"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 12 (102), Grudzień '97
Po przeszło rocznej kampanii organizacji ekologicznych na rzecz ochrony wartości przyrodniczych doliny rzeki Soły w Oświęcimiu być może uda się zawrzeć kompromis w sprawie ostatecznego sposobu jej zagospodarowania. Uchwałą z dn. 24.9.97 Rada Miejska podjęła decyzję o objęciu ochroną prawną doliny Soły, nadając czterem z najcenniejszych fragmentów status użytków ekologicznych. Projekt uchwały przygotowany przez ekologów i tutejszy UM jest wypadkową postulatów zgłaszanych przez mieszkańców Oświęcimia: z jednej strony - grupy domagającej się "ucywilizowania" rzeki Soły, a z drugiej - osób szukających kontaktu z dziką naturą.
Schemat podziału międzywala rzeki Soły na powierzchnie badawcze (I-XII - powierzchnie badawcze). [Źródło: R. Wawręty, P. Rymarowicz (red.), Spór o Sołę, Federacja Zielonych - Oświęcim, 1997].
Półtora roku temu, po latach względnego spokoju powróciła do Oświęcimia koncepcja dalszego uregulowania Soły. Pod hasłem "porządkowania" terenów nadrzecznych w maju '96 ruszyła nad Sołą wycinka zadrzewień. Jak się niebawem okazało, były to prace przewidziane w ramach zaplanowanej regulacji Soły na odcinku 1,3 km. Projekt regulacji zakładał: prostowanie i pogłębianie koryta, likwidację 3 zielonych wysepek, umocnienie brzegów za pomocą stalowych koszy siatkowo-kamiennych częściowo obetonowanych oraz umocnienie skarpy powyżej korony opaski przy użyciu prefabrykatów betonowo-ażurowych. Zdaniem miejscowych władz wykonanie powyższych prac wynikało z konieczności usunięcia dzikich wysypisk i ułatwienia ludziom dostępu do wody.
Po zapoznaniu się z aktami sprawy Towarzystwo na rzecz Ziemi (TNZ) stwierdziło szereg uchybień prawnych. Do najistotniejszych należały: brak oceny oddziaływania na środowisko, brak uzgodnień rozwiązań projektowych inwestycji z wojewodą oraz fakt niepowiadomienia organizacji ekologicznych o planach regulacji, pomimo że ich działalność była powszechnie znana.
Powyższe zarzuty stanowiły podstawę do wstrzymania w czerwcu '96 robót hydrotechnicznych na Sole. Fakt ten pozwolił w międzyczasie na podjęcie szeregu działań kampanierskich, w efekcie których decydenci zlecili opracowanie ekspertyzy botanicznej i zoologicznej. We wrześniu br. w oparciu o nie Rada Miejska podjęła uchwałę o powołaniu użytków ekologicznych obejmujących najcenniejsze fragmenty doliny Soły w Oświęcimiu.
Uchwała Rady Miejskiej przygotowana o wytyczne Jana Żarnowca oraz Aleksandra Herczka, zawarte w opracowaniach Szata roślinna międzywala rzeki Soły na obszarze Oświęcimia - stan zachowania, zagrożenia i problemy ochrony oraz Waloryzacja faunistyczna międzywala rzeki Soły w Oświęcimiu zaleca użytkowanie obszaru doliny Soły w dwóch zasadniczych kierunkach. Miejscom cennym przyrodniczo znajdującym się w sektorach: I, III, IX, XI nadaje status użytków ekologicznych, natomiast na terenach bardziej przekształconych zezwala na ich wykorzystanie pod względem intensywnym i ekstensywnym. Przyjęcie takiego modelu oznacza, że na 40% doliny Soły dopuszcza się realizację podobnych inwestycji, jak zaplanowany wcześniej przez UM park nad Sołą (na wysokości którego rozpoczęto regulację), gdzie przewidziano m.in. wykonanie kortów tenisowych oraz pól biwakowych, natomiast pozostała część terenu ma być chroniona i wykorzystana do celów stricte dydaktycznych. Na obszarze tym w sektorze I i X zakłada się wytyczenie dwóch rodzajów ścieżek dydaktycznych. Sugeruje się ich opracowanie w ten sposób, aby jedną wykorzystywać do kształcenia ekologicznego mniej przygotowanego odbiorcy, zaś drugą do dydaktyki na wyższym stopniu wtajemniczenia. Dla każdej ścieżki planowane jest w najbliższej przyszłości przygotowanie i wydanie przewodnika przyrodniczego. Ponadto uchwała zobowiązuje Zarząd Miasta do przygotowania projektu kolejnej uchwały w sprawie wprowadzenia ograniczeń na terenach objętych ochroną, o których mowa w art. 37 ust. 1 ustawy o ochronie przyrody.
Przeprowadzone przez J. Żarnowca badania flory wykazały, że dolina Soły jest największym walorem przyrodniczym i krajobrazowym Oświęcimia. Autor stwierdził występowanie na tym obszarze 380 gatunków roślin naczyniowych oraz 100 gatunków mszaków. W pierwszej grupie odnotowano występowanie 10 gatunków objętych ochroną prawną, w tym 6 gatunków objętych ochroną całkowitą (kruszczyk szerokolistny, bluszcz pospolity, listera jajowata, grążel żółty, cis pospolity) i 4 gatunki chronione częściowo (centuria pospolita, konwalia majowa, kruszyna pospolita, kalina koralowa). Wśród roślin naczyniowych znajdują się również 43 gatunki uważane za rzadkie i bardzo rzadkie w Kotlinie Oświęcimskiej. Jednym z nich jest okrężnica bagienna występująca w wypłyconych starorzeczach Soły, należąca do gatunków narażonych na wymarcie w tym regionie. Najwięcej gatunków prawnie chronionych odnotowano w sektorach: I, III, IX i XI, gdzie występuje najlepiej zachowana szata roślinna. W grupie mszaków znajdują się natomiast 4 gatunki zagrożone w Polsce (Fossombronia wondraczekii, Barbula ferruginascens, Ephemerum serratum, Leptodictyum humile) oraz 19 zagrożonych w rejonie Oświęcimia. Wśród nich na szczególne podkreślenie zasługuje występowanie mchu Barbula ferruginascens, który w międzywalu Soły w Oświęcimiu ma jedyne obecnie znane stanowisko w Polsce. Mszaki nie są równomiernie rozmieszczone w terenie, a najbogatsza i najcenniejsza ich flora występuje w sektorach III, VI i IX.
