"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 1 (103), Styczeń '98
Wielebny Księże Tadeuszu!
Nazywam się Patrycja Hajek i mieszkam w Tarnowie. Do napisania tego listu skłoniła mnie wypowiedź Księdza, którą usłyszałam podczas kazania wygłoszonego w Warszawie 22.5.97. Brzmi ona, cytuję: Dzisiaj Sejm uchwalił: Nie można męczyć zwierząt. A co z dziećmi? A co z rodziną? Kto patrzy na zwierzę, staje się zwierzęciem i zwierzątkami zwierzęta się zajmują. To jest zezwierzęcenie, gorzej niż zezwierzęcenie, bo wół i osioł klęknęli przed żłobem, w którym był Pan ( ).
Muszę przyznać, że wypowiedź ta wywołała u mnie objaw gniewu i niechęci, a jednocześnie skłoniła mnie do zadumy nad rolą kapłana we współczesnym świecie. Otóż Ksiądz, jako pasterz i opiekun wiernych, powinien zatroszczyć się o los tych najmniejszych braci, których święty Kościoła - Franciszek z Asyżu uznał za przyjaciół. Oto, co powiedział: Wszystkie stworzenia tej ziemi szukają szczęścia, wszystkie odczuwają tak jak my. Wszystkie stworzenia tej ziemi kochają, cierpią i umierają jak my, czyli są one równymi nam dziełami Wszechmogącego Boga.
Czy tego oto człowieka Ksiądz także nazwałby zwierzęciem, w myśl swojej filozofii?
Bóg, Stwórca całego wszechświata, dobry i kochający Ojciec, stworzył dla nas cały świat. W Księdze Rodzaju czytamy, że Bóg oddał całe swoje dzieło i wszystkie stworzenia pod panowanie człowieka. My jednak te uprawnienia traktujemy często zbyt egoistycznie. Praktycznie zapominamy o tym, że Pierwszym Panem, Opiekunem i Właścicielem wszystkiego, co istnieje jest Bóg. Biblia potwierdza, że powołał On człowieka do panowania nad zwierzętami. Czy jednak nie ucieszyłby się, gdyby ujrzał człowieka wprowadzajcego w życie Jego zamiary? Czy otrzymaliśmy prawo do zadawania cierpienia, prawo niszczenia życia słabszej istoty, jaką jest zwierzę?
Zwracam się do Księdza jako osoby poważnej i rozumnej (chociaż po tej tragicznie śmiesznej i prostej wypowiedzi mam coraz większe wątpliwości, co do właściwych zadań kapłanów).
Kiedy słucham audycji Radia Maryja, chce mi się płakać. Dlaczego nie uczycie miłości, szacunku, tolerancji, wartości, o które tak ciężko w dzisiejszym świecie. Ciągle polityka, patriotyczne rozważania, które wywołują agresję i nienawiść w stosunku do wskazywanej przez Was partii. Mogę zapewnić, że nie tego oczekuje człowiek, który czuje się zagubiony i szuka bliskiego kontaktu z Bogiem. Często zastanawiam się, czego Ksiądz oczekuje od ludzi, odbiorców swoich kazań? Jeżeli człowiek taki jak Ksiądz, naśladowca Boga, nauczyciel miłości, kieruje swoje słowa do młodych, to sama już nie wiem, czego spodziewa się po ich zachowaniu? Czy takiej samej nienawiści?
Ja, jako osoba wierząca, lecz nie darząca wielkim zaufaniem instytucji Kościoła, jestem bardzo wzburzona i wstrząśnięta. Wiem, że "w każdych telefonach" otrzymuje Ksiądz same pochwały i słowa uznania, ale przychodzi chwila, kiedy jesteśmy zmuszeni usłyszeć słowa krytyki, które prawdziwego człowieka skłonią do refleksji nad swoim postępowaniem. Każdy z nas uczy się przecież na błędach, które mogą ukształtować osobowość ludzką. Błędem i oznaką najgorszego zachowania było warszawskie kazanie. Jak to możliwe, że Ksiądz uczący nienawiści do zwierząt, może oczekiwać miłości do człowieka. Wydaje mi się jednak, że jest to niemożliwe.
