oczyszczalni Ścieków (WOŚ) w Janówku. Jednak zamiast samochodami transport odbędzie się "ekologicznie" - barkami rzecznymi. Osady i odpady powinny być składowane w kwaterach warstwami. Osady pojawią się dopiero we wrześniu, gdy ruszy zalana oczyszczalnia. We Wrocławiu zalegają przede wszystkim tzw. odpady wielkogabarytowe (np. meble). Zaś śmieci w warstwach między osadami muszą być rozdrobnione. TYMCZASEM
...Wrocław nie posiada rozdrabniarki. Państwowa Inspekcja Ochrony Środowiska grozi karami, jeżeli do kwater trafią odpady nie rozdrobnione. Groźba podziałała, bo pierwszy transport z barek został załadowany na ciężarówki, które, przejechawszy 200 m do składowiska, zrzuciły ładunek obok kwater. Obiecana do użytkowania przez kilka tygodni rozdrabniarka z Warszawy nie dotarła do Wrocławia. Nie wypuścili jej ze stołecznego wysypiska okoliczni mieszkańcy. Zorganizowali blokadę drogi. PRZEZ LATA
...mieszkańcy Pracz i Maślic ostrzegali przed ryzykiem powodzi. Ponieważ Rady Osiedla nikt nie traktował poważnie, jej członkowie założyli przed 4 laty Stowarzyszenie "Pradolina Odry". Po blokadzie drogi nazwano ich oszołomami, egoistami, przez których Wrocławiowi grozi epidemia. Od trzydziestu lat przez Maślice przejeżdżają ciężkie transporty. Wdychamy smród śmieci z całego miasta - powiedziała Bronisława Bednarz z Rady Osiedla Pracze Odrzańskie. MIASTO
...zamierza ulokować nowe wysypisko - Zakład Utylizacji Odpadów - pół km za Wrocławską Oczyszczalnią Ścieków. Stowarzyszenie "Pradolina Odry" protestuje. Jest to bowiem jeden z najcenniejszych przyrodniczo terenów we Wrocławiu. W dodatku nowe wysypisko miałoby być położone kilkadziesiąt metrów od rzeki, a więc narażone na zalanie w czasie kolejnej powodzi. NARESZCIE
...półtora miesiąca po powodzi rusza wysypisko maślickie. We wrocławskim porcie trwa załadunek odpadów z centrum miasta na barki. Problem w tym, że rozładunek w Janówku trwa o wiele dłużej. Ponieważ poniesiono spore koszty na przygotowanie przystani, władze miejskie chcą przedłużyć wywózkę odpadów do WOŚ-u, nawet do połowy września. W ratuszu zapada decyzja o zamknięciu i rekultywacji Maślic najdalej za 2 lata. Na razie jedynym wyjściem jest Janówek. Na znalezienie innego miejsca zostały najwyżej 4 miesiące - potem trzeba zacząć półtoraroczny okres projektowania i budowy wysypiska. Trudno uwierzyć, że po latach poszukiwań nagle znajdzie się nowe, satysfakcjonujące wszystkich rozwiązanie.
Do końca października nie ustalono nowego miejsca wyrzucania wrocławskich śmieci. Za to w okolicy szykuje się nowy konflikt: Rada Miasta uchwaliła kontrowersyjny przebieg wrocławskiej Obwodnicy Autostradowej. Miały już miejsce pierwsze protesty mieszkańców.
Zob. Tadeusz Sobkowicz, Przeciwko Zakładowi Utylizacji Odpadów we Wrocławiu [w:] ZB nr 10(100)/97, s.34. NAPISZ, ZAMÓW...
... jaworznian, ale nie tylko, zainteresowanych działaniami zielonymi, ze szczególnym uwzględnieniem zdrowego, jarskiego odżywiania, holistycznego uzdrawiania oraz metod jogi. Montuję jakąś grupkę w Jaworznie. Jeśli mieszkasz gdzieś w Jaworznie lub okolicy, odezwij się.
Zainteresowanym jogą holistyczną i ćwiczeniami pogłębiania związku i kontaktu z przyrodą i jej duszą prześlę informacje o spotkaniach, warsztatach i stale spotykających się grupach.
