"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 12 (102), Grudzień '97
Przygotowywane jest oczyszczenie dna jeziora Pile przez nurków. Jest tam wiele złomu pozostawionego przez Rosjan. Jezioro ma ca 900 ha i do 45 m głębokości.
DARŁOWO
W przyszłym roku w Muzeum na Zamku Książąt Pomorskich zostanie zorganizowana wystawa dziejów miasta. Ma też być wydana monografia Darłowa. A może, przy okazji, wyeksponować sprawy morza?
Wzdłuż ul. Lotników Morskich będą sadzone "Dęby Niepodległości". Każdy, kto chce mieć "swój dąb", powinien wpłacić conajmniej 30 zł na rzecz Domu Dziecka im. Janusza Korczaka w Darłowie.
Aresztowano tu 4 rybaków, którzy od dawna zajmowali się kłusownictwem. Trzech z nich jest mieszkańcami Kołobrzegu.
KOŁOBRZEG
Kasia Kaczmarzyk - uczennica klasy VIa Szkoły Podstawowej nr 4 zdobyła II nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie Literackim "Czysta Wisła i rzeki Przymorza". Brawo. Serdeczne gratulacje.
KOSZALIN
Od 28 lat p. inż. Zuzanna Sugier zajmuje się Zarządem Zieleni Miejskiej w Koszalinie. Zieleń w mieście jest przedmiotem dumy mieszkańców i podziwu gości miasta.
20.11. sześciu uczniów ze Szkoły Podstawowej nr 16 im. Polskich Nauczycieli Tajnego Nauczania wyjechało autobusem do Neapolu, a następnie na 12-dniowy rejs żaglowcem "Zawisza Czarny" po Morzu Śródziemnym. Jest to nagroda za zajęcie I miejsca na ogólnopolskim konkursie ekologicznym i opracowanie albumu o wybrzeżu Bałtyku, pomiędzy Mielnem a Unieściem.
Stadion i korty tenisowe na Górze Chełmskiej są obecnie pod opieką Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym - Koło w Koszalinie.
Na zapleczu Sądu Wojewódzkiego zniszczono kilkanaście drzew i krzewów - jarzębiny, ałycza, bzu i derenia jadalnego. Przyczyną były nieumiejętne zabiegi pielęgnacyjne wykonane bez porady w Zarządzie Zieleni Miejskiej.
W I Urzędzie Skarbowym wykryto formaldehyd wydzielający się z posadzki. Jest to silna sybstancja trująca. Sprawą zajęła się Państwowa Inspekcja Pracy, a w mieście kursują 2 komentarze - "każdemy według zasług" i "złego diabli nie wezmą".
ŁEBA
Na polach i łąkach w pobliżu miasta zaobserwowano 20.10.br. stado ca 2 tys. żurawi szykujących się do odlotu.
ŁOPIENICA, GM. BĘDZINO
31.10. znaleziono tu ibisa z obrączką stwierdzającą, że przyleciał z Niemiec. Na razie przekazano go do szklarni Zakładu Zieleni Miejskiej w Koszalinie, a następnie zostanie zwrócony do centrali obrączkowania Radolfzeli nad Jeziorem Bodeńskim.
SMOŁDZINO
Orlicę orła białego, którą ranną złapano mniej więcej rok temu w Koszalinie, po wyleczeniu przekazano do ZOO w Sopocie.
Od 13.10. nowym dyrektorem Słowińskiego Parku Narodowego został mgr inż. Feliks Kaczanowski, wcześniej dyrektor Mazurskiego Parku Krajobrazowego w Krutyni.
ŚWIDWIN
Debatowano tu nad sprawą utworzenia Świdwińskiego Parku Krajobrazowego. Ostatecznie zgodzono się na powołanie strefy chronionego krajobrazu, co daje większą swobodę w codziennej działalności i potrzebach.
WANDZINO, GM. CZŁUCHÓW
Prymasowski Fundusz Rolniczy sfinansował nowoczesną instalację ciepłowniczą w tutejszej Ekoszkole Życia.
WOJ. KOSZALIŃSKIE
Hodowcy ryb słodkowodnych bardzo narzekają na duże straty wywołane przez wydry, orły bieliki, kormorany i złodziei-kłusowników.
WOJ. SŁUPSKIE
Administracja Lasów Państwowych i koła łowieckie rozpoczęły dokarmianie zwierzyny leśnej.
W województwie słupskim jest już ca 160 bobrów. Zwierzęta te wytępiono na Pomorzu w XVI w. W 1985 r. zaczęto sprowadzanie bobrów, a ich część przywędrowała samodzielnie z dorzecza Brdy.