Z punktu widzenia przyrodniczego na szczególną uwagę zasługują jednak nie pojedyncze gatunki roślin, ale ich zbiorowiska. Spośród 19 zbiorowisk występujących w dolinie Soły najcenniejsze to płaty lasów i zarośli łęgowych, porównywanych często przez naukowców do lasów deszczowych strefy tropikalnej. Ten rzadki typ fitocenoz leśnych w Europie, charakteryzujący się wyjątkową bioróżnorodnością i wartością przyrodniczo-krajobrazową, stanowi obecnie w Polsce mniej niż 5% pierwotnego areału. Ponad 95% powierzchni płatów łęgowych zostało zniszczonych w wyniku prowadzenia długoletniej, ekspansywnej gospodarki rolnej oraz regulowania rzek. W województwie bielskim zbiorowisko to zachowało się również w formie szczątkowej. W Oświęcimiu w czasach PRL-u zdołano zniszczyć ponad 30% powierzchni zajmowanej przez łęgi topolowo-wierzbowe. Pomimo znaczących przekształceń w środowisku doliny Soły znaczna ich część zachowała się w stanie prawie naturalnym.
Obszar międzywala doliny Soły cechuje równocześnie duże bogactwo faunistyczne. A. Herczek stwierdził (zastrzegając możliwość występowania większych grup) 59 gatunków ptaków, 21 gatunków ssaków, 7 gatunków płazów, 2 gatunki gadów (zaskroniec zwyczajny, jaszczurka żyworodna).
Największa liczba gatunków ptaków związana jest - oczywiście - z łęgami topolowo-wierzbowymi, wiklinami rzecznymi oraz lasami grądowymi. Tereny te stanowią podstawowy typ siedliskowy dla występujących tu gatunków ptaków i innych zwierząt. Są przy tym miejscem ich rozrodu i bytowania. Spośród występującego tu ptactwa 52 gatunki objęte są całkowitą ochroną, a 2 niepełną. Dla 42 gatunków chronionych obszar międzywala jest miejscem ich rozrodu. W skali województwa bielskiego liczba ptaków bytujących na międzywalu Soły w Oświęcimiu odpowiada około 40% wszystkich występujących w tej części Polski gatunków. Wśród nich znajdują się gatunki rzadkie w naszym województwie, jak czapla siwa oraz nieliczne, jak: sowa uszata, zimorodek, słowik szary, potrzos, dziwonia oraz remiz. Ten ostatni ma bardzo interesujące zwyczaje gniazdowe. Samiec remiza buduje gniazdo w kształcie wydłużonego worka przypominającego nieco rękawicę i zawiesza je na cieniutkich gałęziach, często bezpośrednio nad samą wodą. Jako budulca używa miękkich włókien roślinnych lub puchu wierzb i topoli.
Na starszych wierzbach nad brzegiem rzeki można spotkać wspomniane wcześniej odpoczywające uszatki. Sowy te są aktywne o zmierzchu i wówczas o wiele łatwiej je obserwować. Bardzo interesującymi gatunkami gniazdującymi w środowisku leśnym doliny Soły są również: dzięcioł zielono-siwy, dzięciołek, dzięcioł duży, muchołówka szara i czarnołbista, pokrzewka ogrodowa, grzywacz oraz mazurek. Urwisty brzeg Soły znajdujący się w sektorze I stanowi natomiast znakomite miejsce do gniazdowania jaskółek brzegówek. Niestety, po ostatnich powodziach postanowiły one tymczasowo się wyprowadzić.
Pośród płazów w omawianym typie krajobrazowym międzywala Soły spotkać można ropuchę szarą, żabę trawną, rzekotkę drzewną, traszkę zwyczajną i grzebieniastą. Głównym miejscem ich rozrodu są czyste "oczka wodne" okresowo zalewane przez wodę (sektor III, IX, XI). Występują one równie licznie w starorzeczach położonych na lewym brzegu rzeki pomiędzy mostem kolejowym i ujściem Soły do Wisły, gdzie można dodatkowo odnaleźć żabę wodną, jeziorkową oraz kumaka nizinnego. Bardzo interesującą formę z uwagi na sposób zachowania się stanowi rzekotka drzewna. Jest ona jedynym naszym płazem nadrzewnym. Dzięki specjalnym przylgom na palcach potrafi utrzymywać się na liściach, a nawet na szybie. Poluje głównie na owady, które potrafi łowić nawet w locie, skacząc na zdobycz z liści i łapiąc je chwytnym językiem.
Duża obfitość w tym rejonie płazów sprawia, iż dogodne warunki do życia znajduje tu zaskroniec, dla którego są one głównym źródłem pokarmu. Gad ten osiąga do jednego metra długości (samce) i znacznie powyżej tej długości (samice). Spotykane w tym rejonie - zarówno dojrzałe, jak i świeżo wyklute z jaj osobniki - świadczą o tym, że znajdują one tutaj odpowiednie miejsca do składania jaj.
Spośród występujących na tym terenie ssaków na szczególną uwagę zasługują gniazdujące tu nietoperze: nocek rudy oraz mroczek późny. Bardzo interesującym gatunkiem jest także rzęsorek rzeczek. Jako ciekawostkę można tu podać fakt, iż swoje zdobycze (bezkręgowce, małe ryby) spożywa stale w jednym i tym samym obranym przez siebie miejscu, zwanym stolikiem pokarmowym. Charakteryzuje go ponadto spotykana jedynie u ośmiu na świecie gatunków ssaków - jadowitość. Jad produkowany jest przez ślinianki i wprowadzany do ciała ofiary wraz ze śliną.
Sama rzeka Soła stwarza dogodne warunki bytowania dla larw wielu owadów stanowiących doskonały pokarm dla zasiedlających ją ryb. Spośród 24 gatunków występujących tu ryb 4 spośród nich, jak: strzelba potokowa, piekielnica, koza oraz piskorz to gatunki prawnie chronione. Warto tu także zaznaczyć, iż spotykany niejednokrotnie w Sole lipień jest rybą charakterystyczną dla czystych rzek o szybkim nurcie (dobrym natlenieniu) i kamienisto-żwirowym dnie. W rzece występuje również rak amerykański (Cambarus affinis). A. Herczkowi nie udało się natomiast odnaleźć (pomimo że wielu wędkarzy potwierdzało jego obecność) rodzimego gatunku raka rzecznego (Astacus astacus).
