"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 12 (102), Grudzień '97
Parę miesięcy temu (Wegetarianie na stos?! [w:] ZB nr 6(96)/97, s.60) opisywałem moje osobiste doświadczenia związane z nagonką antysekciarską, która tak naprawdę skierowana jest w głównej mierze przeciwko wegetarianom. Sprawa ma swoje konsekwencje.
1. Tuż po tym, jak dostałem od policji przykazanie, aby przerwać jakąkolwiek korespondencję związaną z kwestią wegetarianizmu, postanowiłem stworzyć jakąś silną reakcję na tego typu sytuacje. W samej Polsce są co najmniej 2 mln osób, które teoretycznie powinny być zainteresowane przeciwdziałaniem takim sytuacjom. Dwa miliony - taka armia to siła prawie niezwyciężona, porównywalna z armią rosyjską... teoretycznie. Jednak okazało się, że stowarzyszenia religijne są tą kwestią zainteresowane w sposób bardzo umiarkowany. No cóż. Nie należy nikogo na siłę uszczęśliwiać. Taka postawa wynika zapewne z faktu, że grupy religijne mają zazwyczaj ogromne fundusze, które mogą wykorzystać na prowadzenie procesów sądowych, a gdyby i taki proces przegrali, oskarżony ma szansę wyjechać z Polski i spokojnie osiedlić się w jednej z niezliczonych osad religijnych rozrzuconych po całym świecie. Takiej szansy nie ma "zwykły" wegetarianin. Dlatego ten "zwykły" wegetarianin będzie zbierać żniwo całej nagonki.
2. Pewien mój znajomy został w czerwcu '97 zawieszony w prawach studenta za napisanie pracy o wegetarianizmie. Praca była wprawdzie radykalna, ale żeby zaraz oskarżać kogoś o naruszanie porządku i kontakty z niebezpiecznymi organizacjami? I to przez ludzi niby wykształconych? Po wielu staraniach, podaniach, wyjaśnieniach itp. kolega odzyskał prawo studiowania, ale stypendium przepadło i szansa na zatrudnienie na uczelni, również.
3. Na początku października '97 dostałem anonimowy telefon od ojca jakiejś wegetarianki. Monolog tego pana nie nadaje się do zacytowania nawet w tak liberalnym piśmie jak ZB - sama "łacina". Przekaz był jednoznaczny: nie będzie w tę sprawę angażował policji; załatwi to sam; jestem już po prostu martwy!
4. W październikowym numerze "Wegetariańskiego Świata" jest opisany przypadek procesu sądowego w sprawie wegetarianizmu. Tym razem sami rodzice zostali oskarżeni o żywienie swoich dzieci na sposób jarski. W trakcie trwania całego incydentu było wielokrotnie złamane prawo: przez policjantów, przez policję jako instytucję, przez lekarzy, przez szpital jako instytucję, a także przez sam sąd! Sprawa skończyła się szczęśliwie, ale o tak jawnym i bezkarnym łamaniu prawa w Polsce jeszcze nie słyszałem.
5. W związku z tym, że tak się sprawy mają oraz w związku z tym, że łamane jest także prawo wolności słowa, wyznania, światopoglądu (czytaj "Gazetę An Arche") podjąłem dwa kroki:
Pragnę podzielić się z Czytelnikami ZB opisem i komentarzem zdarzenia obserwowanego własnymi oczami.
Mieszkam w pobliżu trasy szybkiego ruchu Katowice - Kraków, którą od osiedla mieszkaniowego oddziela park. Pies wyrzucony na trasie z samochodu zadomowił się w korytarzu wewnętrznym mego bloku mieszkalnego, ciepło zaakceptowany przez lokatorów (we własnym mieszkaniu mam czworo zwierząt), był zadbany, dobrze odżywiony, miał wygodne posłanie. Spał na nim rozciągnięty, gdy dzieci przyprowadziły szczenną sukę (za 3 dni urodziła pięcioro szczeniąt), również wyrzuconą z samochodu na wspomnianej trasie. Suka nieśmiało zbliżyła się do posłania, pies wstał, przyjacielsko zamachał ogonem, po czym położył się na posadzce korytarza, ustępując suce miejsca na posłaniu przez siebie zagrzanym. Zdarzenie wywołało wielkie wrażenie na przygodnych obserwatorach. Instynkt czy świadomość?! Wolałbym dopatrywać się świadomości, chociaż wiem, że jestem niepoprawnym zwolennikiem antropomorfistycznego traktowania zwierząt stojących wysoko w hierarchii rozwoju filogenetycznego, wbrew opiniom zoopsychologów. Porównajmy zdarzenie z obrazkami z życia istot dwunożnych, np. w naszych autobusach, tramwajach! W jego kontekście chciałbym przypomnieć Czytelnikom piosenkę - powiedziałbym - "socjologiczno-ekologiczną", pozostawiając Im do rozszyfrowania autora tekstu, muzyki i wykonawców:
Demokracji uczmy się od zwierząt,
już nie mówiąc o zdrowym rozsądku.
One wprawdzie ideałów nie znają,
ale za to we łbach mają w porządku.
Chciałbym zapytać ekologów, czy zachowaniem zwierząt kieruje tylko podejrzenie, że we łbach mają w porządku, czy ideały, których rzekomo nie znają? Czyżby zwierzęta były lepsze od ludzi? Miłośnik zwierząt, zwłaszcza psów, znakomity lekarz (chirurg) i humanista - prof. Stanisław Mieczysław Szyszko (1912-1990), autor słynnego Epitafium dla psa. Kilka uwag na temat "wiwisekcji" (1967), współautor Światowej Deklaracji Praw Zwierzęcia (UNESCO, Paryż 1978) - mówił: Im lepiej poznaję ludzi, tym mocniej kocham zwierzęta. U psów dopatrywał się pierwocin świadomości.*)
*) Zob. Andrzej Kopliński, Propagatorzy idei humanitaryzmu dla zwierząt doświadczalnych w Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach [w:] ZB nr 6(84)/96, s.50.