REZERWAT "BAGNO CIEMIŃSKIE"
W WOJ. KOSZALIŃSKIM
Na początku lipca br. minister ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa wydał decyzję o utworzeniu w woj. koszalińskim nowego rezerwatu pod nazwą "Bagno Ciemińskie". Jest to 24. rezerwat w woj. koszalińskim. Zajmuje duży obszar - 466 ha. Znajduje się na obszarze Nadleśnictwa w Szczecinku. Z inicjatywą utworzenia tego rezerwatu wystąpił kilka lat temu prof. dr hab. Waldemar Żukowski z UAM w Poznaniu.
Ochroną został objęty obszar leśny przylegający od północy i zachodu do jeziora Ciemino. Rezerwat znajduje się blisko toru kolejowego, niedaleko miejscowości Jelenino i Silnowo. Występuje tu ok. 400 roślin, w większości rzadkich. Obecnie trzeba opracować szczegółowy program ochrony rezerwatu, określający m.in. możliwości i warunki prowadzenia działalności gospodarczej.
Wojewódzki konserwator przyrody spodziewa się rychłego uznania za rezerwat obszaru o powierzchni 90 ha, koło wsi Dalęcino w Nadleśnictwie Szczecinek. Projektowany rezerwat "Morena Kemowa" ma niepowtarzalne walory krajobrazowe.
Wg sondażu CBOS-u:
Myli się więc ten, kto twierdzi, iż akcje ekologów są mało warte, gdyż nie mają poparcia społecznego.
W październikowym numerze miesięcznika "Focus" znajduje się artykuł o wykorzystywaniu zwierząt w filmach. Wynika z niego, iż w państwach zachodnich przepisy prawne zabraniają cierpień zwierząt na planie filmowym, stąd często w końcówce filmu napisy informują, że "żadne zwierzę nie ucierpiało przy realizacji tego filmu". W Polsce tego typu działania wywołują uśmiech politowania, stąd - jak twierdzi autor artykułu - w napisach końcowych filmu Sara ironicznie oznajmia się, iż żadnej rybce (z rozbitych akwariów) nie stała się krzywda. A co np. Polacy robią, by świnia uśmiechnęła się przed kamerą? Kładą jej na język łyżkę chrzanu!
"STOKROTKI" POD CYRKIEM
Jak donosi "Tygodnik Sanocki", 4-5.11.br. Stowarzyszenie Ekologiczno-Kulturalne "Stokrotka" z Sanoka zorganizowało w mieście, przy ul. Białogórskiej pikietę włoskiego cyrku "Althoff". Cyrk ten - reklamowany jako największy w Europie - tresuje ok. 60 zwierząt, w tym egzotyczne: lwy, żyrafę, zebry, wielbłądy, słonie, nosorożca i bizony. Skandowano: "Dość cierpienia dzikich zwierząt! ", "Tresura - STOP!", "Cyrk - zabawa kosztem zwierząt".
Organizatorzy pikiety rozdali ok. 500 ulotek; stwierdzili z przekonaniem m.in.: Miejscem dzikich zwierząt nie jest arena i ciasne klatki, lecz ich naturalne geograficzne i przyrodnicze środowisko.
Akcja spotkała się z różnymi reakcjami; jedni tłumaczyli się, że jest to jedyna możliwość, aby ich dzieci zobaczyły te zwierzęta, inni byli agresywni i twierdzili: Człowiek jest panem i ze zwierzętami może zrobić to, co mu się podoba.
Ł Na podstawie: "Tygodnik Sanocki" z 7.11.97, s.4.
Również w Sanoku, nie sposób nie zauważyć przed budynkiem II LO nieco wyblakłych już, zniszczonych przez ulicznych wandali tablic, jakby z tamtej epoki... Nie są one chyba wizytówką liceum czy Ligii Ochrony Przyrody, których skróty nazw widnieją na jednej z tablic, obok haseł: "Eko-Sanok to moje miasto" i "Ekoświadomość to moja dewiza". Czy nie przeszkadza to "panu od biologii", który jest jednocześnie prezesem krośnieńskiego LOP-u?
Odnośnie mego artykuliku: Jeszcze w sprawie wilka (ZB nr 9(99)/97, s.45) mam świadomość, że zawarte w nim informacje mogły zbulwersować ludzi profesjonalnie zajmujących się życiem wilków. Pragnę się usprawiedliwić, że nie jestem fachowcem w tym temacie - jestem jedynie miłośnikiem wszystkich zwierząt: żyjących w komitywie z człowiekiem i dziko żyjących. Jako taki ośmielam się również przyznać, że hołduję antropomorfizmowi i antropomorfizmowaniu w codziennym, emocjonalnym traktowaniu zwierząt, co na pewno jeszcze bardziej zbulwersuje profesjonalistów. Dlatego w tekście wśród "pozycji źródłowych" pozwoliłem sobie pomieszać pozycje naukowe sensu stricto z beletrystycznymi, za co przepraszam Czytelników profesjonalnie zainteresowanych tematem. Myślę też, że znakomite pismo ekologów "Zielone Brygady" ma charakter popularnonaukowy i chwała mu za to, bo dzięki temu spełnia ono najpowszechniej i najpożyteczniej swą funkcję w społeczeństwie. Przyznaję, że o istnieniu wspomnianych "pozycji źródłowych" dowiedziałem się ze środków masowego przekazu oraz od zainteresowanego problemem leśnika beskidzkiego, co zdopingowało mnie do ich poszukiwania - z niemałym trudem - i przestudiowania. Przepraszam za swe dyletanctwo i dziękuję za krytyczne uwagi Januszowi A. Korbelowi (Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, miesięcznik "Dzikie Życie" Modrzewskiego 29/3, 43-300 Bielsko-Biała). Jestem lekarzem anestezjologiem i w swej specjalności nie tylko nie mogę być i nie jestem dyletantem, ale i nie toleruję dyletanctwa ze strony innych, chociaż je rozumiem.