Autorzy omówionych ekspertyz jednoznacznie wskazują, że największym zagrożeniem dla flory i fauny międzywala Soły jest jej regulacja (tzw. "porządkowanie"). Wprowadzenie ciężkiego sprzętu na brzegi rzeki czy też bezpośrednio do jej koryta nie tylko narusza krajobraz, lecz powoduje również dewastację całego ekosystemu. Prace tego typu doprowadzą do zniszczenia ubogiego pasa zarośli nadbrzeżnych, co pociągnie za sobą likwidację miejsc lęgowych szeregu gatunków prawnie chronionych ptaków. Dewastacji ulegną również kryjówki prawnie chronionych ssaków, jak np. ryjówki aksamitnej czy rzęsorka rzeczka. Regulacja koryta Soły spowoduje, iż znikną nawet niewielkie tworzące się zatoczki, będące miejscem schronienia i rozrodu występujących tu płazów. W trakcie prowadzonych prac zostaną zlikwidowane nieliczne tarliska wszystkich gatunków ryb występujących w rzece, a ponadto wiele z nich zginie w czasie przeprowadzanych prac. Sam las łęgowy, jeśli nie zostanie zniszczony bezpośrednio przez ciężki sprzęt, to i tak umrze w wyniku obniżenia poziomu wód gruntowych i wody w korycie rzeki w efekcie prowadzonych prac regulacyjnych.
Równocześnie autorzy zwracają uwagę, że regulacja pozbawi rzekę możliwości samooczyszczania się. Tak więc na regulacji nie zyska sama przyroda ani ludzie, którzy nie będą chcieli kąpać się w ścieku. A. Herczek poddaje dodatkowo w wątpliwość regulację jako skuteczny środek ochrony przed powodzią. Jego zdaniem uregulowana rzeka to rzeka pozbawiona m.in. możliwości retencjonowania, w efekcie czego następuje szybszy jej spływ, co z kolei bezpośrednio prowadzi do pogłębienia przepływów o niskich stanach wody i zwiększenie wód przyborowych, a to w efekcie staje się przyczyną powodzi.
Pomimo wskazania dużych walorów przyrodniczych doliny Soły wciąż nad Oświęcimiem krąży widmo regulacji. W czasie gdy ekolodzy podejmowali działania zmierzające do zablokowania ww. projektu regulacji, powstał kolejny - bardziej "ambitny". W ramach tzw. "Strategicznego programu rządowego dla Oświęcimia" zaplanowano regulację za 5,3 mln na długości 6,6 km, która częściowo ma obejmować obszar Oświęcimia (w tym jeden z obecnie powołanych użytków - i o to właśnie nam chodziło) i częściowo wychodzić poza jego obręb. Hydrotechnicy przewidują tym razem - oprócz likwidacji odsypisk i wzmacniania brzegów - również budowę 3 stopni (progów gabionowych). Celem zadania jest ochrona historycznych obiektów zespołu poobozowego KL Auschwitz I i ochrona miasta przed powodzią. Przeprowadzona na zlecenie ODGW ocena przepustowości koryta rzeki dla przepływu wielkiej wody wykazała, że przetrzebienie nadbrzeżnej roślinności i wzmocnienie brzegów spowoduje obniżenie zwierciadła wody o 20-30 cm. Z powyższych względów zachodzi więc - zdaniem hydrotechników - konieczność regulacji. Żaden z nich jednak nie pofatygował się, aby poznać stan techniczny wałów przeciwpowodziowych w Oświęcimiu. Wg przeprowadzonych w ostatnim czasie badań mają one zachwianą stateczność i wymagają pilnej modernizacji. Zdaniem miejscowego zarządu melioracji w pierwszej kolejności należy pilnie zacząć od modernizacji obwałowań na wysokości muzeum i osiedla Błonie w Oświęcimiu.
TNZ posiada natomiast swoje ambitne plany w stosunku do doliny Soły. Będziemy zmierzać m.in. do powoływania kolejnych użytków ekologicznych i wprowadzania w ich granicach - zgodnie ze wskazaniami zawartymi w ustawie o ochronie przyrody - zakazu regulacji. Na ile to będzie skuteczna metoda w walce z wielką myślą hydotechniczną - zobaczymy.
Jeśli macie kłopoty z ludźmi od "mokrej" roboty, zgłoście się do nas. Chętnie Wam pomożemy oraz podzielimy się naszymi pomysłami i doświadczeniami.
Literatura:
1) A. Blarowski i in., Przyroda województwa bielskiego, 1997.
2) A. Herczek, Waloryzacja faunistyczna międzywala rzeki Soły w Oświęcimiu, 1997.
3) J. Żarnowiec, Szata roślinna międzywala rzeki Soły na obszarze Oświęcimia - stan zachowania, zagrożenia i problemy ochrony, 1996.
4) R. Wawręty, P. Rymarowicz (red. ), Spór o Sołę, 1996.
Ł Działania na rzecz ochrony wartości przyrodniczych doliny Soły finansowane są przez: Biuro Lokalne Regionalnego Centrum Ekologicznego (REC), Milieukontakt Oosteuropa i Partnerstwo dla Środowiska (EPCE).
Powstaje nowa wielka inwestycja hydrotechniczna - zapora na rzece Jangcy. 8.11.br. partia komunistyczna rządząca Chinami świętowała przegrodzenie koryta rzeki. Ma to być największa tego typu inwestycja na świecie. Jak chwalą się władze chińskie, jej realizacja możliwa jest jedynie w "najszczęśliwszym ustroju świata".
Niestety, betonowo-zaporowy styl w gospodarce wodnej lansowany jest także i w Polsce. Głupota komunizmu wcale nie skończyła się wraz z jego upadkiem.