Niewielka gmina na Mazowszu próbuje zmierzyć się z wielkimi problemami odpadów (spalarnia, wysypisko, recykling) - przy obojętności lub niekompetencji władz lokalnych i wobec nacisków największej polskiej metropolii. Grupa zdeterminowanych obywateli wywiera wpływ na niektóre decyzje, ale problemy pozostają. GMINA
Brwinów leży przy linii kolejowej Warszawa - Skierniewice, równo 30 km od Pałacu Kultury. W gminie żyje ponad 20 tys. ludzi, z czego większość w samym Brwinowie. Poza kilkoma blokami i barakami w Brwinowie mieszkańcy żyją we własnych domach - od slumsików i przedwojennych domków letniskowych do wystawnych willi warszawskich biznesmenów. Północna część gminy jest rolnicza, z tradycyjnymi wsiami. Władzę w gminie sprawuje już drugą kadencję ekipa burmistrza Witkowskiego, posiadająca bezpieczną większość w Radzie Miejskiej. Działania tej ekipy muszą być jednak kontrowersyjne, skoro w referendum z grudnia ubiegłego roku zabrakło zaledwie 200 głosów do odwołania naszej Rady. Referendum ożywiło zainteresowanie mieszkańców sprawami gminy i uaktywniło nowych liderów - miejmy nadzieję, że w przyszłorocznych wyborach lokalnych będzie spośród kogo wybierać. NASZE ŚMIECI
Tradycyjnie śmieci zakopywało się w ogródkach - przynajmniej te, których nie da się spalić. Opcje te jednak wyczerpują się (małe ogródki i rosnąca popularność ogrzewania gazowego) i coraz więcej śmieci ląduje w rowach lub w nielicznych koszach ulicznych. Specyfiką brwinowską jest wywóz śmieci kolejką elektryczną do Warszawy - w drodze do pracy. Wiele osób kompostuje odpady ogrodowe i kuchenne. RECYKLING - TO BYŁO KIEDYŚ
W r. 1994 rozpoczęto w Brwinowie pilotażowy program segregacji odpadów, z inicjatywy i przy wsparciu firmy Coca-Cola. W mieście stanęło 15 zestawów pojemników na papier, plastyk, puszki i szkło, opróżnianych przez firmę Agatom, a w wybranych częściach miasta prowadzona była próbna zbiórka surowców wtórnych bezpośrednio z gospodarstw domowych. W szkołach i w ośrodku kultury Fundacja Recal ustawiła zgniatacze do puszek. O ile zbiórka w domach dawała umiarkowane rezultaty (w blokach zerowe), to ilość surowców zbieranych w pojemnikach rosła z miesiąca na miesiąc. W szkołach realizowano program edukacji recyklingowej, prowadzony przez Tadeusza Wojciechowskiego z Krajowego Centrum Edukacji Ekologicznej. Program edukacyjny nie tylko uczulił młodzież na sprawy ekologii i czystości, ale i zaowocował opracowaniem bilansu śmieci dla gospodarstw domowych oraz opracowania mapy dzikich wysypisk.
Niestety, po wygaśnięciu finansowania przez Coca-Colę ten pionierski program padł z powodu braku zainteresowania nim władz lokalnych. Ostatnie gniazdo pojemników oraz rozstawione w gminie kontenery na śmieci usunięto w zeszłym roku. Jak mi wyjaśnił odpowiedzialny za te sprawy wiceburmistrz, gmina musiała za dużo płacić za wywóz, a do tego ludzie śmiecili wokół kontenerów (nic dziwnego - zwykle były przepełnione). W połowie bieżącego roku burmistrz wydał zarządzenie ponownie wprowadzające selektywną zbiórkę, zmuszony do tego zapisami ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Zawarty w nim program nie był z nikim konsultowany i ma poważne mankamenty - np. nie przewiduje działań edukacyjnych. Jak na razie zarządzenie to pozostaje tylko na papierze. DWA WYSYPISKA
Pierwsze wysypisko leży zaraz za granicą gminy, w Gąsinie - dzielnicy Pruszkowa, nad samą Utratą (nazwa pochodzi chyba od utraty wszelkich klas czystości). Gąsińska kupa śmieci, jako horror ekologiczny, miała być już dawno zamknięta, ale nie ma na razie dla niej innego rozwiązania. Rozwiązaniem nie może być położona o 60 km Łubna, która za kilka miesięcy ma też zostać zamknięta - tym razem podobno definitywnie.