2-5.10.br. w klasztorze oo. Paulinów na Jasnej Górze w Częstochowie odbyło się XXVII Zgromadzenie Ogólne Rady Konferencji Episkopatów Europy (CCEE). Były to obrady przewodniczących episkopatów europejskich pod przewodnictwem kardynała Pragi, prymasa Czech Miloslava Vlka, które nazwano "Wieczernikiem Europy". Rada powstała w 1971 r., współpracuje m.in. z Unią Europejską. Z okazji obrad 4.10.br. ok. 100 biskupów przybyło na zamek w Ogrodzieńcu i praktycznie zapoznało się z walorami turystyczno-krajobrazowymi Jury Krakowsko-Częstochowskiej. O częstochowskiej konferencji informowały środki masowego przekazu w kraju, o rekreacyjnym pobycie jej uczestników w Jurze - jedynie prasa lokalna.
Uroki Jury wywarły na nich duże wrażenie, z zachwytem włącznie. Jest czym pochwalić się! Warto by proponować podobny relaks uczestnikom innych konferencji międzynarodowych.
Gmina Ogrodzieniec w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej podjęła się budowy ciągu pieszo-rowerowego na trasie Zawiercie - Ogrodzieniec - Podzamcze. Będą to biegnące obok siebie chodnik i trasa rowerowa. Planowane jest również otwarcie wypożyczalni rowerów przy Dworcu Kolejowym w Zawierciu, aby turyści nie musieli przywozić ich na miejsce startu. Pomysłodawcą przedsięwzięcia jest Urząd Miasta i Gminy Ogrodzieniec, a zaakceptowała je Dyrekcja Okręgowa Dróg Publicznych. Realizacja zamysłu rozpocznie się wczesną wiosną przyszłego roku.
Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Katowicach administruje olbrzymim obszarem leśnym, obejmującym ponad 630 tys. ha na terenie województw: bielskiego, częstochowskiego, katowickiego i opolskiego oraz dysponuje imponującym kompleksem roślinnym i zwierzęcym. W beskidzkich lasach np. rosną najpiękniejsze w Europie świerki. Na terenie 4 beskidzkich nadleśnictw powstał Leśny Kompleks Promocyjny*) "Lasy Beskidu Śląskiego", gdzie leśnicy wytyczyli szlaki ścieżek przyrodniczo-dydaktycznych z tablicami informacyjnymi na temat spotykanej tu flory i fauny. Pracownicy poszczególnych nadleśnictw pełnią bezpłatnie funkcje przewodników, promując akcję edukacji ekologicznej społeczeństwa. Jedną ze ścieżek jest ścieżka na Baranią Górę na terenie Nadleśnictwa Wisła, dysponująca też Regionalnym Bankiem Genów Świerka Istebniańskiego oraz muzeum świerka i szkółką leśną. W Istebnej znajduje się Ośrodek Edukacji Ekologicznej posiadający salę dydaktyczno-wykładową dla szkół oraz ekspozycję flory i fauny beskidzkich lasów. Podobny ośrodek edukacyjny powstaje w Ustroniu-Jaszowcu w Ośrodku Szkoleniowo-Wypoczynkowym "Leśnik", który będzie dysponował bazą noclegową i będzie rozpoczynał ścieżkę Skalica. Owe "zielone szkoły" łączą naukę z przyjemnością dla wszystkich grup wiekowych - od przedszkolaków do maturzystów, ale również służą dorosłym. Ze wspomnianych ścieżek mogą korzystać nie tylko grupy zorganizowane, ale również indywidualni miłośnicy przyrody szukający ukojenia na łonie natury. I ja tam byłem i się ukoiłem
*) Por. Monika Romańska, Leśny (po)twór [w:] ZB nr 4(94)/97, s.4.