Różne dyrdymały usłyszeć można zwłaszcza po ostatnich powodziach. Jak widać - dla wielu "światłych" główek najlepszą metodą zabezpieczenia przed powodzią jest betonowanie rzeki wzdłuż i w poprzek oraz zalewanie coraz to nowych obszarów. A co na to nowy Sejm i nowy Rząd RP? W Chinach rządzi dziś "demokratyczna lewica", u nas już nie.
Na przełomie października i listopada br. w Chinach rozpoczęto budowę największej na świecie zapory na rzece Jangcy. Podczas uroczystego otwarcia budowy nad jej placem zawisła czerwona flaga wielkości boiska piłkarskiego. Premier Chin Li Peng dumnie ogłosił triumf człowieka nad siłami natury.
Tama ma być socjalistycznym odpowiednikiem chińskiego Wielkiego Muru. Przy jej budowie ma pracować 40 tys. robotników. Po napełnieniu zbiornika o powierzchni 600 tys. ha zatopieniu ulegną setki miast i wsi; władze przygotowują się do przesiedlenia 1,2 mln ludzi. Pod wodą znajdą się nie tylko malownicze przełomy rzek, ale także liczne wykopaliska archeologiczne (dolina Jangcy była jedną z kolebek cywilizacji chińskiej). Tama ma zwiększyć o 10% produkcję energii w Chinach i ujarzmić Jangcy, trzecią co do wielkości rzeką świata. Ten kolos po zakończeniu budowy będzie największym ściekiem na naszej planecie. Jangcy straci zdolność do samooczyszczania się. Miliony ton nieczystości z miast leżących wzdłuż rzeki będą gromadzone w zbiorniku. Efektem tego będzie katastrofa ekologiczna. Jednymi z pierwszych ofiar mogą zostać niezwykle rzadkie rzeczne delfiny. Co gorsza, ciężar wody nagromadzonej w zbiorniku może powodować wstrząsy tektoniczne. Duże parowanie spowoduje zmiany klimatyczne w tym rejonie.
Osobną sprawa jest postawa zachodnich koncernów produkujących turbiny elektryczne i ciężkie maszyny budowlane. Zwietrzyli oni wspaniały interes w budowie zapory i zaowocowało to podpisaniem kontraktu z Chińczykami na sumę ponad 800 mln $. Jeszcze raz okazało się, że nic się nie liczy poza chęcią zarobku (ale to w przypadku wielkich multikorporacji nie powinno już nikogo dziwić). Komunistyczne Chiny pokazały, że obce jest im nie tylko przestrzeganie praw człowieka, ale także Matka Ziemia. Przecież wszystko lepiej zalać betonem i pomalować na czerwono. Takie postępowanie zasługuje na sprzeciw i pogardę, a nie na przyjazne gesty i robienie interesów (patrz: wizyta Kwaśniewskiego w Chinach). Jedną z rzeczy, które my możemy zrobić, jest bojkot chińskich produktów, zwłaszcza w okresie świąteczno-noworocznym.
Z zielonym pozdrowieniem
Na podstawie: "Gazeta Wyborcza".
...rozprowadzić broszury, pisma, ziny
5-7.11.br. Fundacja Kultury Ekologicznej z Jeleniej Góry i Fundacja Oławy i Nysy Kłodzkiej z Wrocławia zorganizowały międzynarodową konferencję dotyczącą ekologicznych metod zapobiegania powodziom.1) Naszym mottem była lipcowa wypowiedź kanclerza Kohla - Oddajcie rzekom ich przestrzeń. Konferencja odbyła się dzięki pomocy Regional Environmental Centre i Phare Multi Country Programme - dziękujemy. Poniżej zamieszczamy list otwarty będący efektem konferencji i skrót dwóch ciekawych ekspertyz. Fundacja przygotowuje wydanie książki z materiałami konferencyjnymi, m.in. pełnymi tekstami ekspertyz. Książka zostanie przesłana zainteresowanym za zwrotem kosztów przesyłki.
1) Por. Zapowiedź ZB nr 10(100)/97, s.114.
Powódź postawiła pod znakiem zapytania dotychczasowe metody regulacji rzek. Wezbranie wód - nawet olbrzymie - jest zjawiskiem naturalnym. Jest jednym z czynników kształtujących doliny rzeczne. Rozmiar strat jest wynikiem nieprawidłowej gospodarki człowieka. Istnieje jednak możliwość ograniczenia strat przy zachowaniu walorów przyrodniczych dolin rzecznych.
Bezwarunkowym priorytetem działań ochrony przeciwpowodziowej powinna być ochrona życia ludzkiego. Wybór rozwiązań musi opierać się na przesłankach ekonomicznych uwzględniających również wartość środowiska przyrodniczego. Istotne jest również całościowe traktowanie zlewni rzek.
Konieczne jest opracowanie map obszarów zagrożonych, z zaznaczeniem zróżnicowanych stref ryzyka, oraz przepisów ograniczających zagospodarowanie i zabudowę tych stref. Na terenach, dla których nie jest opłacalna ochrona konwencjonalna, należy zapewnić mieszkańcom skuteczną ewakuację i odszkodowania. Techniczne metody takie, jak: kanały ulgi, poldery i wały należy stosować na wcześniej wyznaczonych obszarach strategicznych, np. w wypadku dużych aglomeracji miejskich, jeśli nie istnieje możliwość alternatywnych rozwiązań. Jednak działania techniczne jako ingerujące w środowisko powinny zostać kompensowane rzece przyrodniczo, np. przez renaturyzację zniszczonych fragmentów doliny.
Niezbędna jest zintegrowana strategia zarządzania zlewniami, również w okresach pomiędzy powodziami. Zapobiegnie ona np. takiej sytuacji, kiedy ochrona przeciwpowodziowa terenów wyżej położonych doprowadza do znacznych strat na terenach niższych. Nowe inwestycje hydrotechniczne powinny być konsekwencją strategii opracowanych dla całych zlewni. Należy przy tym pamiętać, że budowa zbiorników - w szczególności dla celów żeglugowych - nie zabezpiecza w sposób znaczący przed powodziami. Transport rzeczny musi być dostosowany do warunków naturalnych, jakie stwarza rzeka.