Z całą pewnością mogę stwierdzić, że Ksiądz nigdy nie spotkał się z prawdziwym cierpieniem zwierzęcia, nie widział tragedii, jaka rozgrywa się w jego przerażonych oczach, kiedy jest torturowane przez swojego pana - katolika lub też zostaje przywiązane do najbliższego drzewa i porzucone. To Księdza nie obchodzi, prawda? To jest tolerowane przez Kościół, ponieważ brak jakiejkolwiek reakcji oznacza akceptację i cichą aprobatę.
Sama jestem właścicielką małego kundla, którego przywiozłam z okropnych schroniskowych warunków. I mogę naprawdę czuć się dumna ze swojego małego podopiecznego, który ma więcej swoich psich uczuć niż większość z nas. Z przykrością muszę stwierdzić, że wiele znanych mi osób, słuchaczy katolickich rozgłośni przechodzi obojętnie obok tej niemej krzywdy. Każda chęć udzielenia pomocy komentowana jest śmiechem lub złośliwą uwagą. Czy takiego zachowania uczy Kościół?
Nie jestem osobą nawiedzoną, mam tylko zbyt wiele wrażliwości, która nie pozwala mi na obojętność wobec takich wypowiedzi. Dzięki temu kazaniu Ksiądz objawił się jako osoba egoistyczna i mało wrażliwa. Prawdziwego człowieczeństwa należy uczyć się całe życie. Ksiądz stwierdzi pewnie, że zwierzę nie ma duszy, lecz ma wiele wartości, których brakuje niejednemu z nas. Jeżeli ktoś podjął się w Sejmie ich obrony, to świadczy to o jego wielkim człowieczeństwie, wrażliwości i odpowiedzialności. Na szczególną uwagę zasługuje cytat wyjęty z XIX-wiecznego "Dykcjonarza katolickiego". Brzmi on: Zwierzęta nie mają żadnych praw, zostały stworzone na użytek człowieka, tak samo jak rośliny i kamienie. Człowiek ma prawo zadawać zwierzętom śmierć oraz cierpienie dla celów słusznych i pożytecznych, a nawet dla rozrywki.
Co ja - osoba młoda i tolerancyjna, wychowana w duchu katolickim, mam o tym wszystkim myśleć? Będzie mi bardzo trudno odnaleźć tę właściwą drogę. Swoje życie muszę powierzyć tylko Bogu, bo Jego pełnomocnicy - niestety - nie rozumieją idei chrześcijaństwa. Według ich chorych teorii muszę być tylko tyranem, który prawdziwe szczęście odnajdzie w cierpieniu, krzywdzie i niemej tragedii, jaka każdego dnia rozgrywa się w cyrkach, schroniskach i małych wsiach, które nadal tolerują wzorzec psa uwiązanego na krótkim i raniącym ciało łańcuchu.
Jeżeli pasterz i "przewodnik" swoich owieczek swoje okrutne i wręcz makabryczne słowa głosi w "Domu Bożym", miejscu modlitwy, zadumy i dobroci, to Kościół nigdy nie odzyska swojego pierwotnego znaczenia, a my nadal będziemy krążyć po ścieżkach kłamstwa i obłudy.
Bardzo chciałabym otrzymać od Księdza odpowiedź pisemną, lecz wiem, że takiej i każdej innej nie otrzymam.
Właśnie dzisiaj, kiedy piszę ten list, została wprowadzona ustawa o ochronie praw zwierząt. Czy to się Księdzu podoba czy też nie, każde zwierzę jest istotą żywą, jak ja, Ksiądz i każdy człowiek. Ksiądz się trochę pośpieszył, wygłaszając to kazanie. Lecz może dzisiejsza ustawa, którą każda normalnie czująca i myśląca osoba przyjęła z zadowoleniem, wzbudzi kolejną falę gniewu i oburzenia w Waszym radiu. Takie zachowanie i brak pozytywnej reakcji będzie tylko cichą aprobatą dla każdego, kto wyrządza krzywdę zwierzęciu, i wystąpieniem przeciwko V przykazaniu: "Nie zabijaj!"