W otoczeniu Dąbrowy Górniczej, której krajobraz jest zdominowany przez przemysł ciężki, wielce uciążliwy dla środowiska przyrodniczego, nie brakuje również zakątków o niezwykłych walorach przyrodniczych, krajobrazowych i turystycznych z prawie dziko zachowaną przyrodą. W granicach administracyjnych miasta znajduje się fragment największej w Europie pustyni - Pustyni Błędowskiej z wydmami i roślinnością pustynną. Pustynia posiada więcej chronionych gatunków roślin aniżeli Puszcza Białowieska. Wśród nich osobliwością jest wilczomlecz, pstry, roślina występująca tylko tutaj i wymieniona w Polskiej czerwonej księdze roślin zawierającej rośliny zagrożone wyginięciem. Do najpiękniejszych rejonów Dąbrowy Górniczej należy przełom Białej Przemszy w Okradzionowie, określany mianem "Szwajcarii Zagłębiowskiej" ze stokami wapiennymi porośniętymi rzadkimi roślinami stepowymi. Osobliwością są również Wąwozy Chwalibowskie porośnięte lasami bukowymi i rzadkimi roślinami runa (kokoryczka wielokwiatowa, storczyk szerokolistny, zerwa kłosowa). Wśród roślin chronionych występują też w dolinie Białej Przemszy: bluszcz pospolity, kalina koralowa, kruszyna pospolita. Wymienione osobliwości przyrodniczo-krajoznawczo-turystyczne są swoistą enklawą w sąsiedztwie Huty Katowice. Zainteresowanym warto polecić Przewodnik przyrodniczy po Dąbrowie Górniczej Floriana Celińskiego, Andrzeja Czyloka i Anny Kubajak (Wyd. "Planta", 1997).
W rekreacyjnej dzielnicy Bielska-Białej powstaje spalarnia odpadów szpitalnych, która ma być integralną częścią budującego się pod Szyndzielnią - u stóp Beskidu Śląskiego - szpitala wojewódzkiego. Protestują mieszkańcy i ekolodzy, śląc petycje do Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej, Wydziału Zdrowia i Opieki Społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Bielsku, Ogólnopolskiego Towarzystwa Zagospodarowania Odpadów, Wydziału Gospodarki Przestrzennej Urzędu Wojewódzkiego w Bielsku. Koszty inwestycji pokrywa budżet centralny. Spalarnia ma "przerabiać" ok. 250 kg odpadów na godzinę, chociaż szpital ma produkować do 550 kg odpadów na dobę. Spalarnia więc - gdyby nawet likwidowała odpady ze wszystkich bielskich szpitali i sanatorium w Bystrej - będzie dysponować wolnymi mocami. Ma ona również produkować rocznie ok. 100 t odpadów z odpadów, czyli popiołów składowanych na wysypiskach komunalnych, chociaż odpady szpitalne nie są zaliczane do odpadów komunalnych. Gdyby w przyszłości ustawa zabroniła ich składowania na wysypiskach miejskich - zwolennicy spalarni zaproponowaliby produkcję z popiołu i żużlu płytek do wykładania nawierzchni dróg. Utrzymują też, że proces spalania byłby 2-fazowy, a do powietrza nie dostawałyby się szkodliwe dla zdrowia składniki. Ze 100 kg odpadów szpitalnych pozostawałoby zaledwie 7% popiołów, które musiałyby być składowane na wysypiskach, zaś technologia pozwalałaby odzyskiwać dodatkowo ciepło wprowadzane z powrotem do instalacji cieplnych. Projekt spalarni powstał w 1982 r.
Mieszkańcy chcieliby technologii zastosowanej w Zakładzie Utylizacji Odpadów Szpitalnych w Rzeszowie z wykorzystaniem pary wodnej. Obiecują, że przeciw spalarni będą protestować wszystkimi sposobami i siłami.
Instytut Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu oraz Instytut Ekologii Terenów Uprzemysłowionych w Katowicach zawarły umowę dotyczącą współpracy dla opracowania, wdrożenia, zbierania, przechowywania, interpretacji i analizy informacji na temat skutków zdrowotnych zanieczyszczenia środowiska zewnętrznego oraz pomieszczeń mieszkalnych w regionie wielkoprzemysłowym. Oba instytuty będą prowadzić odpowiednie szkolenia dla osób profesjonalnie zajmujących się problemami ekologii, skażeń przemysłowych, budownictwa przemysłowego i mieszkalnego oraz dla pracowników służby zdrowia, szkolnictwa i dla społeczeństwa. Instytuty zamierzają nawiązać kontakty z odpowiednimi placówkami w krajach Europy Środkowej i Wschodniej. W uroczystości podpisania umowy wziął udział dr Michel Mercier - dyrektor Międzynarodowego Programu Bezpieczeństwa Chemicznego Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w Genewie. Sosnowiecki instytut uczestniczy we wspomnianym Programie od roku.