Jedną z preferowanych przez nas metod jest zwiększanie retencji w całej zlewni. Wydłużenie czasu spływu wód zmniejsza zagrożenie powodziowe, ma pozytywny wpływ na gospodarkę rolną i leśną, zapobiega zjawiskom "stepowienia", poprawia zaopatrzenie w wodę i jej zdolność do samooczyszczenia, przeciwdziała erozji i niszczeniu struktury gleby, kształtuje korzystny mikroklimat i sprzyja bioróżnorodności. Zwiększenie retencji w zlewni można osiągnąć np. poprzez:
Zasięg terenów zalewowych to podstawowe, fizyczne ograniczenie dla możliwości ekspansji człowieka. Próby pokonywania tych naturalnych ograniczeń poprzez zabiegi techniczne zawsze prowadzą do degradacji środowiska oraz zagrożeń zdrowia i życia ludzi.
Mamy nadzieję, że wobec doświadczeń powodzi decydenci odpowiedzialni za gospodarkę wodną w naszych krajach przyjmą interdyscyplinarny i otwarty punkt widzenia w swoich działaniach.
Wezbranie - to wzrost poziomu wody powodujący tymczasowy wylew na tereny zazwyczaj suche. Jest ono zjawiskiem naturalnym o charakterze losowym. Nie każde wezbranie staje się powodzią. Możemy je tak nazwać dopiero, gdy wylew spowoduje znaczne straty gospodarcze i społeczne.
Doliny rzeczne ukształtowały się w wyniku tysięcy wezbrań i powodzi historycznych. Od zarania ludzkości w dolinach rzecznych rozwijało się osadnictwo i rolnictwo, powstawały miasta, przemysł i szlaki komunikacyjne. Z drugiej jednak strony, ceną za komfort zamieszkiwania i gospodarowania w dolinach rzek jest ryzyko powodzi. Ryzyko to w 1997 r. w dolinie Odry z potencjalnej groźby stało się realną katastrofą.
Przyczyną olbrzymich zniszczeń i strat w wyniku lipcowej powodzi jest zarówno rozmiar zjawiska naturalnego, jak i - w znacznej mierze - stan zabudowy i zagospodarowania dolin rzecznych Odry i jej dopływów, urządzeń ochrony przeciwpowodziowej, sprawność systemów ostrzegania oraz ratownictwa. Na zjawiska naturalne, jak wysokość opadu, nie mamy wpływu, natomiast pozostałe czynniki są skutkiem działalności ludzkiej - zarówno tej odległej, jak i tej całkiem współczesnej.
Głoszone obecnie opinie, że kataklizm był powodzią 200-, 500- czy też 1000-lecia są niedostatecznie wiarygodne. Na poziom wody oprócz natężenia przepływu wpływają bowiem również takie czynniki, jak: zabudowa, roślinność czy też zawężenie koryta przez wały. Na marginesie tych wypowiedzi można zauważyć, że taka ocena jest bardzo użyteczna dla wielu osób. Zwalnia bowiem od odpowiedzialności decydentów, którzy wydali pozwolenia na zabudowę polderów, którzy zmniejszyli przepustowość wrocławskiego węzła wodnego; autorów projektów obwałowań, które niczego nie obroniły; dyspozytorów zbiorników, które nie spełniły swej roli i wielu innych. Każdy z nich może mówić, że tak wielkiej powodzi
Odra przed tysiącem lat płynęła w szerokiej dolinie, tworząc liczne zakola wśród bagien i lasów łęgowych. Nurt meandrował na całej szerokości doliny wynoszącej od kilku kilometrów w górnym i środkowym biegu do kilkunastu kilometrów poniżej ujścia Warty.
Od XIII w. rozpoczęto sypanie wałów. Budowano chaotycznie, każdy właściciel usiłował chronić swoje grunty. Przynosiło to więcej szkody niż pożytku. Zabudowa doliny zawężała ją, zwiększając jednocześnie szkody powodziowe. Powódź 1736 r. zmusiła władze państwowe do zajęcia się regulacją rzeki. Obwałowano lewobrzeżną nizinę Oderbruch o powierzchni 800 km2. Wykonano przekopy, odcinając zakola i skracając bieg rzeki z 1020 km do obecnych 860 km. Jednak już w 1880 r. zauważono, że przekopy powodują zwiększenie spadku podłużnego i szybszy odpływ wód w dół rzeki, gdzie następuje ich nagromadzenie i wylew.
W XIX i XX w. na charakter i rozmiar regulacji decydujący wpływ miał rozwój żeglugi. Przy pomocy ostróg zawężano koryto rzeki. Skanalizowano odcinek od Koźla do Wrocławia. Zbudowano szereg zbiorników.
Spojrzenie w przeszłość nasuwa uwagę, że ujarzmianie Odry było osiągane tylko na krótko. Niekiedy skutki działań okazywały się odwrotne do zamierzonych, np. skracanie biegu rzeki zwiększyło zagrożenie powodzią. Zmieniały się też priorytety. W okresie XIII-XVIII w. była nim ochrona przed powodzią, chaotyczna i nieskuteczna zresztą. Następnie priorytetem był rozwój żeglugi powodujący prostowanie i zawężanie koryta rzecznego. Powodowało to szybszy spływ i nakładanie się fal powodziowych Odry i jej dopływów, a więc zwiększenie zagrożenia powodziowego.
Podobnie było w czasach PRL-u. Początkowo priorytetem była ochrona przed powodzią gruntów rolnych. Intensywnie zagospodarowano rolniczo poldery, umacniano wały powyżej Opola i Wrocławia, co zwiększało zagrożenie powodziowe tych miast. W latach 70. nadano priorytet żegludze z podobnym skutkiem. Równocześnie następował intensywny rozwój miast w kierunku rzeki. Ochrona przed powodzią pomimo licznych deklaracji pozostawała nieskuteczna. Każda wielka powódź w okresie powojennym dawała temu świadectwo. Optymalnego
Katastrofalną powódź wywołały długotrwałe ulewne opady 3-8.7.br. o wielkim zasięgu terytorialnym obejmującym Polskę, Czechy, Austrię i Słowację. W dorzeczu Odry zanotowano rekordowo wysokie dobowe opady. Przykładowo w Lądku Zdroju jednego dnia spadło 160 mm deszczu, w Głuchołazach 150 mm, w Karpaczu 121 mm. W dorzeczu Nysy Kłodzkiej w ciągu 6 dni średnia suma opadów przekroczyła 250 mm. Nastąpił gwałtowny wzrost stanów wód na rzekach. Kulminacje fal powodziowych górskich dopływów nałożyły się na falę Odry.