Z poważaniem
Zob. Renata Fiałkowska, Nasza umowa ze zwierzętami [w:] ZB nr 10(100)/97, s.70.
Sz. P. Brooks Mick
Shell Polska Wydział Stacji Benzynowych Stawki 2, Intraco 1 00-193 Warszawa | Wrocław, 18.9.97 |
Szanowny Panie,
w związku ze zbliżającą się drugą rocznicą śmierci Ken Saro-Wiwy - nigeryjskiego pisarza, poety, obrońcy praw człowieka, straconego 10.10.95 wraz z ośmioma innymi działaczami Movement of the Survival of Ogoni People (MOSOP), wrocławska grupa Amnesty International, zaniepokojona rozmiarem naruszeń fundamentalnych praw człowieka przez władze Nigerii, zwraca się do Pana z uprzejmą prośbą o wyjaśnienie stanowiska, jakie zajmuje Shell Polska w następujących sprawach:
1) w sprawie oświadczenia Shell International z 31.10.95, w którym przedstawiciel koncernu stwierdza: MOSOP przy wielu okazjach podkreśla, że w swych kampaniach nie używa przemocy. My mieliśmy inne doświadczenia. Jakie czyny z użyciem przemocy im się zarzuca? Czy Shell International wystąpił w tej sprawie na drogę sądową? Jeśli tak - to z jakim skutkiem? Czy stwierdzenie to dotyczy również Ken Saro-Wiwy i jego ośmiu towarzyszy?
2) w sprawie niezgodnego z międzynarodowymi standardami procesu Ken Saro-Wiwy, w wyniku którego on i ośmiu innych członków MOSOP-u zostało skazanych na śmierć - powieszonych. Przypominamy o protestach międzynarodowej opinii publicznej, do których Shell International przyłączył się zbyt późno, podczas gdy wcześniejsze zajęcie stanowiska w tej sprawie mogło zmienić położenie skazanych i powstrzymać egzekucję. Czy Shell Polska starał się o uwolnienie Ken Saro-Wiwy? Czy zwracał się w tej sprawie do rządu nigeryjskiego? Jeśli nie - dlaczego?
3) w sprawie spotkania w Shell-Centre w Londynie 16.3.95, w którym udział wzięli przedstawiciele koncernu Shell, nigeryjskiego wojska i policji oraz Wysoki Komisarz Nigerii w Londynie. Celem spotkania było podjęcie odpowiednich działań przeciwko rzekomej kampanii antyshellowskiej prowadzonej przez różne organizacje (w tym Amnesty International). Czy w związku z tym podtrzymuje Pan stanowisko, jakoby Shell nie interweniował w politykę nigeryjską?
4) w sprawie doniesień prasowych ("Frankfurter Rundschau" z 19.11.95, s.3), które informują, że (...) sytuacja [w Nigerii] jest tak napięta, gdyż brytyjsko-holenderski koncern Shell, który wcześniej zawsze wzywał na pomoc nigeryjskie służby bezpieczeństwa, od dwóch lat wstrzymywał swoją działalność w rejonie konfliktowym. Czy Shell rzeczywiście prowadził współpracę z nigeryjskimi służbami bezpieczeństwa? Jeżeli tak, to jak Shell Polska to ocenia?
Ten sam artykuł donosi: Smutną sławę zyskała masakra w Umuechem, podczas której jednostki specjalne policji przybyłe na miejsce akcji shellowskimi autobusami robotniczymi (inne źródła mówią o autobusach wypożyczonych lub wydzierżawionych od Shella) zabiły kilkadziesiąt osób i spaliły setki domostw. Czy doniesienie to jest prawdziwe? Jak odnosi się do tego Shell Polska?