W czasie lipcowej powodzi wrocławscy wyznawcy Hare Kryszna zorganizowali masową, niezwykle efektywną dystrybucję gorących wegetariańskich posiłków dla dotkniętych klęską żywiołową mieszkańców miasta. W świątyni Hare Kryszna na wrocławskim Psim Polu utworzono wolontariat "Hare Kryszna powodzianom". Wiele osób prywatnych i kierowcy różnych firm dostarczali produkty żywnościowe, płody rolne. Niektórzy pomagali przy gotowaniu potraw i rozwożeniu ich osobom pracującym przy wałach, a następnie dystrybucji żywności mieszkańcom dzielnic odciętych od świata przez wodę i przesiedlonym w ramach ewakuacji. Powodzian krysznowcy karmili także z policyjnych i wojskowych pontonów, bardzo popularne stało się hasło: "Hare Kryszna gotuje - policja wiosłuje". Ogółem, na przestrzeni 2 tygodni, tj. 12-27.7.br., wyznawcy Kryszny w zalanym Odrą Wrocławiu rozdali ponad 25 tys. porcji (!) gorących wegetariańskich posiłków, kanapki, gorące napoje, setki litrów wody mineralnej.
Z prośbą o pomoc zgłosił się do mnie rolnik, któremu rok temu myśliwi zabili psa na terenie zabudowań gospodarskich. Dwa miesiące później zastrzelili kota 15 m od stodoły. Byli pijani.
Pytanie: W jakiej odległości od zabudowań można strzelać?
Pan z Zespołu ds. Gospodarki Łowieckiej nie potrafił na to pytanie odpowiedzieć. W Zarządzie Głównym PZŁ dowiedziałem się, że ustawa Prawo łowieckie zabrania strzelać w odległości mniejszej niż 100 m od siedzib ludzkich.
Oczyszczalnia Ścieków "Czajka" w Warszawie pozbywa się swoich osadów ściekowych w tradycyjny sposób. 10 tys. t składowane jest na terenach prywatnych pod Grodziskiem Mazowieckim w miejscowościach: Chlebnia, Zabłotnia i Kozery. Umowa opiewa na 50 tys. t. Ten intratny business zorganizował radny Rady Miejskiej w Grodzisku Mazowieckim - Henryk Tuszyński.
Osobiście oglądałem zwałowisko osadów w miejscowości Chlebnia. Niczym nie zabezpieczone i nie oddzielone od gleby leżą gdzieniegdzie porośnięte mchem i pajęczyną górki osadów ściekowych, na terenie o powierzchni kilku hektarów. Część tego syfu przykryta jest matami słomianymi. Kilka metrów od granicy składowiska biegnie kanałek melioracyjny. Wokół żyzne prywatne pola klasy 3.
W miejscowości Kozery osad składowany jest 30 m od ujęcia wody.
Rada Miejska w Grodzisku Mazowieckim już w sierpniu '97 wyraziła swą dezaprobatę i zaapelowała do Urzędu Wojewódzkiego w Warszawie o jak najszybsze przeniesienie zgromadzonych osadów na składowiska dla odpadów niebezpiecznych. Kończy się listopad, a reakcji ze strony władz miasta brak.
Protesty wysyłajcie pod adresem:
A kopię do BORE:
17.11.97 odwiedziłem z grupą przyjaciół schronisko dla zwierząt w Korabiewicach. Żyje tam 120 psów, 50 kotów, 6 koni i 4 niedźwiedzie. W bardzo ciężkich warunkach cały ten przytułek prowadzi Pan Władek i właścicielka-emerytka Magda Szwarc.
Ostatni nabytek to 2 konie, które jadąc do rzeźni w Belgii, zapadły się w przerdzewiałą podłogę. Poprzecinały sobie ścięgna, ale rozbiły ścianę w kontenerze i wydostały się na wolność. Pani Magda wykupiła je z rzeźni. Podobnie 2 niedźwiedzie, na skutek absurdów administracyjnych, pół roku spędziły w betonowym lochu pod ziemią w warszawskim zoo.
Już trzeci rok Pan Władek, harując od rana do wieczora, nie zarabia ani grosza. Twierdzi, że najważniejsze to naprawa dachu nad stajnią i zakup chłodni, by mięso przeznaczone na pokarm nie psuło się tak szybko. Przydałby się też samochód - pokarm dla psów przywożą w taczkach, jadąc kilka kilometrów.
Wiadomość najważniejsza - nie zabija się tu zwierząt. Nawet te chore czy na pół sparaliżowane pielęgnuje się dokąd można.
Ostatnio Fundacja "Animals" wręczyła opiekunom schroniska uroczyste kluczyki do nyski. Uroczystość została sfilmowana. Potem (już bez kamery) wręczono pismo, że nyski użyczają tylko na miesiąc. Później okazało się, że samochód jest popsuty i wymaga kosztownych napraw.
Fundacja "Animals" prowadzi w Warszawie schronisko dla psów. Wiadomo, że w schronisku tym zabijanych jest ok. 200 psów miesięcznie. A więc nie jest to schronisko, lecz rakarnia!