Zawiodły prawie wszystkie powodziowe budowle i urządzenia techniczne oraz zbiorniki retencyjne na górskich dopływach Odry. Wały zostały przerwane w wielu miejscach. Ważne niegdyś elementy poniemieckiej infrastruktury przeciwpowodziowej - dziś niedrożne kanały ulgi i zagospodarowane poldery nie spełniły swojej roli.
Należy jednak zauważyć, że nawet dobrze utrzymane wały i zbiorniki okazują się zawodne przy wielkich powodziach - takich, jak choćby na Renie w l. 1993 i 1995 czy też w Kalifornii i Północnej Dakocie w 1997 r. Straty szacowane są na dziesiątki miliardów dolarów. Doświadczenia ostatnich lat w USA, Kanadzie, Niemczech, Francji, w Indiach i innych krajach dowodzą, że urządzenia techniczne chronią skutecznie przed wezbraniami małymi i przeciętnymi, natomiast zawodzą przy wielkich powodziach. Cechą wyróżniającą kraje bogate jest niewielka liczba ofiar w stosunku do rozmiarów zniszczeń materialnych. Wynika to z wysokiego poziomu organizacji, przygotowania i zdyscyplinowania społeczeństwa, a także sprawnej łączności. W krajach tych coraz większy nacisk kładzie się na nietechniczne środki ochrony takie, jak na przykład określenie obszarów ryzyka i właściwe zagospodarowanie przestrzenne dolin rzecznych, systematyczne przygotowanie odpowiednich służb i ludności na wypadek klęski itp.
System ostrzeżeń, informowania i ewakuowania zagrożonej ludności był niesprawny i szczególnie w pierwszych dniach powodzi chaotyczny. Brakowało łączności. W protokołach komisji badających przyczyny powodzi: 1970, 1972, 1977, 1979, 1980 i innych wielokrotnie wskazywano na ten problem. Niestety, bezskutecznie.
W Polsce w ciągu ostatnich 50 lat nastąpił gwałtowny wzrost zabudowy i zainwestowania na terenach zwiększonego ryzyka w dolinach wielkiej wody, tj. tam, gdzie głębokość zalewu sięgała kilku metrów, a prędkość wody przekraczała 1 m/s. Wiele wsi wkroczyło zabudową na te tereny, powstały wielkie osiedla mieszkaniowe w Opolu, Nysie, Wrocławiu. U podstaw decyzji lokalizacyjnych leżała wiara w skuteczną ochronę powodziową przez wały i zbiorniki. Wiara ta
Przy rozważaniu programów ochrony przeciwpowodziowej najistotniejsze jest ustalenie priorytetów. Wszystkiego równocześnie obronić nie sposób. Jako podstawowy priorytet należy przyjąć ochronę życia na całym zagrożonym obszarze, zaś w drugiej kolejności koncentrować wysiłki na ochronie miast, w następnej - na ochronie pozostałych zainteresowanych użytkowników.
Dla ograniczenia zagrożenia ludzi potrzebny jest sprawny system informacyjny i organizacyjny pozwalający sprawnie i we właściwym czasie ewakuować ludność z terenów zagrożonych. Potrzebna jest edukacja. Nie nużące wykłady , lecz gry decyzyjne nauczą komitety przeciwpowodziowe działania. Mieszkańcy natomiast powinni znać drogi i sposoby ewakuacji.
Wielkie wezbrania są naturalne, zaś wywoływane przez nie szkody powodziowe są w głównej mierze skutkiem wkraczania człowieka z osadnictwem w doliny zalewowe. Dlatego najbardziej skuteczną formą ochrony jest zmiana zagospodarowania terenów zalewowych poprzez usunięcie lub ograniczenie zabudowy na obszarach zwiększonego ryzyka. Realizacja tej zasady jest ograniczona - nad rzekami powstały bowiem wielkie miasta, zabytki i przemysł, których przeniesienie jest niemożliwe. Z drugiej strony, przy odbudowie możliwe jest przeniesienie zabudowań na tereny wyżej położone.
Na przyszłość konieczne jest opracowanie map obszarów zagrożonych, również obwałowanych, z zaznaczeniem zróżnicowanych stref ryzyka, oraz przepisów regulujących zagospodarowanie i zabudowę tych stref. Należy również wyznaczyć obszary szczególnie cenne, np. ze względu na zabytkową zabudowę, które będą chronione za pomocą konwencjonalnych środków technicznych, jak: wały, poldery, kanały ulgi itp.
Przy odbudowie infrastruktury technicznej powinno się uwzględniać doświadczenia ostatniej powodzi. W miastach takich, jak Racibórz, Koźle, Opole, Nysa, Wrocław, Brzeg należy zwiększyć przepustowość koryt, powiększając bądź też budując nowe kanały ulgi. Zbiornik powyżej Raciborza może realnie zmniejszyć zagrożenie miasta, dlatego powinien zostać zbudowany. Odbudowując wały należy brać pod uwagę, że zwężają one istotnie naturalną dolinę wielkiej wody, powodując wzrost maksymalnego poziomu fali powodziowej i przyśpieszając jej bieg. Dlatego też należy, o ile to tylko możliwe, poszerzyć rozstaw wałów. Dla zwiększenia stabilności wałów należy je u podstawy skarpy odpowietrznej wyposażyć w drenaż.
Powinna być również przywrócona właściwa rola polderom. Te z nich, które nie mają urządzeń do sterowania dopływem, powinny być w takie urządzenia wyposażone. W Niemczech po powodziach 1993 i 1995 r. na Renie postanowiono przywrócić ok. 256 mln m3 pojemności retencji dolinowej górnego Renu przez utworzenie polderów i zalewów nie sterowanych na zawalu. Podobne przedsięwzięcia proekologiczne polegające na renaturyzacji dolin rzecznych wskazane byłoby rozważyć na górnej i środkowej Odrze.
Już po powodzi, we wrześniu 1997 r. zorganizowano w Ustroniu forum naukowo-techniczne "Powódź 1997". Niestety, w wypowiedziach dominowały tradycyjne poglądy sprowadzające się do wiary, iż zbiorniki, wały i regulacja koryt rzecznych to najskuteczniejsze sposoby ochrony. Sugerowano, że obnażona przez powódź zawodność tych urządzeń to wyłącznie wynik zbyt małych nakładów na gospodarkę wodną.