5) w sprawie doniesień "Die Zeit" z 17.11.95 dotyczących masakry w Umuechem, z których wynika, jakoby Shell wystosował 29.10.95 do Kwatery Głównej Policji w Port Hartcourt następującej treści apel: Prosimy Pana, by postawił nam Pan natychmiast do dyspozycji na naszym terenie ochronę (preferujemy Mobile Police Force). Czy ta prośba naprawdę miała miejsce? Co Shell Polska o niej sądzi?
6) w sprawie przesłuchania podczas procesu Ken Saro-Wiwy dwóch świadków (Charlesa Danwiego oraz Naajone'a Nkpaha), którzy złożyli zeznania obciążające Ken Saro-Wiwę, a potem przyznali się, że zostali przekupieni - obiecano im pieniądze, dom oraz dobrą i stałą pracę u Shella;
7) w sprawie doniesień prasowych informujących o tym, że Shell zaopatrywał nigeryjskie służby bezpieczeństwa w broń;
8) w jakim stopniu Shell Polska zaangażowany jest w przetwórstwo i sprzedaż ropy naftowej pochodzącej z Nigerii?
Sytuacja praw człowieka w Nigerii wciąż się pogarsza. Podobnie jak i wcześniej wiezieni są: opozycyjni politycy, prawnicy, związkowcy, ekolodzy, dziennikarze, członkowie MOSOP-u; w więzieniu nadal przebywa prawowity prezydent.
Przez wyposażenie nigeryjskich służb bezpieczeństwa, jeżeli doniesienia te są prawdziwe, koncern Shell jest współodpowiedzialny za pogwałcenie praw w tym kraju.
Przemysł naftowy stanowi podstawę gospodarki nigeryjskiej. Korporacja Shell jest największym koncernem naftowym, który inwesuje w Nigerii. Zajęcie przezeń zdecydowanego stanowiska w sprawie przestrzegania uniwersalnych praw człowieka mogłoby zasadniczo wpłynąć na poprawę sytuacji w tej dziedzinie. Ponadto uważamy, że jeżeli zarzuty o wspieranie nigeryjskich służb bezpieczeństwa są prawdziwe, to Shell jest moralnie zobowiązany do aktywnego działania na rzecz praw człowieka. Miarą w ocenie wiarygodności Pana firmy jest Pański oraz Pańskich współpracowników wkład w obronę praw człowieka w Nigerii oraz pomoc dla ofiar ich łamania.
Minister Ochrony Środowiska,
Zasobów Naturalnych i Leśnictwa
Warszawa, 19.11.97
Szanowny Panie,
zwracam się z prośbą do Pana o wydanie nakazu umieszczenia ostrzegających napisów na wyrobach i folderach telefonii komórkowej.
Firmy telefonii komórkowej nie informują użytkowników aparatów telefonicznych o tym, że te urządzenia promieniują mikrofale. W reklamach używa się np. zwrotów "przyjazny dla użytkownika", co jest paradoksem.
Użytkownicy na ogół nie są świadomi tego, że rozmawiając przez telefon komórkowy, mają przy głowie mikrofalową radiostację nadawczo-odbiorczą. Już jej antena wskazuje, że długość fali elektromagnetycznej jest współmierna z gabarytem mózgu człowieka. Zatem istnieją warunki na efekt rezonansowy, w którym nawet małe moce powodują stosunkowo duże prądy. Telefon komórkowy ma milion razy mniejszą moc niż np. radiostacja gąbińska, ale antena tego telefonu w czasie rozmowy znajduje się ok. 3 cm od płatów mózgowych rozmawiającego.
Ekspansja telefonów komórkowych, jak równiez stacji nadawczych RTV przypadła na okres protestów ludności przeciwko niektórym obiektom (Gąbin, Solec Kujawski i in.). Dlatego inwestorzy tych obiektów w mediach rozpowszechnili fałszywe informacje o nieszkodliwości promieniowań radiowych na organizm człowieka. Czas najwyższy, aby odwołać dezinformację i uczciwie poinformować społeczeństwo o zagrożeniach zdrowia i życia ze strony burzliwego nasycenia środowiska promieniowaniem elektromagnetycznym od sztucznych świateł.