EKOLOGIA W TELEWIZJI
Obejrzałem ostatnio audycję TV poświęconą ekologii. Była sygnowana dość znanym nazwiskiem. Zdobyłem numer telefonu (należy dzwonić do działu łączności z widzami) i spytałem realizatora audycji, co wie o polskich pismach ekologicznych. Nie wiedział nic, był bardzo zaskoczony faktem, że jakieś pisma "eko" w ogóle istnieją. Zaproponowałem, by zatelefonował do mnie wieczorem - chciałem mu podać telefony i adresy redakcji. Nie zatelefonował.
Nie zdarzyło się to po raz pierwszy. Kto nie wierzy - niech sprawdzi. Należy zapamiętać nazwiska realizatorów, dzwonić do działu łączności z widzami i ścigać ich. Stawiam kawę temu, kto znajdzie pracownika TV realizującego audycję o ekologii - który będzie znał ZB lub "Dzikie Życie".
Współpraca z TV to duże pieniądze. Wyścig po te pieniądze jest na tyle gwałtowny, że nikt nie ma czasu zawracać sobie głowy takimi drobiazgami, jak znajomość tematu. "Głębia osądu nie zmącona cieniem znajomości tematu" - to prawie reguła 100-procentowa, w każdym razie jeśli chodzi o ekologię.
Wszystkim Czytelnikom ZB proponuję, by testowali pracowników TVP - co wiedzą o ekologii, jeśli robią audycje na ten temat? O wynikach zawiadomcie ZB.
EKOSZPIEG DONOSI...
Niedawno udało mi się tajną drogą uzyskać informację o tym, że w moim mieście w Urzędzie Miejskim będzie odbywało się seminarium dotyczące sposobów zagospodarowania odpadów. Oczywiście poszedłem i, co dziwnego, spotkałem dwóch przedstawicieli społecznych organizacji ekologicznych. W przerwie dowiedziałem się, że informacje o nim uzyskali przypadkowo tajną drogą, mimo iż w Urzędzie Miejskim już dwa razy składali pismo z prośbą o informowanie o takich sprawach, powołując się nawet na obowiązujący w tej kwestii przepis. Niestety, nic to nie dało. Nasze miasto ma wielkie problemy ze śmieciami; spotkanie to władze miasta zorganizowały szczególnie dla radnych. Niestety, prawie nikt z tych ..... nie przyszedł. Jak naliczyłem, to było ich trzech, z czego dwóch autentycznie spało na siedząco. Nikt ze "świętej trójcy" nie wytrzymał do końca imprezy.
Uważam, że spotkanie było naprawdę bardzo ważne, bo przyjechali urzędnicy z paru dużych miast i mówili o tym, jak rozwiązują u siebie sprawy odpadów. Wypowiadali się też przedstawiciele firm o swoich technologiach zagospodarowywania odpadów. Ciekawe było też to, co jeden z wrocławskich urzędników opowiadał o odpadach przewożonych tajną drogą na blokowane przez ludność tamtejsze wysypisko.
Na sympozjum mówiło się dużo o złych trendach w gospodarce wytwarzającej coraz więcej wstrętnych plastyków i innych podobnych śmieci. Niestety, w przerwie na posiłek pojąłem, że zupełnie nie rozumieją istoty tego problemu nasi urzędnicy, ponieważ zaserwowali uczestnikom plastykowe, jednorazowe kubeczki, mieszadełka, sztućce i talerzyki ze styropianu.
Parę tygodni później organizowano sesję wyjazdową po lokalnych wysypiskach i także nie zaproszono nikogo z organizacji ekologicznych. Ciężko to zrozumieć przy zapełnionej niespełna połowie autokaru - czy naprawdę nasi urzędnicy tak nie lubią społeczników?
NOWE POKOLENIE KRETYNÓW?
3.10.97, w czasie pierwszych zajęć studentów prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim wykładowca pod koniec ćwiczeń polecił zgromadzonym przygotowanie na następny dzień komentarza do nowej ustawy o ochronie zwierząt. Po sali posypały się głosy oburzenia: Po co nam to? Co za głupota! Obecnych było ok. 200 osób.