Drugie wysypisko ma powstać w pobliżu pierwszego, w naszej gminie - na terenie pierwotnie przeznaczonym dla składowisk popiołu Elektrociepłowni Pruszków II (patrz niżej). Inwestorem ma być Związek Komunalny Brwinów, zrzeszający 7 okolicznych gmin. Projekt ten wzbudził opór mieszkańców wsi Moszna, która już teraz jest otoczona z trzech stron przez elektrociepłownię, jej składowisko popiołów, wysypisko na Gąsinie i pruszkowską oczyszczalnię ścieków. Miejscowi mają dosyć tych atrakcji i coraz bardziej popularny staje się pomysł przesiedlenia całej wsi gdzie indziej - byle dalej od śmieci, ścieków i kominów. PROBLEM KOMINA
Widoczny z daleka 250-metrowy komin w Mosznej należy do Elektrociepłowni Pruszków II w budowie i jest jednym z reliktów epoki gierkowskiej. Ciepłownia miała ogrzewać Warszawę oraz miejscowości położone po drodze. Załamanie gospodarcze oraz zorganizowany opór mieszkańców gminy doprowadziły do wstrzymania prac budowlanych, a w nowej rzeczywistości gospodarczej energia z EC Pruszków II okazała się niepotrzebna. Pozostał nam w spadku komin, częściowo wyposażona hala oraz ogromny obszar zdegradowanej ziemi, zajętej przez składowiska popiołu i żużla. W tej sytuacji zaczęły się pojawiać różne pomysły na zagospodarowanie molocha, włączając w to propozycję urządzenia w nim spalarni odpadów (patrz: publikacja Ogólnopolskiego Towarzystwa Zagospodarowania Odpadów (OTZO) Zachodnia piromania kroczy na wschód, 1995). Jednak dopiero w bieżącym roku został złożony w UMiG w Brwinowie wniosek o ustalenie warunków zabudowy i zagospodarowania terenu (etap poprzedzający pozwolenie na budowę) dla ukończenia budowy EC wraz z "instalacją termicznej utylizacji odpadów komunalnych". Zakład spalałby tzw. odsiewki z warszawskiej i grodziskiej kompostowni, plus ewentualnie inne odpady. W odpowiedzi na ten pomysł powstał w Brwinowie Społeczny Komitet Mieszkańców do spraw Spalarni Śmieci. KOMITET DO SPRAW SPALARNI
W skład brwinowskiego Komitetu wchodzą zwyczajni obywatele gminy, którzy poczuli się zagrożeni planowaną inwestycją (niżej podpisany jest jedyną osobą związaną zawodowo z ekologią). Nasze cele obejmują także działanie na rzecz redukcji wytwarzania i segregacji odpadów. Zaczęliśmy od dokształcenia się i doinformowania: zorganizowaliśmy szkolenie z udziałem wytrawnych ekobojowników: Piotra Rymarowicza z OTZO i Staszka Biegi z Federacji Zielonych w Warszawie. Zapraszaliśmy także na spotkania naszych przyjaciół z Komitetu Antyspalarniowego na Targówku w stolicy. Zarejestrowaliśmy nasz Komitet jako stowarzyszenie zwykłe i uzyskaliśmy prawa strony w postępowaniu administracyjnym dotyczącym spalarni. Następnie przeprowadziliśmy akcję ulotkową i rozpoczęliśmy zbieranie podpisów pod petycją do Rady Miejskiej, domagającą się zablokowania budowy spalarni. SUKCES W MINISTERSTWIE
Spalarnia, jako obiekt szczególnie szkodliwy dla środowiska, wymaga zaopiniowania przez Ministerstwo Ochrony Środowiska. Zdobyliśmy egzemplarz Oceny Oddziaływania na Środowisko (OOŚ), skonsultowaliśmy go z fachowcami reprezentującymi różne dziedziny, a także różne poglądy na spalarnie (tu szczególne podziękowanie dla Tomka Tatomira z Towarzystwa Naukowego Prawa Ochrony Środowiska i dr. Tadeusza Pająka z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie). Na posiedzenie ministerialnej Komisji do spraw OOŚ nasza koleżanka, z zawodu energetyk, przygotowała całą litanię zastrzeżeń, co było tym łatwiejsze, że OOŚ była nie dopracowana. Nasz udział w posiedzeniu Komisji był najbardziej produktywnym z wszystkich naszych kontaktów z władzami. Przewodniczący posiedzeniu pan Garlicki potraktował nas po partnersku i mogliśmy bez przeszkód przedstawić wszystkie nasze zastrzeżenia. Nasze wystąpienie postawiło kropkę nad "i" - ostatecznie przekonało podzieloną i wahającą się Komisję, że OOŚ musi być odesłana do poprawek. Werdykt Komisji ożywił naszą nadwerężoną lokalnymi doświadczeniami wiarę w demokrację. Nasze stosunki z kierownictwem elektrociepłowni, od początku uprzejme, po decyzji Komisji ds. OOŚ zmieniły się w istny Wersal. Na przykład zaproponowano nam udział w opracowaniu wymaganego przez Komisję programu konsultacji społecznych. My jednak uważamy, że nie będziemy wyręczać inwestora i godzimy się najwyżej na zaopiniowanie ich propozycji (ostatnio przysłali nam "program" liczący mniej więcej 10 linijek - nie ma czego opiniować). CO NA TO GMINA
W naszych kontaktach ze społecznością lokalną spotkaliśmy się z rozmaitymi reakcjami - od pełnego poparcia dla akcji antyspalarniowej, poprzez niewiedzę i obojętność, do (najrzadziej) sprzeciwu. Wiele osób na co dzień spala swoje śmieci i nie widzi nic złego w domowej produkcji dioksyn i innych paskudztw. Pracujemy nad tym, aby takie postawy zmienić. Ze strony Rady Miejskiej spotkaliśmy się natomiast z uprzejmą niechęcią do stawienia czoła sprawie spalarni, poza zaledwie kilkoma radnymi, którzy nas rozumieją i pomagają. Przez cztery z rzędu sesje Rady zgłaszaliśmy bezskutecznie: petycję podpisaną przez ponad 500 osób, gotowy projekt uchwały antyspalarniowej oraz kolejne monity i ponaglenia. Rada czuje już chyba bliskość wyborów lokalnych i unika podjęcia nieprzyjemnie pachnącej sprawy.