Obecnie dominuje podejście technokratyczne. Nie docenia się wagi planowania przestrzennego. Powszechnie ignorowana jest problematyka ochrony środowiska. Tymczasem wielkość zasobów wodnych oraz zasięg terenów zalewowych to podstawowe, fizyczne ograniczenia dla możliwości ekspansji człowieka, i próby pokonywania tych naturalnych ograniczeń poprzez zabiegi techniczne zawsze prowadzą do zagrożenia zdrowia i życia ludzi oraz degradacji środowiska.
Budowa zapory w Czorsztynie spowodowała protesty organizacji zainteresowanych ochroną środowiska. Jednym z głównych argumentów zwolenników budowy była rola tej inwestycji w ochronie przeciwpowodziowej. W chwili rozpoczęcia eksploatacji zbiornika wystąpiła w zlewni Dunajca jedna z największych powodzi bieżącego stulecia.
Zbiornik zredukował wysokość wezbrania - odpływ ze zbiornika był istotnie mniejszy od dopływu. W przekonaniu zwolenników budowy zbiornika okazał się on inwestycją potrzebną i pożyteczną. Minister ochrony środowiska podczas wystąpienia w Sejmie stwierdził, że Czorsztyn uratował Kraków (leżący notabene 60 km powyżej ujścia Dunajca). W środkach masowego przekazu pojawiły się wypowiedzi, iż zbiornik uchronił przed zalaniem wsie nadwiślańskie.
Powódź spowodowała, iż główna korzyść z budowy zbiornika, tj. zmniejszenie szkód powodziowych, przestała być przedmiotem spekulacji. Możliwa stała się obiektywna analiza oparta na faktach.
Dla oceny wpływu zbiornika Czorsztyn na ochronę przeciwpowodziową wykorzystano między innymi notowania poziomów wody w zbiorniku, stanów wód w kolejnych profilach wodowskazowych Dunajca i jego głównych dopływów oraz obserwacje odpływów ze zbiornika. Tegoroczną powódź porównano do fali powodziowej z przełomu czerwca i lipca 1958 r. (jednej z największych w stuleciu). W dotychczasowej praktyce biur projektowych modelowanie redukcji fali powodziowej przez zbiorniki przeprowadzane było anachronicznymi, uproszczonymi metodami prowadzącymi na ogół do wyników nadmiernie optymistycznych.
W latach 90. na zlecenie Komitetu Badań Naukowych opracowano modele komputerowe pozwalające szacować oddziaływanie gospodarki zbiornikowej na odległe od zapory odcinki rzeki. Symulacje oparte na równaniach hydrodynamiki pozwalają uzyskać oceny praktycznie dokładne. Błędy są zaniedbywalne w stosunku do błędów wykorzystywanych obserwacji hydrologicznych.
Znaczna część opinii o ochronnej roli Czorsztyna okazała się bezpodstawna. Znamienny jest przykład wsi Dębno, Frydman i Maniowy, które nie zostały zalane. W ramach inwestycji Dębno i Frydman otoczono bowiem potężnymi wałami, zaś Maniowy przeniesiono na wyższy teren. Jednakże dla uzyskania takich efektów nie trzeba było budować zapory.
Zbiornik Czorsztyn podczas lipcowej powodzi faktycznie zredukował wysokość fali powodziowej w dolinie Dunajca na odcinku ok. 40 km poniżej zapory. W zamieszkałych częściach doliny, tj. w okolicach Sromowiec Niżnych, Szczawnicy i Krościenka, redukcja kulminacji była rzędu 1-1,5 m, zaś w przełomach Pienińskim i Tymanowskim przekraczała 2 m. Jednak poniżej ujścia do Dunajca rzek Ochotnicy i Kamienicy redukcja fali powodziowej spadła poniżej 0,5 m, zaś w okolicach Starego i Nowego Sącza stała się niezauważalna. Możliwość skutecznej ochrony doliny Wisły poniżej ujścia Dunajca przez zbiornik Czorsztyn jest fikcją. Iluzoryczna okazała się również możliwość istotnego powiększania przepływów podczas niskich stanów Wisły.
Jak wskazują komputerowe symulacje, skuteczna ochrona przed powodzią możliwa jest przez zbiorniki o dużej (w stosunku do objętości największych fal powodziowych) objętości rezerwy powodziowej. Efekt ten dotyczy jednak tylko odcinków dolin rzecznych położonych pomiędzy zaporą, a ujściem większych dopływów. Skuteczność ochrony powodziowej praktycznie zanika, gdy powierzchnia zlewni rzeki przekracza czterokrotnie powierzchnię zlewni zamkniętej zbiornikiem.
Skuteczność tę można nieco poprawić, wprowadzając skomputeryzowany system koordynacji pracy poszczególnych zbiorników istniejących w dorzeczach górnej Wisły i Odry. Nie mniej jednak nie należy przeceniać możliwości pewnej i skutecznej ochrony przy wykorzystaniu nawet najlepszych prognoz i sposobów sterowania przepływem. Niezawodna ochrona wymagałaby bowiem znacznej liczby wielkich zbiorników, których budowa wydaje się mało realna ze względu na wielkie koszty ekonomiczne, społeczne i ekologiczne.
Drzewa i krzewy nadrzeczne pełnią wiele istotnych funkcji.1) Między innymi stanowią naturalny filtr chroniący przed spływem zanieczyszczeń do rzeki (darmowa oczyszczalnia) oraz umacniają brzegi.
Wydawałoby się więc, że powinny być specjalnie chronione, a ich wycinka winna być wyjątkiem (i to dobrze przemyślanym), a nie regułą. Apelował o to już w 1991 r. Komitet Ochrony Przyrody PAN.2)
Tymczasem wcale tak nie jest. Ochrony prawie nie ma. Chociaż Ale o tym na końcu.