Większość wegetarian wie, że robienie zdjęć tradycyjnym sposobem nie jest zbyt etyczne, gdyż filmy powleczone są żelatyną. Na szczęście od jakiegoś czasu można nabyć aparat cyfrowy, który zapisuje obraz magnetycznie (ponad sto zdjęć w zależności od typu). Po zrobieniu zdjęcia mamy od razu jego podgląd. Jeśli zdjęcie nam się nie podoba, możemy je zastąpić nowym. Za pomocą specjalnego łącza można skopiować zapis na dysk twardy komputera (w kilku popularnych formatach). Aparat tego typu jest więc świetnym narzędziem w ręku dziennikarza (jakość obrazu przewyższa zdjęcia tradycyjne, gdyż omijane jest pośrednictwo skanera). Na razie ceny aparatów cyfrowych są wysokie i dorównują cenom aparatów profesjonalnych. Jednakże ich popularność ciągle rośnie - a co za tym idzie - ceny spadają. Już niedługo staną się poważną konkurencją dla aparatów tradycyjnych. W pewnej gazecie znalazłem reklamę aparatów cyfrowych marki Casio. Oto namiary na dystrybutora:
Od wielu miesięcy przychodziły do naszej Misji setki listów z zapytaniem, jakiej pasty do zębów używać, gdyż na rynku są tylko pasty testowane na zwierzętach. Przyrzekłem wielu osobom, że załatwię ten problem do końca roku. Nawiązałem kontakty z wegetarianami mieszkającymi w USA i omówiliśmy warunki przesyłki dużej ilości pasty do zębów. Okazało się to jednak zbędne. Całkiem przypadkowo natrafiłem na taką pastę w krakowskim sklepie wegetariańskim. Jest to pasta firmy "Weleda", wyprodukowana z całkowicie roślinnych substancji z domieszką solankową. Właścicielka tego sympatycznego sklepu powiedziała, że istnieje również możliwość sprzedaży wysyłkowej. Pasta jest droga (12, 8 zł), ale czego się nie robi dla zwierząt! Ja zrobiłem sobie zapas na cały rok. Zrób i Ty! Oto namiary:
Niedawno dowiedziałem się, że w okolicach Istebnej (woj. bielskie) często spotyka się chronioną paproć żebrowiec (Blechnum spicant). Niestety, są tacy, którzy "kradną" ją ze stanowisk naturalnych i sadzą na działce lub hodują w domu. Najsmutniejsze jest jednak to, iż wielu ludzi uprawiających ten - sprzeczny z prawem - proceder wie, że podrzeń podlega ochronie prawnej, a mimo to systematycznie (np. podczas wyprawy na grzyby) dewastuje stanowiska tej rzadkiej paproci.
Jak widać - głupota ludzka nie zna granic...
Zbiorniki wodne w Kamieniu (gm. Gorzyce) są miejscami rekreacji wielu mieszkańców Rybnickiego Okręgu Węglowego. W lecie przyjeżdża tu mnóstwo osób, toteż na brzegu panuje duży ścisk. Niestety, z roku na rok obrzeża akwenów stają się coraz bardziej zdewastowane z powodu braku kultury u wypoczywających tu mieszkańców (głównym problemem są śmieci). A wielka szkoda niszczyć te miejsca, gdyż posiadają one niemałą wartość przyrodniczą, np. 8.7.95 obserwowałem przy brzegu duży płat grążela żółtego (Nuphar lutea), a w innym miejscu nieliczne okazy łączenia baldaszkowego (Butomus umbellatus) oraz centurii pospolitej (Centaurium umbellatum). W rok później stwierdziłem tu ponadto obecność rogatka sztywnego (Ceratophyllum demersum) i wywłóczników (Myriophyllum sp.). Niestety, według obserwacji autora z 1996 r. populacja łączenia baldaszkowego przy brzegu jeziora w Kamieniu nie istnieje. Niewątpliwie duży wpływ na to miało podniesienie się stanu wód w zbiorniku wiosną '96.
Wszystko wskazuje na to, iż zmiana przepisów - mająca na celu wymuszenie przestrzegania praw człowieka w Turcji - pozostaje tylko na papierze. Jak poinformowała Międzynarodowa Helsińska Federacja Praw Człowieka w Turcji, nadal rozpowszechnione jest stosowanie tortur.
Na podstawie: Tureckie tortury [w:] "Dziennik Polski" z 12.11.97, s.6.
W prasie lokalnej pojawiły się ogłoszenia dla poszukujących pracy w nowo otwieranej restauracji (?) McDonald przy ul. Pilotów.
Na podstawie ogłoszeń w "Dzienniku Polskim" z listopada '97.
Główny Urząd Statystyczny przygotował raport dotyczący stanu środowiska naszego kraju. Niestety, nie nastraja on optymizmem. Należymy do czołówki państw, jeśli chodzi o wytwarzanie odpadów oraz emisję najbardziej szkodliwych zanieczyszczeń powietrza. Nadal masowo giną gatunki roślin i zwierząt, umierają lasy - niemal co drugie drzewo w Polsce jest chore. I choć - według ekspertów - stan środowiska od kilku lat ulega stopniowej poprawie, to ciągle jest on katastrofalny. Według raportu GUS-u w 1996 r. wyemitowaliśmy więcej zanieczyszczeń niż Niemcy, Wielka Brytania i Francja. Jako przyczyny tego podaje się niekorzystną dla atmosfery strukturę wytwarzania energii. Ponad 75% zapotrzebowania na energię jest pokrywane przez proces spalania węgla kamiennego i brunatnego. Paliwa uważane za ekologiczne pokrywają zaledwie 15% potrzeb. Również istotnym czynnikiem mającym wpływ na wysoki stopień skażenia atmosfery jest napływ zanieczyszczeń z państw sąsiednich. Stężenia zanieczyszczeń przekraczające dopuszczalne normy występują niemal we wszystkich dużych miastach kraju. Najgorsza sytuacja panuje m.in. na Górnym Śląsku, w Krakowie i Łodzi. Tam w okresach niekorzystnych meteorologicznie przez kilka dni utrzymuje się smog.