Pan Edward Hunek Wojewoda Lubelski |
Piaski, 24.10.97 |
Składamy Panu Wojewodzie Lubelskiemu serdeczne podziękowania za uczciwe rozwiązanie długotrwałego sporu między myśliwymi a ekologami, z korzyścią dla zagrożonych gatunków zwierząt. Wprowadzona przed 4 laty regulacja prawna, dotycząca zakazu polowań na terenie użytków ekologicznych w gminie Piaski, została przez Pana Wojewodę rozszerzona rozporządzeniem na teren wszystkich użytków ekologicznych w województwie lubelskim. Informację o tak wyjątkowo życzliwym stosunku wojewody do ochrony zasobów przyrody przekazujemy do "Zielonych Brygad" z prośbą o jej opublikowanie.
Ponieważ na spotkaniu "Kolumna '97" w Spale złożono deklarację współpracy między zielonymi a Unią Wolności, dlatego przykład z Lublina gorąco polecamy wojewodom i wicewojewodom rekrutującym się ze środowisk określających siebie jako życzliwych środowisku i ekologom.
Z poważaniem
Szanowny Pan Wojewoda | Katowice, 29.11.97 |
Urząd Wojewódzki
w Katowicach
Szanowny Panie Wojewodo!
W związku z planowaną budowa hipermarketu "Allkauf" przy ul. Zawiszy Czarnego na osiedlu 1000-lecia w Katowicach chcielibyśmy wyrazić swój stanowczy sprzeciw w stosunku do tej inwestycji.
Planowana inwestycja ma stanąć na terenie przyrodniczo cennym. Obecnie w miejscu przyszłego sklepu rosną różne gatunki roślin, tworząc interesujący ekosystem, który jest miejscem życia wielu gatunków awifauny, w tym chronionych prawem ptaków śpiewających: szczygła, ortolana, makolągwy czy dzwońca.
Ponadto jest to miejsce podmokłe, w którym doskonałe warunki do żerowania i rozmnażania się znajduje wiele gatunków płazów, w tym również płazów chronionych: żaba zielona i kumak nizinny.
Nasycenie terenu punktami handlowymi jest na tyle duże, że żadne tego rodzaju argumenty, nie usprawiedliwiają proponowanej inwestycji, a już tym bardziej sklepu tego typu. Prócz argumentów przyrodniczych za odstąpieniem od inwestycji przemawiają również względy społeczne. Intensyfikacja ruchu kołowego, a jest to nieuchronny skutek inwestycji tego rodzaju, przyczyni się do pogorszenia i tak złego stanu środowiska, a szczególnie do zanieczyszczenia powietrza spalinami samochodowymi.
W związku z powyższym żądamy natychmiastowego wstrzymania budowy domu towarowego. Mamy nadzieję, iż tym razem interes natury zwycięży w starciu z interesem obcych "sklepikarzy".
Z poważaniem
Ryszard Skrzypiec
| Bogdan Pliszka
|
Różnica między rzeką a rzeką uregulowaną jest taka, jak pomiędzy rybą a rybą sfiletowaną.
Powyższe prawo dotyczy tak geometrii, jak i ilości życia w porównywanych obiektach.
Szanowny Pan | Szczecin, 28.10.97 |
Od 4 lat z ogromną troską i niepokojem przyglądam się temu wszystkiemu, co dzieje się w ochronie środowiska w naszym województwie. Zebrane informacje pozwalają mi stwierdzić, że w swoich poglądach nie jestem odosobniona. Podobne do moich - złe doświadczenia ma wielu mieszkańców województwa.
Ponieważ od 4 lat wydaję ogólnopolskie czasopismo ekologiczne, jeżdżę dużo po kraju, znam inne województwa - ich osiągnięcia w dziedzinie ochrony środowiska - mam możliwość porównania i powody do niezadowolenia. Wiem również, przyglądając się sukcesom różnych miast i gmin w Polsce, w czym tkwi problem.