Za wycinkę drzew i krzewów nadrzecznych nie pobiera się opłat. Mówi to wyraźnie art. 86d ustawy o ochronie i kształtowaniu środowiska. Dotyczy to nie tylko drzew i krzewów rosnących w międzywalu i na wałach przeciwpowodziowych, ale także na obszarach nie obwałowanych, a narażonych na niebezpieczeństwo powodzi. Czyli, powołując się na niebezpieczeństwo powodzi, można nad rzeką ciąć i nie płacić. Ale to nie wszystko. Ciąć i nie płacić można też powołując się na zagrożenie bezpieczeństwa żeglugi oraz na prace związane z wykonywaniem i utrzymaniem urządzeń melioracji wodnych.
Jak widać, bariera ekonomiczna nie chroni drzew i krzewów nadrzecznych praktycznie wcale. Z kosztami (poza opłaceniem drwali) liczyć się nie trzeba. A administrujący naszymi rzekami hydrotechnicy i melioranci wyciąć lubią.
Po pierwsze.
Wycinka drzew ze względów przeciwpowodziowych lub prac melioracyjnych wymaga uzgodnienia z wojewódzkim konserwatorem przyrody (od 1.1.98 - z wojewodą). Wycinka ze względu na zagrożenie bezpieczeństwa żeglugi takiego wymogu nie ma.
Po drugie.
Na wycinkę należy uzyskać zezwolenie gminy (od 1.1.98 - wójta, burmistrza lub prezydenta miasta). Jak wynika z doświadczeń krakowskich (wycinka nad Wisłą i Rudawą), bariera ta nie jest mocna. Ale, przy bardziej wnikliwie myślących urzędnikach, może być inaczej.
W znowelizowanej 29.8.97 ustawie o ochronie i kształtowaniu środowiska ta bariera została osłabiona. Pojawiła się
Jak wynika z dodanego do ustawy artykułu 48a, zezwolenie na usuwanie drzew i krzewów z międzywala i z wałów przeciwpowodziowych nie jest wymagane, jeśli obowiązek ich usunięcia wynika z odrębnych przepisów.3)
I tu pytania.
Tu uwaga. Mimo że niektórym urzędnikom tak się wydaje, Prawo wodne bynajmniej nie nakazuje oddrzewiania rzek. Takiego "obowiązku" tam nie ma.6)
Nie rozumiem, dlaczego nowelizacja ustawy o ochronie i kształtowaniu środowiska zamiast wzmocnić ochronę drzew i krzewów nadrzecznych, jeszcze ją osłabiła? Jest to tym bardziej dziwne, że pozostawiono bez zmian artykuł 37, który mówi: Zabrania się niszczenia roślinności służącej wiązaniu gleby oraz niszczenia roślin i zwierząt przyczyniających się do oczyszczania środowiska, a zwłaszcza wód.
Drzewa i krzewy nadrzeczne te funkcje właśnie pełnią. Więc (jeśli poważnie potraktować ten artykuł) wycinka nad rzekami jest ZABRONIONA.
Po powodzi nacisk na wycinkę się wzmoże. Bo przecież zawiniły drzewa. To one nie zapewniły łączności, sprzętu, zlekceważyły ostrzeżenia i dalej szkodzą. Jeżeli nowa władza nie okaże się mądrzejsza od poprzedniej, to być może już na wiosnę nie poznamy naszych rzek. Będą starannie oddrzewione. Bo tak "wymyśliły posły".
1) Stanisław Zubek, Aby rzeka była rzeką, czyli zachowywanie i przywracanie naturalności rzek (opis kampanii) [w:] "Biuletyn PKE" z października '97, s.6-8.
2) Uchwały i wnioski podjęte przez Komitet Ochrony Przyrody PAN w wyniku sesji poświęconej "Zagospodarowaniu i ochronie dużych rzek i ich dolin w Polsce", Wrocław, 26-28.9.91.
3) Ustawa z 29.8.97 o zmianie ustawy o ochronie i kształtowaniu środowiska oraz o zmianie niektórych ustaw (Dziennik Ustaw Nr 133 z 1997 r., pozycja 885).
4) ODGW - Okręgowa Dyrekcja Gospodarki Wodnej.
5) WZMiUW - Wojewódzki Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych.
6) Stanisław Zubek, Czy drzewom wolno rosnąć? [w:] "Biuletyn PKE" z października '97, s.5.
Ani w programie wyborczym, ani wśród haseł wyborczych jakiejkolwiek partii Zielonych nie powinny znajdować się propozycje działań antyekologicznych. Takim antyekologicznym działaniem jest regulacja rzek i taką też propozycję hasła wyborczego Zielonych (praca dla bezrobotnych przy regulacji rzek) znalazłem w artykule Krzysztofa Żółkiewskiego Zielona alternatywa parlamentarna.1) Zwróciłem na to uwagę pisząc, że taka alternatywa jest antyzielona.2) Na to autor "zielonego" hasła odpowiedział polemiką,3) która (choć dowcipna) jest mało przekonująca. Główne jej założenie, że "regulacja rzek" i "odbudowa wałów" znaczy prawie to samo, jest fałszywe.
Wątpię również, aby Klub "Gaja" (na którego autorytet Krzysztof Żółkiewski się powołuje) uważał regulację rzek za działanie ekologiczne. A jeśli nawet tak jest, to nie zmienia to faktów. Regulacja niszczy rzeki naturalność4) - niszczy jej bioróżnorodność i walory krajobrazowe. W związku z tym (jeszcze raz powtarzam) regulacja rzek jest działaniem antyekologicznym i nie powinna znaleźć się w żadnym programie ani haśle wyborczym Zielonych. Mało tego. Brak wyraźnego przeciwstawienia się dalszym regulacjom i brak wezwania do deregulacji (naturalizacji) rzek w programie jakiejkolwiek partii Zielonych świadczy o tym, że jest to partia Ciemnozielonych. Bądź też Zielonych Inaczej.
1) Krzysztof Żółkiewski, Zielona alternatywa parlamentarna [w:] ZB nr 10(88)/96, s.61.
2) Stanisław Zubek, Antyzielona alternatywa [w:] ZB nr 6(96)/97, s.36.
3) Krzysztof Żółkiewski, Antyzielona alternatywa [w:] ZB nr 8(98)/97, s.96.
4) Szerzej o tym - Stanisław Zubek, Aby rzeka była rzeką, czyli zachowywanie i przywracanie naturalności rzek (opis kampanii), "Biuletyn PKE" z października '97, s.6-8.