Polska jest też "przodownikiem" wśród krajów europejskich w wytwarzaniu odpadów przemysłowych. Tylko 56% z nich jest wykorzystywanych; unieszkodliwiane są zaledwie 0,2%. Ilość odpadów nagromadzonych w środowisku wzrósła w ostatnim 10-leciu o ok. 50% i pod koniec 1996 r. wynosiła 2 mln t. Również nieciekawie przedstawia się sytuacja odpadów komunalnych. Tylko 55% było obsługiwanych przez komunalne służby (na Zachodzie wskaźnik ten przekracza 99%). Sytuację pogarsza fakt, iż odpady komunalne wywozi się na wysypiska i tam gromadzi, brakuje urządzeń do ich utylizacji. Pod względem lasów gorzej jest tylko w Czechach - warto dodać dla porównania, iż we Francji, Austrii, Serbii i Czarnogórze zdrowych jest ponad 90% drzew.
Na podstawie: K. W., Biegun zanieczyszczeń [w:] "Dziennik Polski" z 12.11.97, s.4.
Soja może odgrywać znaczącą rolę w zapobieganiu powstawaniu chorób nowotworowych. Nowo opublikowane raporty w czasopiśmie "British Journal of Nutrition" podkreślają zachęcające w tym względzie wyniki badań naukowych prowadzonych nad chorobą raka piersi i prostaty. W tych krajach świata, w których konsumpcja soi jest duża, współczynnik zachorowalności na raka piersi jest o wiele niższy od przeciętnej. Uważa się, że tym dobroczynnym, magicznym czynnikiem jest pewien hormon roślinny zwany isoflavonem, którego soja zawiera bardzo dużą ilość. Naukowcy uważają, że isoflavony redukują rozwój estrogenu, naturalnie pojawiającego się w organizmach kobiet i sprzyjającego tworzeniu się komórek nowotworowych. Inne studia laboratoryjne pokazały, że ta sama grupa roślinnych hormonów znajdujących się w soi może hamować rozwój komórek rakowych prostaty u mężczyzn.
Złą wiadomością odnośnie soi jest to, że jej genetycznie zmodyfikowana (tj. zdeformowana) odmiana została dopuszczona do handlu w wielu krajach Europy i - co gorsze - jej importerzy nie kwapią się, jak na razie, informować o tym swoich klientów. Wygląda na to, że genetycznie zmodyfikowana soja będzie sprzedawana bez odpowiednich informacji na etykietkach, które wskazywałyby rodzaj soi i źródło jej pochodzenia.
Soja jest komponentem ok. 60% całej przetworzonej żywności produkowanej w Europie. Różne nowo powstałe grupy nacisku, pod przewodnictwem Greenpeace'u, rozpoczęły już wielką, międzynarodową kampanię mającą na celu wprowadzenie zakazu importu amerykańskiej soi lub przynajmniej wprowadzenie bezwzględnego wymogu dokładnego jej oznakowania. Jak na razie protesty te nie przyniosły spodziewanego skutku.
Międzynarodowe korporacje świadomie próbują zdominować światowe rolnictwo. Nie tylko sprawują one kontrolę nad handlem zbożem, ale poprzez manipulację genetyczną ziaren siewnych pragną ostatecznie kontrolować rynek nawozów sztucznych (takich, jak pestycydy i herbicydy).
Zapewnienia, że rośliny modyfikowane genetycznie są bezpieczne - należy uznać za bezwartościowe. Tylko długie lata stosowania nowych, zmodyfikowanych roślin mogą pokazać, jak reagują one z innymi roślinami, z insektami i z całym ekosystemem. Nie wiadomo też, czy produkowanie odpornych na działanie herbicydów ziaren soi będzie miało również pozytywny wpływ na redukowanie zagrożenia chorobami nowotworowymi (patrz: Soja-zbawiciel).
Na podstawie: "Viva! LIFE" nr 5/1997; Viva! 12 Queen Square, Brighton BN1 3FD, U.K.
...buraczki, mąką pszenną razową, jaglaną, żytnią, owsianą, kaszę jaglaną, płatki pszenne, otręby owsiane. Na specjalne zamówienie możemy uprawiać potrzebne rośliny.
Wysyłam listę kosmetyków wolnych od okrucieństwa. Dołącz znaczek zwrotny.