Otóż zwyczajnie w ludziach, bowiem od ich zaangażowania, otwartości, kompetencji i postawy zależy wszystko. Od urzędników, którzy dobro społeczne przedkładają nad osobiste urazy i niechęć, zależy, czy nasze województwo prężnie i szybko będzie rozwiązywało swoje problemy w zakresie ochrony środowiska.
Tymczasem ludzie, instytucje, firmy, organizacje pracujące na rzecz ochrony środowiska, doceniani w kraju i za granicą, przez urzędników w Szczecinie są traktowani jak intruzi. Gołym okiem widać efekty tych działań. Chciałam zwrócić uwagę posłów, senatorów - tych wszystkich, którzy mogą zadecydować o przyszłości polskiej ekologii, o naszej wspólnej drodze w rozwiązywaniu problemów województwa, że w Szczecinie dzieje się źle.
Szereg cennych społecznie inicjatyw nie uzyskało poparcia i pomocy powołanych do tego celu instytucji. Kontrowersyjną ostatnio sprawą jest sytuacja schroniska dla zwierząt w Szczecinie, prowadzonego przez wielkiego społecznika - prof. Remigiusza Węgrzynowicza. Przypominam sobie, jak na dźwięk nazwiska profesora w Klinice dla Zwierząt w Nowym Jorku otwierały się przede mną wszystkie drzwi. Ceniony w świecie fachowiec, założyciel Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Szczecinie, wieloletni prezes Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Warszawie, z własnej woli, chcąc ratować je od upadku, zajął się schroniskiem dla zwierząt w Szczecinie. Schronisko jest naszym wspólnym problemem, naszym wyrzutem sumienia. W tym kontekście zapewne też trudno zrozumieć fakt, że to wszystko, co zmieniło się na korzyść w schronisku, jest dziełem jednego człowieka.
W ciągu ostatnich 2 lat stworzono i wybetonowano wybiegi, zbudowano podgrzewane legowiska, zakupiono ambulans, uruchomiono poliklinikę, która zarabia na schronisko, powołano Centrum Ochrony Zwierząt z Ośrodkiem Oświaty Ekologicznej, w budowie jest "dom kota". W okresie 2 lat szczecińskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami przekształciło się w ważny ośrodek ekologiczny w mieście. Odmienił się przede wszystkim los zwierząt. Staraniem jednego człowieka, którego Urząd Miejski usunął ze schroniska za malwersacje finansowe, trwa nagonka na Profesora, niweczony jest wielki trud społecznika. Schronisko przeżyło już za nasze społeczne pieniądze kilka kontroli, które wykazały wręcz dbałość o dobrostan zwierząt. Bulwersująca, wręcz skandaliczna jest postawa Urzędu Wojewódzkiego. Urząd Wojewódzki po 2 latach funkcjonowania schroniska dopatrzył się błędów w dokumentach, które sam podpisał!!! Bez porozumienia z władzami Towarzystwa - można było usunąć proceduralne usterki za porozumieniem obu stron w myśl prawa - skierował sprawę do sądu!
Urząd Wojewódzki jako organ nadzorujący nie dopełnił obowiązku wynikającego z ustawy o stowarzyszeniach, art. 25. Nie żądał od zainteresowanych niezbędnych wyjaśnień. Skierowanie sprawy do sądu, z pominięciem przysługującej ustawowo drogi administracyjnej, było niezgodne z art. 26 wspomnianej ustawy. Od czasu decyzji sądu, od której Towarzystwo się odwołało, praca Zarządu i kierowanie schroniskiem jest bardzo utrudnione.
Pytanie do wszystkich zainteresowanych jest następujące: Czy w tym wszystkim istotny jest los zwierząt w schronisku? Komu i czemu służą te decyzje formalne? W jakim stopniu wcześniej pomógł schronisku Urząd Wojewódzki? A może Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej? Nic z tych rzeczy Na decyzję Urzędu Wojewódzkiego wpłynął pojedynczy urzędnik, do którego z pokorną prośbą przyszedł znów ten sam pan, który wcześniej spowodował szereg kontroli i szkalujących materiałów w prasie. I znowu nie pytając drugiej strony dano wiarę człowiekowi, którego miasto odwołało za malwersację ze schroniska. Bulwersujące jest także to, że w całej tej sprawie uczestniczą posłowie, których mandat poselski zobowiązuje do obrony słusznych interesów społecznych.
Oby ta sytuacja nie była typowo polska. Czy schronisko ma się dostać znów w łapska ludzi, którym los zwierząt jest zupełnie obojętny? Może tak urzędnicy Urzędu Wojewódzkiego, Urzędu Miasta, Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz innych instytucji obudzą się? Może wreszcie zaczną bronić tego, co dobre, trudu i wysiłku społeczników, którym się jeszcze chce coś w tym kraju robić. Zapewniam Was, że wbrew pozorom tacy ludzie jak prof. Węgrzynowicz jeszcze istnieją.
Z całej tej sprawy można wyciągnąć wnioski, że babranie się Urzędu Wojewódzkiego w tego typu sprawach jest celowe. Odciąga uwagę społeczeństwa od spraw ważkich, istotnych i nie rozwiązanych. Od złych decyzji, marnotrawionych środków, chybionych inwestycji. Zapytuję decydentów, dlaczego nie ruszyła oczyszczalnia ścieków w Szczecinie? Podobna budowa ruszyła już w Gdańsku. Obydwa miasta miały gwarantowane na ten cel środki, pragnę przypomnieć raport NIK-u dotyczący działalności sprzed 4 lat Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Wojewódzkim - zostały wówczas zmarnowane ogromne środki; lista podobnych spraw jest długa.
Dość długo przyglądałam się biernie i bezradnie zaistniałej sytuacji. Oczekujemy natychmiastowej pomocy dla schroniska i natychmiastowego rozwiązania konfliktu. Nie może tak być, by w osobiście wytyczonej wojnie przeciwko prof. Remigiuszowi Węgrzynowiczowi biernie uczestniczyli mieszkańcy Szczecina, wiedząc, że Profesor działa w naszym wspólnym interesie - to uwłacza naszej godności.
Do wiadomości:
Ł "EKO i MY" to ogólnopolski magazyn, redagowany przez Klub Publicystów Ochrony Środowiska EKOS, do którego należy 100 dziennikarzy radiowych, telewizyjnych i prasowych, a p. M. Ciesielska jest członkiem jego Zarządu.
Redakcja "Gazety Wyborczej" Czerska 8/10, Warszawa | Warszawa, 25.11.97 |
"Gazeta Wyborcza" zamieściła 12.11.97 wypowiedzi w Sejmie panów posłów po exposé premiera Buzka, opuszczając niekiedy mniej ważne - jej zdaniem - fragmenty, o czym lojalnie poinformowała Czytelników. Otóż w wypowiedzi p. Tadeusza Syryjczyka wykreślono dwa bardzo ważne akapity: o degradacji przyrody w Polsce i konieczności jej ochrony.
Okazuje się, iż dla pp. Redaktorów "GW" nie jest ważna katastrofa ekologiczna w Polsce, barbarzyńskie wycinki lasów oraz drzew w miastach (tu "ukłon" w stronę p. prezydenta Święcickiego), brak czystej pitnej wody itp., co jest, jak wiadomo, istotne dla zdrowia fizycznego i psychicznego społeczeństwa. Czyżby "Gazeta", za przykładem innych pism i polityków, pisała o tych sprawach tylko przed wyborami? Również "GW", streszczając umowy koalicyjne między Liderami Ekologicznymi a Unią Wolności, pomijała całe punkty mówiące o ochronie środowiska przyrodniczego i współpracy MOŚZNiL z organizacjami ekologicznymi. Czy nie świadczy to o braku troski za strony Redakcji o publiczne zdrowie, oraz braku zmysłu państwowego?