Dopiero na wrześniowej sesji przeznaczono 3 godz. specjalnie na sprawy śmieciowe. Przewodniczący Rady zaprosił dyrekcję EC, która przywiozła ze sobą bardzo utytułowanych ekspertów. Wykład dr. Skowrona o dobrodziejstwach spalania śmieci (w Niemczech) wzbudził mieszane reakcje, choć większość radnych zapewne mało z niego zrozumiała. Licznie przybyli obywatele gminy byli mocno sceptyczni, jeśli nie wprost wrodzy wobec pomysłu spalania śmieci. Dyskusja o spalarni była przeplatana wypowiedziami osób zaniepokojonych planami budowy wysypiska w Mosznej. W końcu przewodniczący Rady zaproponował utworzenie komisji specjalnej do spraw zagospodarowania odpadów w gminie, która ma się zająć i spalarnią, i wysypiskiem. W skład komisji wchodzą przedstawiciele naszego Komitetu. Każdy, kto czytał Parkinsona, wie, że najlepszym sposobem na odwleczenie decyzji jest powołanie komisji. CO DALEJ?
Najpoważniejsze zmagania są jeszcze przed nami. Za pomysłem budowy spalarni w naszej gminie stoi przecież Warszawa. Elektrociepłownie Warszawskie (inwestor) są także zainteresowane, bowiem Warszawa zgodziła się kupować z nowej EC energię po korzystnych stawkach pod warunkiem przyjmowania śmieci do spalenia. Niepokoi nas fakt, że Warszawa jest miastem tyleż potężnym, co źle zarządzanym - składa się z 11 gmin, które jakoś nie są w stanie dojść do porozumienia w kwestiach ogólnomiejskich. Program segregacji rozkręca się powoli i z oporami, na dobrą sprawę ogranicza się do wystawiania nielicznych pojemników. Jak dotąd brak konsekwentnych działań edukacyjnych (ostatnio coś drgnęło). Jednocześnie Warszawa ma nóż na gardle: wysypisko w Łubnej ma być zamknięte w styczniu (to już kolejny termin), a w sprawie nowego wysypiska, sąsiadującego ze starym, miasto nie może dojść do ładu z mieszkańcami gminy Góra Kalwaria. Budowa spalarni na Zabranieckiej jest ciągle oprotestowywana i nie wiadomo czy zostanie zakończona - mimo że inwestor nie przebiera w środkach, dążąc do uruchomienia zakładu.
Jednocześnie nasza gmina ma do rozwiązania problem swoich śmieci. Zarząd Gminy wykazywał dotąd konsekwentnie brak zainteresowania gospodarką odpadową, o czym świadczy zaprzepaszczenie projektu recyklingowego z 1994 r. i przerzucanie całej odpowiedzialności za śmiecie na mieszkańców (np. likwidacja kontenerów). W sprawie wysypiska w Mosznej władze lokalne są między młotem swoich wyborców a kowadłem rosnącej ilości własnych odpadów oraz nacisków Związku Komunalnego. Nie lepiej jest ze spalarnią. W tej sytuacji tym ważniejsza jest rola Komitetu do spraw Spalarni jako reprezentanta myślących ekologicznie mieszkańców gminy.
bezpłatnie koperty z własnoręcznego odzysku, format A6: