"Zielone Brygady. Pismo Ekologów" nr 3 (105), 1-14 lutego 1998
Kolejna, 70. już pozycja Studium Niemcoznawczego Instytutu Zachodniego z Poznania, nie pierwszy raz w tej serii, poświęcona została problematyce, która znajduje odbiorców w środowiskach alternatywnych. Tym razem przybliżono rolę pieśni protestu w różnych działaniach społecznych na terenie Republiki Federalnej.
Tradycje niemieckiej pieśni politycznej sięgają, jak zauważa autorka w rysie historycznym, przełomu XV i XVI w. I podobnie, jak współczesny protest-song, pieśń polityczna była głównie pieśnią protestu, podejmującą najbardziej drażliwą problematykę społeczną i polityczną swego czasu. Jak z krótkiego zarysu wynika, tak naprawdę niewiele, prócz specyfiki, dzieli pieśń polityczną wykonywaną w różnych okresach historycznych. Co więcej, niewielka lub nawet żadna jest różnica pomiędzy rolami, jakie pełniły.
Lektura pracy prowokuje do dwóch refleksji. Pierwsza z nich dotyczy roli pieśni w formowaniu się alternatywnego środowiska i podejmowanych przez niego działań, druga zaś - roli i odpowiedzialności niektórych "medialnych" grup za stan powszechnej świadomości.
Autorka rozpoczyna pracę pytaniem o odpowiedzialność artystów i intelektualistów wobec wydarzeń, o rolę, jaką pełnią te dwie grupy w kreowaniu pewnego obrazu rzeczywistości, jego interpretacji, wpływu - zamierzonego czy mimowolnego? - na tworzenie faktów społecznych. Pytanie jest istotne, ponieważ zakres zainteresowań bardów, a zatem tematyka "pieśni-komentarzy" jest niezwykle szeroka. Protest-song czasu kontestacji zajmuje się wieloma istotnymi dla tamtego pokolenia sprawami. Trudno tu wymieniać wszystkie, zresztą każde miejsce miało swoje specyficzne tematy. Są to głównie prawa człowieka, krytyka kapitalistycznego modelu społeczeństwa, konsumpcyjnego, biernego stylu życia, problemów pokoju na świecie - w końcu; jest to czas - najpopularniejszej chyba - wojny wietnamskiej, marszów pokojowych, problemów niszczenia środowiska naturalnego i wielu innych spraw, którymi się publicznie zajmowano. Sama autorka pisze tak:
Kontestacja młodzieży zrodziła się głównie na uczelniach amerykańskich. W Greensboro, w stanie Północna Karolina, odbył się 1 lutego 1960 r. pierwszy studencki sit-in, który zapoczątkował falę protestu studenckiego. Silent generation przeobraziła się w aktywne pokolenie. Na szeroką skalę rozprzestrzenił się ruch obrony praw obywatelskich - Civil Right Movement, występujący przeciwko dyskryminacji rasowej. To właśnie ten ruch przyczynił się w dużej mierze do ożywienia działalności pieśniarskiej; szczególną popularnością cieszyły się wówczas negro spirituals. Coraz częściej powstawały nowe utwory pisane specjalnie na użytek wspólnych akcji, stąd też ruch ten w krótkim czasie zyskał miano ruchu śpiewającego (s.106).
Autorka przeprowadza analizę źródłową - w tekście zostaje przywołanych wiele tekstów songów - prezentując bardzo szeroki wachlarz spraw, którymi się zajmowano. To zaś, szczególnie w kontekście postawionego na początku pytania, może rodzić obawy, co do nieuchronnego niebezpieczeństwa manipulowania odbiorcą. W tym przypadku zagrożenie jest o tyle duże, że chodzi głównie o młodego (młodzież szkolna, studenci, młodzi robotnicy) słuchacza. Sama autorka pisze:
Nie da się ocenić wpływu, jak głębokie piętno odcisnęła pieśń protestu na psychice młodego pokolenia. Nieodparcie nasuwają się tu słowa Aleksandra Watta: "Trudno przeczuć, jak ogromną rolę odegrały pieśni w formowaniu przyszłych rewolucjonistów" (s.303).
Być może to właśnie ta świadomość wpływu przekazu jest najistotniejszym przesłaniem, jakie niesie ze sobą lektura tej pracy, będącej w zamierzeniu zdaniem sprawy z pewnego stanu. Trzeba mieć świadomość, że pieśń protestu, pieśń polityczna, już chociażby z samej nazwy, nosi na sobie silne piętno upolitycznienia, nie trzeba chyba dodawać, że chodzi tu głównie o lewicową orientację. Jednakże, jak podkreśla autorka, takie nadmierne związanie się z jakimkolwiek ruchem politycznym czy konkretną partią sprawia, że w pieśni protestu zbytnio wyeksponowana zostaje jej funkcja apelatywna, a to jest już oznaką uzależnienia i zniewolenia. Tym samym protest-song zostaje sprowadzony do roli instrumentalnej wobec polityki (s.303).
Pominąwszy te, ważne socjotechniczne zastrzeżenia, rolą protest-songu jest kolportowanie informacji blokowanych przez oficjalnie uznane media i wzmacnianie protestu. Jednak nie koniec na tym. Pieśń protestu wyrasta ponad przypisaną jej rolę transparentu, gdy zaczyna oddziaływać na integrację środowiska. Bo, jak pisze autorka:
Song pokojowy (freedom song) stał się bronią tego ruchu. Śpiewano wszędzie - podczas demonstracji, zebrań, marszów, sit-in, a nawet w więzieniach. Grupowy śpiew wzmacniany rytmicznym klaskaniem, a niekiedy tanecznym krokiem, stał się jednym ze środków walki. Pieśni pomagały uczestnikom manifestacji w pokonywaniu własnego strachu, wzmagały poczucie wspólnoty i wzajemnej więzi, wyrażały uczucia demonstrujących, a jednocześnie informowały o toczących się wydarzeniach. ( ) Martin Luther King zwracał uwagę, że śpiew grupowy służył umocnieniu solidarności, dawał ludziom odwagę i poczucie wspólnoty (ss.106-107).
Na zakończenie autorka podkreśla, że protest-song nie był jedynie modą l. 60. Polityczna pieśń protestu, jakiegokolwiek czasu, również nie była taką modą. Był za to ważnym elementem kontestacji i zjawiskiem społeczno-kulturowym. Zanikł wraz z opadaniem fali młodzieżowych buntów, choć w okrojonej formie przetrwał aż do czasów pacyfistycznych protestów l. 80. Być może przywoływane wyjątki poszczególnych utworów mogą grzeszyć nieświeżością, jednak znakomicie oddają ducha tamtego czasu, oddają również stopień społecznego zaangażowania, które wraz z upływem czasu rozpływa się gdzieś w pośrednim uczestnictwie w zdarzeniach, a raczej nawet unikaniu go na rzecz biernego pośrednictwa w przepływie dóbr i kapitałów. Rozpływa się w przyzwalaniu.
Maria Wagińska-Marzec, Protest-song w Republice Federalnej Niemiec w okresie kontestacji młodzieżowej, Instytut Zachodni, Poznań 1996.
Ostatnio wpadła mi w ręce książka Geralda Durrella Moje ptaki, zwierzaki i krewni.
Tytuł wydał się obiecujący, okładka przyciągnęła wzrok, ciekawe wydawnictwo (Prószyński i S-ka), a na dodatek seria "Duże Litery" (są naprawdę duże) sprawiły, że ochoczo zabrałam się do czytania. Dalsze czytanie nie szło mi już tak dobrze.
Książka opisuje życie angielskiej rodziny na greckiej wyspie Korfu. Narratorem jest kilku- lub kilkunastoletni chłopiec - Gerry, mocno zafascynowany przyrodą (czyżby sam autor?). Pozycja ta obfituje w liczne, bezsprzecznie piękne acz długie opisy fauny i flory greckiej. Fabuła jakby od niechcenia do nich dodana razi powierzchownością i monotonią. W książce możemy również znaleźć opisy miejscowego folkloru (wiejskie wesele, winobranie).
Wszystko to niby ciekawe, ale jakoś nie wciąga (przynajmniej mnie).
Myślę, że najlepiej klimat książki oddają słowa: Wino i melancholijne piękno nocy napełniły mnie jakimś rozkosznym smętkiem. Zawsze tak będzie, myślałem. Roziskrzona, przyjazna wyspa, pełna tajemnic, wokół mnie moja rodzina, zwierzęta i przyjaciele.
No właśnie, w lekturze dominuje rozkoszny smętek, przez wszystkie 322 strony. Zabierając się do czytania, nie liczyłam na jakieś specjalne atrakcje, ale lubię jednak, kiedy się coś dzieje.
Reasumując: książkę polecam tym, którzy mają ochotę poczytać sobie o pięknie przyrody, odpocząć, uspokoić się i rozkosznie ponudzić.
Gerald Durell, Moje ptaki, zwierzaki i krewni, Prószyński i S-ka, Warszawa 1993, s.322.
Od wielu lat toczy się spór na temat ochrony wilka, pomiędzy ekologami i zwolennikami regulacji populacji tego drapieżnika. Zarówno "za", jak i "przeciw" tej propozycji wysuwane są różnorakie argumenty - niestety, często nie poparte rzetelną wiedzą przyrodniczą. Trudno się temu stanowi rzeczy dziwić, skoro brak jest dobrych publikacji traktujących o tym gatunku, a jeżeli nawet się pojawiają, to zwykle w specjalistycznych i, co nie jest bez znaczenia przy skromnych umiejętnościach lingwistycznych polskiego społeczeństwa, nierzadko obcojęzycznych periodykach naukowych.
Do niedawna jeszcze istniały jedynie 2 większe opracowania dotyczące wilka: opublikowana w 1926 r. monografia Wilk Bolesława Świętorzeckiego oraz książka Wilk i jego zwalczanie Z. Kowalskiego z 1953 r. Są to wydawnictwa nobliwe, będące same w sobie ciekawostką bibliofilską i historyczną, trzeba sobie jednak zdawać sprawę z tego, że od czasu ich wydania badania naukowe znacznie rozszerzyły naszą wiedzę o tym gatunku. W 1992 r. pojawiła się na rynku księgarskim bardzo dobra monografia przyrodniczo-łowiecka Wilk, napisana przez Henryka Okarmę. Monografia wydana nakładem autora rozeszła się jednak bardzo szybko i dziś jest poszukiwanym rarytasem.
Dobrze się więc stało, że ukazała się nowa monografia wilka. Jej autorem również jest dr hab. Henryk Okarma - naukowiec, który większość swoich badań poświęcił dużym drapieżnikom - wilkowi i rysiowi. Pracował naukowo na Uniwersytecie Jagiellońskim, później w zespole Zakładu Badania Ssaków PAN w Białowieży, a obecnie w Instytucie Ochrony Przyrody PAN w Krakowie.
Książka podaje w zwięzły sposób informacje na temat: systematyki wilka, jego pochodzenia, rozmieszczenia na świecie i w Polsce, morfologii, biologii, struktury i dynamiki populacji, zagrożeń ze strony człowieka oraz problemów i sposobów ochrony. Opracowanie zawiera wyszczególnienie cytowanej literatury, na którą składa się 35 pozycji, indeks, a także streszczenia w języku angielskim i niemieckim. Tekst wzbogacony jest 20 interesującymi rycinami, 4 zdjęciami i dowcipnymi rysunkami Piotra Kułaka.
Autor nie stara się odstraszyć czytelnika stricte naukowym językiem, decydując się na formę nieco swobodniejszą, przez co monografię czyta się niemalże jednym tchem. Poprzednią monografie krytykowano za zbytnie szafowanie wynikami badań prowadzonych poza Polską, głównie w Ameryce Północnej. Myślę, że krytycy powinni poczuć się usatysfakcjonowani nową pozycją, bowiem Okarma wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, oparł się na badaniach polskich, prowadzonych głównie w Karpatach oraz w Puszczy Białowieskiej. Szczególnie ciekawe są dane uzyskane przez Zakład Badania Ssaków PAN w Białowieży, gdzie prowadzi się badania przy wykorzystaniu radiotelemetrii, oraz historia 150 lat wpływu człowieka na wilki w Puszczy Białowieskiej - zrekonstruowana przez zespół pod kierunkiem dr. Bogumiły Jędrzejewskiej.
Wydana w 1997 r. monografia przyrodnicza Wilk różni się od tej z r. 1992 głównie pominięciem niektórych rozdziałów, m.in. dotyczących metod polowań oraz motywu wilka w literaturze i sztuce, a także bardziej zwięzłym potraktowaniem większości pozostałych kwestii. Jest ona jednak bardzo dobrym źródłem rzetelnych, podstawowych wiadomości na temat wilka, a dla bardziej dociekliwych stanowić będzie dobrą bazę do dalszych studiów.
Wilk jest drugą pozycją w serii "Monografie Przyrodnicze". Poprzednio ukazała się monografia kormorana, a w przygotowaniu są następne. Wśród nich m.in. pozycje dotyczące żółwia błotnego, wydry i bielika. Lubuskiemu Klubowi Przyrodników, który jest wydawcą serii, należą się słowa uznania za tak dobry pomysł, tym bardziej że za jakością idzie również niska cena książek (6 zł).
Mam nadzieję, że monografia wilka trafi w ręce wszystkich osób wypowiadających się na temat tego gatunku. I to zarówno myśliwych, leśników i urzędników "od ochrony", jak i działaczy ekologicznych. Wiedza przyda się bowiem wszystkim.
Henryk Okarma, Wilk, Monografie Przyrodnicze nr 2, Wydawnictwo Lubuskiego Klubu Przyrodników, Świebodzin 1997, ss.80. Cena 6 zł.